Haldeman Joe - Ostatnia runda.txt

(78 KB) Pobierz
 TYTUL: Ostatnia runda 
 AUTOR: Joe W. Haldeman
 TLUM.: Slawomir Kedzierski
 
     1.

 W dwudziestym trzecim wieku zacz�to nazywa� j� "Wieczn� Wojn�".
 Przedtem by�a to po prostu wojna.
 Nigdy nie poznali�my naszych nieprzyjaci�. Pod koniec dwudziestego
 wieku Taura�czycy rozpocz�li dzia�ania wojenne, atakuj�c pierwsze kos-
 moloty z Ziemi. Nigdy nie zamienili�my z nimi ani jednego s�owa, nigdy nie
 wzi�li�my �adnego z nich do niewoli.
 Powo�ano mnie do wojska w 1977, a w 2458 mia�em jeszcze trzy lata do
 ods�u�enia. Przeszed�em wszystkie stopnie hierarchii wojskowej: od szere-
 gowca do majora. Dylatacja czasu w kolapsarowych przej�ciach sprawi�a,
 �e by�o to zaledwie pi�� latek.
 W�a�ciwie nie mia�em powod�w do narzeka�, bowiem normalne przykro�ci
 s�u�by wojskowej rekompensowane by�y towarzystwem kobiety, kt�r�
 kocha�em. Razem brali�my udzia� w trzech bitwach, razem sp�dzili�my
 urlop na Ziemi, a nawet mieli�my to szcz�cie, �e zostali�my ranni w tym
 samym czasie i w efekcie udzielono nam rocznego urlopu na planecie
 szpitalnej Heaven. A potem wszystko si� rozlecia�o.
 Ju� od jakiego� czasu zdawali�my sobie spraw�, �e �adne z nas nie prze�yje
 wojny. Nie tylko ze wzgl�du na zaciek�o�� walk - szansa, �e wyjdzie si�
 z bitwy ca�o by�a jak jeden do trzech - ale r�wnie� dlatego, �e rz�d nie m�g�
 sobie pozwoli� na zdemobilizowanie nas: po prostu nie by�o go sta� na
 wyp�acenie zaleg�ego �o�du, kt�ry wystarcza� z naddatkiem na kupno
 kosmolotu! Mieli�my jednak siebie i zawsze mogli�my wierzy�, �e wojna
 kiedy� si� zako�czy.
 Ale w�a�nie na Heaven rozdzielono nas. Wyniki test�w (i nasze do��
 k�opotliwe starsze�stwo) sprawi�y, �e Marygay mianowano porucznikiem,
 a mnie majorem. J� wcielono do Oddzia�u Uderzeniowego, kt�ry w�a�nie
 opuszcza� Heaven, a mnie odes�ano z powrotem do Stargate na oficerski
 kurs doskonalenia.
 Poruszy�em niebo i ziemi� staraj�c si� za�atwi� przeniesienie Marygay do
 mojej kompanii. Ale jak si� p�niej okaza�o, dow�dztwo wiedzia�o co robi
 nie pozwalaj�c nam by� w tam samym oddziale: heteroseksualizm uznano
 za co� archaicznego, za odst�pstwo od normy, no a my byli�my ju� zbyt sta-
 rzy, aby nas "wyleczy�". Potrzebowano naszego do�wiadczenia, ale przy-
 j�to zasad�, �e jeden zboczeniec na kompani� to dosy�.
 Nie by�a to zwyk�a separacja. Nawet gdyby�my oboje prze�yli czekaj�ce
 nas bitwy, to dylatacja czasu sprawi, �e rozdziel� nas stulecia.
 M�j oficerski kurs doskonalenia polega� na tym, �e zanurzano mnie do
 zbiornika utlenionego w�glanu fluoru pod��czywszy uprzednio do mojego
 m�zgu i cia�a 239 elektrod. Nazywa�o si� to SSPS - Skomputeryzowany
 System Przyspieszonego Szkolenia i przez trzy tygodnie szkolono mnie
 w tak przyspieszony spos�b, �e odechciewa�o si� �y�.
 Kto to by� Scipio Aemilianus? Wojskowa znakomito�� z trzeciej wojny
 punickiej. Jak sparowa� pchni�cie no�em w podbrzusze? Blok skrzy�owa-
 nymi nadgarstkami, unik w prawo i lew� nog� kopn�� w ods�oni�t� nerk�.
 By�o dla mnie zagadk�, w jaki spos�b wiadomo�ci te maj� mi pom�c
 w walce z chodz�cymi grzybami - Taura�czykami. Uczy�em si� najefek-
 tywniejszych sposob�w wykorzystywania wszelkiej broni - od zaostrzone-
 go kija do bomby typu "nova" - i przyswaja�em sobie dorobek dw�ch
 tysi�cleci wojskowych obserwacji, teorii i przes�d�w. Wszystko to mia�o
 zrobi� ze mnie majora.
 Moje rozstanie z Marygay sta�o si� jeszcze bardziej ostateczne w chwili,
 gdy przeczyta�em otrzymane rozkazy. Kierowa�y mnie do Sade-138,
 w Wielkim Ob�oku Magellana, cztery skoki kolapsarowe i 150000 lat
 �wietlnych od Stargate. Zd��y�em si� jednak ju� oswoi� z my�l�, �e nigdy
 Marygay nie zobacz�.
 Mia�em dost�p do wszystkich akt personalnych mojej nowej kompanii,
 ��cznie z moimi. Psycholog wojskowy stwierdzi�, �e "uwa�am si�" za
 tolerancyjnego w stosunku do homoseksualizmu - dotkn�o mnie to,
 bowiem matka jeszcze w dzieci�stwie wpoi�a mi przekonanie, �e to co kto�
 robi ze swoim ty�kiem jest tylko jego spraw�. Okaza�o si� jednak, �e pogl�d
 ten zdaje egzamin dop�ty, dop�ki nale�y si� do wi�kszo�ci. Kiedy samemu
 jest si� tolerowanym, sprawa wygl�da gorzej. Za moimi plecami wi�kszo��
 ludzi nazywa�a mnie "Star� Ciot�", mimo �e w ca�ej kompanii nie by�o
 nikogo, kto by�by ode mnie ponad dziewi�� lat m�odszy. C�, dow�dca
 zawsze zarobi jakie� przezwisko. Powinieniem by� jednak zauwa�y�, �e jest
 w tym co� wi�cej ni� normalny brak szacunku, moje przezwisko wyra�a�o
 bowiem o wiele wi�ksz� pogard� i odtr�cenie ni� wszystko czego do�wiad-
 czy�em do tej pory jako szeregowiec i podoficer.
 Zasadniczym problemem by� j�zyk. Przez 450 lat angielski uleg� powa�nym
 przekszta�ceniom i �o�nierze musieli si� uczy� dwudziestopierwszowiecz-
 nej angielszczyzny. Dzi�ki temu byli w stanie porozumie� si� ze swoimi
 oficerami, kt�rzy niejednokrotnie urodzili si� dziewi�� pokole� przed ich
 pradziadkami. Oczywi�cie, u�ywali tego j�zyka wy��cznie do rozm�w
 z oficerami albo wtedy, gdy ich przedrze�niali i rzecz jasna, szybko
 wychodzili z wprawy. Na dobr� spraw� w Stargate mogliby po�wi�ci� kilka
 godzin pracy SSPS na nauczenie mnie j�zyka moich podkomendnych.
 Tylko troje z nas urodzi�o si� przed dwudziestym pi�tym wiekiem - w og�le
 urodzi�o si�, bowiem nie produkowano ju� ludzi w ten staro�wiecki,
 niedoskona�y spos�b. Ka�dy embrion by� podretuszowany zgodnie z okre-
 �lonymi za�o�eniami... i ci, kt�rzy zostali �o�nierzami, cho� doskonali pod
 wzgl�dem intelektualnym i fizycznym, nie posiadali pewnych cech, kt�re
 by�em sk�onny uwa�a� za cnoty. Atylla by ich uwielbia�, a Napoleon
 zwerbowa� natychmiast.
 Pozosta�a dw�jka "zrodzonych z kobiety" to m�j zast�pca, kapitan Charlie
 Moore i starszy lekarz, porucznik Diana Alsever. Oboje byli homoseksualis-
 tami, rzecz normalna u urodzonych w dwudziestym drugim wieku, ale
 mimo to wiele nas ��czy�o i byli oni jedynymi lud�mi w kompanii, kt�rych
 mog�em uwa�a� za swoich przyjaci�. Patrz�c wstecz mog� stwierdzi�, �e
 pomagali�my sobie nawzajem odseparowa� si� od reszty kompanii -
 zapewne by�o to wygodne dla nich, dla mnie jednak - katastrofalne.
 Pozostali oficerowie, szczeg�lnie szef grupy dowodzenia, porucznik Hille-
 boe, m�wili mi chyba tylko to, co s�dzili, �e chcia�bym us�ysze�.
 Mieli�my rozkaz wybudowa� baz� na najwi�kszej planecie grupy Sade-138
 i broni� jej przed atakiem Taura�czyk�w. Moja kompania, Oddzia� Uderze-
 niowy Gamma mia�a broni� tego miejsca przez dwa lata. po czym zluzowa-
 �yby nas oddzia�y garnizonowe. No i teoretycznie m�g�bym wtedy z�o�y�
 dymisj� i zosta� znowu cywilem - chyba, �e uniemo�liwi� to na mocy albo
 nowych przepis�w, albo jakich� starych, o kt�rych, przez niedopatrzenie
 oczywi�cie, do tej pory mnie nie poinformowano.
 Oddzia�y garnizonowe wyrusz� ze Stargate dwa lata p�niej, nie�wiadome
 co je czeka na Sade-138. Nie mieli�my �adnej mo�liwosci przekazania
 informacji, poniewa� podr� trwa�a 340 "obiektywnych" lat, mimo �e na
 pok�adzie, dzi�ki dylatacji czasu mija�o zaledwie siedem miesi�cy.
 Dla nas, zamkni�tych w w�skich korytarzykach i male�kich kajutach
 Masaryka II, te siedem miesi�cy by�o cholernie d�ugie. Opuszczali�my
 pozostaj�cy na orbicie statek z prawdziw� ulg�, mimo �e pobyt na planecie
 oznacza� cztery miesi�ce ci�kiej pracy w trudnych, niebezpiecznych
 warunkach na dwie zmiany: 38,5 godzin wypoczynku na pok�adzie statku
 i tyle samo pracy na powierzchni.
 Planeta by�a w�a�ciwie bezkszta�tnym kawa�kiem ska�y, brudnobia�� kul�
 bilardow� o cienkiej warstwie atmosfery sk�adaj�cej si� wodoru i helu.
 W czasie dnia ogrzewa�a j� jaskrawoniebieska iskra Doradusa S i na
 r�wniku temperatura waha�a si� od 25 do 17 Kelwin�w. Tu� przed �witem,
 gdy by�o najch�odniej, wod�r skrapla� si� i osiadaj�ca delikatna mgie�ka
 pokrywa�� wszystko tak �lisk� warstewk�, �e najlepszym wyj�ciem z sytua-
 cji by�o po prostu usi��� i przeczeka�.Tylko o �wicie czarno-bia�� monoto-
 ni� krajobrazu o�ywia�a delikatna, pastelowa t�cza.
 Obron� mieli�my zorganizowan� w trzech rzutach, poczynaj�c od strefy
 orbitalnej. Pierwsz� lini� stanowi� Masaryk II, jego sze�� my�liwc�w
 o nap�dzie tachionowym i pi��dziesi�t pocisk�w-robot�w typu "trute�"
 wyposa�onych w bomby "nova". Komandor Antopol mia�a przechwyci�
 taura�ski kosmolot, gdy tylko wyjdzie z pola kolapsarowego Sade-138.
 Je�eli go rozwali, b�dziemy mieli spok�j.
 W wypadku gdy nieprzyjacielowi uda si� przedrze� przez r�j my�liwc�w
 i "trutni", w dalszym ci�gu b�dzie mia� pewne trudno�ci z zaatakowaniem
 nas. Na powierzchni, wok� naszej podziemnej bazy znajdowa�o si� dwa-
 dzie�cia pi�� samonaprowadzaj�cych bewawatowych laser�w. Za stref�
 efektywnego ra�enia laser�w by� szeroki pier�cie� tysi�cy min nuklear-
 nych, kt�re wybucha�y pod wp�ywem niewielkich zak��ce� lokalnego pola
 grawitacyjnego. M�g� je wywo�a� zar�wno Taura�czyk, kt�ry nast�pi� na
 jedn� z nich, jak te� nisko przelatuj�cy kosmolot.
 Gdyby nieprzyjaciel mia� zamiar zdoby� nasz� baz� i gdyby uda�o mu si�
 zniszczy� nasze zautomatyzowane �rodki obrony, musieliby�my sami w��-
 czy� si� do walki. �o�nierze byli uzbrojeni w r�czne lasery megawatowe,
 a ka�da dru�yna mia�a wyrzutni� rakiet tachionowych i dwa samopowta-
 rzalne granatniki. Ostatni� desk� ratunku by�o Pole.
 Wewn�trz p�sferycznego (w przestrzeni sferycznego) pola o promieniu
 oko�o pi��dziesi�ciu metr�w nic nie mog�o si� porusza� z pr�dko�cia
 wi�ksz� ni� 16,3 metra na sekund�. Nie by�o r�wnie� promieniowania
 elektromagnetycznego - ani elektryczno�ci, ani magnetyzmu, ani �wiat�a.
 Ca�e otoczenie widziane przez wizjer skafandra by�o upiornie monochro-
 matyczne. Wyja�niono mi zgrabnie, �e zjawisko to jest wywo�ane "fazo-
 wym przemieszczeniem quasi-energii przenikaj�cej z przyleg�ej tachiono-
 wej rzeczywisto�ci", co jak si� nietrudno domy�le�, by�o dla mnie ca�kowit�
 abrakadabr�.
 Wewn�trz Pola wszystkie nowoczesne �rodki bojowe by�y bezu�yteczne.
 Nawe...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin