Wright H.Norman - Sztuka porozumiewania si¬.doc

(2366 KB) Pobierz

Wright H.Norman

 

Sztuka porozumiewania się

 

Przełożył: Kuba Jabłoński

 

1996 r.


ROZDZIAŁ PIERWSZY

MAŁŻEŃSTWO - ZWIĄZEK SZCZEGÓLNY

 

Dlaczego się pobraliśmy?

Czy pamiętamy ten okres, kiedy nasze życie było pełne marzeń, oczekiwań i nadziei na przyszłość?

Jaką część naszych marzeń stanowiły wyobrażenia o małżeństwie?

Co wtedy myśleliśmy o małżeństwie jako o zjawisku społecznym?

Czego spodziewaliśmy się po naszym małżeństwie?

Nasza odpowiedź na ostatnie pytanie może być zgodna z jedną z poniższych:

- Chciałem/am dzielić z kimś moje życiowe doświad­czenia.

- ,, Chciałem/am, aby ktoś pomógł mi być szczęśli­wym/ą.

- ,, Chciałem/am przeżyć swoje życie z kimś, kogo kochałem/am i kto mnie kochał.

- Nie chciałem/am samotnie przeżyć swojego życia.

- Małżeństwo miało być dopełnieniem moich starań o stworzenie własnego domu rodzinnego.

- Chciałem/am zaufać Bogu i kochać kogoś, kogo On chciał, abym kochał/a.

- Nie chciałem/am pozostawać samotny/a, zwłaszcza kiedy byłem/am już starszy/a. Małżeństwo było zatem for­mą zabezpieczenia.

- Chciałem/am mieć pewność trwałości związku z dru­gą osobą.

Wszystkie te odpowiedzi wskazują na drugorzędne korzy­ści, jakie mogą wynikać z życia w małżeństwie. Jednakże żadna z nich nie jest wystarczająco istotna, aby stanowić jego trwały fundament.

Wielu ludzi nie uświadamia sobie tego, do czego zobo­wiązują się na resztę swego życia zawierając małżeństwo. Dlatego później, w jego trakcie, przeżywają wiele zaskoczeń i kryzysów. Małżeństwo to związek dwojga ludzi. Związek ten ma bardzo złożony charakter.

Małżeństwo jest darem.

Małżeństwo jest szansą miłości, której trzeba się na­uczyć.

Małżeństwo jest przygodą, w której jako podróżnicy stajemy przed wieloma wyborami, za dokonanie któ­rych sami jesteśmy odpowiedzialni.

Małżeństwo jest bardzo wrażliwe na nasz wewnętrz­ny monolog z samym sobą.

Małżeństwo jest uzależnione bardziej od tego, co myś­limy, niż co mówimy.

Małżeństwo jest znacznie częściej, niż zdajemy sobie z tego sprawę, zależne od naszych nie rozwiązanych problemów z przeszłości.

Małżeństwo jest wezwaniem do służby.

Małżeństwo jest wezwaniem do przyjaźni.

Małżeństwo jest wezwaniem do cierpienia.

Małżeństwo jest procesem udoskonalania - stwarza okazję do przemiany pod wpływem Boga i stawania się taką osobą, jaką On chce, abyśmy byli.

Małżeństwo nie jest wydarzeniem, lecz sposobem życia.

Małżeństwo jest związane z intymnością - dotyczy to bliskości partnerów w takich sferach, jak: ducho­wość, intelekt, stosunki towarzyskie, emocje oraz seks.

W rozdziale tym skoncentruję się na czterech z wymie­nionych funkcji małżeństwa, abyśmy mogli się nad nimi zastanowić. Rozważmy je z perspektywy swojego małżeństwa. Nasze przekonania o tym, czym jest małżeństwo i ja­kie mamy w stosunku do niego oczekiwania, mają bezpo­średni wpływ na sposób porozumiewania się między nami a naszym partnerem.

Osobiście jestem przekonany, że:

małżeństwo jest darem,

małżeństwo jest wezwaniem do służby,

małżeństwo wymaga intymności oraz

małżeństwo jest procesem udoskonalania.

 

Małżeństwo jest darem

 

Małżeństwo jest w istocie wspaniałym prezentem. Może właśnie my jesteśmy najcudowniejszym podarunkiem, jaki nasz współmałżonek kiedykolwiek dostał?! A może nasz współmałżonek jest najwspanialszym podarkiem, jaki każdy z nas otrzymał?

Osobisty podarunek jest czymś wybranym spośród wielu rzeczy z dużą czułością i rozwagą. Ma on wywołać w ob­darowanym zachwyt, radość i uczucie spełnienia. Jest jednocześnie wyrazem głębokiego uczucia, płynącego od tego, kto daje podarek.

Pomyślmy o zaangażowaniu i staranności, z jaką doko­nujemy wyboru prezentu dla osoby, którą darzymy uczu­ciem. Zastanawiamy się, co sprawi jej radość? Myślimy o tym, czego ona oczekuje - co chciałaby dostać? Co sprawi, że dzień stanie się dla niej pogodny i wesoły? Co będzie najlepszym wyrazem naszych uczuć, jakimi ją darzy­my i tego, jak bardzo nam na niej zależy?

Poświęcamy wiele czasu na myślenie o tym, jaki prezent ofiarować, gdyż chcemy, aby był on czymś specjalnym i zna­czącym. Rozpoczynamy jego poszukiwania od wielu miejsc i sklepów, zapamiętując przedmioty, które mogłyby stać się dobrym prezentem. Trwa to dopóki nie napotkamy tego właściwego, odpowiedniego, i wtedy podejmujemy decyzję.

Długo wybieramy odpowiednie opakowanie naszego pre­zentu. Dbamy, aby zrobił on jak najlepsze wrażenie na odbiorcy i przez to sprawił mu jak największą radość. W wybieraniu i ofiarowywaniu podarunku jest coś pod­niecającego i zarazem prowokującego. Dajemy nie tylko pewien przedmiot, ale także swój czas i energię.

Prezenty, które traktowane są jako cenne, to z reguły nie te, które są najdroższe w sensie finansowym, ale te, które odzwierciedlają zarówno wysiłek ofiarodawcy włożony w rozpoznanie pragnień i oczekiwań odbiorcy, jak i ofiarę, jaką musiał ponieść w związku z ich realizacją.

Jesteś darem dla twojego współmałżonka. Jeżeli zgodzimy się z tym, że jesteśmy podarunkiem, to jak w tym świetle wygląda nasze życie - co robimy, aby nasz współmałżonek odczuwał, że został obdarowany wyjątkowym prezentem? Czy inwestujemy swój czas, myśli i energię w naszego par­tnera? Czy doświadcza on poczucia, że jest kimś specjalnym? W jaki sposób my, jako podarunek, możemy być pomocni naszemu partnerowi w polepszeniu jego nastroju i spojrze­nia na świat?

Przypomnijmy sobie, jak zachowujemy się, kiedy do­staniemy prezent, który wprawia nas w zachwyt. Pomyśl­my o swoim dzieciństwie. Który z prezentów, jakie kiedy­kolwiek dostaliśmy, był dla nas najcenniejszy i podnieca­jący? Czy pamiętamy myśli i uczucia, jakie nam wtedy towarzyszyły? Jak obchodziliśmy się z tym prezentem? Czy troszczyliśmy się o niego w specjalny sposób, chro­niąc go przed zniszczeniem i utratą? Być może umieściliś­my go w specjalnym miejscu, wskazującym na jego wyjąt­kową wartość i ostrożnie delektowaliśmy się jego posia­daniem?

Jeśli nasz współmałżonek jest dla nas cennym darem, to jak go traktujemy? Czy dbamy o to, by otaczać go jak największą uwagą, osłaniać i postępować jak z najważniej­szą osobą w naszym życiu? Czy nasz partner może czuć się przy nas jak cenny podarunek?

Prezent ma być wyrazem naszej miłości, a nie zasłużoną przez partnera nagrodą.

 

Pomyśl i odpowiedz

1. Jaki najcenniejszy prezent (w sensie materialnym) otrzymałeś/aś kiedykolwiek od swojego współmałżonka?

2. Jaki najcenniejszy prezent (w sensie niematerialnym) otrzymałeś/aś kiedykolwiek od swojego współmałżonka?

3. Jaki prezent chciałbyś/łabyś ofiarować swojemu współ­małżonkowi?

4. Jaki prezent doceniłby twój współmałżonek najbar­dziej?

 

Małżeństwo jest wezwaniem do służby

 

Nie jest to zbyt popularne przekonanie i nie zajmuje zbyt wysokiej pozycji w hierarchii wartości wśród wielu mał­żeństw. Skłaniamy się bardziej do tego, aby nam służono, niż byśmy mieli sami służyć. Wskazówki, jak należy po­stępować w chrześcijańskim małżeństwie, znajdują się w Piś­mie Świętym.

 

Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i dru­gich! (... ) To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym prze­jawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusz­nym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię... (Flp 2, 4-9).

 

Jezus dobrowolnie stał się oddanym sługą, dbając bar­dziej o nas, ludzi, niż o siebie. Św. Paweł w innym miejscu poucza nas: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! (Ef 5, 21).

Zwróćmy uwagę na bardzo istotną rzecz: chcąc żyć w zgodzie z nakazami Pisma Świętego, nigdy nie możemy żądać od naszego współmałżonka, aby był naszym sługą. Gdy uświadomimy sobie, że mamy takie pragnienie lub że pojawia się ono choć na chwilę, oznacza to, iż koncent­rujemy się bardziej na zaspokajaniu naszych własnych potrzeb niż na tym, by być sługą. Jeśli mężczyzna wymaga od swojej żony, aby uważała go za głowę rodziny, to prawdopodobnie straci tę pozycję. W Liście do Efezjan 5, 22-25 św. Paweł mówi, że mężczyzna będąc głową żony musi kochać ją tak, jak Chrystus kocha Kościół - wydał bowiem za niego samego siebie. Oznacza to miłość ofiarną, służebną.

W 21. wersecie piątego rozdziału Listu św. Pawła do Efezjan greckie słowo hupotasso zostało przetłumaczone jako ulegać, podporządkować się. Bywa ono również tłumaczone jako podlegający, uległy i jest kilkakrotnie użyte w tekście Nowego Testamentu. Strona czynna tego czasownika jest w języku angielskim terminem wojskowym. Oznacza odgórnie narzuconą uległość wynikającą z rangi lub pozycji. I tak np. szeregowiec lub sierżant jest pod­porządkowany kapitanowi lub porucznikowi. W Piśmie Świętym słowo to podkreśla rolę Chrystusa, jaką miał On do spełnienia na ziemi. W takich fragmentach, jak: List do Rzymian 8, 20, gdzie mowa jest o stworzeniu, które zo­stało podporządkowane Chrystusowi, czy Pierwszy List do Koryntian 15, 27, w którym jest napisane, że Bóg wszystkie stworzenia rzucił pod stopy Chrystusa, czyniąc je Jego poddanymi - słowo hupotasso użyte zostało w stronie czynnej. * [* W Ef Nowy Testament nie używa strony czynnej tego czasownika - przyp. red.]

Ma ono również stronę bierną. Uległość jest czymś, co komuś nie zostało arbitralnie narzucone, lecz czymś, co on sam dobrowolnie wybrał dla siebie. W różnych tekstach Pisma Świętego dotyczących małżeństwa, takich jak: Kol 5, Ef 5, Tt 2 oraz 1P 3, słowo hupotasso występuje w stronie biernej. Uległość, do której jesteśmy wezwani, żyjąc w mał­żeństwie, nigdy nie powinna być czymś narzuconym nam z zewnątrz, lecz określonym aktem woli wypływającym z naszego wnętrza. To właśnie jest wzajemna uległość, a nie jednostronne poddaństwo.

W ostatnich latach wiele zostało powiedziane o opisanej w Piśmie Świętym relacji między małżonkami. Członkowie ruchu feministycznego domagający się traktowania kobiet na równi z mężczyznami, a także bibliści borykali się z trudnościami przy interpretowaniu fragmentów Pisma Świętego dotyczących małżeństwa, choćby takich jak Ef 5. Ci, którzy błędnie, na sposób wojskowy, odczytywali sło­wo poddawać się, ogłaszali bezwzględny prymat przy­wódczy męża. Inni poszli w drugą stronę twierdząc, że mąż i żona są równi, i że biblijne małżeństwo obowiązuje równe partnerstwo. Jak to często bywa, tak i w tym przypadku mamy do czynienia ze zmaganiami człowieka chcą­cego dokładnie zrozumieć sens słów zawartych w Piśmie Świętym.

Wydaje się, że role mężów i żon w świetle Biblii najlepiej opisał Dwight Smali w swojej książce Marriage as Equal Partnership {Małżeństwo jako partnerstwo). Oto jak o tym pisze:

 

To dobrze, że w naszych czasach propagowane jest podejście pod­kreślające równość partnerów w małżeństwie. Jesteśmy szczerze za rozszerzeniem tej równości w odniesieniu do każdego zdarzenia codzien­nego życia. Jednakże istnieje aspekt, o którym musimy pamiętać. Rów­ność jest tylko jedną z wielu zasad; nie stosuje się jej bezwarunkowo w oderwaniu od innych zasad, tak jakby była jedynym pouczeniem wypowiedzianym do nas przez Boga. Jest ona tylko częścią przesłania Bożego. Zasada równości małżonków jest słuszna, ale nie jest całą prawdą, a to, co z ludzkiego punktu widzenia wydaje się sprzeczne, może być Boskim paradoksem. I tak z Listu św. Pawła do Efezjan (5, 21-33) wynika w oczywisty sposób, że mężowie i żony są równi pod każdym względem z wyjątkiem jednego - autorytetu i odpowiedzialności.

Owa nierówność w sferze autorytetu i odpowiedzialności może być złagodzona, o ile mąż potraktuje ją jako swoje szczególne brzemię dane mu przez Boga. Brzemienia tego nie należy mu zazdrościć, lecz wspierać modlitwą. To, co naprawdę może ulżyć wszystkim obawom żon - to wezwanie do wzajemnej miłości i Chrystusowej służby w samym środku tego paradoksalnego związku. Piękno tej służby, jej zasadność i symetrię odkrywamy, poddając się owym specyficznym warunkom, w jakich funkcjonuje chrześcijańskie małżeństwo.

Przywództwo nie oznacza, że mąż staje się dla żony szefem, tyranem, osobą dominującą i wymagającą posłuchu. Nie oznacza również kon­troli i restrykcji, gdzie on jest stanowczy, a ona uległa. Nie może również oznaczać, że a priori przypisuje mu się większą skuteczność, inteligencję czy zdolności. Przywództwo nie oznacza, że on jest aktywny, a ona pasywna, że on ma głos we wszystkim, a ona jest cichym part­nerem. Nie oznacza również, że on jest wodzem szczepu, dyrektorem rodziny, kimś, kto ma większe prawa lub specjalne przywileje. Mąż nie jest centrum podejmowania decyzji, rozwiązywania problemów, wytyczania celów lub kierownikiem kogokolwiek innego w życiu rodzinnym. Raczej jest on osobą, na której spoczywa główna odpowiedzialność za troskę o to, by wszyscy członkowie rodziny zmierzali w kierunku wolności i przyjaźni - za tworzenie partnerstwa równych osób pod odpowiedzialnym przywództwem.

Prawdziwie miłujący mąż będzie traktował swoją żonę jako całkowicie równorzędnego partnera we wszystkim, co dotyczy ich wspólnego życia. Będzie wykorzystywał swoje przywództwo do utrzymania partnerstwa w nie zakłóconym stanie. Żona powinna wnosić równy wkład w takich dziedzinach, jak podejmowanie decyzji, rozwiązywanie konfliktów, planowanie przyszłości rodziny i sprawy życia codziennego. Bez względu na fakt, czy dotyczy to finansów, wychowania dzieci czy życia towarzys­kiego - w każdej sytuacji jest ona równym partnerem. Kochające przywództwo to potwierdzanie, chronienie, współuczestniczenie. Ko­chające przywództwo to rozkoszowanie się wywieraniem wpływu bez posługiwania się przymusem. A jednak, uczestnicząc w tym partnerskim związku, mąż przez cały czas zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności przed Bogiem za pomyślne trwanie i rozwój małżeństwa.

Korzystne jest dla nas, jeśli rozumiemy pojęcie służby w takim sensie, w jakim Chrystus uzależnił samego siebie. On, będąc wolnym, upokorzył się dla nas. On, będąc równy Ojcu, wyrzekł się tej ró...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin