Martin Kat - Zuchwały anioł cz.2.doc

(778 KB) Pobierz
Chociaż lord Ral nigdy nie uchylał się od obowiązków

Chociaż lord Ral nigdy nie uchylał się od obowiązków

wobec swojego pana, Richard wiedział

doskonale, jak bardzo nienawidził zabijać.

- To typowe dla wielu mężów - powiedział Richard.

- Póki nie zaznają goryczy wojny, zbyt chętni

są płacić krwią za chęć zwycięstwa.

Ral przytaknął.

- To, niestety, prawda. - Westchnął i spojrzał

na schody. - Ufam, że utrzymasz wszystko i wszystkich

w ryzach, kiedy mnie nie będzie.

- Oczywiście, panie. - Idąc za wzrokiem wysokiego

Normana, uśmiechnął się. - Pani będzie

za tobą tęsknić.

220

Kąciki ust Rala uniosły się. Widoczne było, że ta

uwaga sprawiła mu przyjemność.

- Już ja się o to postaram. - Odgarnął do tyłu

włosy, zszedł z podestu i zawołał Oda, by przekazał

ludziom jego rozkazy, po czym opuścił salę

i wszedł na górę.

Richard popatrzył za nim z lekkim ukłuciem zazdrości.

Lady Karynie zaczęło już na nim zależeć

- dostrzegał to w jej oczach za każdym razem, kiedy

spoglądała w stronę męża. Małżeństwo było

czymś, co należało poważnie rozważyć. Nawet

Odo napomykał czasami, że chętnie wybrałby kobietę,

ożenił się, spłodził i wychował synów.

Richard zmarszczył się na tę myśl. Byłby nieuczciwy

względem tej, którą pojąłby za żonę. Miał

za dużo pracy, że dzień był za krótki, aby ją wykonać.

Z drugiej strony i tak nie miało to znaczenia,

ponieważ nie spotkał jeszcze kobiety, która by go

pociągała na dłużej niż na chwilę rozkoszy. Nie

miał też czasu jej poszukać.

Richard wydał pomruk niezadowolenia i odpędził

niewygodne myśli. Skierował się do kantorka

w końcu wielkiej sali, gdzie pracował nad księgami.

Lord Ral potrzebował pieniędzy, aby zwrócić

długi. Jego obowiązkiem było sprawdzić, skąd

można by je wziąć. Czekało go odłożone na później

generalne sprzątanie zamku, spiżarnie do napełnienia.

Były jeszcze święta i uroczystości, które

należało urządzać, no i wkrótce trzeba rozpocząć

prace w ogrodach. Lista była bardzo długa.

Nie skarżył się jednak. Był tu potrzebny, a zamek

Braxton był jego domem.

Podszedł do ciężkiego drewnianego stołu, gdzie

leżała otwarta księga. Usiadł i z wyrazem znużenia

na twarzy wziął się do pracy.

221

Trzy dni po wyjeździe Rala nuda, zmartwienie

i świeżo zmieniony status Karyny jako uznanej

małżonki sprowadziły ją na dół.

- Chcę pomówić z tobą, Richardzie - zawołała

przez otwarte drzwi kantoru.

- Oczywiście, pani. - Richard wstał zza stołu,

gdzie siedział obłożony księgami, dokumentami

i petycjami. - Co się stało?

Usiadła naprzeciwko w fotelu z wysokim rzeźbionym

oparciem i z siedzeniem pokrytym skórą.

- Myślisz, że wygramy tę bitwę?

Richard usiadł za stołem.

- Wielka siła stoi za królem. Nie tylko lord Ral

do niego dołączył, ale także Stephen de Montreale.

Nie przestawała się o niego martwić, z każdym

dniem bardziej. Westchnęła.

- Mam już dość tej pogody.

- Ja także - odparł Richard. Przyjrzał jej się

uważnie, po czym zapytał ostrożnie: - Czy coś się

stało, pani? Może czegoś ci potrzeba?

Karyna zmusiła się do uśmiechu.

- To proste, Richardzie. Teraz, gdy naprawdę

zostałam żoną lorda Rala, chciałabym, żebyś nauczył

mnie obowiązków pani na zamku.

Ciemna brew Richarda uniosła się w górę.

- Przecież nie znosisz tej pracy. Ód dziecka jak

ognia unikałaś zajęć związanych z domem.

