Jerzy Engel - Prosta Gra.pdf

(634 KB) Pobierz
(Prosta gra - Jerzy Engel \227 Notatnik)
Prosta gra Jerzy Engel
Jerzy Engel
Prosta Gra
Redakcja techniczna Małgorzata Gucman
Zdjęcia
„Przegląd Sportowy"
Marek Mordan „Dziennik Polski'
Puma Polska
archiwum prywatne
© Copyright by Jerzy Engel
ISBN 8392012402
Wydanie I
Wydawca
ART Flexo sp. z o.o. ul. Rotundy 7 01340 Warszawa
Wstęp
Drogi Czytelniku!
KsiąŜka, którą wziąłeś do ręki, opisuje moje osobiste przeŜycia oraz subiektywne odczucia, związane z
awansem i udziałem polskiej reprezentacji w Mistrzostwach Świata KoreaJaponia 2002. Są to wspomnienia o
pracy zespołu i większości istotnych dla mnie zdarzeń związanych z funkcją selekcjonera reprezentacji Polski.
KaŜdy uczestnik Mundialu zapamiętał ten turniej na swój sposób. Dla kaŜdego z nas te same zdarzenia miały
róŜną wartość. Gdyby napisał ją zawodnik, działacz lub kibic, zapewne poruszyłby inne wątki lub opisał inne
zdarzenia, których był bezpośrednim świadkiem.
Mistrzostwa Świata są turniejem niezwykłym, zapisującym się w pamięci uczestników tej imprezy głęboko
wyrytym śladem na psychice.
KaŜde dziecko kopiąc piłkę, marzy o tym, Ŝeby grać tak dobrze, jak najlepsi polscy piłkarze. A młodzi
zawodnicy śnią, aby stanąć chociaŜ raz w Ŝyciu na wypełnionym po brzegi stadionie, w meczu
transmitowanym przez wszystkie sportowe stacje telewizyjne na świecie.
Niewielkiej grupie ludzi, wyselekcjonowanej i poprowadzonej przeze mnie, marzenie to się spełniło.
Kiedy obejmowałem funkcję selekcjonera reprezentacji Polski, niewiele osób w Polsce dawało mi jakąkolwiek
szansę na osiągnięcie celu. JuŜ na pierwszej konferencji prasowej, kiedy ogłoszono moją nominację,
dziennikarze udowadniali mi, Ŝe porywam się z motyką na słońce. Mówili, Ŝe nie ma przecieŜ w Polsce
piłkarzy, którzy mogliby do tak wielkiej imprezy awansować. Przez ostatnie szesnaście lat reprezentacja
odpadała w kolejnych eliminacjach, mimo Ŝe była prowadzona przez róŜnych selekcjonerów. Dziennikarze
pytali więc, na jakiej podstawie sądzę, Ŝe akurat mnie się to uda. Ostatnie pytanie podczas tej konferencji
brzmiało, ile bym postawił ze
swojego majątku na nasz awans. Kiedy odpowiedziałem, Ŝe wszystko co mam, zaległa cisza i na tym
konferencja się zakończyła.
Ale zdawałem sobie sprawą z faktu, Ŝe nie znalazłbym osoby na tej sali, która postawiłaby nawet grosik na
nasz awans. Środowisko dziennikarskie nie było w swojej opinii odosobnione. Kiedy byłem gościem redaktora
Michała Olszańskiego w programie „Radiowa trójka nocą", w którym rozmawialiśmy na antenie bezpośrednio
z kibicami, odczucia społeczne były takie same, jak dziennikarzy. śaden z rozmówców, a było ich bardzo
wielu, nie dawał reprezentacji jakichkolwiek szans na awans do Mistrzostw Świata.
Kiedy nasz awans stał się faktem, byłem bardzo szczęśliwy. Gwizdek sędziego kończący zwycięski mecz z
Norwegią w Chorzowie, wyzwolił w nas eksplozję radości. Wypełniony do ostatniego miejsca,
białoczerwony od flag i koszulek kibiców stadion, emanował szczęściem i wzruszeniem. Zwykle udawało mi
się panować nad emocjami i nie okazywałem nigdy ani zbytniej radości, ani smutku. Tym razem jednak po
prostu nie sposób było obronić się przed rozsadzającą głowę euforią.
Pomimo upływu wielu lat od tamtego meczu, wciąŜ spotykam kibiców, którzy byli tego dnia na chorzowskim
stadionie i razem z nami przeŜywali radość z awansu reprezentacji do Mistrzostw Świata. KaŜdy z nich nie
ukrywa, Ŝe wzruszenie powodowało dławienie w krtani, a łzy same cisnęły się do oczu. Czy moŜe być coś
bardziej wartościowego dla nas wszystkich niŜ moŜliwość przeŜycia takich emocji.
Zupełnie inne uczucie towarzyszyło mi, kiedy szykowaliśmy się do wysłuchania Hymnu przed pierwszym
naszym meczem na Mundialu. Rozpierało mnie uczucie dumy, Ŝe wreszcie jesteśmy na Mistrzostwach,
Strona 1
Prosta gra Jerzy Engel
pomiędzy najlepszymi reprezentacjami na świecie. Byłem szczęśliwy, Ŝe mogłem dać tę chwilę wielkiej
satysfakcji wszystkim moim nauczycielom, mistrzom i profesorom. To oni triumfowali w tym momencie
razem ze mną, bez względu na to, co mógł nam dalej przynieść Mundial. Było to dla mnie równieŜ w pełni
świadome poczucie dumy narodowej. To był moment, w którym mogłem razem z piłkarzami i
współpracownikami, spojrzeć uczciwie poprzez ekrany telewizorów prosto w oczy wszystkim kibicom w
Polsce. PrzecieŜ awansowaliśmy do Mistrzostw dla nich, Ŝeby po wielu latach oczekiwań mogli wreszcie
przeŜyć w radości lub smutku sam udział naszej reprezentacji w Mistrzostwach Świata.
Wiedziałem, Ŝe Mundial jest dla nas wielką niewiadomą. Jechaliśmy do Azji z nadziejami, ale jednocześnie z
wielką obawą. Nie byliśmy na tyle
silną reprezentacją, aby móc ze spokojem czekać na kolejne mecze. Ale sam ten moment potwierdzający
Hymnem nasze uczestnictwo w tej imprezie, był więcej wart niŜ tysiące wygranych meczów o jakąkolwiek
stawkę w całej mojej ponad 27letniej karierze trenerskiej. Staliśmy tam na stadionie w Korei, czując pulsujący,
wrogo nastawiony do nas, falujący tłum koreańskich kibiców. Trzymaliśmy się mocno za ręce i byliśmy
spleceni wiarą, Ŝe będziemy w stanie nawiązać równorzędną walkę z przeciwnikiem i wygrać^mecz. Po raz
kolejny, przeciwko wszystkim nieprzychylnym nam prognozom.
Wiele osób ma swój większy lub mniejszy współudział w naszych sukcesach. Nikt w sporcie zespołowym, a w
szczególności takim, jak piłka noŜna, nie zwycięŜa i nie przegrywa sam. Zanim podjąłem jakąkolwiek waŜną
dla zespołu decyzję, była ona konsultowana i przeanalizowana przez wiele osób. Miałem wspaniałych
współpracowników, z których kaŜdy odpowiadał za swój wycinek pracy. Razem składaliśmy w jedną całość
koncepcję gry zespołu, nad którą pracowaliśmy na co dzień oddzielnie. Ci sami ludzie pracowali nad
sukcesami reprezentacji w eliminacjach oraz na Mistrzostwach Świata. Ostateczna decyzja zawsze naleŜała
wyłącznie do mnie i podejmowałem ją w oparciu o wszelką moŜliwą do uzyskania wiedzę szkoleniową,
organizacyjną i medyczną oraz wypływające z niej wnioski.
Nie ma trenerów, zawodników, sędziów czy działaczy nieomylnych. KaŜdy moŜe popełnić błąd, który
wpływa w konsekwencji na wynik meczu lub na dalsze losy druŜyny. O błędach popełnianych w meczach
zakończonych zwycięstwem łatwiej się zapomina, bo zwykle zwycięzców się nie sądzi. Kiedy jednak
spodziewanego sukcesu nie ma, wtedy kaŜdy, nawet najmniejszy, błąd urasta do rangi katastrofy i jest
obracany na wszystkie strony, jak drogocenny diament przez większość polskich mediów.
Nie zaliczano nas do grona faworytów Mistrzostw, a bukmacherzy dawali nam jedynie symboliczny procent
szans na wyjście z grupy. Z grupy nie wyszliśmy i chociaŜ w ostatnim meczu pokonaliśmy USA, nie zmieniło
to wiele w ocenie naszego udziału w Mistrzostwach.
Sam awans do Mistrzostw Świata był naszym ogromnym sukcesem i jak się po czasie okazało, wynikiem
maksymalnym, jak na moŜliwości polskiej piłki noŜnej.
Ten nieoczekiwany sukces osiągnięty we wspaniałym stylu, spowodował falę entuzjazmu nie tylko wśród
kibiców, ale przede wszystkim w naszej ekipie. Spojrzeliśmy nagle z olbrzymim optymizmem na umiejętności
7
i wartość naszych piłkarzy. Niestety przewartościowaliśmy aktualne moŜliwości zespołu i widzieliśmy go
takim, jakim chcieliśmy, Ŝeby był, a nie takim, jakim był naprawdę. A byliśmy przecieŜ tylko solidnym
zespołem średniej klasy europejskiej.
Dlatego fatalne dla nas w skutkach okazało się zbyt częste powtarzanie w mediach, Ŝe jedziemy na
Mistrzostwa po kolejne zwycięstwa i sukcesy. Ale czy moŜna było mieć o to do nas pretensje. Miliony kibiców
radowały się razem z nami i na kaŜdym kroku spotykaliśmy się z dowodami ich olbrzymiej sympatii i nadziei
na nasze dalsze sukcesy. Trenerzy, piłkarze oraz wszyscy członkowie sztabu reprezentacji stali się idolami
młodzieŜy i pieszczochami mediów. W takiej atmosferze trudno nam było nagle odciąć się od tego
entuzjastycznego nastroju, jaki zapanował w narodzie. To na pewno osłabiło moją czujność na zagroŜenia,
jakie niósł za sobą sukces i spowodowało, Ŝe nie doceniłem rad przyjaciół, którzy znając dobrze polskie
piekiełko, a przede wszystkim poziom i trudności, jakie czekały na nas podczas Mundialu, przestrzegali przed
nadmiernym optymizmem.
Wierzyłem w mój zespół. Wierzyłem w ogromne moŜliwości kaŜdego zawodnika, który znalazł się w ekipie
lecącej do Korei. Czułem jak pozytywne emocje związane z naszym udziałem w Mundialu inspirują i
motywują mnie co dzień i byłem pewien, Ŝe taki sam zapał do pracy udzielił się nam wszystkim. To dawało
nadzieję, Ŝe będziemy grać na jeszcze lepszym poziomie niŜ dotychczas.
Jeśli zespół po awansie do takiej imprezy nic zrobi postępu w kaŜdym elemencie piłkarskiego rzemiosła, to nie
moŜe liczyć na sukces. Byłem pewien, Ŝe jesteśmy dobrze przygotowani pod względem taktycznym, a
Strona 2
Prosta gra Jerzy Engel
zdecydowana większość zawodników równieŜ pod względem fizycznym. DuŜą niewiadomą była natomiast
forma psychiczna zespołu Tak do końca trudno było odgadnąć, czy dla większości piłkarzy sam udział w
Mistrzostwach mc był traktowany jako nagroda sama w sobie za wiele lat starań o udział w tej imprezie.
Pytaniem było, czy zawodnicy byli nadal głodni sukcesu i czy byli w stanie walczyć o coś więcej.
Marek Koźmiński w wywiadzie dla telewizji Canal Plus powiedział juŜ po Mistrzostwach, Ŝe stworzył się tak
znakomity kolektyw w naszej reprezentacji, Ŝe zawodnicy poszliby za sobą w ogień. Dlatego mając mocny atut
w postaci znakomitej atmosfery wewnątrz zespołu, zastanawialiśmy się, co sprawiło, Ŝe zawodnicy grali jak
sparaliŜowani w pierwszym meczu z Koreą.
8
Po prostu przyjąłem niestety błędne załoŜenie, Ŝe gra w Mistrzostwach Świata wyzwoli w zawodnikach
niesamowite pokłady energii, co przy Ŝelaznej dyscyplinie taktycznej będzie wystarczającym podłoŜem
zwycięstwa. Nie wziąłem pod uwagę czynnika psychologicznego, jaki wpłynął w tym przypadku bardzo
negatywnie na grę zespołu. Nie przewidziałem, Ŝe tak doświadczeni w grach reprezentacyjnych piłkarze, nie
udźwigną stresu jaki przyniósł ze sobą pierwszy w ich Ŝyciu mecz na Mistrzostwach Świata. Zakładałem, Ŝe
wszyscy jedziemy tam z jednakową wolą walki o sławę, narodową godność i honor zawodowców. śe jesteśmy
jednakowo zdeterminowani do budowy kolejnej legendy, jaka po takim turnieju powstaje wokół jego
uczestników. Ja nie czułem Ŝadnej tremy i byłem zdeterminowany walczyć o wszystko. Wydawało mi się, Ŝe
wszyscy mamy podobne odczucia i reakcje. Tymczasem okazało się, Ŝe patrzyłem na zespół przez pryzmat
własnych odczuć i to był mój duŜy błąd.
Zawodnicy byli sparaliŜowani emocjami, jakie wywarł na nich sam udział w Mistrzostwach Świata. Okazje do
zdobycia bramek, które sobie stworzyliśmy, były zwykle z łatwością wykorzystywane przez piłkarzy w
meczach o mniejszą stawkę, a stały się nagle zadaniami nie do wykonania dla nich na Mundialu. Popełniliśmy
błędy w grze kaŜdej formacji, jakie nie zdarzały się nam nigdy wcześniej, a ich podłoŜem były nieodporne na
stres, nieznane nam dotąd pokłady naszej psychiki. Byliśmy debiutantami, beniaminkiem dostającym surowe
lekcje od doświadczonych mundialowych wyjadaczy.
Korea, Portugalia i USA występowały regularnie co cztery lata na tej imprezie. My swoim udziałem
spowodowaliśmy odkurzenie przez FIFA tabliczki z napisem Polska po szesnastu latach nieobecności na tym
turnieju polskiej reprezentacji. Nie sprostaliśmy Korei i stanęliśmy przed jeszcze trudniejszym zadaniem, aby
szukać punktów w meczu z Portugalią.
Portugalia jednak była dla nas przeciwnikiem zbyt mocnym. Wiedzieliśmy o tym przed Mistrzostwami i
potwierdziło się to na boisku. Przegraliśmy i nie mieliśmy juŜ Ŝadnych szans na wyjście z grupy.
Dopiero w ostatnim meczu grupowym odnieśliśmy zwycięstwo. Grając o własną i narodową godność oraz o
to, aby powrócić do Polski z podniesioną głową chociaŜ na tarczy, zagraliśmy na dobrym poziomie. Zaczęło
procentować juŜ zdobyte doświadczenie i wyciągnięte przez zawodników wnioski z dwóch przegranych
meczów.
Czy stać nas było podczas tych Mistrzostw na więcej. Korea okazała się „czarnym koniem'" turnieju, zajęła
czwarte miejsce na świecie i pozosta
wiła w pokonanym polu zdecydowanie lepsze od nas reprezentacje. W meczu z Portugalią, pomimo gry trójką
napastników, nie potrafiliśmy zmusić do kapitulacji bramkarza Portugalczyków, a kiedy się nam to wreszcie
udało, sędzia dopatrzył się przewinienia. MoŜliwe, Ŝe ta nie uznana przez sędziego bramka, mogła zmienić
losy meczu i udziału w Mistrzostwach naszej reprezentacji. Mecz zakończył się jednak naszą wysoką poraŜką i
tak to juŜ w statystykach mundialowych pozostanie na zawsze.
Spotkanie z USA było ostatnim meczem „mojej" reprezentacji. Zamknął on jak klamrą dwuipółletni okres
pracy zespołu i był dwudziestym dziewiątym meczem polskiej druŜyny pod moim selekcjonerskim
kierownictwem. PoŜegnałem się z reprezentacją Polski dobrym widowiskiem, meczem rozegranym na
wysokim poziomie piłkarskim, a co najwaŜniejsze zakończonym zwycięstwem..
KaŜdy zespół rozgrywa dziesiątki meczów, ale dochodzi wreszcie do takiego momentu w swojej pracy, który
moŜe decydować o jego dalszym losie. Ja miałem trzy takie przełomowe mecze.
Pierwszym był mecz w Kijowie rozegrany 2 września 2000 roku, otwierający nasze eliminacje do Mistrzostw
Świata. Niewiele osób dawało nam wtedy jakąkolwiek szansę na zwycięstwo w konfrontacji z reprezentacją
Ukrainy. Media szykowały się na frontalny atak na mnie i tworzoną przeze mnie druŜynę. A my
pracowaliśmy intensywnie. Przygotowaliśmy nowe warianty taktyczne dla zespołu i nowy system gry. MoŜna
być znakomicie przygotowanym i jednak przegrać. Mecz jest zawsze wielką niewiadomą.
Nasze wysokie zwycięstwo w Kijowie nie tylko zaskoczyło wszystkich w Polsce, ale dało nam pierwsze
Strona 3
Prosta gra Jerzy Engel
miejsce w grupie, którego nie oddaliśmy juŜ do końca eliminacji. Na Ukrainie rozpoczął się nasz fantastyczny
serial piłkarski zakończony dopiero na Mundialu meczem z USA.
Drugim momentem przełomowym „mojej" druŜyny był mecz rozegrany 1 września 2001 roku w Chorzowie
przeciwko reprezentacji Norwegii. Wysokie zwycięstwo w tym meczu przypieczętowało ostatecznie nasz
awans do Mistrzostw Świata w Korei i Japonii 2002.
Trzecim był wysoko przegrany mecz z Portugalią podczas Mundialu, w którym poraŜka eliminowała nas z
dalszego udziału w Mistrzostwach i kończyła naszą rywalizację na fazie grupowej.
Mecz przeciwko USA pozostał w mojej pamięci jako piękne zakończenie zbyt trudnej dla nas imprezy i
jednocześnie wspaniałe poŜegnanie się „koreańskiej" reprezentacji z naszymi kibicami.
10
Pierwsze półrocze 2002 roku nie było statystycznie takie złe. ZwycięŜyliśmy w czterech meczach: z Wyspami
Owczymi, Irlandią Płn., Estonią i USA. Przegraliśmy równieŜ cztery mecze: z Japonią, Rumunią, Koreą i
Portugalią. Ale niestety, dwie spośród czterech poraŜek przypadły na Mundial.
0 Mundialu napisano i wypowiedziano wiele nieprawdziwych opinii, z krzywdą dla uczestniczących w nim
piłkarzy, trenerów, ludzi z mojego sztabu i dla mnie osobiście. Na szczęście kibice znakomicie potrafią
odróŜnić kłamstwo od prawdy i rozróŜniać bezbłędnie intencje ludzi po tym, jak się wypowiadają lub jak
piszą.
Tymczasem dla nas, uczestników Mistrzostw, sam udział w nich pozostawił na zawsze wspomnienia, których
nie jest w stanie zatrzeć Ŝadna złośliwa krytyka. Dla mnie awans do Mistrzostw Świata i udział w nich był
spełnieniem się marzeń osobistych i zawodowych. Pozostał oczywiście niedosyt, związany z wynikami
zespołu i zbyt szybko zakończonym naszym udziałem w Mistrzostwach. Ale nawet odpadnięcie z turnieju w
fazie grupowej nie jest w stanie zburzyć pozytywnego obrazu „mojej" reprezentacji 20002002, jaki na zawsze
utrwalił się w mojej pamięci.
Oczywiście grając na coraz wyŜszym poziomie, stawiamy sobie coraz większe wymagania. Kazimierz Górski,
największy autorytet w polskiej piłce noŜnej, powiedział mi pewnego dnia:
— Wiesz Jurek, panie kolego, chciałbym doŜyć awansu polskiej reprezentacji do Mistrzostw Świata.
Kiedy awans stał się faktem, pan Kazimierz przy tradycyjnym koniaczku z okazji naszego awansu,
wypowiedział nowe Ŝyczenie:
— Teraz to chciałbym doŜyć jeszcze, aby Polska zagrała w finale.
1 tak właśnie się to odbywa, Ŝe nigdy w pełni nie satysfakcjonuje nas to, co juŜ osiągnęliśmy i wciąŜ marzymy
o czymś więcej. Jest to oczywiście dla kaŜdego z nas normalne i naturalne. My teŜ marzyliśmy o Złotej Nike i
mówiliśmy o tym głośno.
Wszyscy piłkarze, którzy byli ze mną podczas eliminacji oraz uczestniczyli w Mistrzostwach Świata w Korei i
Japonii, pozostaną na zawsze w mojej pamięci jako najwięksi z największych i najlepsi z najlepszych w latach
20002002. Legendą, sławą i wynikami nie moŜemy się równać z tymi polskimi reprezentacjami, które
osiągnęły od nas więcej, zdobywając medale i uczestnicząc we wcześniejszych Mistrzostwach Świata. Jednak
sam awans i uczestnictwo w imprezie, w której mają prawo uczestni
11
czyć tylko najlepsze reprezentacje na świecie, jest juŜ wielkim wyróŜnieniem samym w sobie. I to bez względu
na fakt, które z tych druŜyn później osiągną sukces, a które nie.
LŜej nam było na duszy, kiedy razem z nami odlatywały z Mistrzostw takie potęgi piłkarskie, jak Francja,
Argentyna czy Portugalia. Oczywiście niczego to nie usprawiedliwia, ale pokazuje, jak wielki stopień
trudności niósł ze sobą juŜ sam udział w Mistrzostwach.
Przez cały okres mojej pracy w PZPN nie zabiegałem o względy nikogo. Było mi obojętne co sądzą o mnie i
moim sztabie prezesi związku i ich doradcy. Zdawałem sobie sprawę, Ŝe tak długo, jak druŜyna będzie
zwycięŜać i profitować z tego będą wszyscy w związku, to nie będę miał Ŝadnych problemów. Pracowałem
uczciwie i konsekwentnie. Korzystałem z najnowocześniejszej wiedzy i materiałów. W opracowaniu programu
przygotowań pomagali mi wspaniali ludzie, naukowcy i lekarze. Razem z moimi współpracownikami
przygotowaliśmy reprezentację najpierw do meczów eliminacyjnych, a później do Mundialu. Nikt w Polskim
Związku Piłki NoŜnej nie miał Ŝadnego wpływu od strony szkoleniowej na moją pracę ani na pracę mojego
departamentu.
Ale taki juŜ jest układ w PZPN, Ŝe na pracę selekcjonera wpływu nie moŜe mieć nikt. Podobnie jak nikt z
mojego departamentu nie interesował się tym, co robią prezesi czy inne departamenty w związku. To było
znakomite, bo kaŜdy robił swoje i nie zaglądał innemu przez ramię. Oczywiście sukces jest udziałem
Strona 4
Prosta gra Jerzy Engel
wszystkich w PZPN i całej polskiej piłki noŜnej, a nie tylko mojego departamentu i tak w swoim gronie to
rozumieliśmy. Przy poraŜce natomiast te proporcje bardzo się zmieniały.
Nie mam Ŝalu o rozwiązanie departamentu reprezentacji narodowej po Mistrzostwach Świata. Nie wyszliśmy
z grupy, przegraliśmy wysoko z Portugalią i liczyliśmy się z konsekwencjami. Szkoda tylko, Ŝe nasze rozstanie
odbyło się w sposób niegodny tej instytucji i na poziomie, nazwijmy to trzecioligowym. Dlatego pozostały
urazy i niedomówienia, plotki i niechęć, podejrzenia i kłamstwa. Czas z pewnością zaleczy rany i jak zwykle
zweryfikuje wszelkie, podejmowane pod wpływem emocji i nie kompetentnych podpowiedzi, decyzje.
Zadziwiające dla mnie było to, Ŝe tak długo oczekiwany w Polsce sukces, jakim był udział naszej reprezentacji
na Mundialu, sami szefowie związku, zmienili w klęskę, akcentując jedynie fakt, Ŝe byliśmy zbyt słabym
zespołem na tej imprezie, aby osiągnąć coś więcej. Szukano błędów tam, gdzie ich nie było, a niekompetencja
wielu ludzi i sła
12
bóść środowiskowa tak zwanych autorytetów, spowodowała, Ŝe tak naprawdę nie było wielu osób, które
mogłyby nasz udział w Mistrzostwach realnie ocenić. Albo niewiele osób rozumiało, Ŝe nasz zespół nie był w
stanie osiągnąć nic więcej, albo rzeczywiście Mistrzostwa zweryfikowały wiedzę wielu osób w kraju. Było to
równieŜ świadectwem, Ŝe nie tylko my, pracujący przy zespole, ulegliśmy ogólnonarodowej euforii po
awansie i przewartościowaliśmy zespół. Okazało się, Ŝe zrobili to wszyscy, którzy nas z taką ochotą
krytykowali.
Dlatfigo chylę czoła przed wszystkimi, którzy byli z nami na dobre i na złe do końca Mistrzostw Świata.
Wiem, Ŝe łatwo być z zespołem kiedy wygrywa i ci, którzy w nas wierzyli podczas eliminacji, mieli swoje
wielkie dni. Trudno jest znosić gorycz poraŜki, ukochanego zespołu i nadal trwać przy druŜynie.
Tym wszystkim, którzy wytrwali przy nas do końca Mistrzostw oraz tym, którzy z takim entuzjazmem witali
nas na lotnisku w Warszawie po przylocie z Korei, w pierwszej kolejności dedykuję tę ksiąŜkę.
Cieszę się Drogi Czytelniku, Ŝe zdecydowałeś się na przeczytanie mojej ksiąŜki, bo są w niej opisane uczciwie,
chociaŜ subiektywnie, moje odczucia podczas końcowego okresu pracy z reprezentacją. Starałem się oddać
najwierniej jak tylko potrafię to, co wydarzyło się przed Mundialem i podczas Mistrzostw. A jeśli sprawię, Ŝe
znajdziesz w tej ksiąŜce coś, co cię rozbawi, zaintryguje, zainteresuje lub dowiesz się czegoś, o czym
dotychczas nie wiedziałeś, będzie to spełnienie moich intencji jej napisania.
Wierzę, Ŝe po tej lekturze jeszcze bardziej przychylnie, spojrzysz na reprezentację 20002002 i ludzi, którzy ją
tworzyli.
Selekcjoner Reprezentacji Polski
20002002 Władysław Jerzy Engel
Kto nie był w ekipie, która wywalczyła awans i uczestniczyła w piłkarskich Mistrzostwach Świata, nie jest w
stanie zrozumieć, jak wiele znaczyło to dla tych, którzy tego dokonali.
SELEKJONER REPREZENTACJI POLSKI TRENER PIŁKI NOśNEJ
Trener piłki noŜnej, to jeden z najbardziej stresujących zawodów na świecie. Niewiele jest profesji, które
powodują, Ŝe siedząc na ławce obok graczy rezerwowych podczas meczu, doprowadza się swoje tętno do
ponad dwustu uderzeń na minutę. Nieprzypadkowo nasze serca są badane analitycznie co trzy miesiące.
Operacje serca, które musiało przejść wielu szkoleniowców, Ŝe wystarczy wymienić tak znanych, jak Johan
Cruyff, Bobby Robson, Graham Sounes czy Gherard Houllier, są tylko przykładami skutków, jakie pozostawia
po sobie stres związany z tym zawodem.
A jeśli jest się selekcjonerem reprezentacji narodowej i czuje na sobie spojrzenia milionów ludzi, którzy z
olbrzymią nadzieją czekają na zwycięstwo swojej ukochanej druŜyny, wtedy stres wywołany chęcią spełnienia
tych oczekiwań, jest zdecydowanie wyŜszy.
Zdawałem sobie sprawę, Ŝe stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej jest bardzo eksponowanym
miejscem pracy. Kiedy reprezentacja zwycięŜała w waŜnych meczach eliminacyjnych i kiedy awans stał się
faktem, media wychwalały mnie, mój sztab i piłkarzy pod niebiosa. Trudno było znaleźć dziennik, tygodnik
czy miesięcznik bez artykułu z naszymi zdjęciami. Zachować prywatność w takiej sytuacji jest bardzo trudno.
Oto spełniły się marzenia milionów kibiców w Polsce i awansowaliśmy do Mistrzostw Świata. Wszyscy chcieli
się dowiedzieć jak najwięcej o mnie, moich współpracownikach i piłkarzach, o wszystkich, dzięki którym po
wielu latach oczekiwań Polska znowu znalazła się na piłkarskich salonach.
Jednak wystarczyło przegrać dwa razy z rzędu na Mistrzostwach Świata, aby stać się celem totalnej krytyki
medialnej, uderzającej nie tylko we mnie, ale w całą moją rodzinę.
Dwóch najbardziej wrogo nastawionych do mnie Ŝurnalistów jeszcze długo po zakończeniu imprezy, kłamiąc i
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin