Wojciech Jóźwiak - O symbolach sabiańskich.doc

(44 KB) Pobierz
Wojciech Jóźwiak

Wojciech Jóźwiak

O Symbolach Sabiańskich (1)

Kobieta i foka

 

"Kobieta, która właśnie wynurzyła się z morza; foka obejmuje ją."

 

To dziwne zdanie, brzmiące niby opowiadanie snu lub opis obrazu nadrealisty, to pierwszy z tak zwanych symboli sabiańskich. Jest ich 360, tyle, ile stopni koła; tym kołem jest zodiak. Każdemu stopniowi Zodiaku przyporządkowano jeden z takich obrazów; kobieta i foka rozpoczynają całą serię, odpowiadając pierwszemu stopniowi Barana, wiosennemu zrównaniu dnia z nocą. Wśród symboli sabiańskich są obrazy zarówno tak oniryczne, jak ten cytowany, jak i całkiem konkretne: "Bokser wkracza na ring" (21 stopień Barana), a także sytuacje niemożliwe do obrazowego przedstawienia: "Przeszłość pewnej wdowy zostaje ujawniona" (13 stopień Strzelca). Są obrazy niejasne, szyfrowe, a przez to stające się natychmiast potężnym źródłem inspiracji, jak ten dla trzeciego stopnia Raka: "Mężczyzna owinięty futrem prowadzi kosmatego jelenia", jak i takie, których symboliczna treść została wyłożona niby kawa na ławę: "W sanktuarium bractwa wiedzy tajemnej egzaminuje się nowoinicjowanych członków i sprawdza ich charaktery" (12 stopień Ryb). W wielu spośród tych scen widoczny jest krajobraz wybrzeża i wojennego portu w San Diego, gdzie symbole sabiańskie powstały; inne zdradzają zainteresowania ich autorki, która była aktywnym członkiem okultystycznego bractwa.

 

O powstaniu symboli sabiańskich pisze Dane Rudhyar:

 

Nie znam dokładnej daty tego wydarzenia, w każdym razie było to w 1925 roku, a miejscem był wielki park w centrum San Diego w Kalifornii. Uczestniczyli w nim przynajmniej w sensie fizycznej obecności, panna Elsie Wheeler [1] i Marc Edmund Jones. Pannę Wheeler odwiedziłem dwa razy w jej domu w San Diego w roku 1936. Gdy ją poznałem, ta ładna kobieta była okaleczona przez artretyzm i przykuta do wózka inwalidzkiego. Była jasnowidzącym medium i miała godną uwagi zdolność 'widzenia' symboli; ten talent pozwalał jej nieść pomoc klientom, którzy do niej przychodzili. Właściwość tę posiada wielu jasnowidzów, ona jednak, jak się wydaje, miała ową zdolność rozwiniętą w stopniu rzeczywiście spektakularnym.

Pewnego dnia Marc Jones zawiózł pannę Wheeler swoim samochodem do parku w San Diego i zatrzymał się w spokojnym miejscu. Miał ze sobą przygotowany plik 360 kartek, pustych, oprócz maleńkiego, ledwie widocznego znaczka na skraju górnego prawego rogu, gdzie zaznaczono znak zodiaku i jego stopień. Marc Jones zaczął starannie tasować te karty i powtarzał to w trakcie doświadczenia. Następnie brał po jednej karcie wybranej na chybił-trafił, i nie patrząc na jej oznakowanie, tak iż ani on ani jego partnerka nie mogli wiedzieć, który znak i stopień był na niej zanotowany, pytał pannę Wheeler, co ona widzi. Wtedy, jak się zdaje, w jej wewnętrznym widzeniu rozbłyskiwała pewna scena; szybko opisywała ją, a Marc Jones czynił z tego zwięzłą notatkę. Notatki te później dokładnie przytoczył w swojej książce. Ja sam widziałem oryginalny plik 360 kart w roku 1936, kiedy opracowywałem rozdział o symbolach sabiańskich do mojej książki 'Astrology of Personality'.

Nie dość, że cała ta procedura - o ile uwzględnić jedynie normalną świadomość obojga uczestników - była czystą loterią, to jeszcze zdumiewa fakt, iż owe 360 symboli otrzymano w ciągu kilku godzin poranka i popołudnia jednego dnia. Nie wiem, ile dokładnie zajęło to czasu, ale jeżeli na przykład osiem godzin, oznaczałoby to, że wizualizowano średnio 45 symboli na godzinę, albo jeden w ciągu półtorej minuty; ale chociaż owe obrazy produkowano zupełnie przypadkowo w fantastycznym tempie, to w wyniku powstała seria symboli, która przy starannym badaniu wykazują dobrze określoną i bardzo złożoną strukturę wewnętrzną. I to jest właśnie rzeczą doprawdy niewiarygodną! Niewątpliwie zadziałał tu pewien rodzaj świadomości; powstaje pytanie, czyja to była świadomość - indywiduum czy też kolektywu umysłów. Marc Jones przypisywał autorstwo zbiorowej świadomości pewnego bractwa wiedzy tajemnej, które, jak się wydaje, istniało w starożytnej Mezopotamii - stąd wzięło się też słowo "sabiański", którego użył jako nazwy grupy swoich uczniów, których prowadził i nauczał przez niemal pół wieku.

Ale niezależnie od tego, jaka była w istocie ich geneza, symbole sabiańskie rzeczywiście 'działają', chociaż pozostaje do wyjaśnienia natura ich działania. (Tyle Dane Rudhyar.)

 

Zarówno współtwórca symboli Marc Edmund Jones, jak i Dane Rudhyar, jego - w pewnym sensie - uczeń, podają sposoby ich zastosowania w astrologii do interpretacji horoskopu. Zasada jakby narzuca się sama - powstały one przecież jako ilustracje kolejnych stopni zodiaku. Ja sam, w mojej astrologicznej praktyce, posługiwałem się symbolami sabiańskimi, używając również własnych metod, i mogę powiedzieć, że jasnowidząca Elsie Wheeler, wizualizując te symbole, podzieliła się ze wszystkimi cząstką swojej zdolności: przekazała nam narzędzie, stojące na pograniczu astrologii i jasnowidzenia,

 

Wróćmy jednak do wewnętrznej, logicznej struktury symboli sabiańskich, o której wspomina Rudhyar w końcu cytowanego fragmentu. Struktura ta, a właściwie drobna, lecz reprezentatywna cząstka jej bogactwa, pojawia się już w pierwszym obrazie kobiety z foką. Komuś obeznanemu z astrologią ten pierwszy obraz wydać się może nieadekwatny. Znak Barana, a w szczególności jego pierwszy stopień, wiosenny punkt kardynalny, to przecież zodiakalne miejsce żywiołu ognia, początkowy impuls, iskra, której eksplozja pociąga za sobą resztę zodiaku. W wizji foki widać za to przeciwieństwo ognia, wodę. Znak Barana jest męski; typ psychologiczny tego znaku to mężczyzna-wojownik, tymczasem w wizji występuje kobieta. Spróbujmy jednak zejść w głąb struktury, poza pozory.

 

W wielu okultnych przekazach, zarówno tych odnotowanych przez historię, jak i tych, które płyną do każdego z nas z głębi nieświadomych pokładów psyche (a więc np. w snach) pojawia się idea pramaterii, żywej prasubstancji, która jest źródłem wszystkiego, co żyje. Ta prasubstancja utożsamiana jest z wodą, lecz u europejskich alchemików, ale także i na drugim końcu świata, u dawnych Meksykanów, tę wodę pojmowano jako coś będącego zarazem ogniem. Bezforemny płyn, naładowany energią, twórczy, życiodajny, łączący w sobie przeciwieństwo chłodu wody i żaru ognia. U początku jest tylko ta woda, w niej jest wszystko, poza nią nic, wypełnia całą przestrzeń, wystarczając sobie. To jest źródłowy, początkowy obraz świata.

 

Jeżeli tak wyobraża sobie swój początek to Coś, czego częścią jesteśmy - to umysł potrzebuje kolejnych wizji, które łamią ten obraz prawody i prowadzą go w stronę takiego świata, jaki jest obecnie - wypełnionego mnogością indywiduów i wielością ich sposobów życia. Obraz prawody jest źródłowy, kojący i energetyzujący (proszę przypomnieć sobie własne sny o Wielkiej Wodzie), ale domaga się uzupełnienia kolejnym krokiem ewolucji, którym jest wyłonienie się istoty indywidualnej. Po wizji wszech-wód następuje obraz praistoty. Pochodząc wprost z wody, żeńskiego w głębokim sensie źródła życia, istota ta może być tylko kobietą.

 

Cytowany przez Roberta Gravesa grecki mit mówi o Eurynome, która na początku tańczyła ponad falami. Pokrewny jest obraz Afrodyty-Wenus, rodzącej się z piany morskiej fali. Ten sam archetyp pojawia się również w miejscu dość nieoczekiwanym: w sztandarowej dla science fiction powieści Stanisława Lema "Solaris", gdzie ocean żywej plazmy, będącej jedną wielką rozumną istotą opływającą całą planetę, wytwarza kobietę, tragiczną towarzyszkę bohatera powieści. W innym miejscu tej powieści jest mowa o stworach przypominających pingwiny lub foki, które na czas jakiś odrywały się od powierzchni plazmatycznego oceanu, wypełzały na brzeg, po czym znikały znów w falach, na powrót stając się z nim jednym. (Pomyślmy o sabiańskiej foce.)

 

Pierwsza istota indywidualna powinna być kobietą też z tego powodu, że zapowiada mnogość istot, które przyjdą po niej; jest więc jakby ich archetypiczną pramatką, Ewą.

 

Jednakże aby mogła pojawić się praistota, wyodrębniając się w byt niezależny od swego źródła, musi istnieć jeszcze jeden element, różny i od wody i od kobiety. To trzeci składnik omawianej sceny, na tyle subtelny i oczywisty, że nie od razu zauważa się jego obecność: to pusta przestrzeń. Wyodrębnienie się indywiduum jest jego pierwszą decyzją; odtąd stale już jednostka będzie dokonywać wyborów. Ale by mogła to czynić, konieczna dla niej jest wolność, a tym elementem kosmosu, który gwarantuje wolność, jest przestrzeń. Pusta, wolna przestrzeń, gotowa do wypełnienia jej ruchem, działaniem i nowymi bytami, stanowi miejsce wolności i twórczości.

 

Przestrzeń była już na początku, prawoda przecież także wypełnia jakąś przestrzeń, ale tamta przestrzeń jest ściśle zajęta, a woda jest wszystkim, nie zostawiając miejsca na nic nowego. Będąc częścią wody, trwa życiem wiecznym, ale nie ma w nim miejsca na decyzje i wolność. W obrazie sabiańskim przestrzeń to po prostu powietrze nad wodami, i dlatego woda nie jest widoczna jako głębina i lita otchłań, lecz jako powierzchnia morza. Granica między wodą i przestrzenią to pozioma linia, kobieta wynurzająca się z wód tworzy linię pionową. Ale ta linia ma dwa końce, dwa bieguny. Kobieta jest jednym, drugim jest foka.

 

Powstanie jako odrębny byt jest aktem heroizmu i jest to wejście w stan nader niestabilny. Nie da się wytrwać w tym stanie po wieczność, a jedynie przez czas jakiś. Heroizm indywidualnego bytu wymaga nieustannego wysiłku, zatem nieustannie towarzyszyć mu musi zwątpienie, osłabnięcie, chęć pozostania w miejscu lub zawrócenia i pójścia wstecz. Heroiczne indywiduum żyje w otoczce ciemnych sił inercji, wciąż zawracających je z obranej drogi. Dlatego foka obejmuje kobietę. Fokę wybrano zapewne dlatego, że przez swoją obłość i miękkość przypomina nieco kobietę, jak również dlatego, że wśród ssaków reprezentuje linię inwolucji; będąc kiedyś lądowym drapieżnikiem (z pyska dotąd przypomina psa [2] sprzeniewierzyła się życiu na lądzie, w otoczeniu powietrza, i zeszła w głąb morza, do środowiska jej odległych przodków, ryb.

 

Pierwszy z symboli sabiańskich okazuje się więc elementarnym modelem wszechświata u jego prapoczątków; pramaterię reprezentuje morze; przestrzeń konieczną dla wolności i kreacji powietrze nad wodą, pierwszą istotę - kobieta; siły inercji, zawracające ewolucję i postęp - foka.

 

Zarazem można tu dopatrzyć się klasycznych czterech żywiołów astrologii i alchemii: żywioł wody - morze, nad nim powietrze; żywioł ognia, który w symbolice zawsze kojarzy się z jednostką i jej ego, pojawia się tu w kobiecie, opór żywiołu ziemi w foce.

 

Jeżeli zaledwie jeden z symboli sabiańskich objawia takie bogactwo treści (a wymieniłem tu tylko drobną część tego, co można "zobaczyć" kontemplując przytoczony tu obraz) - to co dopiero wszystkie 360!

 

Znam dwie książki, zawierające wykład tych symboli, mianowicie Marca Edmunda Jonesa The Sabian Symbols in Astrology (znana mi z wydania z 1976 r., nakładem Sabian Publishing Society), oraz Dane Rudhyara An Astrological Mandala (Vintage Books, 1974). Ale mimo wielkiego szacunku, jaki mam dla obu tych autorów, wydaje mi się, że obaj, zapewne motywowani ogromnym "ciężarem" symboliki zawartej w wizjach Elsie Wheeler, poszli w kierunku systematyzacji, upraszczania i wtłaczania symboli w schematy, nazbyt często scholastyczne, aprioryczne i drętwe. Symbole sabiańskie zapewne wciąż czekają na swojego odkrywcę!

Przypisy

 

[1] Nazwisko Wheeler pochodzi od ang. wheel - koło, a choć słowa wheeler nie odnotowują słowniki angielskie, mogłoby ono znaczyć "ktoś, kto robi koła". Nomen-omen!

 

[2] Pies gryzący głupca na pierwszej karcie tarota bardzo przypomina fokę z pierwszego symbolu sabiańskiego. W ogóle obrazy sabiańskie pod wieloma względami przypominają tarot. Ale już liczba kart tarota - 78 - sprawia kłopot wydawcom. Zamówienie tylu obrazów trwa i kosztuje... Czy zjawi się kiedyś tytan pracy, który namaluje 360 kart z wizjami panny Wheeler?

 

 

 

Wojciech Jóźwiak

 

jesień 1993

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin