wyspa śmierci.txt

(322 KB) Pobierz
     
     
     CLIFF GARNETT 
     
     WYSPA �MIERCI 
     
     Przek�ad 
     Maciej Pintara 
     
     Tytu� orygina�u 
     TALON FORCE: ZULU PLUS TEN 

Warszawa : Amber, 2001.


isbn 83-7245-800-6

     
     Zwykli ludzie sypiaj� spokojnie po nocach jedynie dzi�ki 
temu, �e istniej� twardzi m�czy�ni, gotowi u�y� przemocy w ich 
imieniu. 
     George Orwell 
     
     Marbor 
     
     Prolog 
     
     1 sierpnia, �wit, odleg�a wyspa na Pacyfiku 
     
     Dziewczynki by�y pod wp�ywem narkotyk�w Gdyby nie to, m�g�by 
spr�bowa� je uratowa�; do diab�a z ryzykiem. Ale teraz nie m�g� 
im pom�c. 
     I bez jego raportu wi�kszo�� na pewno zginie. Obserwowa� 
ceremoni� i ledwo powstrzymywa� si�, by jej nie przerwa�. 
     B�ben wybija� jednostajny rytm. Czterej samuraje nie�li 
o�tarz na kraw�d� wulkanu, inni k�aniali si� procesji. Z krateru 
bucha� �ar, gor�ce powietrze migota�o i cuchn�o siark�. 
M�czyzna s�ysza� huk przybrze�nych fal. 
     Niebo na wschodzie r�owia�o. Czarnow�osy, siwiej�cy kap�an 
szinto, zasuszony starzec o �ylastych r�kach, przykry� o�tarz i 
starannie wyg�adzi� materia�. 
     Szogun wyst�pi� naprz�d i zapad�a cisza. Mia� ceremonialne 
nakrycie g�owy i czerwon� szat�, kt�ra trzepota�a na wietrze. 
Wydawa� si� ogromny. Wygl�da� bardziej jak b�g ni� cz�owiek. 
�wiadek prze�kn�� �lin�. Pomy�la�, �e je�li z�o zst�pi�o na 
Ziemi�, to w�a�nie tutaj. 
     Stra�nicy wyszli naprz�d i zmusili dziewczynki, aby stan�y 
na nogach. 
     Mimo narkotyk�w, ich oczy by�y rozszerzone z przera�enia. 
     Rozwi�zano je, rozebrano do naga i pokazano m�czyznom, 
jedn� po drugiej. T�um zaszemra� niecierpliwie. 
     Szogun wskaza� wybran� dziewczynk�. Po�o�ono j� na o�tarzu. 
T�um zamilk�. W ciszy pomrukiwa� tylko wulkan Suribachi - yama. 
     Szogun uni�s� szat� i usiad� na dziewczynce. Szarpa�a si� 
rozpaczliwie, ale stra�nicy trzymali j� mocno. �wiadek zamkn�� 
oczy Nie by� na to przygotowany. 
     Ile to dziecko ma lat? Trzyna�cie? Czterna�cie? Bez 
w�tpienia dziewica. Pomy�la� o swojej c�rce i zacisn�� z�by. Mia� 
ochot� zabi� szoguna. Z�apa� go za gard�o i przydusi�, a� 
trza�nie tchawica. Zamiast tego, dotkn�� magnetofonu ukrytego na 
piersi. Przewody bieg�y do minikamery w ko�nierzu. 
     Tym razem nikt nie nazwie go k�amc�. Teraz b�d� musieli mu 
uwierzy�. 
     Sko�cz� z tym. 
     By�o po wszystkim. Dziewczynka stoczy�a si� z o�tarza, 
spomi�dzy jej n�g p�yn�a krew. Powlok�a si� jak pijana do 
innych. Szogun poprawi� szat�, usiad� i skin�� na pierwszy rz�d 
m�czyzn. �wiadek zosta� dzi� wybrany do pierwszego rz�du. By� to 
wielki zaszczyt, ale sprytnie zamieni� si� z kim� innym. Wszystko 
filmowa�. M�czy�ni rzucili si� na dziewczynki. Gwa�cili je 
wielokrotnie. Dzieci krzycza�y, b�aga�y o lito��. Szogun siedzia� 
w fotelu z zadowolon� min�. Dzisiejsza ofiara dla boga wulkanu 
zapewni mu nast�pne dziesi�� lat w�adzy. 
     M�czy�ni zaspokoili ��dz�, ale Suribachi - yama nie. 
�wiadek patrzy�, jak m�czy�ni unosz� dziewczynki w ramionach, a 
potem wrzucaj� je w p�on�c� otch�a�. Ich krzyki zag�uszy�y 
radosne okrzyki: "Banzai! Dziesi�� tysi�cy lat!" Nadszed� czas 
powrotu. Jutro �wiadek p�jdzie do w�adz japo�skich i zbrodniarze 
wyl�duj� za kratkami. Ale najpierw wpadnie do domu i uca�uje �on� 
i dzieci. Nigdy im nie opowie, co widzia�. To wspomnienie ju� 
teraz ci��y�o mu na sercu niczym g�az. 
     Rozmontowano o�tarz, samuraje uformowali szereg i ruszyli w 
d�ug� drog� do czarnej pla�y na dole. Musieli omija� wyloty pary, 
kt�re cuchn�y jak oddech samego diab�a. Zanim wzejdzie s�o�ce, 
po ceremonii nie zostanie �aden �lad. 
     W odleg�o�ci p� kilometra majaczy� okr�t przycumowany w 
zatoczce. �wiadek mia� sucho w ustach i zimne palce. Dlaczego tak 
si� denerwuje? 
     Zwyci�stwo jest na wyci�gni�cie r�ki. Musi si� uspokoi�. 
Wszystko idzie wed�ug planu. 
     Szereg nagle przystan��. Nikt si� nie odezwa�. M�czy�ni 
patrzyli przed siebie i czekali na instrukcje. �wiadek prze�kn�� 
�lin�. Co si� dzieje? Przesun�� si� nieco i spojrza� na czo�o 
kolumny. 
     Zamar�o mu serce. Ka�dego rewiduj�, zanim wsi�dzie do �odzi! 
Czego szukaj�? Kto� da� im cynk? Jest spalony? A mo�e to tylko 
rutynowa kontrola? 
     Tak czy inaczej, katastrofa. Znajd� u niego sprz�t 
elektroniczny. Wymacaj� go pod tunik�. 
     Wali�o mu serce. Bez rewizji nie dostanie si� na statek. 
Je�li spr�buje jej unikn��, wzbudzi podejrzenia. Musi gdzie� 
ukry� sprz�t. Potem tu wr�ci. 
     Suribachi - yama nie b�dzie potrzebowa� ofiary przez 
nast�pny miesi�c. Du�o czasu na odzyskanie dowod�w. 
     Ju� wiedzia�, jak to rozegra�. 
     Schyli� si�, z�apa� za brzuch i j�kn��. Kolumna odsun�a si� 
na bok. Nikt nie zaproponowa� mu pomocy, kiedy uda�, �e zaraz 
gwa�townie zwymiotuje. 
     Powl�k� si� za po��k�y, liszajowaty wyst�p skalny. Plan by� 
prosty: znikn�� na chwil� z widoku, pozby� si� elektroniki i 
wr�ci� do szeregu. 
     Nudno�ci to dobry pretekst. Nikt nie zadaje pyta�. Nawet 
samuraj mo�e mie� s�aby �o��dek. To by� dobry plan. I prawie si� 
uda�o. 
     Kiedy podci�gn�� tunik�, zza g�azu wyszed� stary kap�an. 
Szuka� ustronnego miejsca, �eby si� za�atwi�. Na widok kabli i 
pude�ek przyklejonych plastrami do piersi zdrajcy poczerwienia� i 
zacz�� co� gniewnie mamrota�. �wiadek rzuci� sprz�t i pobieg� 
niezgrabnie w d� wzg�rza. By� w sanda�ach i �lizga� si� na skale 
wulkanicznej. S�ysza� za sob� w�ciek�e okrzyki i tupot. Dobieg� 
do zawietrznej strony wyspy. 
     Co dalej? Nawet je�li dotrze do morza, jak st�d odp�ynie? 
Nie ma tu �adnych statk�w ani ludzi. Zbocze by�o coraz bardziej 
strome. 
     S�ysza�, jak �cigaj�cy potykaj� si� o kamienie. Zbli�ali 
si�. 
     Nagle wst�pi�a w niego nadzieja. Mi�dzy ska�ami sta�a ��d�. 
Niewiele wi�ksza od pontonu ratunkowego, ale na oko solidna. Jest 
szansa. 
     Zepchn�� j� na wod� i jazda. Nied�ugo wzejdzie s�o�ce. 
Szogun nie zaryzykuje po�cigu, kto� m�g�by go zobaczy�. A jego 
ludziom wystarczy znaleziony sprz�t. 
     Nikt nie b�dzie si� nara�a� dla jednego g�upiego samuraja. 
�wiadek skoczy�, potkn�� si� i pop�dzi� dalej. Jeszcze 
pi��dziesi�t metr�w. W dole rozpryskiwa�y si� fale. Czu� smak 
wody morskiej. 
     Czterdzie�ci metr�w. Desperacja dodawa�a mu si�. G�osy z 
ty�u cich�y. Zn�w skoczy�. 
     Lewa noga wpad�a w jedn� ze szczelin, kt�rymi wylatywa�a 
para. Wrzasn�� z b�lu. Skr�ci� j� albo z�ama�. W ci�gu kilku 
sekund by� otoczony. 
     Wyci�gn�li go z jamy i zawlekli na pla��. Pos�ali po 
szoguna. Wydawa�o si�, �e min�y wieki, zanim wr�ci� z �odzi. 
�wiadka ogarn�a rozpacz. 
     Misja si� nie powiod�a. Pomy�la� z rozpacz� o �onie i 
dzieciach. Nigdy si� nie dowiedz�, co si� z nim sta�o. Ani tego, 
jak bardzo pragn�� ich znowu zobaczy�. 
     Przez jego b��d b�d� cierpieli ca�e �ycie. 
     Szogun obejrza� magnetofon, mikrofon i kamer�. Skin�� g�ow�. 
By� zabobonny, ale wykszta�cony. Wiedzia�, o co chodzi. 
     Na jego rozkaz wyst�pi� jeden z najwy�szych samuraj�w. 
Wyci�gn�� miecz z pochwy. Inni przytrzymali wi�nia za r�ce i 
pochylili do przodu. 
     Widzia� stopy kata. Patrzy�, jak przyjmuje postaw�. Pozna�, 
�e unosi miecz... 
     Nic nie czu�, kiedy odpada�a mu g�owa. 
     
     Rozdzia� pierwszy 
     
     15 sierpnia, godzina 16.00, gabinet sekretarza stanu, 
Waszyngton 
     
     Sekretarz stanu Warden Knox Hill nie cierpia� wzywa� 
ambasador�w do domu. To wywo�ywa�o zamieszanie w krajach, w 
kt�rych urz�dowali. 
     Dyplomaci nie lubili tego. Czeka� teraz na ambasadora z 
Japonii i zastanawia� si�, co mu powiedzie�. Spotkanie nie by�o 
jego pomys�em, to prezydent si� upar�. Jako ambitny cz�owiek nie 
zawi�d� szefa swojej partii. 
     Drzwi otworzy�y si� i do gabinetu wszed� James Palmer. 
Przekroczy� sze��dziesi�tk�, siwia� i wygl�da� tak, jak powinien 
wygl�da� profesor. By� ambasadorem w Japonii od blisko dziesi�ciu 
lat i nawet o�eni� si� z Japonk�. Mia� opini� wybitnego eksperta 
od stosunk�w azjatycko - ameryka�skich. 
     Jednak to nie on decydowa�, co powinni wiedzie� jego 
szefowie, a czego nie. Je�li chcia� utrzyma� stanowisko, musia� 
si� dostosowa�. 
     Palmer postawi� teczk� na pod�odze. 
     - Mam nadziej�, �e to co� pilnego, Ward - warkn��. - 
Dwadzie�cia sze�� godzin w samolocie. Chryste! Dzi�ki Bogu, moja 
�ona by�a wolna. Mo�e potraktujemy ten przyjazd jako wakacje. 
     Hill skin�� g�ow�. 
     - Wiem, �e mia�e� d�ug� podr� i �e wezwa�em ci� nagle, Jim. 
Siadaj. 
     Palmer usiad�. Sekretarka Hilla poda�a mu fili�ank� herbaty. 
Po efektownym wej�ciu ambasador przesta� si� spieszy�. Hill 
zmru�y� oczy i s�ucha� jego gadaniny. Uwa�a�, �e Palmer to zaj�ty 
sob� palant, jak wi�kszo�� cz�onk�w korpusu dyplomatycznego. W 
Departamencie Stanu roi�o si� od takich typ�w. Ich dyplomacja 
polega�a na tym, �eby zanudzi� rozm�wc� na �mier�. 
     - Przejd� od razu do rzeczy - powiedzia� w ko�cu Hill. - 
Prezydent nie jest zadowolony z wynik�w ostatnich wybor�w. 
     Palmer parskn��. 
     - Japonia to suwerenne pa�stwo, Ward. Nie mo�emy im 
dyktowa�, kogo maj� wybiera� do swojego parlamentu. Kto wam si� 
nie podoba? 
     - Tanaka. 
     -Iguchi Tanaka? Dlaczego? 
     - Bo to ultranacjonalista, do cholery! 
     Hill chwyci� raport CIA, kt�ry dosta� siedemdziesi�t dwie 
godziny temu. 
     Pomacha� nim Palmerowi przed nosem. 
     - Wiesz, co on proponuje? Remilitaryzacj� Japonii i 
usuni�cie wszystkich naszych oddzia��w z Pacyfiku do roku 2010. 
Nie tylko z Okinawy. Z ca�ego Pacyfiku. 
     Hill otworzy� raport i przerzuci� kartki. 
     - Zamkni�cie rynku japo�skiego dla towar�w ameryka�skich i 
odbudow� imperium. Nic dziwnego, �e nie mo�emy z nimi 
wynegocjowa� korzystnej umowy handlowej! 
     Hill rzuci� akta przez biurko. Spad�y na pod�og�. 
     - Dlaczego musimy dostawa� takie informacje od...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin