Wśród znajomych - Leszek Kołakowski.txt

(272 KB) Pobierz
Leszek Ko�akowski
W�r�d Znajomych

Projekt ok�adki Witold Siemaszkiewicz
Fotografia na ok�adce
Anna Beata Bohdziewicz / REPORTER
Opieka redakcyjna Micha� Rornanek
Korekta
Barbara G�siorowska Jadwiga Grellowa Beata Trebel
Opracowanie typograficzne Daniel Malak
�amanie Irena Jagocha
Copyright � by Leszek Ko�akowski
Copyright for the selection � by Zbigniew Mentzel
ISBN 83-240-0500-5
Zam�wienia: Dziat Handlowy, 30-105 Krak�w, ul. Ko�ciuszki 37
Bezp�atna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej ksi�garni internetowej: www.znak.com.pl
PRZEDMOWA
Po raz kolejny oto ukazuje si� ksi��ka przeze mnie jakoby napisana, a kt�rej sprawc� rzeczywistym jest Zbigniew Mentzel. Mnie by taka rzecz do g�owy nie przysz�a, a jemu przysz�a! Ja bym te� nigdy tych rzeczy nie zgromadzi�, bom leniwy, a on zgromadzi�!
Jest to zbiorek, kt�ry m�wi o r�nych ludziach �yj�cych i nie�yj�cych. Powiod�o mi si� w �yciu nadzwyczajnie, bo tylu ludzi niezwyk�ych uda�o mi si� zna�. Byli w�r�d nich akademicy wszystkich mo�liwych profesji, lekarze i in�ynierowie, pisarze i poeci, aktorzy i re�yserzy filmowi i teatralni, malarze i rze�biarze. Byli te� politycy r�nych odmian, mi�dzy innymi przyw�dcy komunistyczni i przyw�dcy trockistowscy, a tak�e szpiedzy. Byli r�wnie� ksi�a i kardyna�owie, ludzie r�nych wiar i religii, byli teozofowie i znawcy okultyzmu. Wolno mi doprawdy uwa�a� si� za wybra�ca losu, i� mog�em tylu ludzi interesuj�cych zna� i uczy� si� od nich. O niekt�rych co� napisa�em, czy to z okazji ich zgonu, czy z innych okazji. Tu w�a�nie s� te notatki z ostatnich lat trzydziestu, przez onego� Zbigniewa Mentzla zebrane.
Oksford, wrzesie� 2004
I

RADOM - �RODEK �WIATA*
To miasto, jak ka�de miasto czy wie�, w kt�rej si� rodzimy, to �rodek �wiata. Ta przestrze� niewielka, w kt�rej si� obracamy, nasze domy, ulice, cmentarze, ko�cio�y, ta przestrze� wiekami wysi�kiem ludzkim zabudowywana, przez wojny niszczona, odbudowywana, jest centrum �wiata, do kt�rego wszystkie inne kawa�ki uniwersum s� odniesione, zrelatywizowane. Ka�dy z nas tak czuje.
Rozpoznaj� pewne ulice, widoki tego miasta, kt�re z dawnych czas�w pami�tam. Ulica Piaski, kt�r� potem, w latach dwudziestych, przemianowano na Pie-rackiego - wtedy te� by�y zmiany nazw ulic ideologicznie umotywowane. Szko�� mia�em przy ulicy �e-romskiego, kt�r� jednak radomiacy uporczywie nazywali Lubelsk�, tak jak si� kiedy� nazywa�a.
* Mowa wyg�oszona 7 marca 1994 roku na uroczysto�ci nadania autorowi tytu�u Honorowego Obywatela Miasta Radomia. (Wszystkie przypisy oznaczone gwiazdk� pochodz� od wydawcy).
Radom - �rodek �wiata
�eby si� chwali� cudzymi zas�ugami, skoro nie mam w�asnych, powiem, �e m�j wuj Wiktor Pietrusiewicz by� kiedy� prezydentem miasta. Ja by�em wtedy ma�ym dzieckiem, ale s�ysza�em, �e mia� doskona�� reputacj� jako administrator, cieszy� si� respektem. Wuj Wiktor to by� jeden z najlepszych ludzi, jakich zna�em. Nies�ychanie uczynny, �yczliwy, dobry, sprawny, odpowiedzialny, dzielny we wszystkich tarapatach. Naprawd� niezwyk�y cz�owiek.
Wiosn� 1943 roku zabrali go Niemcy z jego synem, moim bratem ciotecznym, do O�wi�cimia. Byli przez dwa lata w tym piekle, ale dzi�ki Bogu obaj wr�cili �ywi. Wuj jeszcze po wojnie by� wystawiony na szykany i przykro�ci jako cz�owiek przedwojenny, cz�owiek dawnego re�imu. By� legionist�, chyba pi�sud-czykiem.
Pami�tam jeszcze, jak pewnego dnia rano przyszed� wcze�nie do naszego mieszkania i zawo�a�: �Komendant nie �yje!". Miasto, jak wiadomo, by�o jedn� z twierdz socjalizmu niepodleg�o�ciowego PPS, d�ugi czas bardzo wa�nym o�rodkiem i ruchu, i my�li socjalistycznej. Tu nauki pobiera� najwi�kszy bodaj teoretyk polskiego socjalizmu niepodleg�o�ciowego Kazimierz Kelles-Krauz.
Te ziemie nazywano Kielecczyzn�. Radomiacy bardzo tego nie lubili, bo uwa�ali, z niejakim uzasadnieniem, �e Radom jest wa�niejszy ni� Kielce. Ale d�ugo funkcjonowa�a ta nazwa tego do�� du�ego obszaru. Obszaru tak wa�nego w historii Polski. Przez wieki na tych ubogich kartofliskach �y�y polska kultura, polski j�zyk. To ziemie Jana Kochanowskiego, Stefana �erom-skiego, wielki kawa� polskiej historii, polskiej kultury.
Radom - �rodek �wiata
No c�, Polska to terytorium ci�gle niepewne, przez wieki wystawione na rozmaite niebezpieczne wichry, ci�gle pod jakim� zagro�eniem. Ale to jest przede wszystkim kultura i nasze do niej przywi�zanie.
Od dawna lubimy powtarza�, �e nieszcz�liwie jeste�my usadowieni. Ale, by� mo�e, jest w takim spojrzeniu nieco ob�udy. Tak cz�sto sobie to powtarzamy, jak gdyby�my wierzyli, �e kl�ski, utrata bytu niepodleg�ego Polski w ko�cu XVIII wieku, zabory, �e to wszystko by� taki kataklizm jak susza albo grad, zupe�nie poza nasz� w�adz�. A to przecie� tak nie by�o. Historycy od pocz�tku nas uczyli, �e Polska upad�a nie przez jaki� niespodziewany kataklizm, lecz w wyniku rozmaitych okropnych naszych przywar i win, w wyniku g�upoty i samolubstwa bardzo licznej cz�ci przynajmniej szlachty i magnaterii polskiej, w wyniku oboj�tno�ci na sprawy publiczne, pa�stwowe.
Wi�c to nie jest ca�kiem tak, �e byli�my zniewoleni przez niewygodne po�o�enie geograficzne. Nasz los i od nas zale�a�, i nadal zale�y.
Polska to jest kultura. Przez d�ugie wieki warstwy wykszta�cone, szlachta polska nie potrafi�a wci�gn�� na znaczn� skal� do kultury, o�ywi� poczuciem narodowym polskiego ch�opstwa. To te� by�a jedna z naszych tragedii, bardzo d�ugotrwa�a.
Pami�tam, jak Niemcy wywie�li nas na pocz�tku 1940 roku, znalaz�em si� w deskami zabitej wsi w powiecie koneckim. Kupowa�em co� w karczmie. Sta�a tam gromada ch�op�w, jeden perorowa�, a drudzy przytakiwali, kiwali g�owami. M�wi� tak: �Polactwo to �le rz�dzi�o, teraz Niemcy przyszli i b�dzie porz�dek". Wprawi�o mnie w os�upienie, �e co� takiego jest mo�-
10
Radom - �rodek �wiata
K.idom - �rodek �wiata
11
li we w centralnej Polsce, mnie, ch�opaka, kt�ry jak�� tam szko�� polsk� ko�czy�, i uprzytomni�em sobie, �e co� tu jest �le, je�eli ch�op polski w �rodku kraju mo�e tak m�wi�. Wiem o udziale polskiej wsi w powstaniach, w walce o niepodleg�o��, zna�em ch�op�w czynnych w podziemiu w czasie okupacji, ale taka mowa, jak w�a�nie zacytowana, by�a na tyle wstrz�saj�ca, �e j� na zawsze zapami�ta�em.
Nie jest prawd�, �e nasze wsp�ycie z innymi ludami czy z mniejszo�ciami, s�siadami to nieustanne pasmo prze�ladowa�, rzezi i pogrom�w. Ale by�o ich wiele. Trudno chyba znale�� s�siaduj�ce ze sob� narody, kt�re nie wojowa�y, nie jest to jednak nieuchronne. Mo�na �y� w spokoju z innymi narodami mimo wszystkich k�opot�w i sk��ce�. Anglicy wojowali z Francuzami, robi� sobie jeszcze jakie� z�o�liwo�ci, ale nikt nie s�dzi, �e jest gro�ba wojny mi�dzy Angli� a Francj�. To zale�y od kultury, zdolno�ci i stabilno�ci instytucji demokratycznych.
Nie bez przerwy, ale w stosunkach naszych z mniejszo�ciami narodowymi by�y rzeczy okropne, by�o du�o krwi. Ale do�wiadczenie dowodzi, �e jest mo�liwe wsp�ycie na jednym terytorium ludzi r�nych narodowo�ci. Musimy si� pogodzi� z tym, �e Europa jest mieszank� lud�w i �e jest w tym nie tylko przekle�stwo, ale tak�e wielka mo�liwo��. Mo�emy si� uczy� od siebie, chocia� si� k��cimy. A ju� - jak dowodz� wszystkie do�wiadczenia, cho�by te, kt�re na naszych oczach dzi� si� dziej� - pomys� etnicznie czystego pa�stwa to pomys� ludob�jczy, by� taki i zawsze taki b�dzie. Nie potrzebujemy tego, chciejmy wsp�y� z innymi bez walki i przemocy.

To jest mo�liwe i mam nadziej�, �e tak b�dzie, �e mimo wszystkich ogromnych k�opot�w, kt�re ma nasz kraj, mimo takiej masy biedy, nieprzyjemnej atmosfery politycznej, walk politycznych - �e tocz�c si� po tej wyboistej drodze, zdo�amy jako� ustabilizowa� instytucje spo�eczne, od kt�rych zale�y pok�j naszego kraju.
11994]*
PS Ta gadka nie by�a przeze mnie zapisana, tylko wzi�ta ze stenogramu, kt�rego jednak nie mia�em okazji odredagowa�. Przypominam sobie, �e by�y tam co najmniej dwa fragmenty, kt�rych w tym zapisie brak.
Jeden by� taki:
Pami�tam, �e w parku Ko�ciuszki by�a kiedy� loteria fantowa, na kt�rej ja wygra�em gipsowe popiersie Napoleona. Potem jednak dowiedzia�em si�, �e ten Napoleon to by� z�y cz�owiek, kt�ry okropne wojny wszczyna� i mn�stwo krwi przela�. Wtedy to popiersie pot�uk�em. Taki by�em zasadniczy.
Drugi fragment by� taki:
Przyjaciel m�j, wybitny lekarz, dzi� w Ameryce mieszkaj�cy, twierdzi, �e najm�drzejsi ludzie s� z Radomia. Zbyteczne dodawa�, �e on sam jest z Radomia.
3 czerwca 2004
W nawiasach kwadratowych podano daty pierwodruk�w.
RAZ JESZCZE O SPRAWACH NAJGORSZYCH
Chcia�bym si� wtr�ci� do dyskusji o Centrum przeciw Wyp�dzeniom w Berlinie projektowanym, a to po to, by zwr�ci� uwag� na spraw�, kt�rej - zdaje si� -nie poruszano w polskich na ten temat dyskusjach.
Najpierw ma�y fragment autobiograficzny. Moje pierwsze spotkanie z niemieck� cywilizacj� by�o takie. We wrze�niu 1939 roku, maj�c niespe�na 12 lat, by�em w grupie kilkunastu cywil�w uciekaj�cych spod bomb niemieckich na wsch�d. W wiosce nieopodal Bugu dopad�a nas armia niemiecka. Uciekinierzy zabrali ze sob�, co mogli, z warto�ciowych przedmiot�w; oficerowie niemieccy obrabowali nas ze wszystkiego, w��czaj�c zegarki, pier�cionki itd. Aresztowali te� wszystkich m�czyzn (do kt�rych ja si� jeszcze nie zalicza�em) i zamkn�li w pobliskim wi�zieniu. Nie zd��yli ich jednak wymordowa�, bo w�a�nie mia�a miejsce du�a bitwa, kt�r� przegrali, i musieli ucieka�. Aresztowani wyszli z wi�zienia. Pami�tam, �e w czasie rewizji i rabunku p�n� noc� moja stara, siwa babcia siedzia�a bezsilna, ledwo przytomna na ziemi. Przysz�o kilku
Raz jeszcze o sprawach najgorszych
13
oficer�w, pokazywali j� palcami i �miali si� g�o�no ze staruszki. By�bym ich zabi�, gdybym m�g�. Nie mog-li'm, oczywi�cie, ale jestem pewien, �e wkr�tce potem inni ludzie to zadanie wype�nili. To by�o moje pierw-s/.e spotkanie z niemieck� cywilizacj�.
Inne spotkanie mia�o miejsce w kilka miesi�cy p�niej, kiedy Niemcy nas wywozili z teren�w przy��czonych do Rzeszy, obrabowawszy nas doszcz�tnie ze wszystki...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin