Andre Norton - Solar Queen tom 1 - Statek Plag I - Sargassowa planeta.txt

(336 KB) Pobierz
Andre Norton

Sargassowa planeta

I tom z cyklu �Solar Queen" �Statek Plag"


Prze�o�y�a Urszula Zieli�ska
REBIS
DOM WYDAWNICZY �REBIS" POZNA� 1991
Tytu� orygina�u: SARGASSO OF SPACE
Copyright � 1955 by Andre Norton
For the Polish Edition Copyright �
by Publishing House REBIS Ltd., Pozna� 1991
For the Cover Illustration Copyright �
by Jan Mogi�a
Ilustracja na ok�adce: JAN MOGI�A
Opracowanie graficzne: GRZEGORZ NOWICKI
Redakcja: MAREK OBARSKI Redakcja techniczna: KAROL KAWA�KO
ISBN 83-85202-12-9
Dom Wydawniczy �REBIS" ul. Noskowskiego 25 61-705 Pozna� Druk i oprawa: Zak�ady Graficzne w Pile Sp�ka z o. o. Zam. 275/91



Rozdzia� 1.
Kr�lowa S�o�ca



Zm�czony, wyn�dznia�y m�ody cz�owiek w �le dopasowanej tunice Bran�owca, pr�bowa� rozprostowa� d�ugie, sparali�owane skurczem nogi. Dobrze by�oby � pomy�la� nieco zirytowany Da� Thorson � �eby ludzie, kt�rzy wymy�laj� te podpowierzchniowe pojazdy transkontynentalne, brali czasami pod uwag� fakt, �e opr�cz kar��w bywaj� te� na pok�adzie normalni ludzie. Nie po raz pierwszy po�a�owa�, �e nie skorzysta� z jakiego� liniowca. Wystarczy�o jednak, �e dotkn�� chudego pasa z pieni�dzmi, a natychmiast przypomnia� sobie kim jest: nowym w S�u�bie rekrutem, bez statku i bez sponsora. Mia� oczywi�cie �o�d z Syndykatu i cienki zwitek druk�w kredytowych, kt�re dosta� po wyprzeda�y niepotrzebnych w Kosmosie rzeczy. Mia� te� torb�-niezb�dnik. I to chyba wszystko, co m�g� nazwa� swoj� w�asno�ci�. Aha! Jeszcze ta niewielka, metalowa p�ytka z wygrawerowanym na niej kodem, kt�rego nie spos�b odczyta�. To by� jego paszport w przysz�o��, lepsz� przysz�o��.
Nie narzeka� jednak na swoje dotychczasowe szcz�cie. Przecie� nie ka�dego ch�opaka z Bazy Federacji wybierano do Syndykatu, by po dziesi�ciu latach opu�ci� go jako asystent Szefa �adowni. Da� by�
doskonale przygotowany do tej pracy i m�g� wreszcie zaokr�towa� si� na statek wyruszaj�cy na gwiezdne szlaki. Jednak ka�de wspomnienie surowych egzamin�w z ostatnich paru tygodni wywo�ywa�o wewn�trzny b�l. Czasem my�la�, �e nie jest w stanie pouk�ada� sobie w jaki� rozs�dny system tego wszystkiego, co musia� wt�oczy� do g�owy. Strz�py informacji z r�nych dziedzin: z podstaw mechaniki, zasad astronawi-gacji, obs�ugi i rozmieszczenia �adunku, procedur handlowych, rynk�w Galaktyki i z psychologii istot pozaziemskich tworzy�y teraz zupe�nie niesp�jn� ca�o��. Nie chodzi�o o to, �e kurs by� trudny, ale o to, �e zgodnie z nowymi wymogami selekcji sam musia� torowa� sobie drog� w tym, b�d� co b�d�, elitarnym �wiecie. Wi�kszo�� koleg�w pochodzi�a z rodzin pracuj�cych dla S�u�by od pokole� � oni po prostu wyro�li w Bran�y. Da� zamy�li� si� g��boko. Czy� Bran�a nie stawa�a si� coraz bardziej zamkni�tym klanem? Synowie szli w �lady ojc�w lub braci i wi�zali swoje �ycie ze S�u�b�. Cz�owiek bez koneksji musia� przezwyci�y� sporo przeszk�d, zanim mianowano go do Syndykatu. On jednak mia� szcz�cie...
We�my chocia�by takiego Sandsa, kt�rego dwaj starsi bracia, wujek i kuzyn zwi�zani byli z Inter--Solarem. Sands nie pozwala� nikomu o tym zapomnie�. Wystarczy, �eby terminator zosta� mianowany do jednej z dw�ch Kompanii i by� ju� urz�dzony na ca�e �ycie. Taka praca by�a sta�a i pewna, poniewa� statki Kompanii regularnie kursowa�y mi�dzy systemami. Pracownicy mogli ponadto kupi� akcje, a wi�c mieli udzia� w zyskach. Zapewniano im r�wnie� emerytury i prac� na Ziemi, gdy przychodzi� czas
opuszczenia Kosmosu. Takie w�a�nie perspektywy mieli dobrze zapowiadaj�cy si� terminatorzy, je�li oczywi�cie uda�o im si� dosta� do najlepszych firm: Inter-Solaru, Konsorcjum, Galaktycznego Deneba czy Falworth-Ignesti...
Da� zerkn�� na ekran telewizora, kt�ry znajdowa� si� na poziomie jego oczu, w ko�cu kad�ubowatego pojazdu, ale w�a�ciwie nie widzia� reklamy zachwalaj�cej zalety importu przez Falworth-Ignesti. O wszystkim decydowa�o Centrum. Jeszcze raz dotkn�� pasa z pieni�dzmi. Jego identyfikator, ten plasterek metalu, od kt�rego tak wiele teraz zale�a�o, by� na swoim miejscu.
Zamiast reklamy pojawi� si� na ekranie czerwony pas, symbol tutejszej stacji. Da� czeka� spokojnie na ledwo wyczuwalny wstrz�s sygnalizuj�cy koniec dwugodzinnej podr�y. Z ulg� opu�ci� pojazd i wyci�gn�� podr�czn� torb� ze stosu baga�u.
Wi�kszo�� podr�nych stanowili ludzie Bran�y, ale tylko nieliczni nosili odznaki Kompanii. Pozostali to Wolni Po�rednicy lub drifterzy, czyli ci, kt�rych z powodu nieodpowiednich cech osobowo�ciowych lub te� z innych przyczyn, nie przyj�to na �aden szanuj�cy si� rodzimy statek. Tu�ali si� teraz nie mog�c sobie znale�� miejsca i tylko czasami uda�o im si� zaokr�towa� na jaki� Niezale�ny Frachtowiec. Kr�tko m�wi�c: najni�sza warstwa Bran�owc�w.
Da�, z torb� na ramieniu, przedosta� si� do windy, kt�ra wynios�a go na powierzchni�, w sam �rodek upalnego, letniego dnia w po�udniowo-zachodniej cz�ci Ziemi. Przystan�� na chwil� przy betonowym przedpolu hangaru, kt�rym ko�czy� si� z tej strony pas
7
startowy. Przygl�da� si� nier�wnej, zniszczonej nawierzchni przy rusztowaniach wok� statk�w, kt�re szykowa�y si� do lotu. Musn�� wzrokiem przysadziste kszta�ty mi�dzyplanetarnych frachtowc�w: linie mar-sja�skie i asteroidalne oraz bure pojazdy kursuj�ce do ksi�yc�w Saturna i Jowisza. To, o czym Da� marzy� sta�o jednak dalej: l�ni�ce burty statk�w gwiezdnych zosta�y �wie�o spryskane, aby zapobiec otarciu py�em �wiat�w, w kt�re niebawem rusz�.
� Chwileczk�, czy to nie Wiking? Polujesz na sw�j barkas, Da�?
Jedynie kto�, kto doskonale zna� Dana, m�g� poprawnie odczyta� to niemal niedostrzegalne drgni�cie ust. Gdy odwr�ci� twarz w stron� m�wi�cego, zdo�a� si� ju� opanowa�.
Artur Sands przybra� che�pliw� poz� cz�owieka, kt�ry odby� ju� co najmniej setk� rejs�w. Kontrastowa�o to jednak osobliwie z wypolerowanymi butami i nienagannie wyprasowan� tunik�. Ale tak jak zawsze posta� ta wywo�ywa�a w Danie tajon� z�o��. W dodatku Artur kroczy� na czele swojej �wity: Ricki Warrena i Hanlafa Bauta.
� W�a�nie przyjecha�e�, co, Wikingu? I nie spr�bowa�e� jeszcze swego szcz�cia, prawda? My te� nie. Chod�my razem pos�ucha� wyroczni.
Da� zawaha� si�. Otrzyma� przydzia� od Centrum w towarzystwie Artura Sandsa i jego orszaku, to ostatnia rzecz, na kt�r� mia� ochot�. Tupet Artura odbiera� Danowi odwag�. Sands ��da� od �ycia wszystkiego, co najlepsze, i zwykle to otrzymywa�, o czym Da� zd��y� si� przekona� w Syndykacie.
On sam z kolei cz�sto miewa� powody, by martwi�
si� o przysz�o��. A je�li teraz te� mia� mie� pecha, to wola�, �eby sta�o si� to bez �adnych �wiadk�w. Z drugiej jednak strony, nie by�o sposobu na pozbycie si� Artura. Udawa�, �e sprawdza co� w swojej torbie i my�la�.
Dotarli tu na pewno powietrznym liniowcem��aden inny pojazd nie by� do�� dobry dla Artura. Dlaczego od razu nie poszli po przydzia� do Centrum? Dlaczego czekali t� godzin�? A mo�e sp�dzili ten ostatni prawdziwie wolny czas na zwiedzaniu? Niemo�liwe przecie�, �eby i oni mieli w�tpliwo�ci, co do odpowiedzi maszyny... Chocia�... Da� poczu�, �e l�ej mu si� zrobi�o na sercu.
T� iskierk� nadziei, �e Artur mo�e by� potraktowany tak samo jak on, rozwia�y s�owa, kt�re us�ysza� do��czywszy do grupki. Sands jak zwykle rozwodzi� si� na sw�j ulubiony temat.
� To �e maszyna jest bezstronna, to bzdura! Karmi� nas tymi bajkami w Syndykacie, a my i tak wiemy, jak jest naprawd�. Opowiadaj�, �e cz�owiek powinien dostosowa� si� do pracy zgodnie z temperamentem i umiej�tno�ciami, �e ka�dy statek musi mie� dobrze zintegrowan� za�og�, ale to tylko ksi�ycowe mrzonki! Je�li Inter-Solar chce cz�owieka, to go dostaje, a �adna maszyna nie wci�nie go na pok�ad, je�eli go tam nie chc�. To dobre dla facet�w, kt�rzy nie potrafi� postawi� na zwyci�skiego konia i nie maj� do�� rozumu, �eby si� rozejrze� za porz�dnym przydzia�em. Ja nie musz� si� martwi�, �e ugrz�zn� gdzie� w Strefie Ko�ca, na jakim� marnym Niezale�nym Frachtowcu.
Ricki i Hanlaf po�ykali ka�de s�owo pewnego siebie kolegi, ale Da� chcia� wierzy� w nieprzekupno�� Centrum. By� to jedyny pewnik w ci�gu ostatnich
9
tygodni, kiedy to Artur i jemu podobni chodzili z podniesion� g�ow�, przekonani, �e Centrum u�atwi im szybkie przej�cie do wy�szych sfer Bran�y.
Wola� wierzy�, �e oficjalne o�wiadczenia by�y zgodne z prawd�, �e to w�a�nie maszyna, ten zbi�r przeka�nik�w i impuls�w, na kt�ry w �aden spos�b nie mo�na by�o wp�yn��, decydowa�a o losie wszystkich staraj�cych si� o przydzia� na statki mi�dzygwiezdne. Chcia� wierzy�, �e kiedy wsunie w maszyn� sw�j identyfikator, fakt, �e by� sierot� bez nazwiska i bez koneksji w S�u�bie, nie b�dzie mia� znaczenia. Nie b�dzie mia�a znaczenia chudo�� jego pieni�nego pasa. Liczy si� jedynie jego wiedza, temperament i mo�liwo�ci.
Zw�tpienie jednak zakie�kowa�o i zaledwie �lad wiary podsyca� w nim nadziej�. W miar�, jak zbli�a� si� do Sali Przydzia��w, zwolni� kroku, cho� jednocze�nie nie �yczy� sobie, �eby ktokolwiek pomy�la�, i� s�owa Artura zaniepokoi�y go.
Tak wi�c duma popchn�a go do przodu i jako pierwszy z ca�ej czw�rki wepchn�� sw�j identyfikator w niewielki otw�r, po czym z trudem opanowa� ch�� wyrwania go maszynie. Cofn�� si�, ust�puj�c miejsca Sandsowi.
Centrum to nic innego jak sze�cian z litego metalu � tak przynajmniej wydawa�o si� oczekuj�cym. Da� pomy�la�, �e przetrwanie tych chwil niepewno�ci by�oby �atwiejsze, gdyby mogli zobaczy� wn�trze maszyny, gdyby mogli patrze�, jak analizuje te linie i wy��obienia na metalu, jak dopasowuje do ka�dego z nich statek stoj�cy teraz w porcie, jak decyduje o ich losie.
D�ugie podr�e w przestrzeni nie s� �atwe dla
10
ma�ych za��g statk�w kosmicznych. W przesz�o�ci zdarza�y si� cz�sto problemy z personelem. Studiowali kilka takich tragicznych wypadk�w w czasie kursu z historii handlu w Syndykacie. Potem pojawi�o si� Centrum i dzi�ki jego neutralnej selekcji odpowiedni ludzie przydzielani byli do odpowiednich frachtowc�w. Musieli pasowa� do rodzaju pracy i charakteru ca�ej za�ogi, tote� funkcjonowali doskonale i obywa�o si� odt�d bez wi�kszych tar�. Nikt im ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin