Bajka o zasmuconym smutku.pdf

(176 KB) Pobierz
121183313 UNPDF
Bajka o zasmuconym smutku
121183313.003.png 121183313.004.png
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła
tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak
uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą
jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie
zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal
bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły
zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie
smutkiem"
121183313.005.png
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością,
jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi
w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie
uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą
uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego,
kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki
markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
121183313.006.png
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co
Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go
wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął
powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z
obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu
westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie
odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
121183313.001.png
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów
żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by
tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często
widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja
tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze
sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym
może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle
zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
121183313.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin