LUKRECJA.doc

(153 KB) Pobierz
LUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszczęśliwszą postacią kobiecą nowożytnej historii

LUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Lukrecja Borgia jest najnieszczęśliwszą postacią kobiecą nowożytnej historii. Czy dlatego, że była największą grzesznicą, czy też świat przeklął ją przez pomyłkę? Dla mnie zawsze była osobą zagadkową, odznaczała się trudnymi do pogodzenia, wręcz sprzecznymi cechami".Ferdinand Gregorovius Przy grobie księżnej LUKRECJA I RÓD BORGIÓW W WATYKANIE Via Pergolato w Ferrarze, czwarta po południu. Naciskam przycisk dzwonka obok wąskiej furty klasztoru Bożego Ciała,chcę odwiedzić groby książąt Este. Leży tu również Lukrecja'Este, z domu Borgia. Dzwonię kilka razy, bez skutku. Czyżbym stał przed jakimś bocznym, nieczynnym wejściem? A może dzwonek jest zepsuty i nikt go nie słyszy? Tak, to na pewno boczna furtka  niemożliwe, aby wejście do krypty książęcej było tak niepozorne i skromne. W końcu rodzina Este przez stulecia decydowała o losach tego miasta, wojnie i pokoju,życiu i śmierci poddanych.Nagle brama otworzyła się automatycznie. W głębi mrocznej sieni ujrzałem dwoje drzwi, a pomiędzy nimi małe okienko z ciemno brązowego drewna. Z niewielkiego głośnika we framudze dobiegł mnie głos kogoś ukrytego za okienkiem  spytał, czego sobie życzę. Wyjaśniłem, że chcę zobaczyć groby książęcego rodu. W odpowiedzi w szczelinie obok głośnika ukazała się kartka papieru z rysunkiem, objaśniającym jak dojść do krypty. Podążając zgodnie ze wskazówkami, wyszedłem na zewnątrz i wzdłuż wysokiego, ceglanego muru doszedłem do głównego portalu kościoła. Tam  znowu automatycznie  otwarła się przede mną broniąca dostępu krata,a potem same odrzwia. Wszedłem do wnętrza świątyni, naprzeciw dostrzegłem ścianę z ołtarzem i drzwiami, które uchyliły się, poruszane niewidzialną ręką. Przeszedłem przez nie wciąż nie napotkawszy żywego ducha  i znalazłem się w drugiej części kościoła.Tajemniczy głos, który przywitał mnie na samym początku,usłyszałem ponownie, tym razem bez głośnika. Dobiegał zza drewnianej kraty, skrywającej odzianą na biało i czarno postać zakonnicy. W szczelinie pod kratą, tuż obok skarbonki na ofiary, pojawił się rysunek przedstawiający miejsca pochówków: w jednym grobie książę Alfonso, księżna Lukrecja oraz ich dzieci, dookoła  inni członkowie rodziny. Zakonnica zaczęła opowiadać: "Tam zaś leży księżna Lukrecja Borgia.Pozostawiła za sobą rozpustne życie w Rzymie, rządzonym przez jej ojca, papieża Aleksandra VI, stając się czułą matką i opiekuńczą władczynią. Przychodziła też często do naszego klasztoru". Czy można temu wierzyć? Przecież każdy z nassłyszał nieraz o niegodziwej córce papieża. Filmy, sztuki teatralne, opery i książki opowiadają o femme fatale Watykanu,jasnowłosej bestii, która uwodziła mężczyzn jednego po drugim, aby ich potem otruć. Może właśnie ta wersja jest wiarygodna?Któż zna prawdziwe życie tej kobiety i jej rodziny? Kto wie,jak układały się losy ludzkie w pogmatwanej epoce, nazwanej potem renesansem? Losy cesarzy i królów, magnatów i papieży, malarzy i muzyków, poetów i architektów, a także ludzi pokroju Machiavellego i Savonaroli.Kim jest Lukrecja?Lukrecja Borgia przyszła na świat 18 kwietnia 1480 r., prawdopodobnie w Subiaco  tam, gdzie jej matka Vannozza Cattanei' często chroniła się przed zgiełkiem Rzymu. Niewiele wiadomo o jej dzieciństwie. Pierwszych osiem szczęśliwych

lat spędziła w domu matki przy placu Pizzo di Merlo, w pobliżu Watykanu. Ojciec, Rodrigo Borgia, wówczas jeszcze kardynał,w 1488 r. powierzył wychowanie córki Adrianie de Mila Orsini,swej siostrzenicy. Gdy Rodrigo wstąpił na tron papieski jako Aleksander VI, dwunastoletnia wówczas dziewczynka została zaręczona  i to dwukrotnie, odgrywając niemałą rolę w politycznej grze papieża2.W wieku 13 lat po raz pierwszy wydano ją za mąż  zaGiovanniego Sforzę, a po unieważnieniu tego małżeństwa,osiemnastoletnia już panna poślubiła Alfonsa d'Aragon, księcia Bisceglie. Zaręczyny i śluby służyły umacnianiu przymierzy Aleksandra, a Lukrecja była atutem w jego ręku, jak każda królewska córka w tamtych czasach. Nasza bohaterka brała udział w życiu dworskim Rzymu i Watykanu, odbierała wyrazy czci i hołdu należne księżniczce, nosiła kosztowną biżuterię i wyszukane stroje. Przede wszystkim zaś była lojalną córką papieża. Mimo to przejawiała swoistą emancypację: "Za czasów Aleksandra VI krytykowano często nie tylko fakt, iż na jego dworze przebywało tak wiele młodych i pięknych kobiet,ale także to, że postępowały one niezwykle samodzielnie,publicznie sprzeciwiając się głowie Kościoła" (Schiiller Piroli).Lukrecja kierowała nawet przejściowo  pod nieobecność ojca  sprawami Państwa Kościelnego.Także funkcja gubernatorki papieskiej Spoleto3 niosła ze sobą wiele pracy i odpowiedzialności. Księżna miała wtedy  w roku1499 19 lat. Miesiące spędzone w Spoleto należały do najszczęśliwszych w jej życiu, wypełniała ją czuła miłość do męża Alfonsa d'Aragon4. Biografowie piszą o wróżce, która  dopuszczona do siedziby gubernatorki  zapowiedziała przyjazd małżonka:"Przygalopuje wprost z Neapolu, nie wstępując do Rzymu.Przybędzie pewnego wieczoru, który wyda Ci się cudowny.Będziecie mieli dla siebie tylko kilka dni, mniej nawet niż tydzień, ale w tym czasie oddacie się uciechom jesieni. Będziecie objeżdżać konno kraj i robić wycieczki do lasów Monteluco, ty zaś cieszyć się będziesz swą władzą, która nigdy nie była tak wielka, jak u boku tego mężczyzny. Potem czar pryśnie".Rzeczywiście, "czar jesieni" wkrótce zakończył się a wraz z nim wspólne szczęście. Książę został napadnięty w ciemnych uliczkach Rzymu i ciężko ranny. Napastnicy uznali go za martwego, lecz on zdołał jeszcze dowlec się do domu, gdzie żona otoczyła go czułą opieką. Sama przyrządzała mu posiłki, w obawie przed otruciem. Alfonso powoli powracał do zdrowia, ale mordercy  wynajęci prawdopodobnie przez brata Lukrecji, Cezara  uderzyli po raz drugi.Wdarli się do komnaty i udusili księcia w jego własnym łóżku,podczas gdy nieszczęsna kobieta na próżno usiłowała sprowadzić pomoc5. Księżna zrozpaczona i pełna oburzenia, żądała od ojca ukarania sprawców, w końcu niepocieszona udała się na zamek Nepi, na południowy zachód od Rzymu.Listy podpisywała w owym czasie "Lucrezia la Infelicissima" najnieszczęśliwsza Lukrecja.Gdy dwudziestoletnia wdowa powróciła wreszcie do Rzymu, była znów pełna pogody i sił witalnych. Postanowiła sama pokierować swoim losem i dążyła z własnej inicjatywy do małżeństwa z Alfonsem, następcą tronu Ferrary6. Odrzuciła dawną bierność, jakby chciała pozostawić za sobą Rzym, Watykan, ten cały circus maximus próżności i rozpocząć nowe życie'. W styczniu 1503 r. wjechała triumfalnie do Ferrary, wesele urządzono z pompą i przepychem renesansu. Rzym był daleko, a ona została małżonką następcy tronu, późniejszego władcy, a potem matką ośmiorga dzieci, które urodziła Alfonsowi. Piękna i inteligentna, potrafiła zgromadzić na dworze rodziny Este licznych poetów i artystów.Pogodne usposobienie księżnej z pewnością przyczyniło się do tego, że była szanowana i kochana. Poddani, zwłaszcza kobiety, rozumiały ją i współczuły, ponieważ miała podobne problemy jak one: liczne porody,choroby. Przygnębiały ją też wiadomości o wyczynach brata, a po śmierci ich ojca8  o jego uwięzieniu.Kiedy zamykała się w klasztorze Bożego Ciała, każdy w mieście wiedział,że nowe nieszczęście spotkało ich panią. Gdy wieść o śmierci Cezara dotarła do Ferrary, jego siostra znów spodziewała się dziecka. Świadkowie tamtych zdarzeń donoszą, iż przyjęła cios spokojnie. Była już wówczas panującą księżną, całkowicie oddaną dworskim obowiązkom. Zgon ojca nie miał dla niej przykrych następstw, jak dla Cezara, władca Ferrary nie zamierzał się z nią rozstawać. Małżeństwo to jednak doszło do skutku przede wszystkim za sprawą papieża  choć Lukrecja też bardzo się starała  i z uwagi na to mogłoby zostać rozwiązane. Nikt nie pamiętał już jednak, że żona Alfonsa była uwikłana w polityczne ambicje ojca i brata. Zasada "przez koligacje do władzy" należała w strukturach feudalnych do arsenału powszechnie stosowanych środków i nie była w żadnym wypadku wyłączną domeną Borgiów. Z czasem przedmałżeńskie intrygi poszły w niepamięć, a urodziwa i inteligentna córka papieża dodawała ferraryjskiemu dworowi blasku i rodzinnego ciepła.W wieku 39 lat nasza bohaterka zmarła na gorączkę połogową. Zakończyło się życie podobne do egzystencji wszystkich innych dam włoskiej arystokracji  jeśli nie liczyć faktu,że Lukrecja była córką papieża~. Jej losy zawierają jednak w sobie tajemnicę, o której nie można zapomnieć, stojąc nad grobami w Ferrarze. Czyż nie brak opowieści o kazirodczej dziwce, która przez obcowanie z ojcem i bratem wydała na świat szatana? Czyż nie mówi się o dziecku, jakie rzekomo miała z Aleksandrem? Co sądzić o jej uczestnictwie w słynnej watykańskiej orgii, kiedy to 50 kurtyzan pełzało nago między świecznikami, zbierając z podłogi kasztany? Czy była zamieszana w otrucie wielu osób  ulubioną metodę Borgiów, za pomocą której przywłaszczali sobie majątek ofiar? Czy wszystkie te historie są prawdziwe? Jeżeli nie, dlaczego powtarzano je wciąż za życia rodziny i później, aż do dziś? W odpowiedzi na te pytania pomocne będzie być może spojrzenie na dzieje papieża Aleksandra VI  ojca Lukrecji, i jej brata, Cezara.Co za człowiek...Oceniając człowieka, który w latach 14921503 zasiadał na tronie papieskim jako Aleksander VI, oraz jego pontyfikat,trzeba jasno powiedzieć: był on typowym renesansowym monarchą. Uważał się przede wszystkim za księcia i władcę Państwa Kościelnego, drugo albo i trzeciorzędną rolę odgrywały funkcje religijne. Uwagi te dotyczą również wielu poprzednich i następnych biskupów Rzymu. Inni papieże też wojowali, uprawiali politykę, załatwiali osobiste, dynastycznei finansowe interesy. Nie było nic wyjątkowego w tym, że Aleksander faworyzował kochanki, dzieci i krewnych. Nawet Paweł III z rodu Farnese, który w 1545 r. zwołał reformatorski sobór trydencki, miał ze swą konkubiną czworo dzieci,a dwóch wnuków uczynił kardynałami. Do niego właśnie pisał Marcin Luter: "Brak ci wiary i nie boisz się Boga  razem z twoimi synami, kardynałami i rzymską hołotą. Jesteście jak epikurejskie wieprze". Jedyne, czym Aleksander odróżniał się od swych poprzedników i następców w epoce renesansu (nie licząc tylko jego wuja, Kaliksta III), było hiszpańskie pochodzenie oraz fakt, iż nie ukrywał miłosnych przygód i spłodzonych dzieci, lecz dość otwarcie się do nich przyznawał.Rodrigo de Borgia urodził się w roku 1430 lub 1431 w pobliżu Walencji. Znalazł się pośród prawie 300 członków papieskiej rodziny, których Alonso Borgia, czyli papież Kalikst III,sprowadził po 1455 r. do Rzymu, gdzie zachowywali się jak konkwistadorzy. Wkrótce Rodrigo został mianowany kardynałem. Młody, zaledwie 27letni Rodrigo spędzał gorące lato w Górach Sabińskich, gdy dotarła doń wiadomość, że papież jest umierający. Rodrigo natychmiast pospieszył do miasta,choć zamieszki, wybuchające z reguły po śmierci każdego papieża, mogły stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo dla niego i dla wszystkich członków rodziny Borgiów. Rzeczywiście, papież nie wydał jeszcze ostatniego tchnienia, a już rzymskie rodziny szlacheckie  przede wszystkim Colonna i Orsini  poczęły urządzać na ulicach Wiecznego Miasta polowania na znienawidzony ród Borgiów. Mimo to Rodrigo nie opuścił wuja w godzinie śmierci i pomagał krewnym w ucieczce z Rzymu. Jego kardynalski pałac został splądrowany, lecz napastnicy nie odważyli się podnieść ręki na samego purpurata.To, co wyróżniało późniejszego papieża Aleksandra VI to nadzwyczaj ujmująca powierzchowność. Jeden z jego nauczycieli, Gaspare da Verona, pisał o nim: "Wicekanclerz jest pięknym mężczyzną o pogodnym obliczu. Mowa jego jest wytworna i miła. Zachwyca on szlachetne damy, przyciągając je silniej niż magnes przyciąga żelazo. Mówi się jednak,że zostawia je wszystkie nietknięte". Niewątpliwie jednak odznaczał się pewną "swawolną brutalnością", erotycznym opętaniem, które Gregorovius nazywał "niewyczerpaną zmysłowością". Papież Pius II uznał nawet za konieczne, aby 11lipca 1460 r. udzielić 29letniemu kardynałowi upomnienia.Ten bowiem spowodował, iż na zabawę w ogrodach niejakiego Giovanniego de Bichis wpuszczono tylko miejscowe piękności, zaś rodzice, bracia i mężowie zostali przed drzwiami. Papież pisał: "Mówi się, że tańce były szalone, że miłosne uwodzenie nie miało granic i że wy sami zachowaliście się jak młodzieniec ze świeckiego towarzystwa. Zarumieniłbym się doprawdy, gdybym miał powtórzyć to wszystko, co się mówi o tym, co się tam działo. (...) Te rzeczy budzą w nas wstręt jeszcze większy niż to okazujemy, ponieważ okrywają niesławą Państwo Kościelne i nasz urząd,(...) Stąd bierze się też wzgarda, z jaką odnoszą się do nas książęta i mocarstwa, stąd codzienne kpiny świeckich. (...;Połóżcie więc, Wasza Eminencjo, kres tym frywolnościom,pamiętajcie o swojej godności i przestańcie się ukazywać wśród dzisiejszej młodzieży jak lekkomyślny galant. Gdyby takie czyny się powtórzyły, bylibyśmy zmuszeni oświadczyć, że dzieje się to ku naszej wielkiej przykrości i wbrew naszej woli, a nasze upomnienie byłoby wyrażone w takich słowach, że musielibyście się zaczerwienić. Zawsze was kochaliśmy i uważaliśmy za godnych naszej opieki, traktując was jako wzór powagi i skromności. Pozwólcie nam zachować jeszcze na długo tę opinię i to przekonanie, ale żeby tak się stało, musicie niezwłocznie zacząć żyć w sposób o wiele bardziej poważny."Jakkolwiek by nie oceniać Rodriga Borgii, jego charakter nie daje podstaw do demonizowania tego człowieka. Dopiero później konkurenci do władzy zohydzali swego przeciwnika,aby osłabić jego pozycję. Nawet w sławetnym sporze z fanatycznym mnichem Savonarolą Aleksander VI nie potwierdzał swoim postępowaniem inwektyw, jakimi obrzucał go gorliwy kaznodzieja.Pod presją Savonaroli Dominikański mnich Girolamo Savonarola przyszedł na świat21 września 1452 r. w Ferrarze, jako syn nadwornego medyka10, zaś w 1498 r. został powieszony i spalony we Florencji.Wielu widziało w nim jednego z najważniejszych przeciwników Aleksandra VI. Los zawiódł Savonarolę z rodzinnego domu w Ferrarze do Florencji, gdzie znalazł się w 1484 roku. Siedem lat później, w roku 1491 wybrano go przeorem klasztoru św.Marka". Był już wówczas znany jako charyzmatyczny mówca i kaznodzieja, reformator zakonu. Przez apokaliptyczne wizje i proroctwa zyskał niezwykły autorytet: przepowiedział śmierć Lorenza de Medici, papieża Innocentego i króla Neapolu,a także wkroczenie wojsk francuskich do Włoch. Podczas jego kazań kościół Santa Maria del Fiore, a potem katedra pękały w szwach. Jego czarowi ulegali nawet intelektualiści. Młodzi chłopcy tłumnie wstępowali jako nowicjusze do klasztoru św.Marka.Taki oddźwięk i popularność mogły skłonić przeora do ingerencji w politykę. Właśnie z tego powodu doszło do konfliktu z papieżem. Przypuszcza się, że Aleksander VI, człowiek jowialny i liberalny, zniósłby pobożne, choć surowe kazania łącznie z atakami na rzymskich dostojników kościelnych. Ale mnich posuwał się za daleko, gwałtownie gestykulując wołał: "Uciekajcie przed córą Babilonu, uciekajcie z Rzymu.Babilon bowiem oznacza chaos, a Rzym zagmatwał całe Pismo Święte, splątał ze sobą wszystkie grzechy.Podejdź, bezecny Kościele! Słuchaj co Pan mówi do Ciebie. Jesteś gorszy niźli bydło, jesteś straszliwym monstrum". Zarzucał papieżowi, że otwarcie przyznaje się do swoich dzieci, zamiast nazywać je przynajmniej siostrzeńcami.To wszystko nie wyprowadziło jeszcze Aleksandra z równowagi. Ingerencja mnicha w sprawy polityczne doprowadziła jednak do tarć między Rzymem a Florencją. W roku 1497władcy Florencji, Medyceusze, zostali wypędzeni z miasta,które ogłoszono republiką. Nowe władze musiały użyć oręża,by zmusić Pizę do podporządkowania się ich rządom. Florentczycy nie przyłączyli się więc do stworzonej przez papieża"świętej ligi", zmierzającej do odparcia inwazji francuskiej i do zjednoczenia Włoch. Było to wbrew zamiarom Aleksandra,który przekonywał florenckich posłów: "Trzymajcie z nami!Jednoczmy się, bądźcie dobrymi Włochami! Niech Francuzi zostaną we Francji!".Wpływy Savonaroli we Florencji wzrosły do tego stopnia,że republika ewoluowała w kierunku teokratycznej dyktatury.Wszechobecna policja kontrolowała każdy obszar prywatnego życia obywateli. Zmuszano ich do wyzbycia się wszelkich doczesnych dóbr, rezygnacji z zabaw i karnawału. Mnich zorganizował młodzieżowe bojówki1 2, które wdzierały się do domów i rekwirowały przedmioty zbytku; miały one spłonąć na tzw. stosach próżności. Na Piazza della Signoria ułożono taki stos, wysoki na 22 metry, z błyskotek oraz przedmiotów bliskich i drogich sercom florentczyków: lutni, harf, luster, welonów, woalek, karnawałowych masek i sztucznych bród, odświętnych strojów, kart do gry, szachów i obrazów z pięknymi kobietami.Znalazły się tam nawet książki, na przykład Petrarki i Boccaccia. Na tym samym placu przed florencką Signorią niewiele lat później zapłonął stos, na którym spalono ciało powieszonego Savonaroli.Jednak zanim nastroje się zmieniły i wzburzony tłum obrócił się przeciw fanatycznemu kaznodziei, bigoteria święciła triumfy. Aleksander nie mógł ścierpieć dogmatyzmu mnicha, gdyż niósł on ze sobą określone skutki polityczne. Dlatego wielokrotnie wzywał przeora klasztoru św. Marka, aby przybył do Rzymu i poddał ocenie swe proroctwa. Gdy to nie pomogło wydał zakaz głoszenia kazań, a wreszcie latem 1497 r. ogłosił ekskomunikę  którą zresztą dominikanin natychmiast uznał za nieważną. Konkurencyjny zakon franciszkanów wezwał godo poddania się próbie ognia, by udowodnił, iż Bóg rzeczywiście otacza go szczególną opieką. Savonarola początkowo wyraził zgodę, ale gdy wszystko przygotowano i na placu zebrali się liczni gapie, wycofał się. Rozczarowany tłum zbuntował się i przypuścił szturm na klasztor św. Marka. Signoria musiała obiecać wytoczenie procesu przeorowi, który został uwięziony.Papież domagał się wydania mnicha Watykanowi, lecz spotkał się z odmową. Dopiero wtedy posłał swych przedstawicieli do Florencji, aby sterować procesem, w którym zarzucono~oskarżonemu herezję. Savonarola był torturowany, aż wreszcie.3 maja 1498 r. został powieszony, jego ciało spalono. Umierał w poczuciu męczeństwa' 3.Savonarola i Aleksander VI stali się przeciwnikami niejako wbrew własnej woli. Kaznodzieja nawet w najśmielszych napaściach na papieża i jego styl życia nie podejmował tematu owego paktu z diabłem, jaki Borgia miał rzekomo zawrzeć,aby zwyciężyć na konklawe. Zwierzchnik Kościoła z kolei nigdy>nie miał zamiaru prowadzić przeciw dominikaninowi procesu o herezję. Przeor klasztoru św. Marka miał jedynie przybyć:do Rzymu i żyć w zakonnym odosobnieniu, nie występując publicznie i nie głosząc kazań. Stało się jednak inaczej, a powodem był konflikt interesów politycznych i przesądy'4. Postępowanie papieża w "aferze Savonaroli" pomaga zrozumieć jego osobowość. Widać tu, jak bardzo liczyła się dla niego władza, a jak mało ważne były sprawy wiary i moralności.Biskup Rzymu wystrzegał się fanatyzmu religijnego i moralnego.Zły braciszek Lukrecji Brat Lukrecji, Cezar, był od niej o pięć lat starszy. Również o jego dzieciństwie nie wiemy zbyt wiele. Urodził się prawdopodobnie we wrześniu 1475 r. w Subiaco i wychowywał się w Rzymie pod opieką matki, Vannozzy Cattanei. Ojciec chciał, by został duchownym i zapewnił mu wykształcenie podobne do tego, jakie później otrzymała Lukrecja. W roku 1492młodzieniec został biskupem Walencji, rok później Aleksander wyniósł nie posiadającego jeszcze święceń kapłańskich Cezara do godności kardynała. Uchodził za pogodnego człowieka, polityką się nie interesował. Przebywał cały czas w pobliżu papieża, jego komnata w Watykanie znajdowała się bezpośrednio nad apartamentami ojca. Nie przypisywano mu miłosnych afer ani nieślubnych dzieci, toteż wszystkich zaskoczyło wyrażone przez młodego Borgię życzenie porzucenia stanu duchownego i wstąpienia na służbę Państwa Kościelnego jako gonfalonier, tzn. wódz naczelny. 17 sierpnia 1498 r.powrócił do stanu świeckiego, oddał papieżowi insygnia kardynalskie i swoje beneficja. Konsystorz wyraził na to zgodę,protestował jedynie ambasador hiszpański Garcilasso de laVege. Wiedział bowiem, że Cezar planuje przymierze z królem Francji, wrogiem Hiszpanii. Cezar opuścił zgromadzenie z podniesionym czołem i jeszcze tego samego dnia spotkał się z podskarbim Ludwika XII, który zaprosił go do Francji. Jako rekompensatę za biskupstwo Walencji, z którego dochodów właśnie zrezygnował, kardynał otrzymał hrabstwo Valence,podniesione do rangi księstwa. Król Francji nadał mu tytuł księcia Valentino.W tym czasie brat Lukrecji był już mocno zaangażowany w europejskie układy polityczne: intrygi, morderstwa, walkę o władzę. Zarzucano mu zabójstwo własnego brata  Juana,którego nienawidził z zazdrości, uczestnictwo w spiskach,zdradach i otruciach. Przypuszczalnie już wtedy cierpiał na syfilis, wkrótce musiał nosić czarną maskę, która przeszła do historii jako jego atrybut.Kiedy papież rozpoczął atak na Romanię, postawił na czele wojsk Cezara. Jego zadaniem było pokonać i przepędzić lenników Kościoła, którzy nazbyt się usamodzielnili i przekształcili w samowładnych despotów. Zwycięstwo miało umożliwić Watykanowi czerpanie dochodów z tego regionu. Sam Valentino zaś liczył na stworzenie tam własnego państewka, ze stolicą w Urbino. Trzy szybkie, bezwzględne i skuteczne uderzenia wystarczyły do opanowania większości Romanii, a więc obszarów wokół Urbino, Senigalii, Pesaro, Rimini, Ceseny, Forli,Imoli i Faenzy. Następnie wojska Borgiów uderzyły na Bolonię i zagroziły Florencji. Ze spiskiem swoich kondotierów Cezar poradził sobie według wszelkich zasad sztuki rządzenia państwem. Zwycięskiemu wodzowi towarzyszyli przez pewien czas Niccoló Machiavelli  posłaniec florenckiej Signorii oraz Leonardo da Vinci, który służył księciu swą wiedzą z zakresu techniki wojskowej, melioracyjnej oraz budowania fortyfikacji. Lud wiwatował na cześć nowego władcy, ten bowiem wypędził lub zgładził znienawidzonych tyranów.

 

Cezar, Machiavellii racja stanu 

 

Przypatrując się otoczeniu Borgiów i epoce, w której żyli, natkniemy się wcześniej czy później na Niccolo Machiavellego. Autor sławetnego "Księcia" oraz "Discorso"był nie tylko pisarzem politycznym,lecz także dyplomatą i ekspertem militarnym. urodzony 3 maja1469 r. we Florencji, przez całe życie służył temu miastu.Jako wysłannik Republiki Florenckiej spotykał się z Cezarem Borgią, towarzyszył mu nawet przez pewien czas. Podziw dla genialnego wodza i męża stanu wyraził w swych teoretycznych opracowaniach na temat warunków i sposobów uprawiania polityki. Valentino stał się dla niego jednym z wzorów"nowego księcia", który nie postępuje zgodnie z tradycyjną teorią państwa o podłożu chrześcijańskim i metafizycznym;za główny przymiot polityka uważa umiejętność uchwycenia i zachowania władzy. Stworzony przez władcę ustrój i kultura polityczna społeczności są, według Machiavellego, również dla jednostki na tyle rozstrzygające, że książę (lub organ demokratyczny, jak florencka Signoria) w razie wyższej konieczności zwolniony jest z przestrzegania zasad etycznych. Machiavelli stworzył tą teorią (rozumianą często błędnie jako instrukcja dla tyranów) podstawy nauki o racji stanu, aczkolwiek nie posługiwał się takim pojęciem.Widać więc, iż autor "Księcia" i syn papieża byli godnymi siebie  i również sobą zainteresowanymi  partnerami do rozmów i negocjacji, aczkolwiek reprezentowali sprzeczne interesy. Gdy spotkali się po raz pierwszy 24 czerwca 1502,Niccoló miał 33 lata, Cezar  27. Borgia był nie tylko wojowniczym zawadiaką i żądnym władzy politykiem, lecz także wysoce uzdolnionym i dobrze wykształconym potomkiem potężnego rodu. Już jako 1012letni chłopiec uczył się hiszpańskiego,łaciny, greki i francuskiego, zgłębiał tajniki historii i poezji. Po ukończeniu studiów prawniczych w Perugii, Pizie i Paryżu zabrał się  w imieniu papieża  do porządkowania spraw Państwa Kościelnego, przy okazji zaś zamierzał "wykroić" dla siebie księstwo w środkowych Włoszech. Na razie wygnał panującego w Urbino księcia Federico II di Montefeltro i urządził w jego zamku swoją kwaterę główną. Tu właśnie  24czerwca 1502 r. o godz. 22  przyjął posłów Republiki Florenckiej, Machiavellego i Soderiniego. Valentino już raz napędził florentczykom stracha, gdy wraz z armią pojawił się pod murami miasta  jednak zrezygnował z oblężenia.Machiavelli i Soderini wiedzieli, że syn Aleksandra VI gardził bankierami i kupcami, uważającymi się za mężów stanu, ale wykorzystującymi politykę jedynie do realizacji własnych interesów. Wysłannicy Republiki donosili po pierwszym spotkaniu: "Człowiek ten jest tak śmiały, iż wielkie przedsięwzięcia zdają się mu być drobnostką. Żądny sławy i własnego państwa nie cofa się przed żadnym wysiłkiem ani niebezpieczeństwem.Pojawia się w nowym miejscu, zanim jeszcze rozejdzie się wieść, że opuścił poprzednią kwaterę. Jest popularny wśród żołnierzy, zebrał pod swoją komendą najlepszych ludzi z całej Italii. Wszystko to czyni go straszliwym i niezwyciężonym,zwłaszcza jeśli sprzyjać mu będzie szczęście." Machiavelli przebywał w Urbino tylko kilka dni. Jego misja zakończyła się sukcesem: udało mu się uchronić ojczyste miasto przed atakiem  przynajmniej na razie. Wytrawny dyplomata wiedział jednak, że Cezar pozostaje groźnym i nieobliczalnym przeciwnikiem. Będzie musiał spotkać się z nim ponownie, będzie miał ku temu okazję. Motywy, jakimi kierował się autor "Księcia", kazały mu wykraczać poza oficjalną rolę negocjatora.Pisarz zainteresowany był wymianą poglądów z genialnym Borgią.W październiku 1502 r. Machiavelli znów wyruszył do Urbino, tym razem sam, wyposażony jedynie w list uwierzytelniający Signorii. Zastał księcia zniecierpliwionego, nieskorego do jakichkolwiek ustępstw i obietnic na rzecz Florencji. Na dodatek kondotierzy uknuli przeciw swemu wodzowi spisek.Poseł z zaciekawieniem oczekiwał reakcji Valentina. Ten zaś o dziwo  był bliski wybaczenia spiskowcom. Zaprosił ich na spotkanie do Senigalii, niewielkiego miasta na wybrzeżu adriatyckim, zajętego i splądrowanego przez sprzysiężonych. Wydawało się, jakby zamierzał pogodzić się z rodzinami Orsinich, Bentivogliów, Baglionich i zatrzymać przy sobie zbuntowanych kapitanów. Florencki dyplomata ponad dwa miesiące przebywał u Cezara  pertraktował, dyskutował i obserwował go. Przy okazji niemal codziennych spotkań zgłębiał myśli i czyny wodza,aczkolwiek nigdy nie przejrzał go do końca. Nieoczekiwanie książę zaprosił swego rozmówcę, aby towarzyszył mu w drodze do Senigalii. Gość przewidział dalszy rozwój sytuacji.Nieudolni politycznie żołdacy, którzy potrafili tylko wojować,zdobywać i plądrować, wpadli w pułapkę. Valentino powitał ich serdecznie u bram miasta i poprosił, aby udali się wraz z nim na zamek. Tam kazał uwięzić wszystkich czterech kondotierów i zgładzić przez uduszenie dwóch z nich: Vitellozza Vitelli i Oliverotta di Fermo. Dwaj członkowie rodu Orsinich pozostali jeszcze jakiś czas przy życiu, gdyż w Rzymie przygotowywano kolejny cios: papież aresztował w Watykanie kardynała Orsini i jego licznych krewnych. Dopiero teraz brat Lukrecji rozkazał udusić obydwu Orsinich  Paola i Francesca.Wymordowanie buntowników nie spotkało się z potępieniem współczesnych, a raczej z ich podziwem. Nawet polityczni przeciwnicy Borgiów uznali ów czyn za "wyborny podstęp". Machiavelli stwierdził, iż zdradę należy karać zdradą: "Rozważywszy postępowanie księcia, nie widzę powodu,by czynić mu wyrzuty. Uważam,że trzeba go postawić za wzór tym wszystkim, którzy dzięki szczęściu lub obcemu orężowi zdobyli wielkie kraje czy rozległe posiadłości....) Ktokolwiek chciałby przekonać się, kto w nowo stworzonym księstwie zalicza się do jego przyjaciół,a kto do wrogów (...), temu trudno będzie znaleźć lepszy przykład niż czyny księcia".18 sierpnia 1503 r. Nagła i tajemnicza śmierć Aleksandra VI niczym trzęsienie ziemi rujnuje wszystkie plany Cezara Borgii. Kilka dni wcześniej  12sierpnia  były kardynał uczestniczył w tej samej uczcie co papież  teraz również walczy ze śmiercią. Czy powodem była trucizna, czy też infekcja, wywołująca w sierpniowym upale śmiertelną gorączkę? Nigdy nie wyjaśniono do końca przyczyn śmierci głowy Kościoła. Valentino przeżył, ale dzień,w którym jego ojciec pożegnał się z życiem, oznaczał również dla niego początek końca. Wojska Orsinich i Collonów grasowały po Rzymie, mordując albo przepędzając każdego Borgię, jaki wpadł im w ręce. Cezar zabarykadował się w Watykanie, potem przedostał się do Nepi (zabrał tam też swą matkę, Vannozzę), utrzymywał nadal żołnierzy pod bronią i próbował razem z hiszpańskimi kardynałami wpłynąć na wybór nowego papieża. 22 września na Stolicy Piotrowej zasiadł Francesco Piccolomini Todeschini  Pius III. Brat Lukrecji powrócił do Rzymu, co okazało się błędem. Orsinii Collonowie oblegali i szturmowali Watykan, musiał więc szukać schronienia w zamku św. Anioła. 18 października Pius III zmarł  mówiono, że został otruty przez Giuliana della Rovere, który sam chciał zostać Wikariuszem Chrystusa.Rzym czekało więc nowe konklawe, Valentino mógł wpływać na jego wyniki dzięki kontaktom z frakcją hiszpańską w Kolegium Kardynalskim.Następcą Piccolominiego został Juliusz II z rodu della Rovere, dawny wróg Borgiów. Wykorzystał on wpływy Cezara, by pozyskać głosy iberyjskich purpuratów, w zamian obiecał mu zatwierdzenie na stanowisku gonfaloniera. Po wyborze 1 listopada 1503 r. oświadczył jednak synowi Aleksandra, iż ten może bez przeszkód opuścić Państwo Kościelne, o ile najpierw zrzeknie się dwóch warowni w Romanii. Oszukany książę początkowo odmówił, więc znalazł się w areszcie domowym w tych samych komnatach, gdzie zamordowano męża Lukrecji, Alfonsa d'Aragon  następnie zaś w lochach zamku św. Anioła. Wreszcie zrezygnował z fortec i odzyskał wolność.Udał się najpierw do Ostii, potem do Neapolu, gdzie szukał pomocy u namiestnika króla hiszpańskiego. Ten jednak na rozkaz Ferdynanda I I Katolickiego kazał go aresztować i wyprawić statkiem do Hiszpanii. W piśmie Ich Katolickich Mości do posła hiszpańskiego w Watykanie z 20 marca 1504 r. czytamy:"Z najwyższym niezadowoleniem powzięliśmy wiadomość o przybyciu księcia do Neapolu, i to nie tylko z przyczyn politycznych. Jak wiecie bowiem ogrom jego zbrodni napełnia nas grozą i w żadnym wypadku nie chcemy, aby ktoś z taką reputacją mógł być uważany za naszego człowieka  nawet gdyby miało nam to przysporzyć fortec, ludzi i pieniędzy."Wzruszająca historia rozgrywała się na uboczu wielkiej polityki. Carlotta d'Albret, żona Valentina od 1499 r., darzyła go serdecznym uczuciem, mimo że spędzili ze sobą tylko kilka tygodni. Gdy po śmierci Aleksandra wszyscy możni ówczesnego świata opuścili księcia  także król Francji odebrał mu wszystkie posiadłości, dochody i tytuły  ona jedna pamiętała o nim i nie pozostała bezczynna. Zakupiła z własnych środków zamek, nie podlegający jurysdykcji królewskiej, i uczyniła z niego twierdzę. Pragnęła stworzyć bezpieczną przystań dla siebie i małżonka na przyszłość. Rozbudowała komnaty, urządziła mieszkanie i kuchnię, zatrudniła służbę. Wszystko na próżno nie zobaczyli się już nigdy' 5. Cezar tymczasem, pilnie strzeżony, został osadzony na zamku Chinchilla, a potem  po próbie ucieczki  w warowni Medina del Campo. Stamtąd udało mu się zbiec: spuścił się po linie z wieży i uszedł z życiem, mimo że strażnicy zauważyli go i przecięli sznur. Ranny,dotarł do Pampeluny, na dwór swego szwagra, Juana d'Albret.Juan, władca małego królestwa wciśniętego między Francję a Hiszpanię, był bardzo rad z przybycia wojowniczego męża siostry i mianował go generalnym kapitanem swych wojsk.W lutym roku 1507 brat Lukrecji  znów w pełni sił  galopował na czele 300 jeźdźców i 5000 pieszych w kierunku zamku Viana na granicy hiszpańskiej, by podjąć jego oblężenie.Gdy twierdza była już bliska kapitulacji, obrońcom udało się przemycić przez otaczający pierścień 60 koni z prowiantem.Valentino nie posiadał się z wściekłości i z małym oddziałem podjął pościg. Podczas pogoni wysunął się do przodu, jakby szukał śmierci. Samotnie uderzył na wroga i zginął w walce z 20 jeźdźcami. Taki był koniec człowieka, którego niegdyś obawiali się władcy Europy.

 

Epoka pełna sprzeczności 

Czasy, w których rozgrywała się historia Borgiów, były kontrowersyjne, dziwne, pełne tajemnic i sprzeczności, zaś historia to jedynie niewielki fragment rzeczywistości, nie odbiegający od dziejów innych rodów szlacheckich w Italii i Europie. Ludzie renesansu wciąż jeszcze podążali śladami średniowiecza. Próbowali wprawdzie uwolnić się od więzów przeszłości i hołdować nowym wartościom, lecz właśnie te usiłowania wystawiały ich na trudniejsze próby. Czuli się wewnętrznie rozdarci pomiędzy zabobonem a oświeceniem, magią a nauką, brutalnością a humanitaryzmem, pięknem a winą, rozkoszą a chorobą. Nad wszystkim zaś dominowało poczucie bliskości i wszechobecności śmierci.Powyższe cechy widać doskonale w biografiach osób żyjących na przełomie XIV i XV w.Weźmy na przykład brutalność i humanitaryzm: kradzieże i rozboje, gwałty i morderstwa,bezprawne zagarnianie cudzej własności i otwarte grabieże były na porządku dziennym. "Podczas plądrowania pałacu pewnego kardynała z rodu della Rovere, młody patrycjusz Francesco di Santa Croce został zraniony przez członka rodziny della Valle. Młodzieniec odwzajemnił się,przecinając ścięgna przeciwnikowi. Jego krewni zemścili się na Francescu, roztrzaskując mu czaszkę. Prospero di Santa Croce zabił z kolei w ramach rewanżu Piera Margiani. Fala morderstw przetoczyła się przez całe miasto, przy czym Orsini i wojska papieskie popierali familię Santa Croce, a Colonnowie stanęli po stronie della Valle. Lorenzo Oddone Colonna został uwięziony, przesłuchany, zmuszony torturami do przyznania się do winy i stracony w zamku św. Anioła".Całe rody wyniszczały się wzajemnie z pokolenia na pokolenie. Wynajęcie mordercy kosztowało nie więcej niż kupno odpustu. Przypalanie, wrzucanie do wrzątku, topienie, wbijanie na pal, łamanie kołem, morzenie głodem, rozrywanie ciała rozżarzonymi obcęgami, zamurowywanie i zakopywanie żywcem, ćwiartowanie, wieszanie, oślepianie, obcinanie języka i kończyn  te i inne tortury stosowano powszechnie. Działo się to w społeczeństwie, które właśnie odkryło godność człowieka, humanizm, wolność i przyrodzone cnoty, które rozwinęło działalność dobroczynną, otwierając domy opieki,przytułki, kuchnie wydające bezpłatne posiłki. Kryzys średniowiecznych norm i autorytetów doprowadził nie tylko do upadku osobistej moralności, lecz także do zrujnowania etyki politycznej. Rządy usuwały przeciwników  także zagranicą  przez zabójstwa lub potwarze. Na układach, przymierzach, "listach żelaznych" nie można było polegać, zdrajcy bez przeszkód realizowali swe interesy, dowódcy wojskowi sprzedawali swoje usługi i podległych żołnierzy temu,kto najwięcej zapłacił, niejednokrotnie zmieniając front w trakcie bitwy.Narodziny legendy Mówiąc o historii rodziny Borgiów, trudno nieraz oddzielić rzeczywistość od fikcji. Właśnie legendy i zmyślone historie odgrywały na dworze Aleksandra VI niemałą rolę, przetrwały stulecia, stanowiąc podstawę coraz to nowych opowieści.Być może stało się tak m.in. dzięki pewnemu duchownemu z Niederhaslach w Alzacji (skąd musiał uciekać, oskarżony o kradzież i fałszerstwo dokumentów), który dzień po dniu utrwalał w swym pamiętniku wszystko, co zobaczył i usłyszał.Mowa o Johannie Burckardzie, zwanym z włoska Burcardo,papieskim mistrzu ceremonii, zapisującym dość drobiazgowo fakty i mity o Borgiach. Jego dziennik jest kluczem do niesamowitości, do tajemniczej aury otaczającej ten ród, ale na pewno nie kluczem do prawdy.Jak przystało na mistrza ceremonii, Burcardo pilnował przestrzegania etykiety w Watykanie, ta zaś ukształtowała się na podstawie tradycji dworskiej. Alzatczyk musiał więc orientować się w dziejach następców św. Piotra. Ambitny i pozbawiony skrupułów, służył już Sykstusowi IV i Innocentemu VIII od1483 r., a więc na długo przed pontyfikatem Aleksandra.Pozostał na stanowisku również za panowania Piusa III i Juliusza II, aż do śmierci 16 maja 1506 r.Do jego obowiązkowej lektury należało m.in. dzieło "Liber pontificalis". W tej kronice ceremoniału kościelnego odnaleźć też można prawdopodobnie coś, co zainspirowało go do tworzenia legendy Borgiów. Kronika opierała się na jeszcze dawniejszych "opowieściach z dreszczykiem". Ponad 500 lat przed Aleksandrem zwierzchnikiem Kościoła został Jan XII (955964),któremu zarzucano dokładnie takie same zbrodnie jak ojcu Lukrecji: bluźnierstwo i pakt z diabłem, profanację miejsc świętych, symonię'~, trucicielstwo, rozwiązłość i przeobrażenie papieskiej rezydencji w dom rozpusty, a wreszcie sodomię.Przyczyną wszelkiego zła miała być oczywiście kobieta, za której pośrednictwem szatan opętał papieża. Poprzedniczka Lukrecji zwała się Marozia, pochodziła z rodu hrabiów Tusculum i była  podobnie jak siostra Cezara  trzykrotnie zamężna. Historia ta została opisana przez kronikarza  Liudpranda, biskupa Cremony, a zarazem sekretarza, biografa i ambasadora cesarza Ottona Wielkiego.Mistrz ceremonii Burcardo znał dzieło biskupa Cremony,podobnie jak "Liber pontificalis" z roku 1000, gdzie także znajdziemy motywy zadziwiająco podobne do tych z "legendy Borgiów". Tym razem papież Sylwester (I 9991003 r.) miał zdobyć tiarę dzięki przymierzu z siłami nieczystymi, zaś przy władzy utrzymywało go bogactwo. Ponadto, będąc wykształcony w podbitej przez Arabów Andaluzji, potrafił podporządkować sobie demony. Jego metafizyczne umiejętności były tak nadzwyczajne, że jeszcze w godzinie śmierci przechytrzył piekło. Nakazał bowiem, aby odcięto od ciała wszystkie te członki, którymi służył szatanowi, a wreszcie, by poćwiartowano zwłoki, pozwalając duszy umknąć przed demonami.Susanne Schiiller Piroli zebrała około dziesięciu opowieścio biskupach Rzymu  od Leona III (795816) do Aleksandra VI  przypisujących im wszystkie możliwe grzechy oraz nieodłączny układ z diabłem. Był to więc swego rodzaju literacki motyw przewodni, który służył do oczerniania nie lubianych postaci. Nie znaczy to oczywiście, że same "ofiary" nie przyczyniały się do powstawania plotek. Na temat wczesno średniowiecznych papieży wiemy niewiele  nie licząc informacji z "Liber pontificalis". Natomiast w przypadku Rodriga Borgii mamy wiele źródeł, pozwalających dość wyraźnie odróżnić prawdę o stylu życia kardynała i głowy Kościoła od pomówień jego wrogów. 

Dźwiganie klątwy 

Na początku lat siedemdziesiątych XIX w. historyk Ferdinand Gregorovius ukończył pracę nad dziełem o historii średniowiecznego Rzymu. Dokumenty, z jakimi się wtedy zetknął,sprawiły, że zaintrygowała go postać Lukrecji Borgii. Nie mógł jednak zdecydować, "czy była ona najnieszczęśliwszą postacią nowożytnej historii z własnej winy, czy też świat przeklął ją przez pomyłkę". W posłowiu do biografii córki Aleksandra VI wiedeński historyk, Heinrich Lutz, docenił znaczenie badań Ferdinanda Gregoroviusa (18211891 ). Według niego, ten XIX wieczny pisarz, który prowadził swe poszukiwania w archiwach Rzymu, Florencji, Mantui, Pesaro, Modeny i Ferrary, przełamał wiele uprzedzeń i obalił niektóre przesądy na temat Borgii,choć z drugiej strony nie zamierzał "rehabilitować historycznych przestępców". Bądź co bądź, nawet tak wybitny uczony jak Leopold Ranke odrzucał wszelką rewizję utartych poglądów i wytykał Gregoroviusowi pseudoodkrywczą manię: "Przedstawianie Lukrecji Borgii jako ideału kobiety, podawanie w wątpliwość, czy Aleksander naprawdę został otruty  takie niepewne hipotezy wynikają ze szkodliwego nowatorstwa".Osobiste współczucie, jakie Gregorovius zaczął z czasem okazywać papieskiej córce, nie przeszkadzało mu spoglądać na epokę Borgiów chłodnym okiem historyka. Aleksandra uważał za "papieża bez religii", jego pontyfikat  za okres najgłębszego upadku Kościoła rzymskiego: "To społeczeństwo,Kościół, państwa i miasta, cała humanistyczna kultura, staczały się w kierunku przepaści, która miała je niechybnie pochłonąć".Heinrich Lutz nakreślił też okoliczności dziejowe, z perspektywy których Gregorovius  historyk protestancki i republikański  spoglądał na epokę odrodzenia i Kościół. Pisał on swoje dzieło "Lukrecja Borgia" w czasie, gdy Państwo Kościelne, a wraz z nim świeckie, doczesne władztwo papieża zostało zlikwidowane i powstała Republika Włoska.Rozmyślając nad grobami w Eerrarze o biografach Borgiów,utwierdziłem się w przekonaniu, że każda epoka tworzy własny obraz historii, natomiast prawdy obiektywnej praktycznie nie da się poznać  o ile taka w ogóle istnieje. Podobne myśli pojawiają się zresztą często przy zetknięciu z niemymi świadkami przeszłości. Czy ktokolwiek interesuje się historyczną prawdą? Któż chciałby zrezygnować z pikantnych i sensacyjnych legend? Czyż od średniowiecza aż do późnego wieku XIX nie raczono się opowiastkami o zbrodniczym, wyuzdanym papieżu i jego nieprzyzwoitych dzieciach? Nie przepuszczano żadnego bezeceństwa i żadnej sprośności: zabójstwa, kazirodztwo, rozwiązłość, zdrada i wyzysk poddanych, kupczenie godnościami kościelnymi i rabowanie cudzego majątku  niebyło grzechu, którego by nie przypisano rodowi Borgiów. Czy takie nagromadzenie potworności nie wywoływało podejrzeń?Najwidoczniej nie. Legendę horror stworzono już za życia Aleksandra i opowiadano aż do XX w. Rozprzestrzeniła się zwłaszcza w X(X stuleciu  mimo ujawnionych już wtedy faktów. Lukrecja, która pojawiała się w ówczesnych powieściach, dramatach i wierszach, kreowana była to na kurtyzanę,to na tragikomiczną trucicielkę, popełniającą wszystkie grzechy, jakie tylko mogą narodzić się w otchłaniach męskiej fantazji, wywołane obsesją antyfeminizmu i antyklerykalizmu. Marion Hermann Rottgen, literaturoznawca, stwierdziła w 1992 r.:"Owe mity mówiły o kościelnej i świeckiej władzy, o bogactwie i urodzie, zbrodni i erotyce. Dawały więc wyobraźni mnóstwo materiału, pozwalały podświadomie zaspokajać niespełnione tęsknoty, chwaląc lub potępiając postępowanie innych. Każde stulecie interpretowało legendę Borgiów na swój sposób."Na początku opowiadanie o skandalicznych stosunkach na dworze papieskim było nie tyle ochoczym powielaniem pikantnych historyjek, co politycznym instrumentem, mającym w końcu doprowadzić do detronizacji głowy Kościoła. Plotki jak to zwykle bywa  zaczęły jednak wkrótce żyć własnym życiem, rozwijając się także wtedy, gdy zabrakło już konkretnych politycznych czy finansowych powodów, dla których powstały. Pierwotną przyczyną mogła być po prostu złość.Złość rzymskich rodzin szlacheckich na cudzoziemca, który wdarł się na tron św. Piotra i bezceremonialnie rozdaje urzędy i beneficja swym krewniakom i protegowanym. Zdobycie tiary uchodziło wszak od wieków za wewnętrzną sprawę Rzymian.Nietrudno zauważyć, że już współczesne Borgiom źródła przeplatają rzeczywistość z fantazją. Wszystkie późniejsze opracowania, opierając się na materiałach archiwalnych, przejmowały siłą rzeczy zniekształcony obraz wydarzeń. Podobnie było z pierwszym biografem Aleksandra VI, politykiem i historiografem Francesco Guicciardinim (14831540). Marion Hermann Rottgen wykazała, iż pisał on z "twórczą inwencją",odnosząc bez większego zastanowienia pojęcia moralne okresu reformacji i kontrreformacji do pontyfikatu Aleksandra. Sam język jego prac jest w pewnym sensie propagandowy. O to mała próbka: "Jadowity Aleksander umarł. Zatruwał cały świat swoją niezmierną żądzą sławy, zdradzieckimi podstępami,licznymi przykładami okrucieństwa, monstrualną pożądliwością, niesłychaną chciwością, nie odróżniając rzeczy świętych od świeckich, sacrum od profanum". Można by przejść do porządku nad propagandowym stylem Guicciardiniego, widząc w nim wpływ kontrreformatorskiego soboru trydenckiego( 15451563), gdyby nie fakt, że zapiski tego kronikarza w dużej mierze ukształtowały poglądy na temat Borgiów w następnych wiekach. Nieobiektywnego fundamentalizmu pierwszego biografa rodu nie sposób oczywiście rozpatrywać w oderwaniu od ukształtowanej przez sobór obyczajności i moralności.Należy się jednak wystrzegać popełnienia dziś tego samego błędu  subiektywnego, jednostronnego traktowania epoki odrodzenia i kontrreformacji.Punktem kulminacyjnym agresji skierowanej przeciw Borgiom było określenie Aleksandra VI mianem antychrysta,a więc ucieleśnieniem zła, opisanego w Apokalipsie św.Jana jako zwiastun końca świata. Oznaczało to jednocześnie, że jego córka Lukrecja była właśnie "szatańskim nasieniem". Hermann Rottgen ukazuje, jaką rolę odgrywało pojęcie  a dokładniej topos  "antychrysta" na przełomie XV i XVI w., w epoce apokaliptycznych nastrojów, lęku przed sądem ostatecznym, ruchów heretyckich, astrologii i horoskopów; w epoce, w której ukazał się "Młot na czarownice", bulla Innocentego VIII ( 1485 r.) wzywająca do tępienia czarów, kiedy powieszono i spalono Savonarolę.Kontekst uzmysławia zatem siłę takiego określenia i jego wpływ na późniejszą historiografię. Nie zmienia jednak tego fakt, że od średniowiecza powszechne było przeklinanie przeciwników jako "antychrystów", nawet papieże i cesarze nazywali tak siebie wzajemnie od czasów Fryderyka II.Papież ofiarą swoich dzieci ?Opierając się na przekazach Burckarda i Guicciardiniego, obciążających głównie Rodriga, florencki teolog Tomaso Tomasi podążył w przeciwnym kierunku. W swojej książce "Lavita del duca Valentino" ( 1655) próbuje zdjąć odium z papieża,przypisując główne winy Cezarowi i Lukrecji. To, co Burcardo jedynie sugerował, Tomasi formułuje jasno i jednoznacznie:Aleksander był ofiarą własnych dzieci. Poprzez kobietę  czyli Lukrecję  szatan miał zyskać nad nim władzę. Wszelki wpływ moce piekielne wywierają bowiem za pośrednictwem niewiast twierdził teolog  i to przez stosunki płciowe (konsekwencją jest więc zarzut kazirodztwa). Nikt jakoś nie zwrócił uwagi, że gdy kardynał Rodrigo Borgia zasiadł na Stolicy Piotrowej, jego córka miała zaledwie 12 lat.Czego nie można było wyjaśnić moralną nikczemnością np. polityczne błędy i sukcesy głowy Kościoła  złożono na karb intryg Cezara, niewątpliwie jednego z najbardziej bezwzględnych władców odrodzenia. Tomasi nie nazwał dlatego swego dzieła biografią papieża, lecz zatytułował je "Życie księcia de Valence". Pozostaje zapytać, kto był pośrednikiem między Valentinem a diabłem. Można zarzucić i jemu kazirodcze stosunki z siostrą albo rozszerzyć krąg wszeteczników na jego matkę, a kochankę Rodriga  Vannozzę Cattanei. Florentczyk wybrał ten ostatni wariant, przeciwnie niż większość pozostałych autorów. Z niemoralnego i nielegalnego związku Aleksandra z Vannozzą miały narodzić się potwory. Stąd też Cezar to "afrykańska bestia", "dzikie zwierzę", "owoc skażonego i jadowitego nasienia".To nie koniec wymysłów biografów i kronikarzy. Nawet człowiek tak światły jak Wolter napisał: "Aleksander VI pozostawił po sobie gorsze wspomnienie niż tacy jak Neron i Kaligula,

gdyż zawinił bardziej jako zwierzchnik świata chrześcijańskiego. Mimo to Rzym zawdzięcza mu swą doczesną wielkość".Inni autorzy wybierali formę powieści, aby dać upust swoim fantazjom. W powieści Friedricha Maximiliana Klingera "Fausta życie, czyny i zejście do piekieł" z 1791 r. doktor Faustus podróżuje do Rzymu. Autor opisuje w satyryczny sposób stosunki na dworze Aleksandra VI. Następca św. Piotra przedstawiony jest jako uosobienie zła, oddaje cześć szatanowi,sypia jednocześnie ze swą kochanką Vannozzą i ich wspólną córką, a nawet pieści kozę, uprawia więc sodomię. Lukrecja z kolei to mistrzyni rozpusty, więc Faust nie wie w końcu, czy znalazł się w Watykanie, czy "w świątyni Wenery".Opętanie erotyzmem, któremu zdają się ulegać twórcy, gdy tylko pada imię naszej bohaterki, osiąga w XIX w. punkt kulminacyjny. "Moda na gatunek płaszcza i szpady, na powieści z dreszczykiem doprowadziła legendę Borgiów do niespotykanej wcześniej popularności, uczyniła ją ulubionym motywem liryki, epiki, dramatu i operowych librett" (Schuller Piroli).Wiktor Hugo ( 18021885) całkowicie odszedł od historycznej rzeczywistości. W dramacie "Lukrecja Borgia" z 1831 r.uczynił z papieskiej córki trucicielkę, która uwodzi, a potem uśmierca kondotierów brata. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności wśród otrutych znalazł się też jeden z jej nieślubnych synów. Lukrecja próbuje go ratować, on jednak nie chce ocalenia przez niegodziwą matkę. Widząc to, ona sama odbiera sobie życie. Przedstawienie odniosło tak wielki sukces, że Gaetano Donizetti (17971848) napisał operę, konstruując libretto wokół motywu otrucia. Miejsce akcji przeniesiono zresztą do Wen...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin