Bogna Wernichowska Maciej Koz�owski Duchy polskie Data wydania polskiego: 1983 Duchy polskie czyli kr�tki przewodnik po nawiedzonych zamkach, dworach i pa�acach Pami�ci Adama Amilkara hrabiego Kosi�skiego naszego znakomitego poprzednika niestrudzonego w dziele tropienia polskich duch�w i zjaw po�wi�caj� autorzy Od Autor�w Chyba w duchy wierzysz! Ten rozpowszechniony w m�odzie�owej gwarze okrzyk, maj�cy oznacza� najwy�szy stopie� nieprawdopodobie�stwa, wydaje si� �wiadczy� i� my, racjonalne pokolenie drugiej polowy XX wieku, daleko odeszli�my od przes�d�w i zabobon�w naszych przodk�w. A jednak w czasie naszych kilkuletnich w�dr�wek po Polsce raz po raz napotykali�my ludzi, opowiadaj�cych nam o r�nych wydarzeniach, ju� to znanych z autopsji, ju� to zas�yszanych, kt�re trudno by�oby rozpatrywa� wy��cznie w kategoriach racjonalizmu. Byli w�r�d naszych rozm�wc�w ludzie starsi, ludzie w �rednim wieku i ludzie zupe�nie m�odzi. Pro�ci i wykszta�ceni, sk�onni do dawania wiary wszelkim zas�yszanym opowie�ciom i ch�odni sceptycy. Niekt�re rozmowy by�y �atwe, interlokutorzy nasi sami pragn�li podzieli� si� swymi prze�yciami, inni po d�ugich dopiero namowach godzili si� na opowiadanie o zdarzeniach, kt�rych byli �wiadkami. R�ny te� by� stosunek naszych rozm�wc�w do owych tajemniczych spraw. Jedni o zjawiskach tych m�wili z nieukrywanym l�kiem, drudzy z ch�odn� rzeczowo�ci�, inni wreszcie z nadmiern� swobod� i pewno�ci� siebie, kt�ra jednak zdradza�a tkwi�ce gdzie� g��boko ziarno w�tpliwo�ci. Nie to jednak by�o dla nas najwa�niejsze. W czasie rozm�w o duchach, zjawach czy strachach, od�ywa�a przekazywana przez tradycj� z pokolenia na pokolenie pami�� o odleg�ych wydarzeniach historycznych. Cz�sto przybrana w kostium legendy, upi�kszona, zmieniona, nierzadko ubarwiana, prowadzi�a nas jednak do znanych z dzie� historyk�w fakt�w. Raz jeszcze potwierdzi�a si� znana historykom, etnografom, archeologom prawid�owo��, �e ustna tradycja to przebogate �r�d�o wiedzy o naszej przesz�o�ci. Oczywi�cie w podr�ach naszych obok sukces�w zdarza�y si� te� i pora�ki. Cho� wkroczyli�my na teren traktowany przez nauk� lekcewa��co, czy wr�cz pogardliwie, w miar� naszych mo�liwo�ci starali�my si� przestrzega� regu� przyj�tych w badaniach naukowych. Odrzucali�my wi�c wszelkie legendy, w kt�rych nie da�o si� doszuka� ziarna historycznej prawdy, zas�yszane opowie�ci konfrontowali�my ze sob�, a do ksi��ki w��czali�my tylko te duchy czy zjawy, kt�re rzeczywi�cie istniej� - w �wiadomo�ci os�b, kt�re mia�y szcz�cie czy nieszcz�cie z nimi si� zetkn��. I to by�o pierwsze zasadnicze kryterium w doborze opisywanych miejsc. St�d te� ksi��ka ta nie jest bynajmniej przewodnikiem po wszystkich najciekawszych zamkach czy pa�acach w Polsce. Kryterium drugim by�a �historyczno�� opisywanego ducha czy zjawy. Gdy na pocz�tku lat siedemdziesi�tych kolejne odcinki opowie�ci ukazywa� si� zacz�y na �amach �Przekroju�, otrzymali�my dziesi�tki list�w, informuj�cych o r�nych miejscach, gdzie straszy�. Wdzi�czni jeste�my naszym korespondentom, gdy� listy te pomog�y nam bardzo w naszych dalszych pracach, �wiadomie jednak wybrali�my te opowie�ci, kt�re wi�za�y si� z konkretnym historycznym miejscem czy wydarzeniem. Pomin�li�my wi�c wszystkie �nadprzyrodzone� zjawiska wsp�czesne, bowiem naszym celem nie by�o opisanie zjawisk parapsychologicznych, lecz ukazanie bogactwa i niepowtarzalnej barwy naszych ojczystych dziej�w. Na zako�czenie powinni�my by� mo�e odpowiedzie� na zadawane nam dziesi�tki razy pytanie: czy my sann wierzymy w duchy? Jednak i tym razem uchylimy si� od odpowiedzi. Opracowuj�c dzie�o o polskich duchach i zjawach trzyma� si� musieli�my maksymy, kt�ra przy�wieca� winna wszystkim kronikarzom: �Ja nie chwal� ani nie gani�. Ja tylko opisuj�...� Bogna Wernichowska Maciej Koz�owski Krak�w 1973-1978 Wi�zie� olszty�skiego zamku Cho� stolica Warmii i Mazur tak�e posiada pot�ny zamek, ten Olsztyn le�y w wojew�dztwie cz�stochowskim, w odleg�o�ci dwunastu zaledwie kilometr�w od stolicy wojew�dztwa. Niegdy� by�o to wcale spore miasto, dzi� jest siedzib� Urz�du Gminy. Po�o�ony w ubogiej, piaszczystej okolicy, szczyci si� cz�stochowski Olsztyn ruinami jednego z najpot�niejszych zamk�w na szlaku Orlich Gniazd - warowni wzniesionych przez Kazimierza Wielkiego, maj�cych ubezpiecza� od zachodu, od granicy ze �l�skiem, odbudowane przez jego ojca pa�stwo. Wzniesiony w pierwszej po�owie XIV wieku, rozbudowywany przez dwa nast�pne stulecia, by� Olsztyn jedn� z wi�kszych twierdz kr�lewskich. O budowie olszty�skiego zamku wspominaj� Janko z Czarnkowa i Jan D�ugosz, a miejscowa legenda g�osi, �e kamie� na jego mury znosili okoliczni mieszka�cy z odleg�o�ci siedmiu mil, czyli czterdziestu dziewi�ciu kilometr�w. Nazwa Olsztyn, jak utrzymuj� j�zykoznawcy, to spolszczony niemiecki Holstein - czyli wydr��ony kamie�. W rzeczy samej, tak wielkiej liczby grot i jaski� jak w okolicy Olsztyna nie spotyka si� w Polsce nigdzie poza Ojcowem. Liczne podania m�wi� o ukrytych w nich skarbach. Dzi� olszty�ski zamek le�y w ruinie, a jedyn� w miar� dobrze zachowan� jego cz�ci� jest pot�na wie�a, s�u��ca obl�onym za ostatnie refugium. Oblegany by� Olsztyn nierzadko. Si�� odbiera� go musia� w roku 1396 W�adys�aw Jagie��o z r�k W�adys�awa Opolczyka, kt�ry otrzyma� go jako lenno z r�k Ludwika W�gierskiego. W pi�tnastym wieku Olsztyn cz�sto broni� si� przed najazdami ksi���t �l�skich. Rozbudowany znacznie i umocniony w po�owie wieku XVI, w kilkadziesi�t lat p�niej, w roku 1587, ws�awi� si� obron� przed ci�gn�cymi na Krak�w wojskami Maksymiliana Habsburga, pragn�cego po �mierci Stefana Batorego zdoby� polsk� koron�. Starost� olszty�skim by� w owym czasie niejaki Kacper Karli�ski, szlachcic rodu niewysokiego, ale dzielno�ci wielkiej. Podanie g�osi, i� mia� on siedmiu syn�w. Sze�ciu utraci� w czasie licznych wojen prowadzonych przez Batorego, jedynym spadkobierc� zosta� ostatni, najm�odszy. I tego to w�a�nie ch�opca, nadziej� rodu, uj�li podst�pem Austriacy. Pewni swego wys�ali na zamek pos��w: - Oddaj nam zamek - zaproponowali staro�cie - a my oddamy ci syna. Starosta odprawi� jednak pos��w z niczym. W�wczas nast�pi� szturm. Przyst�puj�c pod mury, nie�li przed sob� atakuj�cy male�kie, zwi�zane dziecko. Zawahali si� puszkarze, wybieg�a na mury zrozpaczona matka. Kacper Karli�ski wyrwa� przera�onemu �o�nierzowi lont z r�ki i sam odpali� dzia�o... Ostatni potomek Karli�skich zgin��, Austriakom jednak nie uda�o si� zdoby� zamku. Plan zdobycia dla Habsburg�w polskiej korony upad�. Dzi� g��wna ulica w miasteczku nosi imi� Kacpra Karli�skiego, a starzy mieszka�cy Olsztyna godzinami snu� potrafi� opowie�ci o dzielnym staro�cie. Ale opowiadaj� te� o wypadkach znacznie, znacznie dawniejszych, za kt�rych przyczyn� ma�o kto odwa�y si� dzi� wybra� noc� na zamkowe wzg�rze. Gdy bowiem zmierzch zapadnie, z owej dobrze zachowanej wie�y us�ysze� pono� mo�na j�ki, szcz�k �a�cuch�w, g�o�ne zawodzenia. Przed laty widywano na koronie zamkowych mur�w, znacznie w�wczas lepiej ni� dzi� zachowanych, posta� barczystego m�czyzny. Wspominaj� o owym widmie stare kroniki, wspomina dziewi�tnastowieczny znawca tajemnic polskich zamk�w Adam Amilkar Kosi�ski. By doj�� do �r�de� owych opowie�ci cofn�� si� trzeba o lat sze��set z g�r�, do samych pocz�tk�w istnienia olszty�skiej warowni. By� rok 1333. Na tronie krakowskim po �mierci ojca zasiad� m�ody kr�l Kazimierz. Jeszcze nie by�o wiadomo, i� b�dzie to ostatni Piast na polskim tronie, ani �e p�niejsi historycy nadadz� mu zaszczytne miano Wielkiego. Na razie m�ody w�adca boryka� si� z tysi�cznymi trudno�ciami. Od p�nocy ziemiom polskim grozi� b�d�cy w�a�nie u szczytu pot�gi zakon krzy�acki. Umacniaj�cy si� na zachodzie Luksemburgowie nie wyrzekli si� pretensji do polskiej korony. Co gorsza, w niedawno zjednoczonym pa�stwie nie wszystkim odpowiada�a silna w�adza kr�lewska. Burzy�y si� zw�aszcza stare, pot�ne rody Wielkopolski. Szczeg�lnie k�u� w oczy wielkopolskich wielmo��w nowy, przez kr�la ustanowiony urz�d starosty. Dawni, do�ywotni urz�dnicy - wojewodowie i kasztelanowie - utracili rzeczywist� w�adz�. Nic wi�c dziwnego, �e na czele opozycji stan�� wojewoda pozna�ski Macko Borkowic herbu Napiwowie. Hardy pan, najstarszy syn wojewody Przybys�awa, kt�ry wiernie sta� przy Kazimierzowym ojcu - �okietku, nie chcia� kr�lowi wywdzi�czy� si� za doznane �aski. Zapomnia�, i� za zas�ugi ojca w 1338 roku otrzyma� od kr�la miasto Rozmi� wraz z 15 wsiami, �e posiada wyj�tkowy przywilej pozwalaj�cy mu, jako wojewodzie pozna�skiemu, udzieli� azylu ka�demu �ciganemu przez kr�lewskie prawo przest�pcy. Kr�l politykowa�. Usun�� dotychczasowego starost� i Ma�kowi w�a�nie powierzy� ten urz�d. Nie na wiele si� to jednak zda�o. Wielkopolscy panowie otwarcie spiskowa� pocz�li z wrog� Polsce marchi� brandenbursk�. Kr�l wkroczy� zdecydowanie. Generalnym starost� wielkopolskim, o rozleg�ych kompetencjach, zosta� homo novus, �l�zak, Wierzbi�ta z Paniewic. Tego panom wielkopolskim by�o za wiele. 4 sierpnia 1352 roku odby� si� zjazd 66 przedstawicieli mo�nych rod�w, kt�rzy postanowili zawi�za� konfederacj�, formalnie - przeciw nowemu staro�cie, faktycznie przeciw kr�lowi. Do konfederacji przyst�pi�y rody Awda�c�w, Wesenbork�w, Grzymalit�w, Na��cz�w. Na czele zbuntowanych stan�� Macko Borkowic. Przy kr�lu opowiedzieli si� Niesobowie i Doliwowie. Po pewnym czasie kr�l przeci�gn�� na sw� stron� pot�nych Pa�uk�w i Zar�b�w. Wojna domowa wisia�a w powietrzu. Gdy Macko Borkowic, S�dziw�j z Czarnkowa i niejaki Sk�ra z Gaju Awdaniec zamordowali przyw�dc� zwolennik�w kr�lewskich, kasztelana gnie�nie�skiego, Beniamina z Urazowa z rodu Zar�b�w, kr...
omcik