Forbes Colin - Fala uderzeniowa.pdf

(1087 KB) Pobierz
Forbes Colin - Fala uderzeniowa
Colin Forbes
Forbes Colin Fala uderzeniowa
Fala uderzeniowa
Colin Forbes w Wydawnictwie Amber to:
GRECKI KLUCZ
SYNDYKAT ZBRODNI
PODWÓJNE RYZYKO
KAMUFLAś
PUŁAPKA W PALERMO
NA SZCZYTACH ZERYOS
STACJA NR 5
FALA UDERZENIOWA
w przygotowaniu:
KAMIENNY LAMPART
PrzełoŜyli: JOANNA i WITOLD KALIMOWSCY
AMBER
Tytuł oryginału: SHOCKWAVE
Ilustracja na okładce: TONY ROBERTS
Opracowanie graficzne: ADAM OLCHOWIK
Redaktor: KRYSTYNA GRZESIK
Redaktor techniczny. JANUSZ FESTIR
Copyright •? 1990 by Pan Books
For the Polish edition Copyright (c) 1992 by Wydawnictwo Amber Sp z o.o.
ISBN 8385423656
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1992. Wydanie I
Skład: Zakład "Kolonel" w Warszawie
Druk: Łódzka Drukarnia Dziełowa
Dla Jane
OD AUTORA
Wszystkie postacie przedstawione w tej ksiąŜce są wytworem wyobraźni autora i
nie mają Ŝadnego związku z realnie istniejącymi osobami. TakŜe opisana tu
instytucja, World Security & Communications, nie ma rzeczywistego odpowiednika
nigdzie w świecie.
PROLOG
Tweed zamordował dziewczynę, a potem ją zgwałcił.
Bob Newman dowiedział się o tym całkiem przypadkowo, o czwartej nad ranem.
Wracając z przyjęcia w Londynie przez Radnor Walk. zobaczył nie oznakowane
furgonetki zaparkowane przy krawęŜniku przed domem Tweeda. MęŜczyźni w cywilnych
ubraniach kręcili się w te i z powrotem po schodkach prowadzących do wąskiego,
dwupiętrowego budynku.
Poruszali się szybko, jak gdyby realizując jakieś pilne zamówienie. Pod pobliską
latarnią stał policjant w mundurze, ze splecionymi z tyłu rękoma. Poza tym na
ulicy nie było Ŝywego ducha.
\ewman zatrzymał swojego mercedesa 280E kilkanaście jardów za ostatnia
furgonetka. Osłonił dłonią Ŝarzącego się papierosa i obserwował. Wśród
wchodzących do domu ludzi rozpoznał faceta z Wydziału Specjalnego, bruneta \\
urzędowym garniturze. Harris? Harvey? usiłował przypomnieć sobie nazwisko.
Ze stojącej przed nim furgonetki wyłonili się dwaj męŜczyźni w kombinezonach.
Wnieśli do domu długą plastikowa torbę na zwłoki. \ajwyrazniej była tu robota
dla Sekcji Porządkowej.
\ewman wysiadł z samochodu, zamknął go i ruszył w stronę domu Tweeda. Policjant
zastąpił mu drogę.
Tu nie wolno wchodzić, \ajlepiej niech pan stad odjedzie...
Znam człowieka, który tu mieszka. Co się stało?
Strona 1
Forbes Colin Fala uderzeniowa
Policjant nie bardzo \viedział. co odpowiedzieć Spojrzał niepewnie na schody, na
których znowu pojawił się brunet. Tak. Harvey przypomniał sobie wreszcie
Newman. Nadinspektor Ronald Haney. Tępy biurokrata. Har\ey zbiegł ze schodów
prosto w kierunku \cwmana.
Co pan tu robi o tej godzinie? Tweed dzwonił do pana?
A po co miałby dzwonić w środku nocy? skontrował
pytaniem New mań. W tym momencie w drzwiach domu pojawił się Howard, szef SIS.
Tajnej ShiŜby Wywiadowczej. Ale nie b\l to uv; nieskazitelny Howard. jakiego
Newman zw;,kie spoukał. T\m raAm pulchna, zaczerwieniona twarz tego wysokiego
piećdziesięciolcimcgo męŜezwm była zdeformowana szczecina zarostu. KIzAWO
zao.!azM.:\ krawat, zmięta koszula wszystko wskazywało na to. ze w \ r w c,\,^
,\ nagle z łóŜka. Minę miał ponura: Newman załozyłb} się. ze Hova'\i wciąŜ
jeszcze jest półprzytomny.
\\;ejdź do środka. Bob mruknął. To paskudna spraw,; l w dodatku jest tu
minister...
Mówił wciąŜ, prowadząc Boba przez wąski hali i pn schodach HJ pierwsze piętro.
Depcząc Newmanowi po piętach Hane\ protesiowi:i:
Chyba za wcześnie na wpuszczanie uitaj zagraniezmch korespondentów!
Biorę to na siebie rzucił Howard przez ramię, nadal w *pim: j.n się po
stopniach. Zresztą pan doskonale wie. ze Newman jc, sprawdzony i Ŝe duŜo
pracował z nami.
O jakim ministrze mówiłeś? spytał Newman.
O ministrze bezpieczeństwa zewnętrznego. Buckmaster jesi ui we własnej osobie:
tylko jego mi tu brakowało. No trzymaj >,e mocno. Bob. To jest tutaj...
Howard wyprostował się i sztywno wkroczył do sypialni Tweed.i Było tu pełno
ludzi. Newman zauwaŜy) katem oka. Ŝe okno jcs; szczelnie zasłonięte. Ale jego
wzrok powędrował nat\chmiaM w silone łóŜka Tweeda. gdzie leŜało ..to".
Dziewczyna miała zapewne około trzydziestki. Piękne jasne wlo\ spiywał\ szeroką
falą na poduszkę. LeŜała odsłonięta, całkiem IKUM: długie nogi były ciasno
zsunięte. Musiała być wspaniała za Ŝycia. Ale teraz widok był okropny. Język
zwisał z kształtnych warg na lew\ policzek. Szeroko otwarte zielonkawe oczy
patrzyły martwo v\ sufit Szyja była straszliwie posiniaczona.
Stojący przy łóŜku człowiek w czarnym garniturze, takŜe nie ogolony, schylił się
i podniósł z podłogi czarną torbę. Lekarz domyślił się Newman. Lekarz postawił
torbę na krześle, ściągną! z dłoni gumowe rękawiczki, wrzucił je do torb\ i
zamknął ja.
No i co. doktorze, co pan odkrył? odezwał się Harve\. Lekarz, niski otyły
męŜczyzna z przerzedzonymi siwymi włosami, spojrzał wymownie w sufit.
Na litość boską, musi pan poczekać na wyniki badań. Ja nie mam daru
jasnowidzenia.
Zapewne włączył się ktoś nów v. starannie cedząc słowa.
Ale moŜe mi pan przecieŜ przekazać wstępne spostrzeŜenia. Czas mói drogi, jest
dla nas szczególnie waŜny, jeśli wziąć pod uwagę, kim jest morderca.
Newman odwrócił głowę. Na progu sypialni stał szczupły, czterdziestoparoletni
męŜczyzna. Gęste czarne włosy okalały jego twarz. Miał co najmniej sześć stóp
wzrostu ale nie tylko to czyniło zeń autorytet, dawało przewagę nad innymi
obecnymi w pokoju. W odróŜnieniu od tamtych był świeŜo ogolony, a jego piwne
oczy były ruchliwe i czujne. Miał na sobie droga sportową marynarkę i
nieskazitelnie białą koszulę, a w niebieskim krawacie tkwiła spinka z emblematem
sławnego pułku spadochroniarzy. Lance Buckmaster. minister bezpieczeństwa
zewnętrznego. Znany ze swojej dbałości o nienaganna aparycję. RównieŜ jego
sposób mówienia zdradzał dobrą, prywatna szkołę.
Znasz pana ministra. Bob? spytał oficjalnie Howard.
Tak. spotkaliśmy się juŜ...
Doktorze, nie odpowiedział pan na moje pytanie przerwał Buckmaster.
Lekarz westchnął, potem zacisnął usta. wreszcie przemówił:
Ta dziewczyna została uduszona, a następnie brutalnie zgwałcona. Więcej nie
mogę powiedzieć przed...
Wiem. przed sekcją zniecierpliwił się Buckmaster. Znam\ tę formułę. Ale na
jakiej podstawie twierdzi pan. Ŝe najpierw było zabójstw o. a dopiero potem
gwałt? Dlaczego nie mogło być odw rotnie?
Ofiara mimo szczupłej budowy wygląda na osobę zręczną i silna. Gdyby broniła
się w czasie gwałtu, miałaby pod paznokciami >kórę napastnika. Jest jakiś
minimalny ślad na palcu wskazującym ale to wszystko. A i to trzeba jeszcze
sprawdzić w laboratorium. Jeśli chodzi o mnie. to wstępne badanie jest
skończone. Doktor popatrzył na >tojacych w pokoju łudzi. Jeśli panowie
pozwolą, pójdę juŜ...
Skinął głową \\ stronę Howarda i wyszedł, nie oglądając się na Buckmastera.
Strona 2
Forbes Colin Fala uderzeniowa
RównieŜ fotograf i laborant sądowy stwierdzili, Ŝe nie maja tu juŜ nic do
roboty. Dwaj ludzie w kombinezonach starannie zawinęli ciało w płótno, ułoŜyli
na noszach i wynieśli z pokoju. Buckmaster. splótłszy ręce za plecami,
niespokojnie chodził w tę i z powrotem, potrząsając gęsta czupryna.
Dlaczego zakładacie, Ŝe to Tweed? spytał Tslewman. patrząc na Howarda.
Bo to jego mieszkanie.
To Harvey odpowiedział. UŜywając gumowej rękawiczki chwycił fajkę, która leŜała
na szklanej popielniczce, i wrzucił ją do przezroczystej torebki.
Palił nawet swoją fajkę, zanim to zrobił.
Mogę obejrzeć tę fajkę? nalegał Newman. Pełno w nic; tytoniu: i tylko
trochę nadpalony.
Czyli pociągnął sobie parę razy. zanim crmycił ja za szyje i zrobił cała
resztę...
Newman podszedł do nieduŜej szaty w ścianie.
Mogę tu zajrzeć?
Nie moŜe pan odparł Harvey. Zakleił torebkę z fajka. A właściwie... co tam
pana interesuje?
Na przykład puszka z tytoniem.
No to moŜe rzeczywiście zajrzyjmy do środka. Hancy sięgnął w stronę szafki
urękawicznioną dłonią i otworzył drzwi. Puszka tytoniu stała spokojnie na półce.
Har\ey podwaŜył wieczko. Puszka byki w połowie opróŜniona. Newman pochylił się i
powąchał zawartość: poczuł nieprzyjemny odór stęchlizny. Zadowolony? Harvey
zamknął wieczko i odstawił puszkę na miejsce. A w dodatku Tweed zniknął...
Chyba uciekł, jak zrozumiał, co zrobił włączył się Buckma\ter. Cała
nadzieja, Ŝe sam skończy ze sobą. Oczywiście ani sło\\a o tej sprawie. Newman.
Podpisał pan deklarację o tajemnic} słuŜbowej
A sąsiedzi? spytał Newman.
Puścimy wiadomość, Ŝe Tweed wyjechał na kolejna inspekcja. Tweed nie utrzymuje
kontaktów z sąsiadami, a oni wiedza tylko, Ŝe jest szefem działu roszczeń w
jakiejś firmie ubezpieczeniowe! i ze ma kupę robot) za granica. Wiem to od
Howarda.
T chce pan utrzymać to wszystko w tajemnic} przypomniał Newman. To
dlaczego sam pan się tutaj pokazuje: przecieŜ \\sz\sc\ znają pana ze zdjęć w
gazetach przy byle okazji...
Nie podoba mi się pański ton głos Buckmastera stał się agresywny. Proszę
nie zapominać, Ŝe mówi pan do ministra Koron} A jestem tutaj, bo Howard do mnie
zadzwonił. Zostawiłem swojego mercedesa i kierowcę dwie ulice stąd. Zresztą juŜ
wychodzę. Skontaktuję się z panem o dziewiątej rano: niech pan się postara być w
swoim biurze rzucił w stronę Howarda.
Wyjął z kieszeni kraciasta czapkę golfowa i naciągnął ją nisko na czoło.
Uśmiechnął się drwiąco w kierunku Newmana.
Myśli pan. Ŝe ktoś mnie rozpozna w drodze do samochodu? Wyszedł. Howard
nerwowo wzruszył ramionami.
Właściwie ma rację. Zawsze chodzi z goła głową... przerwał, bo Buckmaster
znów pojawił się na progu.
Zabawne. Nigdy nie podejrzewałbym Tweeda o taki sadyzm rzuci) i znowu
wyszedł, tym razem na dobre. Howard machnął obiema rękami naraz, gestem
człowieka zagubionego.
A ja nigdy nie podejrzewałbym Buckmastera o tak humanitarne myśli. Ludzie są
śmiesznie poplątani...
10
Jak się dowiedziałeś o tej sprawie? spytał Newman cicho.
Anonimowy telefon. Obudził mnie. ..Tweed jest w paskudnych kłopotach, w swoim
mieszkaniu na Radnor Walk". Chyba tak właśnie powiedział, dokładnie...
A więc męŜczyzna? Rozpoznałeś jego głos? Zastanów się. to cholernie waŜne.
Nie, chyba nigdy przedtem nie słyszałem tego głosu. No wiec ubrałem się
szybko. Na szczęście byłem sam, Cynthia wyjechała. Dotarłem tu około wpół do
drugiej. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Najpierw dzwoniłem, ale nikt się nie
pokazał, więc wszedłem na górę... i znalazłem ją tutaj, na łóŜku. Nikogo innego
w domu nie było. Zadzwoniłem do Buckmastera, tylko tyle mogłem zrobić.
Przyjechał i od razu wezwał naszą Sekcję Porządkową. Nie moŜemy dopuścić do
publicznego ujawnienia takiego skandalu. To byłaby katastrofa dla firmy.
Kim jest... była... ta dziewczyna? spytał Newman sucho.
Howard. wciąŜ jeszcze trochę nieprzytomny, spojrzał na niego uwaŜniej.
Dziennikarz był szatynem czy raczej ciemnym blondynem po czterdziestce,
średniego wzrostu i silnej budowy. Nawet o tej porze sprawiał wraŜenie człowieka
czujnego, naładowanego energią. Brakowało tylko jego zwykłego kpiarskiego
uśmiechu.
Strona 3
Forbes Colin Fala uderzeniowa
Nie mam pojęcia odpowiedział w końcu Howard. Chłopcy przewrócili cały dom
do góry nogami, ale nie znaleźli nawet jej torebki. Oczywiście od razu
przypomnieli sobie, Ŝe Ŝona Tweeda uciekła parę lat temu z jakimś bogatym
greckim armatorem i Ŝe od tej pory nie bardzo zajmował się kobietami...
Tweed lubi dziewczyny przerwał ostro Newman. Parę razy zanosiło się nawet
na powaŜny romans. A o Ŝonie zapomniał, jak tylko zajął się pracą. PrzecieŜ
wiesz.
No, tak myślałem...
Co. ty teŜ?! To fantastyczne! Newman klepnął się ręką po udzie. Odwrócił
się, słysząc jakiś hałas przy drzwiach. To Harvey wrócił do pokoju.
Jedno wydaje mi się dziwne, panie Newman zaczął oficjalnym tonem. Jakim
cudem znalazł się pan tutaj o tej godzinie?
Byłem na przyjęciu u Ciprianiego na Strandzie: to jest lokal czynny non stop.
Dla otrzeźwienia wracałem piechotą do domu. na Beresfore Road. Ale nie chciało
mi się spać, więc postanowiłem pojeździć po Londynie, Ŝeby się trochę zmęczyć.
Dosyć długi ten spacerek, pozwoli pan zauwaŜyć stwierdził Harvey.
uśmiechając się krzywo. Newman miał ochotę mu przypieprzyć.
No i co z tego. do cholery? spytał przez zęby.
Nic, przynajmniej na razie. Ale moglibyśmy sprawdzić tę pańska historyjkę.
Poszukać świadków, którzy widzieli, jak pan wychodził od Ciprianiego. l posłać
kogoś tą samą drogą, o tej samej porze, Ŝeby zobaczył, ile czasu na to trzeba...
Posłać? A moŜe sam by się pan przeleciał? odparował Newman. Dobrze by panu
zrobiło na linię.
Dajmy spokój osobistym wycieczkom Harvey spuścił z tonu. NajwaŜniejsze,
gdzie teraz jest Tweed.
Klęcząc na podłodze w swoim biurze na pierwszym piętrze centrali Secret Senice
przy Park Crescent Tweed kręcił tarczą sejfu ustawiając kolejne numery szyfru,
wreszcie pociągnął drzwiczki otwierając je na ościeŜ.
śaluzje w oknach wychodzących na Regent's Park były opuszczone, ale Tweed nie
zapalił światła. Przyświecał sobie latarką. Wyciągnął jedną szufladę i wyjął z
niej kilka paczek banknotów: marek niemieckich i franków szwajcarskich. UłoŜył
je starannie w przygotowanej obok aktówce, następnie przykrył kilkoma warstwami
folderów firnu ubezpieczeniowej i czterema tanimi ksiąŜkami. Zamknął teczkę,
potem sejf, przekręcił parę razy tarcze szyfrową i wstał.
Czterdziestoparoletni, krępej budowy, brunet. Tweed nosił na co dzień okulary w
rogowej oprawie. Sprawiał wraŜenie człowieka uprzejmego, o niepospolitej
inteligencji. Oczy za soczewkami okularów były bystre i czujne. Ubrany był w
typowy urzędniczy garnitur, solidny, nie tak jednak elegancki, jak garnitury
jego szefa. Howarda. Tweed. zastępca dyrektora SIS. wyglądał jak przeciętny
przechodzień, na którego nie zwraca się uwagi i bardzo troszczył się o to. aby
tak właśnie wyglądać.
Przyświecając sobie nadal latarką, połoŜył teczkę na biurku, wyjął z kieszeni
pęk kluczy i dwóch z nich uŜył. by otworzyć specjalnie wzmocniona prawą dolną
szufladę biurka. Spod leŜących tu trzech ksiąŜek szyfrowych wyciągnął sześć
paszportów: wszystkie zawierał} jego fotografię, tyle Ŝe bez okularów, ale w
kaŜdym było inne nazwisko. Wybrał paszport na nazwisko William Sanders i wsunął
go do wewnętrznej kieszeni marynarki. Pozostałe pięć ułoŜył płasko na dnie
swojej aktówki. Zamknął szufladę i wstał. I wtedy ktoś zapalił światło w pokoju.
Paula Grey. piękna asystentka Tweeda. zamknęła drzwi i oparła się o nie. Była to
trzydziestoletnia osoba o kruczoczarnych włosach, korę lśniły teraz w płynącym z
sufitu świetle. Wyraźnie zarysowana broda
znamionowała stanowczość. Paula była wspaniale zbudowana: miała smukła sylwetkę
i bardzo długie nogi. Ubrana była w granatowa garsonkę i białą bluzkę z wielka
kokardą. Przez ramię miała przewieszony wełniany płaszcz: nic dziwnego ten
lutowy przedświt w Londynie był bardzo chłodny, prószył nawet drobny śnieg.
Mimo zaskoczenia Tweed zdoła) ukryć wewnętrzne napięcie. Jego umysł pozostawał
chłodny, a głos brzmiał zupełnie normalnie, gdy pierwszy zaatakował pytaniem:
Co. u diabła, robisz tu o tej porze?
Równie dobrze moŜna hy ciebie o to zapytać ruchem głowy wskazała na stojącą
koło biurka walizkę. Wybierasz się gdzieś? \ic mi nie mówiłeś. Nie masz czasem
jakichś kłopotów? Prawa ręka Tweeda powędrowała machinalnie do kieszeni w
poszukiwaniu fajki. Dopiero po chwili przypomniał sobie, Ŝe juŜ od dawna nie
pali. Ŝe skończył z tym paskudztwem. Tymczasem jego umysł szukał w pośpiechu
jakiejś wiarygodnej odpowiedzi.
Coś mi wypadło niespodziewanie. Jadę na parę dni za granicę. Podeszła zgrabnie
i z wdziękiem i połoŜyła dłonie na jego ramionach.
To ja. Paula. pamiętasz mnie jeszcze? Przyszłam tu. bo mam •'\\uia robotę, po
prostu wstałam wcześniej. No więc powiesz wreszcie, co się \tało?
Strona 4
Forbes Colin Fala uderzeniowa
Lepiej usiądź. OtóŜ będę oskarŜony o morderstwo i g\\ałt. Piękna młoda
dziewczyna, której nigdy przedtem nie widziałem, leŜy \\ moim łóŜku na Radnor
Walk. Teraz pewnie zapytasz, czy rzeczywiście to zrobiłem? w jego glosie był
tylko cień cienia emocji.
Paula zacisnęła dłonie na ramionach Tweeda i potrząsnęła nim. \lbo raczej
próbowała potrząsnąć. Stał nieporuszony jak kamień.
Co ty. do cholery, wygadujesz? Jak moŜesz tak myśleć o mnie? jej głos drŜał
ze zdenerwowania. Po chwili jednak opanowała się. Czyś ty oszalał? Chcesz
uciekać jak pospolity złodziej? Jesteś m wicedyrektorem, zapomniałeś? Musisz
zostać i walczyć. To l y musisz badać tę sprawę.
\ie mogę. Pracowałem nad pewnym tajnym projektem. Tylko jedna osoba w firmie
wie o tym oprócz mnie. Muszę pozostać na \\olnosci. Ŝeby pilotować ten projekt.
Stawka jest ogromna moŜe na\\et bezpieczeństwo całego zachodniego świata.
Wiem. Ŝe to brzmi melodramatycznie. ale taka jest prawda. Pójdę juŜ. Paula:
muszę złapać najbliŜszy samolot do Brukseli.
Dlaczego do Brukseli? Zresztą wciąŜ nie rozumiem, skąd pewność, Ŝe to \\lasnie
ciebie oskarŜą o ten cały pasztet.
Bo ktoś cholernie sprytnie to zaplanował. MoŜe nawet podrzucili w moim
mieszkaniu jakiś ..niezbity dowód". Nic nie wiem. nie
miałem czasu dokładnie sprawdzić. A Bruksela?... To tylko pierwszy etap. Muszę
znaleźć sobie jakąś mysią dziurę, z której mógłbym działać. PrzecieŜ zamkną
mnie, jak tylko znajda tę biedna dziewczynę. Wszystko wskazuje, Ŝe to ja
zamordowałem, ja zgwałciłem. I na kogo mogę liczyć przy takich podejrzeniach,
kto mi pomoŜe? Jestem pewien, Ŝe nikt...
Idiota ! parsknęła ze złością. MoŜesz liczyć na mnie. Jadę z tobą. Mam tu
spakowaną walizkę na wszelki wypadek. A para jest zawsze mniej podejrzana niŜ
samotny facet...
Nie ma mowy.
Tweed siłą wyswobodził się z, jej objęć, podszedł do stojącego przy drzwiach
wieszaka i ubrał się w swój stary prochowiec. Potem sięgnął po walizkę i
aktówkę. Zatrzymał się na chwilę i popatrzył na Paule.
Ty musisz zostać. Masz tutaj waŜną dla siebie pracę, nie moŜesz ryzykować.
Zostań i pilnuj wszystkiego na miejscu.
Wyszedł, starannie zamykając drzwi za sobą. Od tej chwili Tweed będzie wciąŜ
uciekał, uciekał, uciekał. Zaczął się wielki koszmar.
Część pierwsza
UCIEKINIER: TWEED
1
Tego samego ranka, o siódmej. Lance Buckmaster dotarł na Threadneedle Street, do
centrali firmy, której był załoŜycielem: World Security & Communications Ltd.
Nie chcąc, by go ktoś rozpoznal. wziął samochód Ŝony. duŜe \olvo combi.
Dwudziestopiętrowy budynek był o tej porze pusty. Buckmaster zostawił volvo w
podziemnym garaŜu, specjalnym kluczem otworzył dyrektorska windę i pojechał na
osiemnaste piętro. Gareth Morgan, jego zastępca i powiernik, czekał na niego w
duŜym gabinecie, którego okna wychodziły na City. Biała mgła przesłaniała widok,
nadając co wyŜszym budynkom widmowy wygląd. Zapowiadał się prawdziwy luty.
Udało się Buckmaster rzucił swoją kraciasta czapkę na kanapę, przemierzył
wielkimi krokami pokój i rozparł się w dyrektorskim fotelu. Wydział Specjalny
kupił wszystko, połknęli haczyk razem z Ŝyłka i spławikiem.
A Tweed? spytał zastępca. Gareth Morgan miał czterdzieści dwa lata. ale
wyglądał na co najmniej pięćdziesiąt dwa. Przy swoich pięciu stopach w zrostu
miał wyraźną nadwagę: jego ciało przypominało wielką rzepę, zadziwiająco zwinnie
jednak poruszał się na małych zgrabnych stopach. Miał ciemne włosy i małe
złośliwe świńskie oczka. Zawsze był starannie ogolony, co jednak tym bardziej
demaskowało tłusty podbródek. Mówił z rozmyślną powolnością, wbijając wzrok w
rozmówcę, jak gdyby chciał go zahipnotyzować. Był bardzo energiczny, sprytny i
bezwzględny. Najlepiej określiła to kiedyś, w rozmowie z przyjaciółką, Ŝona
Buckmastera. Leonora: ..Lance i Morgan dobrze pasują do siebie: to para
największych w świecie łajdaków"...
Tweed zniknął, jakby zapadł się pod ziemię uzupełnił swoja relację
Buckmaster. I właśnie na to liczyliśmy: Ŝe będzie uciekał.
Tego człowieka nie moŜna zlekcewaŜyć odezwał się ostrze
gawczym tonem Morgan, zapalając cygaro. Pewnie pojechał ru Kontynent...
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin