Zenon Baranowski.doc

(26 KB) Pobierz

 

 

Zenon Baranowski


Stołeczna policja nie chce wypłacić fotoreporterowi "Naszego Dziennika" odszkodowania i renty. Robert Sobkowicz został poważnie ranny, stracił oko, relacjonując policyjną interwencję podczas manifestacji w 1999 roku. Sąd rozstrzygnie dziś apelację złożoną przez policję, która odwołała się od zeszłorocznego wyroku nakazującego wypłatę zadośćuczynienia. 

- Policja nie zgadza się w ogóle z zasądzonymi kwotami, uważa, że w ogóle niezasadnie zasądzono zarówno zadośćuczynienie, jak i rentę - podkreśla mecenas Krystyna Kosińska, pełnomocnik Roberta Sobkowicza. Rok temu sąd okręgowy wydał wyrok, w którym uznał, że policja powinna w ramach zadośćuczynienia wypłacić 250 tys. zł fotoreporterowi za to, że podczas pacyfikacji manifestacji pracowników radomskiego "Łucznika" w Warszawie w 1999 r. jeden z funkcjonariuszy policji wystrzelił w jego kierunku gumową kulę. Mężczyzna stracił oko. Sąd zdecydował, że policja - oprócz odszkodowania - ma także wypłacać miesięczną rentę w wysokości około 5,9 tys. złotych.
Stanowiskiem policji, która nie zgadza się na jakiekolwiek kwoty odszkodowania czy renty, zaskoczony jest sam Sobkowicz. - Stwierdzili, że w ogóle jestem wyleczony, że jestem zdrowy - mówi. Fotoreporter podkreśla, że liczy na pozytywny wyrok i odrzucenie apelacji policji. - Oczywiście wnosimy o oddalenie tej apelacji, będziemy chcieli, żeby ten wyrok sądu okręgowego został utrzymany w mocy - podkreśla mecenas Kosińska. 
W zeszłym roku po ośmiu latach procesu warszawski sąd okręgowy nakazał stołecznej komendzie policji zapłatę zadośćuczynienia dziennikarzowi "Naszego Dziennika" oraz wypłatę renty. Od czasu wydarzenia i przez czas trwania procesu policja cały czas odmawiała mu prawa do odszkodowania. Uzasadniając wyrok, sędzia Agnieszka Jędrzejewska-Jaroszewicz zaznaczyła, że przy ustalaniu kwoty odszkodowania wzięła pod uwagę wszystkie okoliczności, a przede wszystkim poniesiony przez fotoreportera "Naszego Dziennika" uszczerbek na zdrowiu. - Sąd miał na uwadze - czego nie ukrywam - postawę pozwanego [KSP i MSWiA - przyp. red.], który w żaden sposób nie uznał swojej odpowiedzialności, nawet wtedy, gdy została ona przesądzona orzeczeniem sądu - stwierdziła sędzia. Zwróciła też uwagę, że nigdy nie podjęto ze strony policji czy resortu spraw wewnętrznych kroków, aby w jakiś sposób zadośćuczynić, nawet w części, roszczeniu Roberta Sobkowicza. Jaroszewicz powiedziała, że mimo iż zdarzają się większe tragedie, to jednak nie zmienia to faktu, że w wyniku postrzelenia życie fotoreportera "uległo nieodwracalnej zmianie" i musiał przystosować się do nowej sytuacji. Sąd podkreślił, że zasądzona kwota renty ma związek z kosztami wizyt kontrolnych związanych z protezą oka, które muszą być przeprowadzane za granicą. - Te pieniądze będę musiał odkładać na coroczne wyjazdy do Włoch. Teraz na pewno będę jeździł co rok, bo będę miał na to fundusze, a do tej pory nie zawsze mogłem sobie na to pozwolić - mówił po wyroku Sobkowicz.
W 2008 r. sąd wydał tzw. częściowy wyrok, w którym uznał, że policja działała bezprawnie i ponosi winę za kalectwo fotoreportera. Według sądu, funkcjonariusze "ewidentnie strzelali wbrew obowiązującym przepisom w kierunku demonstrantów". Sąd zwrócił też uwagę, że to policja ponosi winę za kontynuowanie ostrzału manifestantów, mimo że najbardziej agresywni z nich zaprzestali ataków. Za "karygodne zachowanie" uznał też nieudzielenie pomocy poważnie rannemu fotoreporterowi. 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin