Joe Haldeman
Trzechsetlecie
Grudzień 1975
Uczeni stwierdzili, że Słońce może być składnikiem systemu gwiazdy podwójnej. Skoro jego towarzysz pozostawał nie wykryty, to oczywiście musiał być mały, ciemny i oddalony o tysiące jednostek astronomicznych.
W końcu go znajdą; „go” okaże się „ich”; przydadzą się.
Styczeń 2075
Gabinet miał bogaty wystrój nawet jak na ekstrawaganckie standardy XXI-wiecznego Waszyngtonu. Senator Connors uwielbiał antyki. Jedną ścianę wypełniały książki w skórzanych oprawach, duży, mosiężny teleskop symbolizował rolę senatora jako Łącznika z Bractwem Naukowym; zawile utkany indiański kilim z rodzinnego stanu pokrywał prawie całą drewnianą podłogę. Zegar po dziadku. Obrazy, stare mapy.
Terminal komputera był dyskretnie schowany do górnej szuflady ciężkiego, tekowego biurka, na którym znajdowała się suszka, pedantycznie ułożony komplet wiecznych piór i czarny stuletni telefon typu Bell, przenoszący tylko głos. Telefon zadzwonił.
Sekretarka powiedziała, że czeka doktor Leventhal. - Mów coś do słuchawki jeszcze przez pół minuty - odrzekł senator - potem rozłącz się i przyślij go tutaj.
Położył słuchawkę na widełki i podszedł do ściennego lustra. Podciągnął krawat, wygładził kamizelkę i wyrównał paznokciem szminkę na dolnej wardze. Przejechał dłonią po długich, rzednących siwych włosach i stanął z powrotem przy biurku z jedną ręką na telefonie.
Masywne drzwi otworzyły się z cichym szmerem. Niski, szczupły mężczyzna złożył lekki ukłon.
- Ekscelencjo.
Senator przeszedł przez pokój wyciągając do niego ręce. - Co się wygłupiasz, Charlie? Masz pięć. - Mężczyzna chwycił jego dłonie i natychmiast je puścił. - Od kiedy to jestem dla ciebie ekscelencją, ty ciężki idioto?
- Od zeszłego tygodnia - powiedział Leventhal. - Członkowie Bractwa obrzucają cię gorszymi wyzwiskami niż ekscelencja.
Senator kiwnął dwa razy głową. - Szczera prawda. A ja się solidaryzuję. Bądź co bądź, wola ludu.
- Oczywiście. Wola ludu - Leventhal wypowiedział to jako jedno słowo.
Connors podszedł do biblioteki i otworzył rzeźbioną szafkę.
- Napijesz się?
- Tak, Bo. - Charlie westchnął i usadowił się na głębokiej kanapie. Nalej mi sherry lub coś w tym rodzaju.
Senator przyniósł kieliszki i usiadł obok Charliego.
- Trzeba było mnie posłuchać. Trzeba było dać swój projekt do napisania Bractwu Rządowemu.
- Mamy dobrych autorów.
- Przepraszam, ale wątpię. Mniej niż dwa procent wyborców zdecydowało się głosować - i w większości za stronnikiem rządu. A weź na przykład Bractwo Inżynierskie...
- Ty weź sobie inżynierów i...
- Oni wykorzystali Bractwo Rządowe - Connors wzruszył ramionami. - I mają swój budżet.
- Mosty, elektrownie i wahadłowce sprzedaje się łatwo. Trudno sprzedać czystą naukę.
- Tym bardziej powinniście...
- Tak, na pewno. Zażądać dwa razy tyle i dać połowę chłopakom z Rządowego. Może w przyszłym roku. Nie o tym przyszedłem do ciebie pogadać.
- O tej radiowej sprawie?
- Właśnie. Czytałeś raport?
Connors przyglądał się trzymanemu w ręce kieliszkowi. - Charlie, wiesz, że nie mam czasu na...
- Ktoś go jednak przeczytał.
- No, dobrze. Fachman od astronomii z mojego personelu - i dał mi cynk. Nadzwyczaj interesujące.
- Jedenaście lat świetlnych od Ziemi mamy inną cywilizację kosmiczną, a ty mówisz „nadzwyczaj interesujące”?
- Jasne. Prawdziwy przełom. - Nastała nieprzyjemna cisza. - No to co będziecie robić w tej sprawie?
- Dwie rzeczy. Po pierwsze, staramy się zorientować, co oni mówią. To jest trudne. Po drugie, chcemy im wysłać odpowiedź. To jest łatwe i tu wkraczasz ty.
Senator przechylił głowę na bok i spojrzał uważnie na swego rozmówcę.
- Pozwól mi wyjaśnić. W kierunku tej gwiazdy, 61 Cygni, wysyłaliśmy, swego czasu sygnały. Faktycznie jest to gwiazda podwójna, z niewidocznym towarzyszem.
- Jak my.
- Mniej więcej. W każdym razie nigdy nam nie odpowiedzieli. Wyraźnie nie prowadzą nasłuchu; żadnych wiadomości też nie wysyłają.
- Przecież odebraliśmy...
- Sygnały jakie odbieramy, przypominają to, co by się odbierało jedenaście lat świetlnych od Ziemi. Chaotyczną mieszaninę różnych audycji, nadawanych jedenaście lat wcześniej. Są bardzo niewyraźne, ale nie mają oczywiście pochodzenia naturalnego.
- Wobec tego audycje już wysyłamy. Takie same jakie oni wysyłają nam.
- Zgoda, ale...
- I co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
- Bo, my nie zamierzamy szeptać do nich. Chcemy krzyknąć! Zwrócić ich uwagę. - Leventhal pociągnął łyk wina i odchylił się do tyłu. - Żeby to zrobić, będziemy potrzebowali cholernie dużo energii.
- Ma się rozumieć, Charlie. Energia to pieniądz. Ile?
- Całość. Chcę wyłączyć Dolinę Śmierci na dwanaście godzin.
Senator otworzył usta ze zdziwienia. - Charlie, nie za ciężko pracujesz? Jeszcze jedno Zaciemnienie? Umyślne?
- Nie będzie żadnego zaciemnienia. Dolina Śmierci ma czternastogodzinny zapas energii na wypadek awarii.
- Przy połowie zapotrzebowania. - Senator dopił sherry i poszedł w stronę barku potrząsając głową. - Najpierw oznajmiasz, że potrzebujesz energii, a potem mówisz, że chcesz ją wyłączyć. - Wrócił na swoje miejsce trzymając w ręku butelkę w płóciennym pokrowcu. - To nie ma sensu, chłopcze.
- Właściwie to nie wyłączyć. Odwrócić ją.
- To ma być zagadka?
- Nie. Uważaj. Wiesz, że energia faktycznie nie pochodzi z sieci w Dolinie Śmierci; tam jest tylko przekaźnik i akumulator. Energia płynie ze stacji orbitalnej...
- Ja to wszystko wiem, Chanie. Zrobiłem maturę w klasie naukowej.
- Wiadomo. A więc na orbicie mamy wielki laser mikrofalowy, który puszcza w dół silnie skupioną wiązkę energii. Tyle, ile trzeba, by mogła funkcjonować Ameryka Północna. W sam raz...
- O to mi właśnie chodzi. Nie możecie tak po prostu...
- Więc my go przekręcimy i wypuścimy tę wiązkę w kierunku urządzeń energetycznych na Księżycu. Energię przetransmitujemy do wielkiego radionadajnika znajdującego się po drugiej stronie. Zamienimy ją w fale radiowe i wymierzymy w 61 Cygni. Hukniemy do nich tak, że im się flaki usmażą.
- Czy tak się nawiązuje stosunki dobrosąsiedzkie?
- W istocie nie będzie to aż t a k silne, ale o wiele silniejsze od jakiegokolwiek naturalnego źródła 21-centymetrowego.
- Czy ja wiem, chłopcze? - senator przetarł oczy i skrzywił się. Potrafiłbym może zrobić to po cichu, mówiąc najwyżej paru ludziom, co jest grane. Ale to by się udawało tylko przez kilka minut... tak czy owak, na co wam trzeba aż dwunastu godzin?
- Otóż to urządzenie nie nakieruje się samo na Księżyc, tak jak to robi w przypadku Doliny Śmierci. Liczymy, że aby je obrócić i wycelować, potrzeba godziny. Poza tym nie chcemy jedynie zalać ich strumieniem fal radiowych. Mamy pięciogodzinny program, który najpierw przygotuje wspólny język, potem opowie im o nas, a na koniec zada im kilka pytań. Chcemy go nadać dwukrotnie.
Connors napełnił ponownie oba kieliszki. - Charlie, ile lat miałeś w 47?
- Urodziłem się w 45.
- Nie pamiętasz tamtego zaciemnienia. Dziesięć tysięcy ludzi zginęło... a ty chcesz, żebym zaproponował...
- Daj spokój, Bo. To nie jest to samo. Wiemy obaj, że teraz działają akumulatory, a poza tym ci, którzy zginęli... większość z nich miała uszkodzone zabezpieczenia w swoich samochodach. Jeśli ich ostrzeżemy, że zasilanie się zmniejszy, to je sprawdzą, albo do cholery, niech siedzą w domu!
- A stacje telewizyjne? Musiałyby nadawać na przemian. Czy nakażesz Ludowi, co może oglądać?
- Gwiżdżę na stacje telewizyjne. Dostaną najwspanialszą opowieść od czasu Ukrzyżowania.
- Być może. - Connors wziął papierosa i pchnął pudełko w kierunku Charliego. - Pewnie nie pamiętasz, co spotkało kalifornijskich senatorów w 47, prawda?
- Sądzę, że nic dobrego.
- Oczywiście, że nie. Zostali usunięci; mieli szczęście, że ich nie zlinczowano. Chociaż faktyczna awaria wystąpiła daleko na orbicie. Tak, jak mówisz - ludność płaci Kalifornii podatek energetyczny. Wszyscy myślą, że prąd pochodzi z Kalifornii. Jak się coś pochrzani, to opieprzają Kalifornię. Ja jestem liberalnym senatorem z Kalifornii, Charlie; proś mnie o Księżyc, może zdołam ci pomóc. Nie każ mi kombinować z Doliną Śmierci.
- Dobra, dobra, Bo. Nie prosiłem cię wcale o jakieś machinacje dla siebie. Załatw tylko głosowanie. Zrobimy wszystko, co można, żeby zapoznać...
- Nic z tego nie będzie. Ledwo udało wam się uchwalić sondę na Scyllę - a nikogo to nie obchodziło, szczególnie gdy stało za tym L-5.
- Po prostu załatw głosowanie.
- Zobaczymy. Mam też swój udział, wiesz o tym. I Trzechsetlecie się zbliża, cholera, wszyscy się domagają, żeby przegłosować ich projekty.
- Proszę cię, Bo. To jest ważniejsza sprawa. Najważniejsza ze wszystkich. Załatw głosowanie.
- Może jako załącznik; niczego nie obiecuję.
Marzec 1992
Fakty i Fotki - 12 marca 1992 roku:
STARA SONDA KOSMICZNA PRZEŚWIETLONA PRZEZ NOWE GWIAZDY
1. W roku 1973 Pionier 10 przesłał na Ziemię pierwsze zdjęcie Jowisza (patrz zdj. górne lewe i prawe).
2. Wyleciał poza Układ Słoneczny w 1987. Pierwszy twór ręki ludzkiej, jaki opuścił Układ Słoneczny.
3. NSA podaje, że wczoraj przed południem Pionier 10 zaczął odbierać silne promieniowanie. Było go coraz więcej i koło godziny trzeciej po południu osiągnęło maksimum. Potem się cofnęło. Promieniowanie musi pochodzić spoza Układu Słonecznego.
4. Naukowcy z NSA i Hawajów są zdania, że Pionier 10 przeszedł przez płaszczyznę promieniowania synchrotronowego, pochodzącego od dwóch gwiazd, o których przedtem nie mieliśmy zielonego pojęcia.
a. Gwiazdy są małymi „czarnymi karłami”.
...
gosiadabrowska