Sobota Jacek - Padlina.pdf

(1342 KB) Pobierz
Jacek Sobota
676306877.001.png
Jacek Sobota
Padlina
Wydawnictwo Dolnośląskie
Dwie krople deszczu
Podinspektor policji Charles Dvoyatchny śnił, że
popełnia zbrodnię. Sny podobnej treści miewał
regularnie. Wszystkie niezwykle realistyczne,
dopracowane w szczegółach niczym intrygi
sensacyjnych fabuł. Dvoyatchny nikomu o tym nie
wspominał. Bał się, że utraci prawo wykonywania
zawodu, ewentualnie trafi do Dzielnicowego Domu
Wariatów im. Philipa K. Dicka. Stróż porządku
publicznego winien śnić wyłącznie o publicznym
porządku i jego przestrzeganiu. A mokre sny mogą
mu się kojarzyć co najwyżej z deszczem.
Dvoyatchny dorobił się nawet teorii na temat
swych nocnych majaków. Sądził, że są
odreagowaniem wrodzonej praworządności, którą
zawsze i wszędzie kierował się w codziennym życiu.
Tej nocy zamordował uroczego staruszka strzałem
w głowę. Wyjrzał przez okno mieszkania ofiary;
wychodziło na stary ogród, więc zcałą pewnością
„realia” jego snu nie pokrywały się z realiami
Miasta-Molocha, a tym bardziej Wschodniej
Dzielnicy, zwanej również Doliną.
Z objęć snu wyrwał Dvoyatchnego deszcz. Z bliżej
nieokreślonego powodu źle znosił opady
atmosferyczne.
Katherine
Oziem-blo,
wychowawczyni z domu dziecka, opowiadała, że
gdy go znaleziono, za sprawą głębokiego ukłonu
losu w kuble na śmieci, też padał deszcz. „To była
istna ulewa” — dodawała zwykle. Być może stąd
wzięła się radykalna awersja Dvoyatchnego. Nie
przepadał za Deszczową piosenką, zupą nazywaną
kapuśniakiem oraz za wierszem polskiego poety, w
którym obsesyjnie powtarza się fraza „o szyby
deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny”. Polską
poezję oraz prozę czytał powodowany kryzysem
tożsamości, a także przymusem patriotycznym,
ponieważ powiedziano mu kiedyś, że jego nazwisko
ma polski rodowód. Z tego samego powodu pił
polską wódkę. Jednak nikt nigdy nie zdradził
Charlesowi, dlaczego nazywa się Dvoyatchny, a nie
na przykład Rolls-Royce.
O szyby deszcz dzwonił jesienny, zatem inspektor
udał się do knajpy U Boby'ego. Dvoyatchny był
wdzięczny losowi za dwutygodniowy urlop, jaki
otrzymał po schwytaniu wielokrotnego mordercy na
tle religijnym, Boba Sublokatora. Jak się miało
okazać, wdzięczność była przedwczesna.
Lokal nie grzeszył komfortem, jednak szyld nad
wejściem głosił wszem i wobec, że „u Boby'ego
zdrowiej i taniej”. Z niezrozumiałych względów
Dvoyatchny wierzył w te zapewnienia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin