komunikacja_w_malzenstwie.pdf

(1048 KB) Pobierz
259627404 UNPDF
Komunikacja w małżeństwie
Porady Psychorady
Psychology
consulting
A n e t A S t y ń S k A
259627404.007.png 259627404.008.png 259627404.009.png 259627404.010.png 259627404.001.png 259627404.002.png
Ogród miłości
Kinga FrącKiewicz
Kieruję twarz do słońca. Jasne, delikatne promyki przebijają się przez gałęzie, trzeba dłuższy
czas pozwolić aby padały na skórę, żeby poczuć przyjemne ciepło. Nie grzeje tak mocno
jak tamtej wiosny. Stęskniłam się za słońcem…, stęskniłam się za Mateuszem. Powietrze
pachnie kwiatami jabłoni, ich różowo białe kwiatki spadają dookoła. Pusto w ogrodzie
i cicho o tej porze, tylko ja i Mateusz.
śliczna. wdycham powietrze przesycone
ciężkim, słodkim zapachem kwitnących
drzew owocowych. nie wiem, jakie to drzewa, anna
zna się na drzewach i na ptakach, ja nigdy nie po-
trafiłem ich rozpoznawać. Pierwszy raz od dawna
oddycham spokojnie i głęboko. ania znowu jest
przy mnie, jakby nic się nie zmieniło, jakby nie
było tej okropnej zimy, kiedy myśleliśmy, że nie
będziemy już razem. Trzymam moją anię za rękę.
Moja od dwóch lat, nie licząc samotnych zimowych
miesięcy naszego rozstania, moja od chwili, kiedy
spotkaliśmy się tu w ogrodzie, przypadkiem…, je-
żeli przypadki istnieją. Poranny jogging, słuchawki
w uszach, pobudzająca do biegu transowa muzyka,
pot wciskający się do oczu, tak, że ledwo co widzę,
rozmazany krajobraz. Biorę biegiem zakręt, a za za-
krętem ścieżki ania, dziewczyna z książką w ręku,
zamyślona, nieobecna. chcę ją wyminąć ale jest
za późno, prawie wpadam na nią, w ostatniej chwi-
li, żeby jej nie przewrócić, chwytam ją w ramiona.
Patrzą na mnie ogromne szare oczy, patrzą ze zdzi-
wieniem. Słyszę i czuję jak mocno bije mi serce.
nie mogę pozwolić, żeby ta dziewczyna zniknęła,
pytam, czy nic jej nie jest, sam już nie wiem o czym
mówię, zagaduję ją, choć zwykle jestem nieśmiały.
w swoich objęciach trzymam anioła.
ania do dziś się śmieje, że gdyby nie to moje
przyspieszone bicie serca po joggingu, to bym się
pewnie w niej nie zakochał. Podobno kiedy nasz or-
ganizm znajduje się w stanie pobudzenia fizjologicz-
nego, kiedy krew szybciej krąży po wysiłku fizycz-
nym albo po obejrzeniu horroru, albo jeśli znajdu-
jemy się w zagrażającej nam sytuacji, silniej wtedy
odczuwamy działające na nas bodźce, to co piękne
wydaje się jeszcze piękniejsze, to co budzi niechęć
jest jeszcze bardziej nieprzyjemne. a objawy wła-
snego pobudzenia, takie jak przyspieszone bicie
serca możemy wtedy mylnie przypisać zakochaniu
a nie zmęczeniu, na przykład biegiem. Może i tak
było, dla mnie to nie ma znaczenia. ważne, że ania
ze mną jest, że jesteśmy znów razem. Przyzwycza-
iłem się już do jej stanów zamyślenia, kiedy jest
obok a jakby jej nie było, daleko odpływa gdzieś
myślami w przestrzeń tylko sobie znaną.
Dużo nauczyły mnie te dwa lata bycia z Mate-
uszem. znowu wiosna, tu w ogrodzie i w naszych
sercach również. Teraz wiem, że o miłość trzeba
dbać, tak jak o rośliny w ogrodzie. Że uczucie
jest jak te drzewa owocowe i krzewy, które pozo-
stawione same sobie pozarastają chwastami, nie
podlewane zmarnieją. Trzeba dużo pracy, żeby
móc zebrać dojrzałe owoce. zanim spotkałam Ma-
teusza, myślałam, że jeśli spotkam kogoś i po-
kocham, to miłość będzie trwała, tak po prostu
i niezmiennie, że będziemy czuli do siebie wciąż
to samo i tak samo …a miłość zmienia się i prze-
obraża jak pory roku w ogrodzie. na zmieniające
się pory roku nie mamy wpływu, możemy się je-
dynie do nich przystosować, zatroszczyć się o ro-
śliny, żeby nie zmarzły z zima i nie uschły z pra-
gnienia, kiedy nastają susze. Patrzę na Mateusza,
stawia energicznie kroki, z trudem mu przychodzi
dostosowanie się do mojego tempa spaceru, tak
jak dawniej do mojego powolnego, flegmatyczne-
go tempa w życiu. zderzyliśmy się z Mateuszem
i dosłownie i w przenośni. gdybyśmy tamtej wio-
sny nie wpadli na siebie, to myślę, że nigdy nie
chcielibyśmy się poznać. To zderzenie odmien-
nych charakterów, różnych upodobań, odmien-
nych światów. Tamtej wiosny nie widziałam tego,
jak trudno z tych naszych światów ulepić jeden
A nna ma pełno płatków we włosach, jest
259627404.003.png
świat. w oszołomieniu swoją miłością, skoncentro-
wana na swoich uczuciach, na tym, żeby pokazać
mu same swoje najlepsze strony, nie widziałam
prawdziwego Mateusza, nie dałam sobie szansy,
żeby go poznać, on też mnie idealizował, widząc
we mnie swojego anioła.
– Pierwszy raz przy Tobie zacząłem chodzić
na spacery, zawsze szkoda mi było czasu na włó-
czenie się bez celu. Tamtej wiosny chodziliśmy wtu-
leni w siebie i było mi tak dobrze. czas spędzony
przy tobie mijał jak szalony…
– wystarczałeś mi za wszystko i wszystkich, upi-
jałam się twoją obecnością, zapachem twojego cia-
ła, dotykiem. Kiedy podchodziłeś do mnie i mnie
przytulałeś musiałam mrużyć oczy, bo czułam, jak-
by oślepiało mnie sto słońc…
– Siadaliśmy wtedy na naszej ławce, opowiada-
łem ci historie o moich pierwszych samochodach
i motocyklach. (ania rumieni się na to wspomnienie
zawstydzona). Dlaczego nie powiedziałaś mi wtedy,
że to cię nie interesuje? wolałbym, żebyś powiedzia-
ła, że cię męczę tymi opowieściami.
– nie męczyłeś, dobrze mi było z tobą.
Pamięta ich siedzących na ławce, wtulonych
w siebie. Mateusz opowiada z entuzjazmem o swo-
im pierwszym żółtym fiacie, o tym jak pierwszego
„dzwona” zaliczył, potem o następnych samocho-
dach, operuje nazwami i skrótami, które annie nic
nie mówią i nie muszą. nie ważne, co Mateusz
mówi, nie ważne, że nie interesują jej samochody.
Jest jej przy nim błogo. chłonie wszystkie jego sło-
wa, rozkoszując się ich dźwiękiem i każdym gryma-
sem jego twarzy. Myśli o tym, jak pięknie śmieją
mu się oczy, jakie śliczne zmarszczki, jak promy-
ki słońca robią mu się w ich kącikach. nie zasta-
nawia się nad tym, co do niej mówi, myśli o so-
bie, o swoich emocjach, o tym, że jest zakochana
i o tym, w jaki sposób czuje swoją miłość do nie-
go. nie przyznawała się wtedy, że nie słucha tre-
ści tylko melodii jego głosu, po co, przecież oboje
byli szczęśliwi. Mateusz widział wpatrzoną w siebie
anielska twarzyczkę, anna wydawała się być zasłu-
chana, Był wdzięczny losowi, że spotkał wreszcie
bratnią duszę, kobietę, z która mógł porozmawiać
o tym, co najbardziej lubi.
chociaż nie zawsze wydawało mu się cieka-
we co anna mówiła, uwielbiał to, jak mówiąc za-
bawnie układa usta, patrzył na nią, dotykał jej
miękkich jak jedwab włosów, i czuł, jak pożądanie
na zmianę z czułością w nim wzbiera. nie przy-
znałby jej się za nic, że opowieści o zwyczajach
lęgowych ptaszków są dla niego nudne, gdyby na-
wet sam w tamtych chwilach mógł sobie to uświa-
domić, a tak nie było. nie chciał za nic zranić
swojego anioła i nie chciał, żeby anna odkryła ja-
kieś jego wady, choć ona i tak by ich nie zauwa-
żyła w stanie oszołomienia- zakochania, w którym
była. zakochał się w jej ogromnych oczach, w jej
jedwabnych lokach, zabawnych ślicznych ustkach
i koronkowych bluzeczkach. Tak minęła ich pierw-
sza wspólna wiosna, w stanie ciągłego uniesienia,
przyspieszonego bicia serc, nieprzerwanej tęskno-
ty za byciem razem i niemal fizycznego bólu, kiedy
przyziemne obowiązki zmuszały do tego, żeby się
na chwilę rozstać. namiętność połączona z cier-
pieniem, w chwilach gdy nie można było być ra-
zem, była tak silna, że nie pozwalała im skupić
się na czymkolwiek innym niż ona sama. anna
nie potrzebowała jeść, zeszczuplała, wypiękniała,
oczy błyszczały jej jak w gorączce. zauważyła, że
inne kobiety oglądają się za Mateuszem, ale nie
czuła jeszcze zazdrości, tylko dumę, z tego, że
Mateusz jest z nią i tylko dla niej. czymś natural-
nym było, że zamieszkali razem, żeby jak najkrót-
sze były momenty, kiedy muszą się rozstawać.
Mieszkanie Mateusza było maleńkie. Jeden pokój,
kuchnia i łazienka. ale czy trzeba było im czegoś
więcej? Wystarczył stół, dwa krzesła i mate-
rac , na którym będą tulić się do siebie, chcą być
zawsze blisko, zawsze razem. Mateusz w nocy gło-
śno chrapał. anna dziwiła się, że nigdy przedtem
nie potrafiła zasnąć przy chrapaniu. chrapanie
Mateusza było słodkie, wydawał odgłosy niczym
mały, rozkoszny niedźwiadek. Mateusz odkrył, że
anna siorbie pijąc herbatę, i że jest mocno roz-
trzepana, co było urocze i budziło w nim opie-
kuńcze uczucia. zimą pilnował, żeby wychodząc
z domu zabierała ze sobą szalik i rękawiczki, o któ-
rych zawsze zapominała i żeby odkładała klucze
do mieszkania w to samo miejsce, bo ciągle nie
mogła ich znaleźć. anna z czułością prała jego
rzeczy, całowała przesiąknięte jego potem koszul-
ki, wąchała je, aż od jego zapachu wprowadzała
się w stanu podobny omdleniu. Świat stał się ma-
giczny i cudowny. nie było na nim szczęśliwszych
istot niż oni razem. Żywili się sobą, swoją namięt-
nością, często patrzyli sobie w oczy, co jeszcze
potęgowało ich uczucie, w nocy długo rozmawiali
259627404.004.png
o swojej miłości, o tym, jak ją przeżywają. Takie
rozmowy wzmacniały jeszcze bardziej więź mię-
dzy nimi, sprawiały, że czuli się sobie jeszcze bliż-
si, rodziła się między nimi intymność, pogłębiała
czułość. Bo jak wiadomo koncentracja na jakiejś
emocji wzmacnia ją. On nadal opowiadał jej mo-
toryzacyjne historie, ona opisywała mu gatunki
ptaków i ich zwyczaje.
Pierwszy raz poczuła się zawiedziona i smut-
na, kiedy podarowała mu na urodziny atlas pta-
ków. wydawał się zachwycony, pocałował ją, a po-
tem odłożył atlas na półkę i pewnie stoi tam do tej
pory. Poczuła się zdezorientowana i zasmucona,
że nie potrafiła sprawić mu przyjemności, choć
bardzo chciała. Potem on dał jej na urodziny kurt-
kę na motor. wystraszyła się nie na żarty, zawsze
bała się prędkości. Poczuł żal, że go oszukała, nie
raz mówił jej, że marzy o tym, żeby razem z nim
jeździła na motorze, wydawała się tym pomysłem
zachwycona… a tu okazało się, że jej na prawdę
nie zna i że nie wie, co anna lubi…poza ptakami.
zganił się w myślach za podejrzenia, że anna nie
była przy nim szczera i uznał, że to on źle ją zrozu-
miał, a jeśli nawet nie, to z miłości do niego prze-
cież nie przyznała się do lęku przed jazdą na mo-
tocyklu. Dał jej więc skuter, wolniejszą maszynę,
na której jazda jest prawie jak jazda na rowerze,
lecz jego anna odwlekała pierwszą przejażdżkę.
i nie wiedziała, że na skuterze lepiej hamować tyl-
nym kołem naciskając prawy hamulec, choć tyle
razy o tym rozmawiali…. Było mu przykro, że nie
potrafi jej zadowolić. Oboje zaczęli odkrywać, że się
nie znają. Mimo poczucia, że są jednością, jednym
ciałem i jednym sercem.
– Pamiętasz, zrobiłeś pierwszy raz obiad dla
mnie, lazanie z mięsem, nie wiedziałeś, że jestem
wegetarianką.
– a ty przyniosłaś film o malarzach, na którym
zacząłem chrapać.
– Ty mnie zabrałeś do kina, na którym krew się
lała, przesiedziałam z zamkniętymi oczami cały
seans.
– z miłości wynikały nasze pierwsze kłótnie, dla-
tego, że tak bardzo chcieliśmy sprawiać sobie ra-
dość, a było to takie trudne, dlatego, że tak bar-
dzo zależało nam na sobie. Powiesiłaś zasłonki
w pokoju…
– w słonecznych kolorach, żeby ocieplić to asce-
tyczne, surowe pomieszczenie.
– Lubiłem zawsze taki ascetyzm. Powiedziałem
ci, że wolę w oknach rolety.
– a potem, kiedy zobaczyłeś moją skwaszoną
minę dodałeś, że mogą ostatecznie te zasłonki zo-
stać.
– nie zostały.
– To było twoje mieszkanie, nie chciałam, żebyś
źle się w nim czuł, chciałam cię tymi zasłonkami
ucieszyć.
– To właśnie wtedy stwierdziliśmy, że czas, żeby
kupić większe mieszkanie i żebyśmy urządzali je ra-
zem, żebyś miała swój pokój z zasłonkami i poczu-
cie, że ono jest tak samo twoje jak i moje.
zajęliśmy się kupnem mieszkania, urządzaniem,
zaczęliśmy się naprawdę poznawać, to było cieka-
we doświadczenie.
– i bardzo trudne, żeby trafić na przedmioty, któ-
re i tobie i mi się spodobają. zobaczyliśmy, że dużo
różnic jest między nami.
-nauczyłem się cieszyć twoją radością. zasłonki
pojawiły się nie tylko w twoim pokoju ale i w kuchni.
– zaczęłam potrafić patrzeć z twojej perspek-
tywy, godzić się na coś, co wywoływało we mnie
mieszane uczucia i często taka otwartość na twoje
pomysły pozwalała mi przekonać się, że są dobre.
zaczął mi się podobać Twój ascetyzm.
– i jazda skuterem.
– Tak, mimo, że byłam przeciwna zanieczysz-
czaniu środowiska spalinami i wolałam rower, i że
bałam się straszliwie prędkości. nie pozbyłabym
się już skutera.
– a kiedy urządziliśmy już nasze nowe mieszka-
nie i wychowaliśmy wspólnie naszego psa, coraz
więcej czasu zaczęliśmy spędzać osobno, w swoich
pokojach. nie było nic w tym złego, jednak ty by-
łaś na mnie zła.
– Przychodziłeś z pracy, całowałeś machinalnie
w policzek, jak robot, taki wyuczony nawyk, bez
zatrzymania się przy mnie, bez spojrzenia w oczy,
bez uczucia żadnego.
– Hej!, jak to bez uczucia? Po czym to pozna-
wałaś?
– Bo nie patrzyłeś mi w oczy.
– Kochanie, to świadczy znowu tylko o tym, że
jesteśmy różni, w inny sposób okazujemy sobie
miłość. Ty patrzeniem w oczy a ja tym, że biegłem
prosto z pracy do kuchni i szykowałem ci obiad…
wegetariański. Odkryłem przyjemność gotowania
dla ciebie.
259627404.005.png
– na krótko…
– Bo byłaś na mnie zła, prychałaś i nie chcia-
łaś rozmawiać.
– Foch, jak ty to nazywasz.
– Tak, foch, więc schodziłem ci z pola widzenia
i zabierałem się do swojego pokoju.
Żadne z nas nie zauważało, że to jego za-
chowanie przyczynia się do zachowania dru-
giego. Każde z nas uważało, że drugie obraża
się bez powodu. Myślałam, że mnie nie kochasz,
bo mnie nie całujesz.
– Myślałem, że nie chcesz mojego towarzystwa,
bo traktujesz mnie jak powietrze, kiedy wchodzę
do kuchni razem z tobą. i kiedy nie mówisz nawet,
czy smakuje ci moje jedzenie.
– Potem nasze kłótnie były straszliwsze, niż te
na początku. Już nie chodziło nam o to, że nie po-
trafimy sprawić sobie przyjemności…
– chodziło o to, żeby się zranić.
– czułam chwilami, że cię nienawidzę i że chcia-
łabym cię udusić, kiedy tak cmokasz mnie w po-
liczek i chowasz się w swoim pokoju za kom-
puterem, a ja umieram z tęsknoty za twoją
obecnością i za tym, co dawniej miedzy nami
było . wiedziałam jak się mścić, wiedziałam jak cię
zranić, odsuwałam się od ciebie żeby cię ukarać,
choć bardzo chciałam twojej bliskości.
– chcieliśmy czytać w swoich myślach, nie po-
wiedziałaś mi nigdy, że chcesz, żebym patrzył ci
w oczy, kiedy cię całuję.
-Myślałam, że jeśli tego nie wiesz, to mnie nie
kochasz.
-Kocham, kochałem i nie wiedziałem. czułem
bardziej twój dotyk, kiedy zamykałem oczy.
– i nie spytałeś ani razu dlaczego jestem zła?
– nie spytałem, też chciałem czytać w myślach
i wyczytałem w nich, że już mnie nie kochasz. Przy-
najmniej dobre było to, że po takich kłótniach miło
było się godzić.
– To było cudowne. wiesz, że później brakowa-
ło mi tych kłótni właśnie dlatego, że godzenie się
było cudowne.
– zalewała nas znów fala namiętności.
– O którą było później trudno. a kiedy już przesta-
liśmy się też kłócić i godzić, seks stał się rzadszy…
– nie kochaliśmy się codziennie, ale przecież
często…
… a jeśli seks był, to bez większych emo-
cji, leniwy…. Tęskniłam za tym co było, chciałam
ciebie więcej, a ty kładłeś się obok i od razu chra-
pałeś, zaczęło mi wtedy to chrapanie przeszkadzać.
– Dlatego kładłaś się spać w swoim pokoju.
– nie tylko dlatego. nie mogłam spać, męczy-
ło mnie pożądanie, im bardziej byłeś niedostęp-
ny, tym pożądałam cię bardziej. znów czułam, że
mnie nie kochasz, bo już nie pragniesz, czułam, że
to moja wina. Spędzałam dużo czasu w łazience,
zaczęłam malować usta i paznokcie na czerwono,
żeby przykuć do siebie twoją uwagę, zaczęłam krzy-
czeć całą sobą i być wyzywającą w zachowaniu…,
kupowałam mnóstwo ciuchów, chciałam walczyć
o to, żebyś znów mnie pragnął.
– i uwiodłaś mojego kolegę.
– Tylko po to, żebyś był zazdrosny, tańczyłam
z nim tylko, nie podobał mi się wcale.
– Byłem o ciebie zazdrosny, bardzo.
– i mnie zazdrość zalewała o kobiety, na które
patrzyłeś z większym pożądaniem niż na mnie,
przestałam wierzyć w siebie, przestałam czuć się
warta twojej uwagi.
– To naturalna kolej rzeczy, ze pożądanie
w związku słabnie, znamy na pamięć każdy kawa-
łek naszych ciał, namiętność nie jest już tak silna
jak na początku bycia razem, kiedy odkrywamy
nasze ciała, kiedy są dla nas tajemnicą, są ekscy-
tujące. nie można obwiniać się za coś na co nie
ma się wpływu. Pożądanie ewoluuje, zmienia się
z czasem, przesyca bardziej czułością. Staje się ta-
kie naturalnie, jak spokojna ciepła jesień po lecie.
Sama przekonałaś się, że to prawda, pożądanie
z twojej strony też nieco osłabło ale przecież w dal-
szym ciągu miedzy nami iskrzyło.
– Jak możesz tak mówić, skoro przestaliśmy sy-
piać ze sobą? Przestałeś mnie w ogóle całować!
– Tak naprawdę sama się do tego przyczyniłaś.
zawsze w nocy tuliłem cię do siebie mocno. Uwiel-
biam spać, kiedy jesteśmy w siebie wtuleni. Obudzi-
łaś mnie kiedyś w nocy i powiedziałaś, że nie całuję
cię już jak mężczyzna, że moje pocałunki są płytkie
i nie namiętne, ostentacyjnie zabrałaś swoją koł-
drę i poszłaś spać do swojego pokoju. Poszedłem
za tobą, próbowałem cię pocałować namiętnie, ale
ty mnie odepchnęłaś i powiedziałaś, że całuję cię
tylko dlatego, że wymusiłaś to na mnie.
– nie było tak?
– O rany, pewnie, że nie, uwielbiam się z tobą
całować, ale jak miałem ci to udowodnić? Potem
za każdy razem, kiedy chciałem to zrobić, patrzyłaś
259627404.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin