ROŹDZIAŁ VII.docx

(15 KB) Pobierz

ROŹDZIAŁ VII...

 

           W Świątyni rozpoczęła się wielka uczta. Na długim, pięknie rzeźbionym stole stały miski, obfito zapełnione owocami i warzywami. Co jakiś czas stał wazon, każdy z innymi kwiatami.

-No to się dogadaliśmy. Ja też jestem wegetarianką.- Powiedziała zadowolona Kanzaki..

-Gdzie jest mięso? Nielubie zieleniny.- Dobiegł znajomy, piskliwy głos. Dziewczyna odwróciła się, ku jej ogromnemu zdziwieniu zobaczyła poczochraną zieloną czuprynę.

-Owoce też są pożywne.- Tłumaczyła zielonowłosej dziewczynie Wyrocznia.

-Rin to ty?- Spytała śmiało Kanzaki.

-Kanzaki?! To naprawdę ty?- Spytała z niedowierzeniem w głosie fioletowo-oka Rin.

-Ale co ty tutaj robisz?- Spytał rudzielec.

-Powiem tak. Zostałam uprowadzona. Przebywam tu już parę dni wśród tych nudziarzy...

-O masz, Rin wyluzuj bo się oplujesz.- Zarechotała Kanzaki. Rin odwróciła się plecami do dziewczyny, w dalszym ciągu narzekając na brak mięsa. Kanzaki zaczęła szukać wzrokiem jakiejś znajomej twarzy. Pośród tłumu odnalazła długie niebieskie włosy. Podeszła w ich kierunku.

-Mime, proszę zabierz mnie od niej.- Poprosiła ciągnąc elfkę za suknie.- Już dłużej jej nie zniosę.

-To świetnie się składa, muszę ci kogoś przedstawić.- Dziewczyny podeszły do dwóch elfek.- Przedstawiam Ci Erye i Andori.- Przedstawiła.- Są siostrami i mieszkają w zakonie. Na razie zamieszkasz z nimi.

-Cześć ja jestem Kanzaki. Miło z waszej strony że pozwolicie mi u was zamieszkać.

-Nie ma za co. - Odezwała się czerwono-włosa Erya.

-Na razie mieszka tam tylko dwudziestka elfów. Teraz z tobą będzie weselej. Tylko że będziesz nam musiała pomagać w obowiązkach.- Dodała fioletowo-włosa elfka.

-A co będzie z Rin? Niezbyt za nią przepadam, ale to jedyna bliska mi osoba z mojego świata.- Spytała Kanzaki.

-To ta z zielonymi włosami tak? Będzie mieszkała razem z nami. Wyrocznia ma już dosyć jej narzekania.- Zażartowała Erya. Dziewczęta wybuchnęły dźwięcznym śmiechem. Reszta uczty minęła Kanzaki na miłych pogawędkach. Gdy przyjęcie się skończyło, Wyrocznia poprosiła za sobą czwórkę przyjaciół. Przeszli do innej komnaty. Ta wyglądała znacznie przytulniej. Wszyscy usiedli na długiej sofie, jedynie Wyrocznia o imieniu Aki usiadła w obitym skórą fotelu na przeciw nich.

-Oooo...Nie podoba mi się to. Co znowu narozrabiałeś Ayame?- Spytał Riku.

-Ja nic nie zrobiłem. Zresztą na dywanik trafiamy najczęściej przez ciebie.- Odparł.

-Uspokójcie się. Chcę po prostu dowiedzieć się paru rzeczy.- Uspokoiła chłopców Aki.- Na sam początek chcę byście opowiedzieli mi całą podróż.

Chłopcy zaczęli opowiadać całą historię od momentu gdy Riku wpadł na Kanzaki w parku, aż po wrota Świątyni. Wyrocznia słuchała ich w skupieniu i rozbawieniu. Dopiero gdy mężczyźni sączyli Aki wybuchnęła szczerym śmiechem.

-No i to by było na tyle.- Powiedział zasapany Ayame.

-Faktycznie jest się z czego śmiać.- Oburzył się Riku.

-Szczęściarze z was. Spotkaliście dziewczynę z bardzo silną cechą sadyzmu.- Powiedziała Aki.- Ale przejdźmy do ważniejszych spraw. Uważam że Kanzaki powinna umieć się bronić. Będziecie ją szkolić.

-Że co proszę?- Zdziwił się Riku.

-Ja chcę jeszcze żyć.- Wyksztusił Ayame.

-Może uda nam się przeżyć.- Odpowiedział mu blady wampir.

-Całe legiony przed nią uciekną. Będzie straszną wojowniczką.- Powiedział zielono-włosy Ayame.

-I bez tego jest straszna.- Odpowiedział coraz bardziej blady Riku.

-Chłopcy nie będzie tak źle.- Pocieszyła ich Wyrocznia.

-Masz rację pani. Będzie tragicznie.- Odparli chórkiem.

-Cóż umrę jako bohater.- Stwierdził Riku.

-Stary no co ty bredzisz? Przecież ty nie jesteś bohaterem.- Spytał ciekawy Ayame.

-Bohater, który dzielnie stawił czoła dzikiej bestii, i ją ujarzmił.- Odpowiedział przyjacielowi wampir.

-Jest jeszcze jedna sprawa. Skąd "Czarny Gród" dowiedział się o dziewczynie. I dlaczego wysłał tylko trzech wojowników. Zostawimy to na później. A teraz możecie odejść.- Powiedziała Wyrocznia podnosząc się z fotela.

-Chodź idziemy do Zakonu.

 

###

           Kanzaki wstała bardzo wcześnie, umyła się, uczesała i ubrała.

-Dobrze że wzięłam swoją czarną kredkę do oczu.- Mruczała pod nosem. Była szczęśliwa, że od dziś zacznie swój trening. Zeszła do jadalni w której już pięknie pachniało, jednak za radą Andori nie zjadła śniadania. Wyszła wraz z Mime na podwórze gdzie czekali na nią Ayame i Riku.

-Hej.- Przywitała się.

-Ok, bez zbędnej gadki. Przejdźmy do nauki.- Powiedział zdecydowanie Riku.- Potrzebujesz miecza.

-Kanzaki weź na razie mój.- Wtrącił Ayame podając miecz dziewczynie. Kanzaki nieprzyzwyczajona do ciężaru klingi, zaczęła nim machać starając się przyzwyczaić.

-Jak będziesz tak machała ostrzem, to posiekasz przeciwnika na plasterki. -Zażartował Riku.

-Nie śmiej się tak, bo to ty będziesz z nią walczył.- Wtrącił Ayame.

-A to niby czemu?- Spytał zaskoczony wampir.

-Ponieważ mam złamaną rękę a poza tym dałem jej już swój miecz.- Odpowiedział chłopak. Riku zbladł, nerwowo przygładził czarne sięgające do ramion włosy. Podszedł do pobliskiego drzewa i zerwał dość duży niebieski owoc.

-Popatrz ona nie poradzi sobie nawet z tym owocem.- Powiedział, silnie rzucając owocem w dziewczynę. Kanzaki odbiła go jak na treningu bejsbolowym. Stal zatrzęsła się wypadając dziewczynie z rąk. Owoc poleciał prosto w odwróconego plecami Riku rozbijając się chłopakowi na głowie. Odwrócił się piorunując rudzielca swoim bursztynowym spojrzeniem.

-Wiesz zaczniemy od czegoś łatwiejszego i mniej bolesnego.- Stwierdził po krótkim namyśle.- Oddaj mi miecz proszę.

-Nie kto biere, a odbiera... Nie stop coś pokręciłam. Jeszcze raz. Kto bierze i odbiera ten sie w piekle poniewiera.- Poprawiła się dumnie, pokazując Riku język. Po czym szybko podniosła miecz z ziemi.

-Co to piekło?- Spytała się Mime.

-To miejsce w naszym Świecie gdzie trafiają po śmierci źli ludzie.- Wytłumaczyła.

-Wracajmy do lekcji. Dobrze więc podnieś miecz do poziomu swojej talii, delikatnie rozstaw nogi, rozluźnij ramiona, patrz na przeciwnika znaczy na mnie, i pamiętaj musisz być cały czas wyprostowana.- Dziewczyna posłusznie wykonywał polecenia nauczyciela.- Dobrze, Kanzaki nie ściskaj tak rękojeści pokaleczysz sobie ręce.

-To jakiś absurd.- Powiedziała Kanzaki. Trening przebiegał powoli. Riku tłumaczył dziewczynie coraz to bardziej skomplikowane kombinacje zadawanych ciosów. Kanzaki starała się jak najlepiej wykonywać zadania. Po kilku godzinach ostrego treningu, Ayame zarządził przerwę. Ruda Kanzaki była cała obolała, lecz Riku nie był zadowolony z jej postępów.

-Idę po wodę. Księżniczko idziesz ze mną?- Spytał wyraźnie znudzony Ayame. Mime przytaknęła i powędrowała za przyjacielem. Riku odprowadził ich zazdrosnym spojrzeniem i zażenowany całą tą sytuacją oparł się o ścianę. Kanzaki podniosła z ziemi kamyk, podrzuciła go i wycelowała mieczem. Odbicie kamyka spowodowało że na klindze pozostała głęboka rysa. W tym czasie zza ściany wyłonił się Ayame wraz z Mime. Kanzaki podeszła do chłopaka.

-Ayame musze Ci coś powiedzieć.- Powiedziała

-Co się stało?- Spytał niepewnie chłopak.

-Tak niechcący się zarysowało.- Powiedziała dziewczyna pokazując zarysowany miecz.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin