siedem dni Fatimy.doc

(167 KB) Pobierz
Siedem dni Fatimy

Siedem dni Fatimy

 

czyli o tym, jak Siostra Łucja mierzyła czas dzielący nas od triumfu Niepokalanego Serca Maryi

"Fatima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jestem przekonany, że tak jak w przeszłości wiele doniosłych wydarzeń zostało związanych z Fatimą, tak samo i w przyszłości jeszcze coś bardzo ważnego się wydarzy. (...) Wydaje mi się, a mówię to bez zarozumiałości, że Fatima będzie wielkim znakiem naszych czasów".
ks. Luciano Guerra, rektor sanktuarium w Fatimie

"Tak wiele różnych głosów słyszą dziś chrześcijanie w naszym wspaniałym, lecz skomplikowanym i wymagającym świecie - przypomina nam Jan Paweł II. - Tak wiele słyszy się dziś fałszywych słów, które ścierają się ze słowem Pana. Są to głosy, które mówią nam, że prawda jest mniej ważna niż zysk osobisty, że komfort, bogactwo i przyjemność są prawdziwymi celami życia, że odmowa zmiany życia jest lepsza niż bogacenie się duchowe i śmiałe podejmowanie odpowiedzialności, że sprawiedliwość musi być osiągnięta, ale bez jakiegokolwiek osobistego zaangażowania chrześcijan, że przemoc może być środkiem do osiągania dobrych celów, że jedność można zbudować bez wykluczenia nienawiści".
Wśród licznych głosów, które słyszymy "w naszym wspaniałym, lecz skomplikowanym i wymagającym świecie", rozlega się też głos Fatimy. W tych dniach jest on znowu szczególnie donośny. Dziś obchodzimy pierwszą rocznicę odejścia do Pana Boga Siostry Łucji, wizjonerki z Fatimy. Dobrze pamiętamy, że przez swoją śmierć dała nam ostatni za życia znak: odeszła do nieba w dniu fatimskim - 13 lutego 2005 roku. 19 lutego 2006 r. doczesne szczątki Siostry Łucji zostaną przeniesione z Coimbry do Fatimy i złożone przy Hiacyncie i Franciszku, już ogłoszonych błogosławionymi. Również w tych dniach dotarła do Rzymu opracowana na poziomie diecezjalnym dokumentacja na temat heroiczności cnót Siostry Łucji.
Rodzi się pytanie: Czy głosy docierające z Fatimy są tylko "wspominaniem wielkich dzieł Bożych", których nie chcemy zapomnieć, czy może czymś więcej? Czy Fatima to już tylko przeszłość, czy raczej przyszłość, nawet przede wszystkim przyszłość?
Zwolennicy wspominania wysuwają wiele argumentów. Mówią, że Rosja została już poświęcona, że epokę komunizmu mamy już za sobą, że całość tajemnicy fatimskiej jest już znana, że zmarła ostatnia wizjonerka. Twierdzą, że Jan Paweł II nazwał Fatimę "orędziem wieku" - XX wieku - i nie uważają, by pojęcie to było otwarte na kolejne stulecie. Dodają, że między współczesnością a Fatimą leżą liczne nowe objawienia Matki Bożej - z pewnością bardziej aktualne. Jeśli mówić o apelach Matki Bożej, to trzeba raczej opowiadać o tych najnowszych.
Łatwo jest odeprzeć te argumenty! Wiemy, że Rosja jest dopiero u początku procesu nawrócenia, że pytanie o interpretację trzeciej części tajemnicy fatimskiej pozostaje otwarte, że Siostra Łucja pozostawiła po sobie zapiski, które z pewnością kryją zapowiedzi dotyczące przyszłości. A co powiedzieć o słowach Jana Pawła II na temat wskazówek zegara przybliżających fatimskie obietnice do godziny ich wypełnienia? A współczesne znaki czasu, jak choćby fatimskie daty śmierci Siostry Łucji i Papieża? A nowe sanktuarium, które powstaje w Fatimie - czyżby tam wiedziano coś, o czym my nie wiemy? Wreszcie argument objawień... Ciekawe, że nowe objawienia wciąż nawiązują do Fatimy. Jakby chciały zwrócić na nią uwagę tych, którzy uważają Fatimę za zagrzebaną głęboko w dniach przeszłości.
Dziś możemy dodać nowy poważny argument za naszym trwaniem blisko Fatimy. Okazuje się, że orędzie tam przekazane jest bardziej doniosłe, niż jeszcze niedawno wydawało się nawet znawcom tematu. Widzimy, że Fatima wpisana jest w każdy dzień i w każdym z nich ukazuje swe niezwykłe znaczenie. Szczególnie, gdy owe dni liczymy, jak liczyła je Siostra Łucja...
Siostra Łucja ogłasza: znajdujemy się "w Trzecim Dniu Fatimy", a więc zaledwie w połowie fatimskiej epoki...

Czas Fatimski

 

Siostra Łucja mówi nam: "Ludzie oczekują, że wszystko będzie się dziać natychmiast, w ich własnym kręgu czasu. Ale Fatima wciąż pozostaje w Trzecim Dniu". I spoglądając ku ostatecznemu wypełnieniu się obietnic z Cova da Iria, dodaje: "Triumf jest procesem, który postępuje w czasie".
Wizjonerka wypowiedziała te słowa w 1993 r. w rozmowie z Johnem Haffertem, współzałożycielem Błękitnej Armii. Tłumaczyła wówczas, że Fatima trwać będzie przez "Boży Tydzień". Obecnie żyjemy w Dniu Trzecim, przed nami jeszcze Czwarty, Piąty, Szósty i ostatni - Siódmy Dzień Fatimy. Jak daleko do niego? Siostra Łucja wyraźnie sugeruje, że niekoniecznie wejdzie w ten czas nasze pokolenie.
Rzeczywiście, Fatimy nie można odmierzać ziemską miarą czasu. Niemal stuletni Anatol Kaszczuk do końca żył nadzieją, że doczeka dnia triumfu Niepokalanego Serca. Nawet życie Siostry Łucji zamknęło się już przed rokiem... A Fatima wciąż trwa w połowie swego wypełnienia. Ile jeszcze pokoleń musi minąć, by nastał Siódmy Dzień? Nie, wcale nie musi tak być. Dni fatimskie mogą trwać bardzo krótko (tak widział je Bóg) lub niebezpiecznie długo - wszystko zależy od zaangażowania Kościoła. Uprzedźmy fakty i powiedzmy od razu, że Dzień Trzeci należy do nas. Powiedzmy jeszcze więcej: on należy przede wszystkim do ludzi świeckich! To my zdecydujemy, kiedy nastanie jego wieczór, po którym wzejdzie nad światem Czwarty Dzień.

Źródła nadziei
Kiedy John M. Haffert spotkał się 31 maja 1999 r. z Siostrą Łucją w klasztorze w Coimbrze, zanotował, że wizjonerka cały czas się uśmiechała. W swej niezwykłej książce "God's Final Effort" ("Ostatni wysiłek podjęty przez Boga") wspomina: "Uradowałem się, widząc, że się uśmiecha, bo w minionych latach nie miała ku temu wielu powodów". Założyciel Błękitnej Armii wspomina, że kiedy spotkał się z Siostrą Łucją po raz pierwszy, przez trzy godziny rozmowy nie uśmiechnęła się ani razu. To było w 1947 r. Wizjonerka tłumaczyła wówczas, co trzeba uczynić, by świat uniknął wojny atomowej (w 1999 r. wyjaśniła, że świat został przed nią ocalony w 1985 r.). Opowiadała, jak doprowadzić do "alternatywnego rozwiązania" wobec wizji samozniszczenia świata - do ery pokoju. Wtedy mówiła pełna smutku, niepewna przyszłości.
Smutna Łucja. Otrzymała od Matki Najświętszej sześć przerażających zapowiedzi. Wypełniały się na jej oczach, jedna po drugiej.
Zatrzymajmy się i pomyślmy o tych wszystkich wojnach, jakie wypełniły XX wiek. Pomyślmy o milionach zabitych, nie tylko podczas wojen, ale w czasach komunizmu, który do lat 80. poprzedniego wieku zdążył opanować połowę świata. A Siostra Łucja mówiła w 1993 r., że "wszystkich wojen począwszy od 1918 r. można było uniknąć"! Wystarczyło posłuchać głosu Maryi.
Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że jeszcze latem 1939 r. można było uniknąć drugiej wojny światowej? A potem w każdej chwili można ją było wygasić deszczem łaski? Na początku 1941 r. Siostra Łucja pisała: "Ileż bym dała, by Jego Świątobliwość przekonał się do uczynienia tego kroku [poświęcenia Rosji i ustanowienia nabożeństwa pierwszych sobót - przyp. aut.]! Być może za pomocą tego aktu z Serca Bożego, za przyczyną Niepokalanego Serca Maryi mógłby spłynąć pokój na udręczony świat".
Nie spłynął. Musiały więc spełnić się kolejne bolesne zapowiedzi. Łucja wyjaśniała: "Jeśli nie dokona się tego aktu [poświęcenia Niepokalanemu Serca Maryi - przyp. aut.], wojna skończy się dopiero wówczas, gdy krew wylana przez męczenników będzie na tyle obfita, że uśmierzy Sprawiedliwość Bożą". Skąd znamy te słowa o krwi męczeńskiej? Przed naszymi oczami staje ostatnia scena ukazana w trzeciej części tajemnicy Fatimy... Zawsze aktualna.

A Łucja się uśmiecha
Z lękiem patrzymy na kolejne dekady XX stulecia. Czy odpowiedź minionych pokoleń była na tyle gorąca, że Bóg zachował w swym Sercu "swe zamiary miłosierdzia" (pierwsze słowa Anioła Pokoju z 1916 r.)? Z ulgą słyszymy, że u progu trzeciego tysiąclecia Siostra Łucja się uśmiecha. Wie - a my wraz z nią - że wskazówki zegara odmierzającego czas Trzeciego Dnia ruszyły z szumem Ducha Świętego. John Haffert zna powód radości wizjonerki. Właśnie dowiedziała się, że Ojciec Święty ogłosił, iż Hiacynta i Franciszek zostaną wyniesieni na ołtarze! Dla Siostry Łucji zdaje się to bardzo ważne.
Siostra Łucja mówi do Hafferta: "Fatima wciąż trwa w Trzecim Dniu. Teraz jesteśmy w okresie poświęcenia. Pierwszy Dzień to był okres objawień. Drugi - to czas po objawieniach, czas przed poświęceniem. Fatima się jeszcze nie skończyła". I jeszcze, jakby mówiąc do samej siebie: "Nie ujrzę całego Tygodnia..." Uśmiecha się i dodaje: "Tydzień fatimski dopiero się zaczął. Jak ktoś może oczekiwać, że wszystko wydarzy się natychmiast?".
 


Warunkowa aktualność

Wszystko warunkowe

 

Każdy, kto zna fatimską dokumentację, świadom jest dwóch rzeczy. Najpierw tego, że wszystkie zapowiedzi są warunkowe. Dotyczy to zarówno ostrzeżeń, jak i obietnic. Bóg uzależnił je od współpracy człowieka. To dlatego nie spełniła się w pełni trzecia część tajemnicy przekazanej w lipcu 1917 r. To dlatego "biskup w bieli" został zatrzymany na progu śmierci. Ale też dlatego wybuchła druga wojna światowa, dlatego komunizm przez wiele lat "rozszerzał swe błędy". Oto ludzka godność! Człowiek jest partnerem Boga. Jest współodpowiedzialny za dzieje świata. Od jego liberum veto zależy zrealizowanie się lub nie Bożych planów wobec ludzkości.
Siostra Łucja przypomina nam: "Ale pamiętajcie: obietnica jest warunkowa! Jeśli...".
Przytoczmy jeden przykład. 20 czerwca 1939 r., tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, fatimska wizjonerka pisała: "Najświętsza Maryja Panna obiecała odroczyć bicz wojny na czas późniejszy, jeśli to nabożeństwo (nabożeństwo pierwszych sobót) będzie propagowane i praktykowane. Możemy spodziewać się odłożenia przez Nią kary proporcjonalnie do wysiłków, jakie zostaną podjęte, by promować nabożeństwo, ale obawiam się bardzo, że mogliśmy uczynić więcej niż czynimy i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, by świat został spustoszony przez to oczyszczenie, które będzie jak nigdy dotąd straszliwe, straszliwe".
A więc również od nas zależy wiele! Sama Matka Najświętsza zapewnia nas słowami Łucji, że - czy chcemy tego, czy nie - jesteśmy czynnie zaangażowani w dzieje świata. Jeżeli "nie podejmiemy wysiłków", o których pisze wizjonerka z Fatimy, spadnie na świat ramię Bożej Sprawiedliwości, jeśli zaś je podejmiemy, świat zostanie otoczony przez ramię Bożego Miłosierdzia. Im bardziej zaangażujemy się w nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi, tym więcej Bóg okaże nam miłosierdzia! Zadziwiająca zależność. Można myśleć o tym ze zdumieniem, ale i z przerażeniem. Ta odpowiedzialność może przytłaczać.
I wszystko
aktualne
Wszystko, co powiedziała Matka Boża Fatimska, ma też wymiar ponadczasowy. W 1982 r. Jan Paweł II uczył: "To orędzie jest dziś jeszcze bardziej aktualne i bardziej naglące niż kiedykolwiek". Słynne są jego słowa o wskazówkach fatimskiego zegara, które "z końcem stulecia zbliżają się do godziny wypełnienia".
Ale ta aktualność okazuje się warunkowa! Przypomnijmy sobie historię króla Francji i owo "będzie za późno". Przytoczmy też słowa Siostry Łucji z 1940 r.: "Jezus ma znowu tę samą dyspozycję udzielenia obiecanych łask". Zwróćmy uwagę na logikę tej wypowiedzi: na słowo "znowu". Sugeruje ono, że wcześniej, z powodu smutku i żalu, że nie są wysłuchane Jego prośby, ta dyspozycja Jezusowa została zawieszona lub co najmniej pomniejszona! Przez chwilę aktualność orędzia znalazła się pod znakiem zapytania!
Aktualność Fatimy oznacza jeszcze jedno: orędzie to nie tylko nie zamyka się w jakimś kręgu czasu, ale też nie ogranicza się do określonego terytorium. Wielkim błędem ruchów fatimskich było skupienie uwagi na tym, co dzieje się w Rosji i niedostrzeganie, że negatywne zapowiedzi Maryi wypełniają się tuż obok: w cywilizacji Ameryki i Europy.
Chyba jedynie Polska potrafiła zawsze dostrzec niebezpieczeństwa obu kręgów kulturowych. Wystarczy poczytać teksty księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego albo przypomnieć sobie, co pewien kardynał mówił na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii w 1976 r.:
"Stoimy wobec największej historycznej konfrontacji, przez jaką przeszła ludzkość. Nie sądzę (...), aby szeroki krąg społeczności chrześcijańskiej zdawał sobie w pełni z tego sprawę. Stoimy dziś wobec ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, pomiędzy Ewangelią a antyewangelią. Jest to próba, którą cały Kościół musi podjąć".
Ten kardynał nazywał się Karol Wojtyła.
 

Historia Króla Francji

 

Siostra Łucja smuciła się, że świat nie chce usłyszeć głosu z Fatimy. Martwiła się, że współcześnie powtarza się "historia króla Francji", na którego przykład powoływała się sama Matka Najświętsza i o którym mówił sam Zbawiciel. Chodzi o analogię do podjęcia apelu Fatimy i wysłuchania próśb Jezusa przekazanych św. Małgorzacie Alacoque z klasztoru w Paray-le-Monial.
Pamiętamy słowa Maryi z ostatniej strony książki "Siostra Łucja mówi o Fatimie": "Nie chcieli usłuchać mojej prośby! Jak król Francji będą żałować i poświęcą mi Rosję, lecz będzie za późno. Rosja rozszerzy swe błędy po całym świecie, wywołując wojny, powodując prześladowania Kościoła. Ojciec Święty będzie bardzo cierpiał". Przypomnijmy mniej znane słowa Zbawiciela, które Siostra Łucja zapisała w 1931 r.: "Powiedz moim sługom [biskupom - przyp. aut.], że pójście za przykładem króla Francji, który nie wypełnił moich poleceń, sprowadzi na nich nieszczęście". A pięć lat później Pan Jezus, jakby nawiązując do historii króla Francji, powiedział, że obojętność ludzkości wobec żądań z Fatimy już sprowadza na świat lawinę nieszczęść i gdy wreszcie zostaną spełnione prośby Matki Bożej Fatimskiej, "będzie już za późno"!

Konsekwencje ignorancji
W 1689 r. św. Małgorzata Alacoque starała się w najprzeróżniejszy sposób przekonać Ludwika XIV, "Króla Słońce", do ustanowienia nabożeństwa do Serca Zbawiciela. Król miał poświęcić siebie i naród Przenajświętszemu Sercu. Miał wznieść świątynię na Jego cześć, a w niej umieścić wizerunek Serca Pana Jezusa, miał też zwrócić się do Ojca Świętego z prośbą o zatwierdzenie Mszy św. ku czci Serca Jezusowego.
Żadna z próśb nie została spełniona. Król dobrze znał prośbę Chrystusa (wiemy, że niektóre damy dworu przejęły się usłyszanym orędziem i praktykowały nabożeństwo do Przenajświętszego Serca Jezusowego), był jednak zajęty inną miłością niż miłość do Najświętszego Serca. Nie zauważył nawet, jak oczywiste są konsekwencje zlekceważenia prośby Zbawiciela. Dziewięć lat po odmowie podjęcia żądań nieba Francja zostaje pokonana przez Holandię. Potem wybucha wojna z Hiszpanią, również przegrana. Mimo to kolejny król Francji nadal wykazuje obojętność wobec Jezusowych próśb. W końcu kraj popada w kryzys ekonomiczny, który staje się bezpośrednią przyczyną rewolucji francuskiej w 1789 r. Zaczynają ginąć ludzie związani z władzą króla, wyroki śmierci nakładane są na setki duchownych. A następny król również wykazuje obojętność wobec żądań nieba.
Mija sto lat od apelu przekazanego królowi przez św. Małgorzatę.
Znamienny okres - sto lat. Sto lat to wystarczający czas - to życie kilku pokoleń, a więc nie ma możliwości, by znaleźć proste usprawiedliwienie przed Bogiem... Ale jeśli prośba z nieba nie zostanie podjęta, cierpieć będzie nie tylko "winowajca" - tu jest nim król ze swym dworem - ale i Kościół.

Kościół będzie cierpieć
Wszystko układa się w logiczny ciąg. Gdy Bóg zezwala złu uderzyć w fundamenty ładu społecznego i dopuszcza do wybuchu rewolucji, Kościół zawsze cierpi prześladowania. Zwróćmy uwagę, że w wizji z lipca 1917 r. mamy niezrozumiałe dla nas w pierwszej chwili połączenie kary za grzechy świata z prześladowaniem Kościoła, z męczeństwem ludzi dobrych. Przypomnijmy sobie tamte słowa Matki Najświętszej: "Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał".
Czy to znaczy, że Papież i biskupi będą cierpieć jak duchowieństwo Francji? Kiedy wnuk króla Ludwika XV został ścięty, na gilotynie zginęło również 2400 biskupów, kapłanów i sióstr zakonnych. Znamy już komentarz Siostry Łucji, który jest jednoznaczny: "Jeśli nie dokona się tego aktu [poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi - przyp. aut.], wojna skończy się dopiero wówczas, gdy krew wylana przez męczenników będzie na tyle obfita, by uśmierzyć Sprawiedliwość Bożą".
Od 1917 r. dzieli nas niemal sto lat. Obyśmy zdążyli zwrócić się ku Fatimie całym sercem i podjęli jej orędzie. Inaczej czeka nas spełnienie zapowiedzi Matki Bożej, która odwołała się do przykładu króla Francji: czasu burzenia ładu społecznego i straszliwych prześladowań Kościoła.

"Za późno"
Jakie były losy króla Francji, o których mówi Matka Najświętsza? Co się z nim stało?
Kiedy król Ludwik XVI został uwięziony, przypomniał sobie żądanie Chrystusa przekazane przez św. Małgorzatę. Zdecydował się spełnić wszystko to, o co prosił Zbawiciel. Królewski dokument został napisany w samotności, na ścianie więziennej celi. Król pisał w nim, że ślubuje uczynić wszystko, by "zaprowadzić w formie kanonicznej uroczystość na cześć Najświętszego Serca Jezusowego, która będzie obchodzona po wieczność w całej Francji w piątek po oktawie Bożego Ciała". Władca Francji obiecał, że w ciągu trzech miesięcy pójdzie z pielgrzymką do katedry Notre Dame i tam uroczyście odda siebie i swe królestwo Najświętszemu Sercu Jezusa. Co więcej, zobowiązał się, że będzie "co roku odnawiał ten akt".
Jednak dla nieba było już za późno. Ludwik XVI zginął na gilotynie 21 stycznia 1793 r. Ale sto lat później niespełnione żądania nieba podjęli ludzie świeccy...

Rola świeckich
Mamy drugą połowę XIX wieku. Grupa świeckich osób przychodzi do arcybiskupa Paryża z prośbą, by Kościół wypełnił żądania Przenajświętszego Serca. Ludzie ci zobowiązali się zorganizować zbieranie funduszy na budowę kościoła, o który prosił Jezus, i nawet zasugerowali jego miejsce: na wzgórzu Montmartre. Dziś stoi tam piękna bazylika Sacre Coeur - mało kto wie, że to świątynia wotywna związana z wizjami św. Małgorzaty.
Arcybiskup dał się przekonać pobożnemu laikatowi i niebawem zaprosił wszystkich biskupów do udziału w uroczystym poświęceniu Francji Przenajświętszemu Sercu.
Niebo odpowiada niemal natychmiast. W 1871 r. Maryja ukazuje się w Pontmain. Objawia się w czasie, kiedy armia pruska okupuje już większość Francji i zbliża się do Paryża. Ogłasza: "Bóg szybko was wysłucha. Mój Syn pozwala się dotknąć". Jednocześnie Matka Boża ukazuje swe Niepokalane Serce w paryskim kościele Matki Bożej Zwycięskiej - u Jej stóp widnieją czterdzieści dwie gwiazdy. Wojna kończy się w ciągu kilku dni i następuje czas pokoju. Trwa on... czterdzieści dwa lata.
Spełnienie próśb Jezusa przekazanych św. Małgorzacie Alacoque zajęło ludzkości dwieście lat, ale mimo wszystko zaowocowało darami z nieba! Ile zajmie nam dotarcie do dnia triumfu Niepokalanego Serca Maryi i ery pokoju?

PODOBIEŃSTWO PARAY-LE-MONIAL I FATIMY
Niebo jednoznacznie kreśli przed nami analogię między objawieniami w Fatimie i w Paray-le-Monial.
Uderzające są podobieństwa orędzi powierzonych św. Małgorzacie i Siostrze Łucji. Ograniczmy się tylko do tego, co najważniejsze.

1. Objawienie nabożeństwa ku czci Serca Jezusowego w 1673 r. miało zaowocować wylaniem na Francję przeobfitych łask. Podobnie w Fatimie: objawienie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi miało pociągnąć za sobą niezliczone łaski. Tyle że już dla całego świata.
2. Objawienie z 1673 r. o znaczeniu kultu Najświętszego Serca Jezusowego zostało w 1689 r. dopełnione prośbą o poświęcenie temu Sercu narodu francuskiego, który - nie wypełniwszy tego żądania - miał stać się niebawem źródłem rewolucji wymierzonej w Pana Boga. Gdy minęło sto lat, na podjęcie wezwania nieba było już za późno. Podobnie objawienie nabożeństwa pierwszych sobót z 1925 r. zostało ubogacone w 1929 r. wyjaśnieniem jego związku z poświęceniem Rosji, która stała się pierwszym programowo ateistycznym państwem w historii. Podobnie ludzkość zwleka z odpowiedzią. Z niepokojem pytamy: Ile jeszcze mamy czasu do fatimskiego "za późno"?
3. Jezus powiedział św. Małgorzacie, że "szatan bardzo boi się przekazanego wizjonerce nowego nabożeństwa i że uczyni wszystko, by je zniszczyć, wie bowiem, ile dusz zostanie dzięki temu nabożeństwu nawróconych i uświęconych". Ten sam element sprzeciwu piekła widzimy w historii poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi i w dziejach nabożeństwa pierwszych sobót. Szatan czyni wszystko, by nabożeństwo to nie było praktykowane.
4. W wypełnieniu próśb z Paray-le-Monial i z Fatimy ogromną rolę odegrały osoby świeckie. To dzięki nim w drugiej połowie XIX w. spełniono prośby Zbawiciela i uproszono u Boga łaski potrzebne dla Francji. A czy wiemy, że cały apostolat fatimski na świecie prowadzą właśnie ludzie świeccy?
5. Obie wizjonerki nie doczekały wypełniania próśb nieba. Nie dożyły końca Bożego Tygodnia.
 

 

 

TYDZIEŃ FATIMY

 

Rozpoczął się Tydzień Fatimy. Tak chciał Bóg. Dlaczego tydzień? Dlaczego Fatimy? To wie Bóg. Czy dlatego tydzień, że sam Bóg dopiero w siódmym dniu odpoczął, a sześć dni pracował nad stworzeniem świata pięknego jak Jego marzenia? Mamy naśladować Boga i sześć dni tworzyć z Jego błogosławieństwem i z Jego wskazówkami nowy, lepszy świat.
Czy dlatego Fatima, bo to miejsce dalekie od pełnych szumu i pychy dróg tego świata, miejsce ludzi pobożnych i oddanych Maryi? Czy dlatego Fatima, bo Portugalii przeznaczone jest zachować na zawsze wiarę w Boga i miłość do Maryi? Czy dlatego Fatima, bo ma się stać miejscem pojednania i współpracy chrześcijan i muzułmanów? Mamy uczyć się od tego miejsca, jak żyć, jak wierzyć i kochać, jak szukać tego, co łączy

 

 

DZIEŃ PIERWSZY 1916 -1929

 

Dzień Pierwszy to czas dokonany. Podobnie Drugi. Reszta to czas zadany każdemu z nas. Jaki był ten Pierwszy Dzień? Był jedynym, w którym czas płynął według planów nieba. Bóg chciał, aby trwał on 13 lat. W porównaniu z następnymi krótki to Dzień, ale jak bogaty w wydarzenia! Jest "środowisko" wojny - tej pierwszej wojny światowej, która pochłonęła miliony ofiar. Nad Rosją wisi widmo komunizmu z jego terrorem i żądzą krwi. To zaledwie początek lawiny. Może ją powstrzymać tylko Niepokalane Serce Maryi.

CZAS ANIOŁA
Bóg uruchamia maryjny zegar, zaczyna odmierzać czas. Pojawia się Anioł Pokoju z trzema lekcjami: modlitwy, ofiary i zadośćuczynienia. Jest Papież Benedykt XV niesłuchany przez ludzi, a wysłuchany przez niebo. Jest Biała Pani z apelem o codzienny Różaniec, z potrójną tajemnicą, z cudem słońca "przyćmionym" przez zło jednego człowieka. (Matka Boża oświadczyła, że porwanie dzieci w sierpniu 1917 r. znacznie pomniejszy zapowiedziany na październik "cud, aby wszyscy uwierzyli".) Jest święte życie małych pastuszków i śmierć dwojga z nich. Jest ukrycie się Łucji w innym miejscu, pod innym nazwiskiem. Jest zapoczątkowanie jej niezwykłych więzi z Matką Bożą. Są objawienia, z których dwa posiadają rangę publiczną i w których Maryja i Jezus precyzują swe żądania z Fatimy.
Wszystko zaczęło się od pojawienia się Anioła i jego orędzia. Jak w Zwiastowaniu. Jak w dziele stworzenia świata, przy którym krzątali się Boży Posłańcy.

ŁASKA PRZYCHODZI, GDY CZŁOWIEK NIE STOI W MIEJSCU
Zwróćmy uwagę na pewną prawidłowość tych objawień: na coraz trudniejsze żądania Anioła, którym towarzyszy coraz głębsze zatopienie się dzieci w Bogu. Z jednej strony stawia się im wymagania, z drugiej - otrzymują proporcjonalną do nich głębię mistycznych doświadczeń! Gdy czytamy z uwagą wspomnienia Siostry Łucji, widzimy kumulację przeżyć, jakie towarzyszyły kolejnym spotkaniom dzieci z Aniołem.
Już przy pierwszym objawieniu Anioła doświadczenie duchowe pastuszków było zdumiewające: "Atmosfera nadprzyrodzona, która nas otaczała, była tak silna, że przez długi czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga odczuwaliśmy tak mocno i głęboko, że nawet nie odważyliśmy się rozmawiać ze sobą. Jeszcze w dniu następnym odczuwaliśmy, że nasze dusze wciąż są ogarnięte tą atmosferą...".
O drugim spotkaniu Siostra Łucja pisze, że "słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jako światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha i jak pragnie być przez nas kochany". Mamy już coś więcej niż wejście w obecność Boga. Teraz dzieci dostąpiły swego rodzaju duchowej iluminacji, która pozwoliła im wniknąć w tajemnicę Boga.
Ale pełnia mistycznego doświadczenia została zarezerwowana na ostatnie zjawienie się Anioła. Siła obecności Bożej promieniującej z Najświętszego Sakramentu była wówczas tak intensywna, że dzieci czuły się prawie całkowicie unicestwione. Był tylko Bóg...
Siostra Łucja wspomina: "Poruszeni siłą nadprzyrodzoną, która nas otaczała, naśladowaliśmy we wszystkim Anioła, tzn. uklękliśmy jako on na ziemi i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Bożej była tak intensywna, że nas prawie całkowicie pochłaniała i unicestwiała. Zdawało nam się nawet, że przez dłuższy czas zostaliśmy pozbawieni używania zmysłów".
Te stan trwał co najmniej kilka dni: "W czasie tych dni - pisze Siostra Łucja - wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli poruszani przez tę samą istotę nadprzyrodzoną, która nas do tego skłoniła. Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, najzupełniej skupiające duszę w Bogu".
Po przygotowaniu dzieci przez Anioła rozpoczynają się spotkania trojga pastuszków z Maryją. Od razu dodajmy uwagę, że przejście z objawień Anioła do objawień Matki Najświętszej nie było automatyczne. Przygotowanie trwało rok - nie było więc krótką lekcją i stawiało przed dziećmi duże wymagania. Fatima skończyłaby się na spotkaniach z Aniołem (może nawet nie trzech, ale już jednym, gdyby dzieci nie odpowiedziały z żarliwością na pierwszą prośbę Anioła Pokoju). Nie byłoby "orędzia wieku", jak nazwał orędzie z Fatimy Jan Paweł II, gdyby Łucja i jej kuzyni nie wyruszyli w drogę i nie wytrwali na niej. Bóg realizował swój plan krok po kroku, tak jak krok po kroku dzieci szły wskazywaną im drogą. Gdyby stanęły, zatrzymałoby się także orędzie. Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego jesteśmy dopiero w połowie Fatimy. Ludzkość nie ruszyła w drogę razem z orędziem...

MARYJNE ORĘDZIE WIEKU
Rozpoczynają się spotkania z Matką Najświętszą. Znamy ich przebieg, znamy treść przekazanego tam orędzia. Maryja prosi o codzienny Różaniec, który ma moc zakończyć nawet największą wojnę, domaga się ofiarowywania wszystkich cierpień jako zadośćuczynienia za grzechy świata, wskazuje na drogę ocalenia - poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu i praktykowanie nabożeństwa pierwszych sobót. Ostrzega przed piekłem, do którego idzie wielu ludzi. Ogłasza, że świat musi Ją lepiej poznać i bardziej pokochać. Mówi, że Jej Niepokalane Serce będzie dla ludzi ucieczką i drogą, która zaprowadzi ich do Boga. Zapowiada, że dzieci będą musiały wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie dla nich siłą w cierpieniu. To samo cierpienie czeka Ojca Świętego i ludzi dobrych. Maryja zapowiada epokę prześladowań, czas męczenników. Upomina: "Nie obrażajcie więcej Boga, bo już i tak został bardzo obrażony".

"SIÓDME OBJAWIENIE"
W Fatimie Matka Najświętsza zapowiedziała, że będzie objawiać się przez sześć kolejnych miesięcy, a potem przyjdzie jeszcze siódmy raz, by wyjaśnić, czym jest poświęcenie Jej Niepokalanemu Sercu i na czym polega Komunia Święta wynagradzająca. Powiedziała: "Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię Świętą wynagradzającą w pierwsze soboty". Ten siódmy raz to dwa główne objawienia ostatniej już żyjącej wizjonerce. Matka Najświętsza i Jej Syn zaczęli przekazywać Siostrze Łucji swoje orędzie. Najpierw w 1925 r. w Pontevedra i w 1929 r. w Tuy. Wydaje się, że między nimi było jeszcze wiele nadprzyrodzonych wydarzeń, które budując most pomiędzy rokiem 1925 i 1929, czynią z tych objawień jedno "siódme objawienie". Jego przedmiotem jest dwuczłonowe nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Składa się ono z nabożeństwa pierwszych sobót i z poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi tego wszystkiego, czym próbuje zawładnąć grzech: najpierw Rosji, potem Portugalii, potem Polski, następnie całego świata. Ale też każdego ludzkiego serca kuszonego do zła i każdej rodziny atakowanej przez wrogów zbawienia.
Jak wygląda to nabożeństwo? Oto, jak opisuje je Siostra Łucja w jednym ze swych listów:
"Co według mnie zaszło między Bogiem i mą duszą w sprawach dotyczących nabożeństwa wynagradzającego Niepokalanemu Sercu Maryi i prześladowań w Rosji? Wydaje mi się, że dobry Pan wezwał mnie w najgłębszych tajnikach mej duszy, abym prosiła Ojca Świętego, by ten zaaprobował nabożeństwo wynagradzające, o co On sam i Najświętsza Maryja Panna zechcieli prosić w 1925 roku, aby przez to małe nabożeństwo mogły zostać udzielone łaski przebaczenia duszom, które miały nieszczęście obrazić Niepokalane Serce Maryi. Duszy, która stara się wynagrodzić Jej w poniższy sposób, Najświętsza Maryja Panna obiecuje towarzyszyć w godzinie śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia.
Nabożeństwo polega na tym, że podczas pięciu kolejnych miesięcy, w pierwszą sobotę przyjmie się Komunię św., odmówi Różaniec, spędzi piętnaście minut w towarzystwie Matki Najświętszej na rozważaniu tajemnic różańcowych i pójdzie do spowiedzi w tej samej intencji. Ta może odbyć się innego dnia. Jeśli się nie mylę, dobry Bóg obiecał położyć kres prześladowaniom w Rosji, jeśli Ojciec Święty raczy uczynić uroczysty i publiczny akt wynagrodzenia i poświęcenia Rosji Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi, i to samo poleci biskupom katolickiego świata. W odpowiedzi na zakończenie tego prześladowania Jego Świątobliwość ma obiecać zaaprobowanie i polecić praktykowanie już wspomnianego nabożeństwa".
"Siódme objawienie" zamyka Pierwszy Dzień Fatimy. Rozpoczyna się ono proklamacją nabożeństwa pierwszych sobót, kończy prośbą o poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Niebo powiedziało już wszystko, wskazało ludzkości drogę ocalenia, wyznaczyło cel: triumf Niepokalanego Serca, który zaowocuje czasem pokoju na świecie.
Na razie świat stoi u początku drogi i bardzo potrzebuje pomocy nieba. "Bóg jest jedynym - zapewniała Siostra Łucja - który może nas uratować". Chce to uczynić "za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!". "Cześć oddawana Niepokalanemu Sercu Maryi jest środkiem zbawienia na trudne czasy Kościoła i świata". A ks. kard. Joseph Ratzinger, obecny Papież Benedykt XVI, pisał: "Moje Niepokalane Serce zwycięży. Co to oznacza? Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację jest silniejsze niż karabiny i broń wszelkiego rodzaju". Tak, gdy ludzkość wkroczy w czas Fatimy, Niepokalane Serce obdarzy ją mocą nie z tego świata!

PRZEKAZ Z PONTEVEDRY
Siostra Łucja pisze: "Dnia 10 grudnia 1925 r. zjawiła się Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało: 'Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał...
Potem powiedziała Najświętsza Panna: 'Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię św., odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia'".
 

 

DZIEŃ DRUGI 1929 1984

 

Minął fatimski "poniedziałek", wstaje nowy dzień, Drugi Dzień Fatimy. W Pierwszym niebo wskazało drogę ocalenia, wyznaczyło pracę, podzieliło zadania. Nadszedł czas działania ludzi: najpierw swą służbę dla Maryi musi rozpocząć Siostra Łucja, potem jak najliczniejsi świeccy i duchowni, wreszcie Papież i biskupi. Za każdym podejmowanym przez nich krokiem będzie szła obiecana łaska.

Krótsze dni w planach Bożych
Dziwne są te fatimskie dni, inne niż w naszych kalendarzach. W Bożym terminarzu kartki nie przewracają się wtedy, gdy zachodzi słońce, lecz wtedy, gdy wykonana jest całość zadania wyznaczonego przez Pana. Człowiek kończy pracę, a wówczas kończy się dzień. Nigdy odwrotnie. Żadna część zleconego zadania nie może być odłożona na dzień następny. Dlatego fatimskie dni są różnej długości, różnie bowiem wyglądała nasza współpraca z Jezusem i Tą, której Pan powierzył sprawę naszego zbawienia.
Pierwszy Dzień trwał 13 lat. Czy mógł być krótszy? Być może... Gdyby burmistrz głównego miasta w rejonie Fatimy nie porwał dzieci z miejsca objawień (13 sierpnia 1917 r.), wtedy październikowy cud rzeczywiście mógłby nawrócić nie tysiące, ale miliony - taka armia byłaby w stanie zakończyć pierwszą wojnę światową jeszcze tego samego dnia, a świat postawić na zupełnie innych torach! Ludzkość pełniej przejęłaby się apelami Matki Bożej i Bóg mógłby pełniej odpowiedzieć... Może takie były plany Boże wobec Fatimy, objawień cierpliwie przygotowywanych prologiem Anioła i prowadzonych przez kolejne sześć miesięcy z dziwną, narastającą logiką. Szczytem miał być cud, który posiadał moc zmiany wszystkiego na świecie. Tak, wówczas Pierwszy Dzień Fatimy trwałby zapewne dużo krócej. Nie pytajmy ile, bo tego nie wie nikt poza Przenajświętszym Sercem Jezusa i Niepokalanym Sercem Maryi. Na szczęście Bóg miał - bo zawsze ma! - plan alternatywny, który mógł wykorzystać w sytuacji kryzysowej. Pewnie bardzo często musi posłużyć się właśnie nim, bo zazwyczaj odpowiedź człowieka nie jest pełna. Wiemy, że na pewno raz jeden plan awaryjny był zupełnie niepotrzebny: tak było ze Zwiastowaniem w Nazarecie.
Wiele wskazuje na to, że również Drugi Dzień miał być krótszy. A jednak zakończył się dopiero w 1984 r. - po 55 latach! Wiele też przemawia za tym, że "plan awaryjny dla ludzkości" był dla Najświętszych Serc bardzo bolesny.
Dzień Drugi był bogaty w wydarzenia, ale niepokojąco długi. Na jego początku wszystko wskazywało na to, że rusza lawina ludzkiego zaangażowania i Boskich odpowiedzi. Tymczasem... nagle czas się zatrzymał. W październiku 1934 r. Siostra Łucja zanotowała: "Nie dzieje się tak wiele, by było o czym pisać". Przynaglana przez niebo bezskutecznie próbowała zainteresować Kościół nowym nabożeństwem. Pytamy: dlaczego? Odpowiedź wizjonerki jest bardzo ogólna: "Ma Pan swoje powody, że rzeczy dzieją się w ten sposób".

Fatima zwalnia - zło przyspiesza
Przez pół wieku Kościół nie będzie potrafił spełnić drugiej prośby przekazanej przez Maryję (poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi); pierwszej, dotyczącej nabożeństwa pierwszych sobót, nie spełnił do dzisiaj. Wiemy z "małych" objawień udzielonych Siostrze Łucji, że skarżyła się na to Matka Najświętsza. Zło rosło w potęgę i niebawem nie wystarczało już poświęcenie samej Rosji, jej błędy zaczęły bowiem rozpowszechniać się po całym świecie. Dlatego kilkanaście lat później Siostra Łucja przekazuje Kościołowi życzenie Maryi w rozszerzonej formie: Ojciec Święty ma poświęcić już nie tylko Rosję, ale i świat. A czterdzieści lat później Jan Paweł II będzie mówić już nie tylko o "błędach Rosji", lecz wskaże na nowe niebezpieczeństwo: opóźnienie w wypełnieniu prośby Matki Bożej Fatimskiej sprawiło, że błędy Rosji zdążyły już przyjąć nowe kształty i stworzyć nowe zagrożenia mogące zaprowadzić w świecie "kulturę śmierci". Dlatego w kolejnych aktach poświęcenia Jan Paweł II zawierza już nie tylko Rosję, ale cały świat, błagając niebo o położenie kresu "innym niebezpieczeństwom", które oglądamy w cywilizacji zachodniej przepełnionej konsumpcjonizmem, materializmem, egoizmem i pogardą dla życia.

Nowe wymiary poświęcenia
Na razie jednak wydaje się, że czas Drugiego Dnia płynie szybko. Rok po objawieniu w Tuy Kościół uznaje objawienia fatimskie. Po chwili mamy pierwsze dowody na prawdziwość zapowiedzi Maryi o ocaleniu świata w zamian za oddanie się Jej Sercu. Pierwsze pojawiły się w Portugalii, która zainspirowana apelem Siostry Łucji postanowiła dokonać poświęcenia swego narodu Niepokalanemu Sercu Maryi i w ten sposób uzyskać z nieba pomoc w obliczu niebezpieczeństwa.
Jak wielką głębię posiada fatimskie orędzie! Kiedy próbuje się zaadaptować żądania Maryi do swoich lokalnych potrzeb, okazuje się, że jest to zabieg nie tylko oczekiwany przez niebo, ale i zbawienny! Wprawdzie Matka Boża prosiła tylko o poświęcenie Rosji, ale Siostra Łucja uważała, że taki akt można wykorzystać również w inny sposób. Zaproponowała, by kolegialnie poświęcić Portugalię Niepokalanemu Sercu Maryi: w 1931 r. uczynią to wszyscy biskupi portugalscy w łączności z wielomilionową reprezentacją swego narodu. Poświęcenie okaże się niezwykle skuteczne, a my otrzymamy zaproszenie do uczynienia tego w Polsc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin