Anna
Imię blade, przezrocze bardzo, jak kościelny kruchykwiat - szklane,niesie ze sobą przedziwną zdolność do cierpień, codzień każdy otwiera i goi jak ranę;morze kochania, źródło przeczyste łez, dźwięk głęboki,co niebo z ziemią kojarzy...Milcząca prześwietlona, zjawa, jak odblask świętyprzy ludzkiej obecna twarzy.Niech lepiej dziewczyna nie cierpi: niech nie Anną,lecz Hanką zastanie!Będzie jak dzień słoneczny przy zamglonym, jak przywieczornym mroku - świtanie;będzie jak dźwięk miedziany, rozgłośny, przy ginącymłkaniu spiżowym:będzie świetna, twarda, niepamiętna, zaborcza...
Ostry duch - w ciele jasnoróżowym.Kto tamtą skrzywdził, niech do tej na najszybszymrumaku pospieszy.bo Anna się wprawdzie po nim na śmierć zapłacze,lecz Hanka go najprędzej pocieszy.
Martluk