- To prawda. Nie są to zadania, z których byłabym

szczególnie rada, ale do mnie należy, by ich

przypilnować. Mam mnóstwo czasu i... - Purpura

wpłynęła jej na policzki.

-I...?

222

- Chciałabym sprawić przyjemność mojemu mężowi.

Sceptyczny wyraz twarzy nie znikał. Kształtne

usta Richarda zacisnęły się w cienką kreseczkę.

- Jesteś tego pewna, pani?

- Czyż nie uczę się szybko? Znasz mnie długo

i dobrze, Richardzie. Umiem czytać i pisać. Uczyłam

się łaciny i francuskiego. Wiem, jak uprawia się

zboże i jak się poluje. Potrafię wymienić nazwy wielu

zwierząt i roślin i całkiem nieźle znam się na hodowli

koni. Nie ma niczego, czego bym się nie nauczyła,

jeśli już podejmę takie postanowienie.

Po raz pierwszy Richard się uśmiechnął. W policzkach

zrobiły mu się dołeczki. Nie widziała ich

wcześniej, bo zazwyczaj miał zatroskaną minę.

- To prawda - przyznał. - Zawsze uwielbiałaś

się uczyć nowych rzeczy i zawsze czyniłaś to sumiennie.

Nauczę cię wszystkiego, co powinnaś

wiedzieć. - Pochylił się do przodu. - Między Bogiem

a prawdą, wyświadczysz mi ogromną przysługę,

jeśli mi pomożesz.

Zaczęli naukę jeszcze tego samego dnia. Karyna

przebrała się w prostą, brunatną, lnianą tunikę,

zaplotła włosy w warkocze i upięła w kok nad karkiem.

- Ujmując najkrócej - zaczął Richard - zadaniem

pani na zamku jest dopilnowanie, aby wszystko

dobrze funkcjonowało. W Braxton jest jeszcze

dużo do zrobienia. Spóźniamy się ze sprzątaniem,

trzeba wymienić wszystkie maty, pobielić ściany,

wreszcie musimy przygotować mnóstwo świateł.

Lampy robiono z lnu maczanego w łoju, którym

napychano pustą w środku trzcinę. Inne z kolei były

robione z nasączonej łojem słomy. Kiedyś pomagała

matce je robić, a raz robiła je razem z Mar-

223

tą. Przynajmniej w tym względzie nie potrzebowała

pomocy.

- Lepiej by wyglądało, gdybyśmy zasłonili czymś

ściany - dodała, patrząc na wnętrze z surowego kamienia.

- We wsi jest artysta, nazywa się Morcai.

Potrafi malować śliczne obrazy na drewnie.

A w piwnicach widziałam gobeliny. Pewnie Ral

przywiózł je z Francji.

Richard się zarumienił.

- Miałem zamiar je powiesić, pani, ale do tej pory

nie wystarczało mi na to czasu...

- Nie przepraszaj, Richardzie. To ja zgrzeszyłam

zaniedbaniem. Zamierzam jednak się poprawić.

Uśmiechnął się. W tym nastroju wyglądał znacznie

młodziej. Spostrzegła, że nie jest wiele starszy

od niej.

- Jest mnóstwo do zrobienia - dodał. - Choć

służba ci pomoże, to dopilnowanie jej zabierze ci

dużo czasu. Jeśli się rozmyślisz, daj mi znać bez

zwłoki.

- Nie zmienię zdania, Richardzie.

Nie rozmyśliła się.

Od świtu do zmierzchu pracowała ze służbą. Początkowo,

mimo jej największych wysiłków, zmiany

prezentowały się skromnie. Sprzątanie pozwalało

jednak nie zamartwiać się o Rala. Po kilku tygodniach

atmosfera we dworze widocznie się zmieniła.

- Twój pan małżonek będzie z ciebie dumny

- rzekła Marta, rozpromieniając się na widok gobelinu,

który zawisł w sypialni pana. - Chociaż nie

będzie zachwycony, gdy się dowie, jak ciężko pracowałaś.

- Chcę, żeby wszystko było gotowe przed jego

powrotem. Nie znamy dnia jego przyjazdu, będę

więc pracować, jak pracuję.

224

Marta westchnęła.

- Tak bardzo zawsze nienawidziłaś podobnych

zajęć, że pewnie wkrótce wróci ci rozsądek.

Minął jeszcze jeden tydzień, a potem następny.

Naprawiono stoły, wybielono i pocerowano obrusy.

Mężczyźni zasiedli do strugania mis i łyżek, wyplatania

wiklinowych i trzcinowych koszy i sieci do łowienia

ryb.

Od rana do nocy w wielkiej sali wrzała praca.

Zajęci byli wszyscy poza Lynette, która rzadko zachodziła

do dworu. Teraz gdy powszechnie było

wiadomo, że lord Ral dzieli łoże ze swoją małżonką,

wysoka złotowłosa piękność trzymała się z dala.

Karyna wolałaby, żeby stąd wyjechała, jednak

Lynette nie miała dokąd, poza tym widocznie nie

porzuciła nadziei odzyskania względów Rala. Karyna

starała się odpędzić tę myśl, która nawiedzała

ją zazwyczaj w środku nocy.

Chociaż wychudła od pracy, a pod jej oczami pojawiły

się sińce, pracowała nadal po całych dniach,

dopóki to, co zamierzała zrobić, nie zostało ukończone.

I słusznie, ponieważ już następnego dnia

przybył posłaniec obwieszczający przybycie pana.

- Strażnik na wieży zobaczył jego proporzec!

- Karyna pobiegła do Marty. - Czy dobrze wyglądam?

Może powinnam zmienić tę bursztynową tunikę

na zieloną?

Słodki Boże, miała nadzieję, że wygląda nieźle.

Przez całe tygodnie szykowała się na ten dzień,

nie mogła się doczekać wyrazu zadowolenia, który

- tego była pewna - pojawi się na jego twarzy,

gdy zobaczy, w jak świetnym stanie jest teraz zamek.

Od piwnic po wieże Braxton wyglądał bowiem

jak klejnot. Sadza znikła ze świeżo pobielonych

225

ścian, wszędzie wisiały gobeliny, a świeże maty

na podłogach pachniały koprem i szałwią.

Karyna stanęła na dziedzińcu razem z załogą

pozostawioną na zamku dla obrony i służbą wyczekującą

powrotu pana. Wszyscy w milczeniu patrzyli,

jak Czarny Rycerz prowadzi swoich ludzi przez

most zwodzony. Jechał tylko z małą świtą, główne

siły zostawił w Caanan przy królu.

Jechał w zbroi błyszczącej w promieniach słońca,

bez hełmu. W ręku trzymał swoją czarno-czerwoną

tarczę ze smokiem. Widocznie mył się

w strumieniu, gdyż miał świeżo ogoloną twarz,

a jego włosy wyglądały na mokre. Światło słoneczne

wydobywało granatowoczarne błyski z ciężkich

kręconych kędziorów.

Szukał jej wzrokiem, a kiedy napotkał, już nie

odwrócił spojrzenia. Zatrzymał wielkiego czarnego

rumaka na środku dziedzińca, przełożył przez

grzbiet długą, muskularną nogę i rzucił wodze paziowi.

Podszedł do niego giermek i Ral ukląkł, żeby

młodzieniec mógł zdjąć mu ciężką zbroję i odpiąć

zakurzone ostrogi. Nadal nie spuszczał oczu

z Karyny.

Po chwili giermek skończył i rycerz mógł do niej

podejść. Spodziewała się, że się zatrzyma, porozmawia

z Richardem, zamieni słowo z księdzem.

Tymczasem zmierzał prosto ku niej. Uśmiechnął się

szelmowsko, otoczył ramieniem jej talię i zamknął

w uścisku.

- Święta Dziewico, Ralu! Co tobie?

Roześmiał się tylko, pochylił głowę i pocałował

ją z żarliwą zachłannością. Kiedy skończył, cała

drżała, prawie nieświadoma tego, że przeniósł ją

już przez świeżo naoliwione drzwi, że przeszedł

przez całą wielką salę, nie zwracając uwagi

226

na świeże obrusy na stołach i wspiął się po pachnących,

wyszorowanych schodach bez jednej plamki.

- A co z ludźmi? - spytała, kiedy niósł ją świeżo

pobielonym korytarzem. - Są na pewno głodni

i spragnieni. Trzeba was teraz nakarmić.

- Oczywiście, ma cherie, bez wątpienia. - Było

jednak pewne, że ma na myśli całkiem inny pokarm.

Otworzył drzwi kopniakiem, zostawiając

ślad na świeżo wypolerowanym drewnie, po czym

zatrzasnął je za sobą łokciem.

- Całe tygodnie nie myślałem o niczym innym,

jak tylko o twoim słodkim ciele.

Postawił ją, zsuwając po całej długości swojego

ciała.

- Bardzo się o ciebie martwiłam - rzekła.

- Walka skończona. Zamek został zdobyty.

- Dzięki Bogu! - Przez ubranie czuła twardniejącą

broń pod jego tuniką. Siła jego pożądania

sprawiała, że jej ciało rozgrzewało się i wilgotniało.

Jego usta dotknęły jej warg i świat wokół gdzieś

odpłynął, pozostawiając ją drżącą i omdlewającą.

Poczuła, że wczepia się w jego ramiona, otwiera

przed jego nalegającym językiem, pragnąc, by

dłońmi pieścił jej piersi.

Zupełnie jakby usłyszał jej myśli, gdyż w tej samej

chwili zdjął z niej tunikę i koszulę i zaniósł nagą

do łoża. Usiadł, trzymając ją na kolanach, a jednocześnie

nie przestając jej całować i walcząc ze

sznurówkami od nogawic, by nareszcie się od nich

uwolnić.

- Tęskniłem za tą chwilą. Nie myślałem o niczym

innym, tylko żeby znaleźć się przy tobie.

- Zdarł z jej głowy złotą zapinkę podtrzymującą

włosy i uwolnił ciężką masę, by otoczyła jej ramiona.

Uniósł ją, rozwarł nogi i posadził tak, że sie-

227

działa okrakiem na jego twardych, muskularnych

udach.

Karyna przywarła do jego szyi i poczuła jego dłonie

na pośladkach, masujące, ugniatające, podniecające.

Przez jej ciało przeszły dreszcze, a krew zawrzała.

Kiedy wsunął w nią palec, Karyna wstrzymała

oddech i poczuła, jak jej ciało zaciska się na nim,

po czym rozluźnia, wpuszczając go do środka.

- Jak zawsze jesteś gotowa - powiedział lekko

ochrypłym głosem. - To cud, za który dziękuję Bogu.

- Pocałował ją długo i głęboko. - Owiń wokół

mnie nogi.

- Ale na pewno tak nie możemy...

- Zaufaj mi, cherie, że zadbam o to, byśmy oboje

zaznali rozkoszy.

Dygotała tak mocno, że trudno jej było się ruszyć,

dlatego owinął jej nogami swoją wąską talię.

Pocałował ją potem bardzo delikatnie, ręką masując

piersi. Jej sutki się ściągnęły, stały się bolesne,

napierały na jego dłoń. Wtedy ją podniósł

i wślizgnął się w jej wnętrze, jednym mocnym

pchnięciem nasadzając ją na całą długość swojej

kopii.

Przeszła przez nią fala gorąca, wyzwalając z jej

gardła jęk pożądania. Jej ciało drżało, a miejsce

między nogami paliło ogniem. Napierał na nią,

ściskając i próbując utrzymać nieruchomo, podnosząc

ją i napełniając znowu, żądając jej odpowiedzi.

- Ralu, słodki Boże, Ralu. - Odrzuciła głowę

do tyłu, aż długie włosy opadły na jego silne uda.

Całował ją dziko, ściskał pośladki i zanurzał się

w niej. Świat stał się zamglony i odległy, po czym

znikł. Ogarnął ją płomień, fale wzmagającego się

228

pożądania, aż wreszcie spłynęła na nią paraliżująca

umysł rozkosz. Skąpana w słodyczy, obmyta

z płonącego purpurowego piachu wykrzyczała

imię Rala, kiedy tryskał w nią nasieniem, podążając

razem z nią do tego odległego lądu. Jego ruchy

nareszcie spowolniały.

Pokryty lśniącym potem wtulił twarz w jej ramię,

łaskocząc ją w szyję grubymi czarnymi kędziorami.

Karyna drżącymi rękami odgarnęła mu je z czoła,

wymacała wyrzeźbione linie jego kości policzkowych,

zmysłową linię ust.

Kiedy wróciła na ziemię, zobaczyła, że Ral

w pośpiechu nie zatroszczył się nawet, żeby zdjąć

bieliznę. Zrozumiała, że ona też go bardzo pragnęła.

Pragnęła czuć jego szeroką, pokrytym

szorstkim włosem pierś i muskularne pośladki,

i harmonijkę mięśni płaskiego brzucha. Chciała,

by znowu w niej był i żeby zupełnie nic nie dzieliło

ich ciał.

Ześlizgnęła się z jego ud i uklękła, żeby zdjąć mu

buty. Jedna z jego brwi uniosła się ze zdziwienia.

Kiedy odgadł motywy, posłał jej uśmiech aprobaty.

Ściągnął tunikę przez głowę, pochylił się, by odwiązać

podwiązki, lecz ubiegły go dłonie Karyny.

- Zdaje się, że ty także się za mną stęskniłaś

-powiedział dobrodusznie, a jej policzki zaróżowiły

się jeszcze mocniej niż przed chwilą.

- Tak, panie, bardzo.

- Sprawiłaś mi przyjemność. I to większą, niż

myślisz.

Miała mu już powiedzieć, że i ona, i jego ludzie

zrobili o wiele więcej, żeby sprawić mu przyjemność,

lecz zakrył jej usta, podniósł i ułożył w pościeli.

Znów twardy i pulsujący leżał przy jej udzie,

a ona znów była wilgotna i gotowa na jego przyję-

229

cie. Ile razy się kochali, nie umiałaby policzyć.

Wiedziała tylko, że słońce dawno już zaszło, że zapadł

zmrok, że jakiś czas spali, po czym obudzili

i znowu zaczęli się kochać.

Za którymś razem, późno w nocy, ogarnęło ich

znużenie i zapadli w głęboki i orzeźwiający sen.

Obudziła się rano, obróciła na bok i zobaczyła,

że Ral zniknął.

Karyna ubrała się pospiesznie i poszła szukać

męża. Całe jej ciało było obolałe i podrapane

po nocy namiętności, a mimo to uśmiechała się,

czując się spełniona i szczęśliwa.

Stanęła przy schodach.

- Gdzie jest lord Ral? - zapytała Martę. - Spałam

tak głęboko, że nie słyszałam, kiedy wstał.

- Wyjechał, dziecinko.

-Wyjechał?! Gdzie wyjechał?

- I on, i jego świta wyjechali z zamku. Richard

dopilnował, by się najedli, po czym pojechali znów

do Caanan. Lord Ral musiał dołączyć do wojska.

- Przecież walka skończona, król Wilhelm zwyciężył!

- Mówił, że spałaś tak słodko, że nie chciał cię

budzić. Powiedział, że wróci tak szybko, jak tylko

będzie mógł.

- Przecież nie mógł tak wyjechać! Nie po tym,

jak zadaliśmy sobie tyle trudu! Na pewno uczynił

jakąś uwagę na temat zmian na zamku i tego

wszystkiego, co zostało zrobione.

Marcie wyrwał się z piersi głuchy odgłos.

231

- Co się stało? Dlaczego tak na mnie patrzysz?

- Nie czekając na odpowiedź starej kobiety, Karyna

obróciła się na pięcie, pognała na górę i popatrzyła

z galerii na wielką salę. Ławy były poprzewracane,

kilka z nich połamano i posiekano. Te obrusy, które

jeszcze ocalały w całości na stołach, poplamione były

winem, błotem i zasypane resztkami zeschłego jedzenia

i okruchami chleba. Podobnie wyglądała

podłoga, chociaż tutaj większość resztek uprzątnęły

psy. Jeszcze powarkiwały na siebie, kiedy ten czy ów

wyciągał kość spomiędzy mat.

- Nie do wiary!

- Ludzie byli w świetnym nastroju - wyjaśniła

Marta. - Święcili zwycięstwo i to, że spędzają noc

w domu.

- W świetnym nastroju - powtórzyła Karyna.

- A czy zauważyli zmiany, nad którymi tak ciężko

pracowaliśmy, czy widzieli, jak czyste są ściany,

i to, że na obrusach nie ma jednej plamki? Czy nikt

nie pochwalił, jakie dobre jest jedzenie?

Marta wzruszyła ramionami.

- Bardzo chwalili minogi w galarecie. To danie

cieszyło się wczoraj największym powodzeniem.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin