Courths-Mahler Jadwiga - Zachowaj w sercu.pdf

(1125 KB) Pobierz
Microsoft Word - Courths-Mahler Jadwiga - Zachowaj w sercu.doc
COURTHS - MAHLER JADWIGA
Zachowaj w sercu
Olbrzymi samolot pasażerski, lecący z Kolonii do Berlina,
pewnie przecinał przejrzyste, zimne powietrze. Ciemnobłękitne niebo
wznosiło się nad nim i tylko w oddali, na horyzoncie pojawiły się
małe, białe obłoki, które wyglądały jak kule śnieżne, wysoko
podrzucone przez rozbawionych chłopców.
W samolocie siedziało tylko dwoje pasażerów, mężczyzna i kobieta.
Mężczyzna przyleciał z Paryża w towarzystwie kilku innych, jego
towarzysze pozostali jednak w Kolonii. Od Kolonii jedyną
współpasażerką była siedząca obok kobieta.
Siedział przy jednym z okien, ona naprzeciw niego, przy drugim.
Oboje spoglądali w milczeniu na krajobraz, który roztaczał się pod nimi.
Z góry wydawał się dziwnie płaski. Od czasu do czasu przelatywali nad
jakimś miastem, które rozciągało się przed ich oczyma jak wspaniale
narysowany plan. Wąskie rzeki przecinały krajobraz niczym srebrne
wstęgi.
Od czasu do czasu mężczyzna rzucał przelotne spojrzenie na
siedzącą naprzeciw kobietę. Była młoda i bardzo elegancko ubrana.
Kasztanowe włosy spływały ciemnymi, gęstymi falami wokół pięknej
twarzy o dużych, szarych oczach i ładnie wykrojonych ustach. Twarz
była urocza i przyciągała uwagę; jej szlachetne rysy, na których rysowała
się powaga, zdradzały lekkie zmęczenie.
Oparła głowę na smukłej dłoni w szarej duńskiej rękawiczce,
sięgającej do wąskiego przegubu. Elegancki, szary kostium podkreślał
jej zgrabną, niezwykle piękną figurę, a luźna, niedbale zarzucona
skórzana peleryna miękko otaczała jej szyję. Krótko mówiąc,
nieznajoma była osobą niewątpliwie przyciągającą uwagę.
Zachowywała się spokojnie, lecz z dystansem, tylko kilkakrotnie
obrzuciła spojrzeniem swych pięknych, cudownie błyszczących oczu
siedzącego naprzeciw mężczyznę.
Jednak te krótkie, wydawałoby się zdawkowe spojrzenia, pozwoliły
dostrzec, że jej towarzysz nie jest bynajmniej mało interesującą postacią.
Jego twarz trudno było wprawdzie zaliczyć do przystojnych, miał
bowiem ostre, twarde rysy, niezwykle męskie i zdradzające niespożytą
energię, stalowobłękitne, posępne oczy, głęboko osadzone pod pięknie
sklepionym, wysokim czołem i mocno zaciśnięte, wąskie usta o
ogromnej sile wyrazu. Był wysoki i, jak się zdawało, bardzo
wysportowany, silny. Jeszcze na lotnisku w Kolonii zauważyła, że
poruszał się lekko i płynnie. Niewątpliwie należał do tych
niebezpiecznych mężczyzn, którzy cieszą się niezwykłym
powodzeniem u kobiet.
Nie zdradziła jednak żadnym gestem, jak bardzo wydał się jej
interesujący. Jej oczy były chłodne i spokojne, tak że Hans Wendland
zdał sobie sprawę, że jej dusza nie należy jeszcze do nikogo. Raz po raz
spoglądał z zainteresowaniem na tę młodą i piękną twarz, która nie
zmieniała się i nie zdradzała wewnętrznych przeżyć ani myśli.
Samolot wpadł niespodziewanie w burzę; wydawało się, jakby
opadał, potrącany porywami powietrza, coraz niżej i niżej... Pasażerowie
poczuli, jak krew gwałtownie napływa im do twarzy i brakuje im tchu.
Hans Wendland spojrzał z troską na młodą kobietę która, utraciwszy
swój spokój, pobladła i spojrzała na niego z popłochem w oczach.
— Nic się nie stało, niech się pani uspokoi! — zawołał, by usłyszała
go mimo panującego hałasu.
Uśmiechnęła się niepewnie, jakby chciała umniejszyć swój strach.
Wiedział, że wpadli w dziurę powietrzną; nie po raz pierwszy
podróżował samolotem. Ona jednak odbywała swój pierwszy lot i to
zaburzenie przestraszyło ją nieco, mimo iż zazwyczaj była odważna. Po
chwili odzyskała równowagę i lekkim skinieniem głowy podziękowała za
słowa, które miały jej dodać odwagi. Lot samolotu wyrównał się. Znów
zaczęli wyglądać przez okna, nie zwracając już na siebie uwagi.
Jednak Hans Wendland zapamiętał jej nieśmiały uśmiech, który
niezmiernie go poruszył. Poważna, młoda twarz nabrała dzięki niemu
całkiem innego wyrazu i Hans zaczął się zastanawiać, jak wyglądałaby w
chwili, kiedy ta kobieta witałaby ukochanego mężczyznę.
Zły na siebie, starał się odsunąć podobnie niedorzeczne myśli. Cóż
go obchodziła ta wyraźnie niedojrzała, młoda kobieta! Mimo to posłał jej
jeszcze jedno, ukradkowe spojrzenie. Wydawała mu się ogromnie
kobieca, co w dzisiejszych czasach spotyka się niezmiernie rzadko. W jej
oczach nie było ani śladu kokieterii, a w mimice typowo kobiecych,
czasem wręcz nieświadomych gierek, instynktownie zmierzających do
podbicia serca mężczyzny. Wyraz jej delikatnej, owalnej twarzy był
jeszcze niemal dziecinny, lecz mimo to w jej oczach było coś niezwykłego i
urzekającego, co go do niej przyciągało i podsycało jego ciekawość...
Jakby głos przeznaczenia. Tak, gdy ta młoda kobieta pewnego
dnia zbudzi się ze swego dziecinnego snu, którego jeszcze do końca
nie wyśniła, przeobrazi się w istotę, która nawet na nim, mimo iż nie
poddawał się łatwo kobiecym wdziękom, wywrze mocne wrażenie. Ale
zanim do tego dojdzie, ich drogi na pewno się rozejdą i ona zniknie z jego
życia. Pojawiła się w nim niczym motyl, który dopiero co wydostał się
z kokonu i spróbował odfrunąć.
Zastanawiała go jeszcze jedna sprawa: jak to się stało, że tak młoda i
z pewnością wytworna kobieta podróżowała sama, bez opieki. Nikt nie
odprowadził jej na lotnisko. Pojawiła się całkiem sama, trzymając w
ręku małą, elegancką walizkę. Weszła spokojnie i pewnie, uprzejmie
poprosiła, by wskazano jej miejsce, które natychmiast zajęła.
Skarcił się, że nieustannie o niej myśli. Cóż go tak zdziwiło? Przecież
z kobietami w dzisiejszych czasach nie obchodzono się delikatnie niczym z
jajkiem; wywalczyły sobie bowiem swobodę poruszania się, same
decydują o sobie, usamodzielniły się. Tylko on tego nie dostrzegł, gdyż
przez długie lata żył z dala od wielkiego świata. A gdy wreszcie
zdecydował się wrócić do Europy, pojawiła się przed nim, niczym mały
cud, ta śliczna towarzyszka podróży, która miała w sobie jeszcze coś, co
przypominało mu kobiety z czasów jego wczesnej młodości.
Brakowało jej na przykład beztroski współczesnych kobiet, które
nawet wobec mężczyzn przejmowały inicjatywę. W ostatnich
tygodniach spotkał wiele kobiet, które starały się go zdobyć, gdyż były
tak swobodne, jak kiedyś jedynie niektórzy młodzi mężczyźni.
Początkowo dziwił się, potem jednak zaczęło go to bawić. Nie
podobało mu się jednak; miał przedwojenne poglądy. Zaraz po wojnie
opuścił kraj. A gdy wrócił wreszcie z obczyzny, zastał ów produkt
nowych czasów, który nie wydał mu się szczególnie atrakcyjny.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin