Obraz zagłady Żydów.pdf

(118 KB) Pobierz
11257926 UNPDF
OBRAZ ZAGŁADY ŻYDÓW
W POTOCZNEJ ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ W POLSCE
FELIKS TYCH
Znany publicysta "Gazety Wyborczej" zauważył w 1998 r., że Holocaust -
ta "największa zbrodnia w dziejach ludzkości", która dziś jako "tragiczny
mit" jest obecna w kulturze europejskiej i amerykańskiej - w Polsce nie
może przekroczyć progu powszechnej świadomości. "Obawiam się, -
stwierdza autor - że my, Polacy, mamy zablokowany dostęp do
Holocaustu, wypieramy go ze świadomości, (...) nie możemy sobie
przyswoić jego rzeczywistości". Aż do tego miejsca można by się z nim
zgodzić. Kiedy jednak przyczynę tej blokady upatruje w fakcie, że Polacy
przywykli uważać Holocaust "za największą potworność w dziejach
świata" 1 i dlatego chcą o nim zapomnieć - budzą się już wątpliwości.
Z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że niemal wszystkie badania opinii publicznej
w Polsce mające bezpośredni lub pośredni związek z Zagładą i potocznie
wypowiadane sądy na ten temat, wydają się wskazywać na
nieświadomość znacznej części dzisiejszego społeczeństwa polskiego ,
tego co się naprawdę na tych ziemiach między 1939 a 1945 rokiem
stało.
Po drugie, nic nie potwierdza sądu, jakoby większość społeczeństwa
polskiego rzeczywiście uważała Holocaust za "największą zbrodnię
w dziejach świata". Jest to przekonanie głównie (choć nie wyłącznie) elit
intelektualnych i moralnych, a dziś już także pewnej części młodzieży.
Dalekie jest ono jednak od powszechności.
Sytuacja ta stanowi przede wszystkim, acz nie tylko (gdyż ważną rolę
odgrywa tu przekaz wewnątrzrodzinny i środowiskowy), rezultat sposobu
traktowania tematyki Holocaustu w ciągu pierwszego powojennego 45-
lecia przez te nośniki wiedzy, które mają największy wpływ na stan
świadomości historycznej społeczeństwa: audycje radiowe i telewizyjne;
publicystykę historyczną; szkołę, przewodniki turystyczne, publikacje
encyklopedyczne, ekspozycje regionalnych muzeów, filmy, książki
popularnonaukowe i wspomnieniowe 2 .
Antoni Sułek w interesującym artykule Wokół Oświęcimia sądzi (powołuje
się tu na badania Demoskopu z przełomu 1994/95 ), że "sucha, faktyczna
wiedza Polaków o losie Żydów jest dość adekwatna", zauważa jednak, że
nie jest ona "wiedzą żywą". Ostatnie zdanie rozumieć należy niewątpliwie
jako pewne niedomówienie. Autor ma po prostu na myśli fakt, że wiedzy
tej nie towarzyszy jakieś moralne zaangażowanie po stronie ofiar,
uczuciowe potępienie tej zbrodni. Widzi przyczyny tej moralnej oziębłości
w tym, że "do niedawna [wiedzy o Holokauście] nie upowszechniała szkoła
i popularne wydawnictwa" 3 .
Wiele wskazuje jednak na to, że nawet z tą "zimną", bezuczuciową wiedzą
o Holokauście nie jest tak dobrze, jak by to wynikało z sondażu, na który
powołuje się prof. Sułek. Wśród znacznej części Polaków nawet
świadomość fizycznych wymiarów Holocaustu odbiega daleko od
11257926.007.png 11257926.008.png 11257926.009.png
rzeczywistości.
Jak wiadomo, rzeczywista liczba Żydów w Polsce nie przekracza 8-10 tys.
Tymczasem sondaż przeprowadzony w 1992 r. przez Instytut Socjologii
UW przyniósł następujące wyniki: aż 23% Polaków uważało, że w Polsce
mieszka dużo lub bardzo dużo Żydów, a co trzeci respondent był
przekonany, że liczba mniejszości żydowskiej wynosi od kilkudziesięciu
tysięcy (15,5 %) do kilku milionów (3,5 %) 4 . Oznacza to innymi słowy, że
respondenci, jeśli nawet mają jakieś okruchy wiedzy o Holokauście,
uważają go za projekt częściowo tylko przez hitlerowców
zrealizowany i nie zdają sobie sprawy z rzeczywistego zakresu tej
zbrodni tysiąclecia. I uwaga następna, nie wynikająca już z tego sondażu,
lecz z codziennego doświadczenia empirycznego: ci, którzy nie ulegają
mitom o żydowskiej wszechobecności, gdyż rejestrują otaczający ich świat
w sposób realny - traktują żydowską nieobecność w Polsce jako coś
oczywistego, zastanego i nie bardzo zastanawiają się nad tym, skąd się
ona bierze. Oczywiście nie wszyscy, ale znaczna część.
Głębokie negatywne ślady w świadomości społeczeństwa polskiego
pozostawiło szerokie eksploatowanie w oficjalnej propagandzie
powojennego 45-lecia pewnego tematu: że Polska stała się po II wojnie
światowej państwem "nareszcie" jednonarodowym (co zresztą niezupełnie
odpowiadało rzeczywistości). Fakt ten był jednoznacznie określany jako
pozytywny. Co więcej, było to określane jako sukces komunistycznej
polityki.
Sposób rozpatrywania owego tematu miał to do siebie, że nigdy w istocie
nie wchodzono w przyczyny tej nowej sytuacji Polski jako państwa
jednonarodowego. Jej mechanizmy sprawcze nie stały się przedmiotem
uwagi ani podręczników szkolnych, ani innych najszerzej używanych przez
ówczesną propagandę (łącznie z systemem edukacyjnym) nośników
świadomości historycznej. Nie mówiono o tym, kosztem jakich dramatów
historycznych i po prostu ludzkich do tej rzekomo monoetniczności doszło.
Mam na myśli przede wszystkim trzy - skądinąd zupełnie niewspółmierne -
fakty: Zagładę Żydów, wygnanie Niemców i dramat Ukraińców. Sprawy te
były przez niemal półwiecze traktowane jak tabu we wszystkich
instrumentach najszerzej pojętej edukacji.
Istniał na tym obszarze swoisty, nigdy nie negocjowany, ale za to
skutecznie funkcjonujący konsensus między skrajną lewicą
a nacjonalistyczną prawicą, u którego źródeł leżały - częściowo
przynajmniej - zupełnie różne motywacje.
Wyłamywanie się z tego konsensusu nie było dobrze widziane ani przez
stronę rządzącą ani przez epigonów przedwojennych "narodowców".
Wystarczy przypomnieć głośną aferę wokół PWN-owskiej Wielkiej
Encyklopedii Powszechnej (WEP). Kiedy w jej 8 tomie (rok wyd. 1966)
w haśle "Obozy koncentracyjne hitlerowskie" zgodnie z prawdą
powiedziano, że obozy natychmiastowej zagłady (Bełżec, Chełmno nad
Nerem, Majdanek, Brzezinka, Sobibór, Treblinka II) - w których
uśmiercono łącznie ok. 5,7 mln ofiar - były przeznaczone w zasadzie
wyłącznie dla Żydów oraz podano prawdziwą informację, że 99% ofiar
tych obozów stanowili Żydzi, a 1% Cyganie i inne narodowości 5 , rozpętała
11257926.010.png 11257926.001.png
się prawdziwa burza. Z inicjatywy sił, które zdominowały wtedy polską
scenę polityczną (tych samych, które przygotowały Marzec 1968) po tej
próbie powiedzenia prawdy rozpoczęto słynną nagonkę przeciwko tzw.
"encyklopedystom" i rozpędzono Redakcję WEP.
Według sowieckich wzorów przygotowano wkładkę z nową wersją hasła,
którą subskrybentom zalecano wkleić w miejsce potępionej, po wyrwaniu
jej z tomu. W nowej wersji pojawiło się sformułowanie, które całkowicie
zakłamywało rzeczywistość historyczną i brzmiało: "obozy zagłady służyły
realizacji biologicznego wyniszczenia narodu polskiego (...) były
także [podkreślenia moje - F.T.] narzędziem planowej eksterminacji
ludności żydowskiej" 6 .
Epizod ten znakomicie pokazuje, jak świadomie eliminowano
z upowszechnianego obrazu dziejów ojczystych nie tylko żydowską
obecność w Polsce, ale i śmierć Żydów, żydowską Zagładę.
Paradoksalnie, w pewnych zamkniętych, gettoizowanych enklawach
uprawiania wiedzy historycznej: w publikacjach ŻIH i w innych
wydawnictwach żydowskich mówienie prawdy o losie i Zagładzie Żydów
było możliwe . Co więcej, było pewną rzeczywistością historiograficzną.
Nie dało się tego uniknąć, gdyż Żydzi wiedzieli przecież, co spotkało ich
naród. Tyle że ich wiedzy po prostu nie upowszechniano.
Była to wiedza tolerowana u Żydów, natomiast nie przesączała się ona -
na skutek działań historii dworskiej, systemu cenzury i autocenzury oraz
wspomnianego wyżej konsensusu między skrajną lewicą
a nacjonalistyczną prawicą - do obrazu polskiej historii upowszechnianego
w mających najszerszy zasięg działania instrumentach kształtowania
świadomości historycznej.
Choć w ostatnich 5-6 latach nastąpił w tej dziedzinie prawdziwy przełom,
wciąż jeszcze nie można opisanych wyżej zjawisk uznać za coś, co należy
wyłącznie do przeszłości. Przykładowo: wydany w 1997 r. w masowym
nakładzie przez Wydawnictwo Sport i Turystyka oraz Muzę Przewodnik po
Polsce zawiera wprawdzie mnóstwo wiadomości historycznych, ale nie ma
w nim żadnej, nawet pośredniej informacji o tym, że 40% populacji
miejskiej w przedwojennej Polsce stanowili Żydzi i że to oni w znacznym
stopniu przyczynili się do zbudowania tych miast w ich kształcie XIX- i XX-
wiecznym (przed 1939 r.). W nocie o Białymstoku autorzy podają
natomiast (jest to znowu tylko przykład), że niemiecki okupant
"wymordował ok. 50% ludności miasta", nie zająknąwszy się nawet, że
odsetek ten stanowili niemal wyłącznie Żydzi.
Żydzi są więc nadal - choć na pewno nie tak powszechnie jak dawniej -
wymazywani z polskiej historii. Kiedy się mówi o 50% wymordowanej
"ludności" miasta, a nie wspomina, że chodzi tu o Żydów - nie jest to
nieprawdą, ale nie jest również prawdą.
Z kolei w informacjach o Oświęcimiu podanych w tymże przewodniku
informuje się, że gaz cyklon B stosowano "do masowego uśmiercania
więźniów - jeńców radzieckich i chorych". Nie wspomina natomiast ani
słowem, dla kogo ten gaz był w pierwszym rzędzie przeznaczony i do
jakiego narodu należało 99% ofiar cyklonu B.
Trafnie spostrzega analizujący ten i podobnego typu przewodniki
11257926.002.png
publicysta, że "można z nich przeczytać o spustoszeniu miast, jakie
spowodowała w średniowieczu zaraza morowa czy najazdy Tatarów
i Szwedów, ale nie o tym, że na oczach żyjącego jeszcze pokolenia
zgładzona została wielka część ich mieszkańców" tj. Żydów 7 .
Oświęcim traktowany jest poza Polską jako niemal symbol Holocaustu.
Wynika to z faktu, że był to obóz zagłady, w którym zginęła największa
ilość Żydów i że oni właśnie stanowili ok. 90% jego śmiertelnych ofiar.
Obozem masowej, "przemysłowej" zagłady Żydów stał się jednak dopiero
w drugiej fazie swego istnienia. W pierwszej był przede wszystkim
miejscem polskiej martyrologii. Otóż ważna informacja o drugim etapie
historii obozu oświęcimskiego jakoś nie zaistniała w szerszej świadomości
Polaków. Domaganie się przez Żydów uszanowania tego faktu przez
społeczeństwo polskie traktowane jest jako rodzaj uzurpacji, o czym
dobitnie świadczy afera wokół Karmelu oświęcimskiego i krzyży na
oświęcimskim Żwirowisku. Nieznajomość prawdziwej historii Oświęcimia
jest przez jednych wykorzystywana instrumentalnie dla podsycania
antysemityzmu, inni zaś po prostu nie rozumieją, właśnie na skutek
niewiedzy, skąd się biorą te "zakusy" żydowskie wobec Oświęcimia.
W rezultacie spór wokół Oświęcimia - na skutek zaniechania przez znaczną
część polskich mediów uświadamiania szerokiej publiczności prawdziwej
historii tego obozu (przypomnijmy tu, że Telewizja Polska na ogół bez
komentarza transmitowała w godzinach największej oglądalności jedynie
zbiegowiska aranżowane przez Świtonia) i nikłej u nas wiedzy o przebiegu
Holocaustu - wciąż generuje nastroje antyżydowskie. Tworzy to rodzaj
sprzężenia zwrotnego, gdyż echa tych wydarzeń w świecie nie budzą
sympatii dla Polski, a negatywne, nierzadko ekstremistyczne, reakcje
żydowskie znowu są gorliwie podchwytywane przez znaczną część mediów
krajowych i - w większości przypadków w sposób niezamierzony - też
generują antysemityzm.
Warto się przyjrzeć, co wykazują wyniki dotyczących Oświęcimia sondaży
opinii publicznej, i to zarówno tych sprzed kilku lat, jak i tych stosunkowo
nie tak dawnych, związanych z krzyżami na oświęcimskim Żwirowisku.
W styczniu 1995 OBOP przeprowadził na reprezentatywnej próbie losowej
ponad 1000 dorosłych mieszkańców Polski badanie "Oświęcim w zbiorowej
pamięci Polaków". Na pytanie: "Dla jakich ludzi jest dziś ważna pamięć
o Oświęcimiu?", 43 % respondentów odpowiedziało, że dla każdego
człowieka, 20 % - że dla Polaków i tylko 8 % - że dla Żydów. Na pytanie:
"Z czym przede wszystkim kojarzy się Panu(i) słowo »Oświęcim«:
z miejscem zagłady Żydów; miejscem męczeństwa narodu polskiego;
miejscem męczeństwa Polaków i Żydów; miejscem męczeństwa wielu
różnych narodowości; miejscem ludobójstwa, zagłady ludzkości?" - bez
określenia w kategoriach narodowości - 47% badanych odpowiedziało, że
jest to dla nich przede wszystkim miejsce męczeństwa narodu polskiego,
a 8 %, że jest to dla nich przede wszystkim miejsce zagłady Żydów, 20 %
- że jest to miejsce męczeństwa i Polaków, i Żydów, 61 %, - że jest to
miejsce męczeństwa wielu różnych narodowości, 11% - że to miejsce
ludobójstwa, zagłady ludzkości 8 . Jakkolwiek by na te odpowiedzi nie
patrzeć, wszystkie one świadczą o tym, że zrozumienie holocaustowego
11257926.003.png 11257926.004.png
kontekstu Oświęcimia, a co za tym idzie, samego Holocaustu, nie jest
udziałem większości Polaków.
W przeprowadzonym we wrześniu 1998 sondażu OBOP pod nazwą: "Wokół
Oświęcimia" tylko 5% badanych uznało, zgodnie z prawdą, że Oświęcim
był głównie miejscem zagłady Żydów, 48% było zdania, że obóz ten
stanowił "miejsce męczeństwa wielu narodów" 9 , co jest oczywiście też
prawdą, ale gdy unika się nazwania grupy, z której pochodziło 90% ofiar
wśród tych "wielu narodów", oznacza to po prostu, że Zagłada Żydów nie
zajmuje jakiegoś szczególnego miejsca w postrzeganiu skutków
okupacji.
Zwraca uwagę fakt, że wyniki sondażu na podobny temat przeprowadzone
3,5 roku wcześniej wykazywały nieco szersze zrozumienie miejsca
Oświęcimia w Zagładzie Żydów. Na pytanie mianowicie: "Z czym przede
wszystkim kojarzy się Panu(i) słowo »Oświęcim«? Czy jest to dla Pana(i)
przede wszystkim miejsce męczeństwa narodu polskiego, zagłady czy
przede wszystkim miejsce zagłady Żydów" - w styczniu 1995 nie 5%, lecz
8% odpowiedziało, że Oświęcim był przede wszystkim miejscem zagłady
Żydów, zaś w lutym 1995, po dużej fali informacji w mediach związanych
z 50. rocznicą wyzwolenia obozu oświęcimskiego już ponad dwa razy tyle
respondentów, tj. 18 % udzieliło takiej samej odpowiedzi 10 . I tu więc
widać, że znaczna część odpowiedzi negujących rzeczywistą prawdę
o hekatombie Żydów w Oświęcimiu płynęła po prostu z niewiedzy. Gdy
jakieś informacje historyczne są szeroko dostępne - daje to natychmiast
pozytywny skutek. Jeżeli nie - dochodzi do czarnych dziur, a nawet
regresu w świadomości historycznej.
Sięgnijmy jednak także do mniej konwencjonalnych źródeł poznania stanu
potocznej świadomości historycznej na temat Holocaustu.
12 X 1998 w popularnym quizie telewizyjnym "Va banque" prowadzonym
przez Kazimierza Kaczora w II programie TV, na pytanie, jaki obóz śmierci
stał się ostatnią stacją mieszkańców getta warszawskiego, ani jeden
z dysponujących imponującą wiedzą historyczną (także w sprawach
nieżydowskich obozów) uczestników quizu nie potrafił wymienić Treblinki.
Przypomnijmy - chodzi o miejsce, w którym zginęło 300 tys.
warszawiaków, polskich obywateli, plus co najmniej 300 tys. Żydów
polskich z innych miejscowości. Czy jest do pomyślenia, aby przeciętny
polski inteligent nie potrafił wymienić nazwy miejsca, w którym
zamordowano by 300 tys. polskich mieszkańców stolicy, a ogółem 600
tys. Polaków?
Jest tu jednak także akcent optymistyczny : aż do niedawna nikt by
takiego pytania w popularnym quizie telewizyjnym po prostu nie zadał .
Coś więc się zmienia. Na lepsze.
Oczywiście, nie sposób nie dostrzec pewnego związku między tymi
uderzającymi lukami w wiedzy historycznej uczestników quizu a takim
choćby faktem, że na miejscu tzw. Umschlagplatzu, miejsca, skąd
wspomniane 300 tys. warszawskich Żydów załadowano do wagonów
bydlęcych i skierowano do komór gazowych w Treblince, znajdowała się do
lat osiemdziesiątych stacja benzynowa i żadne krajowe lobby kulturalne
czy polityczne przez bez mała 40 lat nie próbowało albo nie potrafiło tego
11257926.005.png 11257926.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin