Zbiowowa - Sara w Avonlea 1 - Rozany dworek.txt

(280 KB) Pobierz
MBP Zabrze
nr inw. : K17 - 2085
F 17 IIIp/P
0890000225774
Cz�� I
DENNIS ADAIR / JANET ROSENSTOCK
Sara wyrusza w podr�
Prze�o�y�a Anna Ba�kowska
Cz�� II GAIL HAMILTON
Bajarka
Prze�o�y�a Agnieszka Chodorowska
Sara w Auonlea
R�any Dworek
Na podstawie serialu telewizyjnego opartego na w�tkach powie�ci Lucy Maud Montgomery
MIEJSKA BBUSTfiKA PU1LUSU1 w Zabrzu	
	ZN. KLAS. lii p.lp 82-93            1
	NR \UW.^�JS ^
Nasza Ksi�garnia
Tytu�y orygina��w angielskich
The Journey Begins The Story Girl Earns Her Name
� Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo �Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1995
The Journey Begins Storybook written by Dennis Adair and Janet Rosenstock.
Copyright � 1991 by HarperCollins Publishers Ltd, Sullivan Films Distribution Inc. and Ruth Macdonald and
David Macdonald Teleplay written by Heather Conkie. Copyright � 1989 by Sullivan Films Distribution Inc.
The Story Girl Earns Her Name Storybook written by Gail Hamilton. Copyright � 1991 by HarperCollins Publishers Ltd, Sullivan Films Distribution Inc. and. Ruth Macdonald and David Macdonald. Teleplay Wftttfeh by Heathef inkier. Copyright � 1989 py Sullivan Films Distribution Jhc.
I Published by arrangement wit^ HarperCollins Publishers Ltd, Toitonto. Based a�Tthe Sullivan Films production! produced by Sullivdfr Films Inc. in association with $he CBS and the Disney Channel with the particfration of ^Telefilm Canada adaptea*FroH'Tucy'Mau3^MOT^�mery's novels. ROAD TO AVONLEA is the trade mark of Sullivan Films Inc.
Translation � 1995 by Anna Ba�kowska Translation � 1995 by Agnieszka Chodorowska
� Cover illustration by Ulrike Heyne, Arena Verlag GmbH, Wurzburg
Opracowanie typograficzne Zenon Porada
Cz�ci
Sara wyrusza w podr�
Cz�ci
Sara wyrusza w podr�
Rozdzia� pierwszy
- Chod��e wreszcie! - nawo�ywa�a niania Luiza. - �nisz na jawie, czy co?
Sara Stanley odbywa�a w�a�nie przechadzk� ze swoj� niani�. By�o pi�kne, s�oneczne popo�udnie, jakie cz�sto zdarza si� u schy�ku lata. Trawniki Westmount, dzielnicy Montrealu, gdzie dziewczynka mieszka�a z ojcem, wygl�da�y na idealnie zadbanej otaczaj�ce je �ywop�oty by�y perfekcyjnie przystrzy�one, a starannie wyplewione rabatki kipia�y wprost kwiatami. Sara nie mog�a oderwa� oczu od kolorowych chryzantem, ko�ysz�cych si� na d�ugich �odygach jak rozta�czone baletnice.
- Wyobra�a�am sobie w�a�nie, �e kwiaty ta�cz� walca...
Niania Luiza u�miechn�a si� pob�a�liwie.
- Saro Stanley, co te� ci chodzi po g�owie? Doprawdy, chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwia�!
Niania przywyk�a ju� do poryw�w bogatej wyobra�ni swej podopiecznej, kt�rej cz�sto zdarza�o si� ucieka� w �wiat marze�. Inne osoby z kr�gu znajomych dwunastoletniej Sary zazdro�ci�y ma�ej b�d� si� nad ni� litowa�y.
7
- Biedne, osamotnione dziecko - wzdycha�a jedna z pa� za ka�dym razem, gdy spotyka�a Sar� z niani�.
- Rozpuszczona pannica, kt�ra sp�dza za du�o czasu z doros�ymi - sycza�a druga kumoszka.
- Powinna mie� towarzystwo - m�wi�a jeszcze inna.
- Pomy�lcie tylko! Jak mo�na ci�ga� ze sob� dziecko a� do Egiptu! To skandal. Kto wie, na co mo�e si� napatrzy� w takim miejscu? - gorszy�a si� pewna stara panna.
Ci, kt�rzy litowali si� nad Sar�, wiedzieli, �e du�o podr�uje, �e nie ma prawie wcale kole�anek w swoim wieku, a nade wszystko, �e straci�a matk�, kiedy sko�czy�a trzy lata. Ci natomiast, kt�rzy jej zazdro�cili, uwa�ali, �e niania Luiza troszczy si� o dziewczynk� a� do przesady, �e ojciec j� rozpuszcza i wydaje stanowczo za du�o pieni�dzy na jej ubrania, zabawki i prywatnych nauczycieli.
Jak by�o naprawd�, trudno powiedzie�. Sara stanowi�a zagadk� dla wielu os�b, a czasami nawet dla siebie samej. W jednej chwili czu�a, �e jest dzielna i odwa�na, w nast�pnej zmienia�a si� w wyl�knion� myszk�.
Dziewczynka i jej niania skr�ci�y w Victoria Avenue, szerok� alej� wysadzan� klonami. Drzewa te doskonale os�ania�y chodnik przed sierpniowym s�o�cem. Panie i panowie, kt�rzy tu spacerowali, ubrani byli wed�ug najnowszej mody. Panie mia�y na g�owach wspania�e s�omkowe    kapelusze    z    at�asowymi   kokardami
8
i kwiatami z jedwabiu, w r�kach trzyma�y fal-baniaste parasolki i rozsiewa�y wok� siebie zapach wykwintnych perfum.
Sara �cisn�a niani� za r�k� i wyrwa�a si� do przodu. Niania, niedu�a starsza pani, bezskutecznie stara�a si� dotrzyma� kroku �ywej jak iskra dziewczynce.
- Nie odbiegaj zbyt daleko. Zatrzymaj si� natychmiast i wracaj do mnie! - wo�a�a za sw� wychowank�, przytrzymuj�c s�omkowy kapelusz, chwiej�cy si� niebezpiecznie na czubku du�ego siwego koka.
Sara pos�usznie przystan�a. Kiedy by�a m�odsza, niania Luiza pilnowa�a jej na ka�dym kroku, bawi�a si� z ni� i uczy�a j� r�nych rzeczy. Teraz jednak dziewczynka wola�aby by� bardziej samodzielna. Kocha�a niani�, ale nie przepada�a za mora�ami, kt�re ta prawi�a jej przy ka�dej sposobno�ci. A zw�aszcza wtedy, kiedy tak jak dzisiaj, robi�y zakupy.
- Jeszcze nie sko�czy�am m�wi�, moja panno - zrz�dzi�a niania kr�c�c g�ow�. - Kupno tej sukienki to czysta ekstrawagancja.
Sara u�miechn�a si� przymilnie.
- Och, nianiu, nie gniewaj si� ju�, prosz�! Przecie� wiesz, �e tatu� pozwoli� mi samej wybra� sukienk�! Poza tym sprzedawczyni powiedzia�a, �e jest w kolorze blasku ksi�yca. Taka srebrzysta i po�yskliwa... Czy mo�esz sobie wyobrazi� siebie w sukni koloru ksi�yca?
- Phi, te� co�. Jak gdyby ksi�yc mia� kolor.
A zreszt� taka suknia musia�aby by� zupe�nie przezroczysta. Kolor blasku ksi�yca, rzeczywi�cie! Nie wiem, sk�d ci si� bior� takie pomys�y. Nie, nie wyobra�am sobie, bym mog�a w�o�y� tak� sukni�. I pami�taj, Saro Stanley, nie ma nic bardziej niestosownego ni� m�oda dama z naburmuszon� min�.
Sara chcia�a odpowiedzie�, �e doskonale widzi ksi�ycowy kolor oczami duszy, ale w ko�cu, jakie to mia�o znaczenie? S�ucha�a mora��w niani jednym uchem, a wypuszcza�a je drugim. Zbli�a�y si� ju� do domu i Sara spostrzeg�a, �e na podje�dzie stoi nowy, b�yszcz�cy packard jej ojca.
- Patrz, nianiu, tatu� przyjecha�!
Serce zabi�o jej z rado�ci. Zapominaj�c o wszystkim, pobieg�a w stron� domu. Jak to b�dzie cudownie, kiedy doro�nie na tyle, by m�c towarzyszy� tacie we wszystkich podr�ach. Wtedy ju� nigdy nie b�dzie musia�a zostawa� w domu z niani�. Oczywi�cie, zdarza�o si� jej podr�owa� z ojcem, ale tylko w czasie wakacji. A ona chcia�a by� z tatusiem przez ca�y czas.
- Saro! Zaczekaj! S�yszysz?
G�os niani dobiega� z daleka. Sara by�a ju� na szerokim, p�kolistym podje�dzie. Szofer Karol w swym nieskazitelnym czarnym uniformie sta� przy samochodzie ze �ciereczk� do polerowania karoserii.
- Dzie� dobry, panienko - skin�� jej g�ow�.
- Dzie� dobry.
Sara przemkn�a ko�o niego i pobieg�a do drzwi. Wychodzili z nich w�a�nie dwaj panowie. Mieli takie miny, jakby si� napili octu. Pokoj�wka Em-
10
ma sta�a za nimi z chusteczk� przy oczach, wyg�adzaj�c nerwowo ciemn� sp�dnic�.
- Dzi�kujemy panience - po�egna� j� jeden z m�czyzn.
- Do widzenia panom - wykrztusi�a Emma z wyra�nym wysi�kiem.
Sarze wyda�o si�, �e z gard�em Emmy jest co� nie w porz�dku. Dlaczego p�aka�a? Mo�e ci obcy panowie przekazali jej jak�� z�� nowin�?
- �le si� czujesz? - zapyta�a. Emma potrz�sn�a g�ow�.
- Gdzie tatu�?
- W gabinecie, ale nie mo�e panienka...
Sara nie s�ucha�a. P�dzi�a ju� na pi�tro przeskakuj�c po dwa stopnie na raz. Zdyszana wpad�a do gabinetu ojca.
W tym samym czasie niania Luiza dotar�a wreszcie do g��wnego wej�cia.
- To dziecko jest niezno�ne - powiedzia�a u�miechaj�c si� do Emmy, kt�ra wci�� jeszcze sta�a przy drzwiach z poblad�� twarz�. Po policzkach dziewczyny sp�ywa�y �zy. - Co si� sta�o? - spyta�a k�ad�c jej r�k� na ramieniu.
Emma zacisn�a usta.
- Och, nie s�ysza�a pani? - odezwa�a si� po chwili. - To okropne. Co teraz z nami b�dzie?
Niania zmarszczy�a brwi.
- Natychmiast przesta� si� maza� - rzek�a sucho. - Chod� do salonu i powiedz mi, w czym rzecz. Wolno i dok�adnie, je�li �aska. P�acz nic ci nie pomo�e. B�dziesz tylko mia�a zaczerwienione oczy i spuchni�ty nos.
II
Emma podnios�a wzrok na surow� twarz niani i rozszlocha�a si� na dobre.
- To straszne, po prostu straszne! - powtarza�a w�r�d �ka�. - Co si� z nami wszystkimi stanie?
Rozdzia� drugi
Kiedy Sara �pieszy�a na powitanie ojca, kt�ry wr�ci� z podr�y do Anglii, nie domy�la�a si� nawet, �e prze�ywa� on w�a�nie najtrudniejsze chwile w ca�ym swoim �yciu.
Otworzy�a z rozmachem drzwi do ogromnego gabinetu. Obok przepastnego sk�rzanego fotela - ulubionego fotela taty - sta� obcy m�czyzna w ciemnym garniturze. Mia� rzadkie w�osy, a na jego ko�cistej twarzy malowa� si� wyraz powagi.
W gabinecie obecni byli jeszcze dwaj panowie. Siedzieli na krzes�ach naprzeciwko masywnego mahoniowego biurka. Jeden mia� w�siki, a drugi brod� i �mieszne ma�e binokle na nosie. Ale Sara w tej chwili widzia�a tylko ojca. Sprawia� wra�enie, �e jest zmartwiony i zm�czony, wi�c podbieg�a do niego, tkni�ta niepokojem.
- Tatusiu! Jeste� nareszcie! Tak si� za tob� st�skni�am! - Rzuci�a mu si� na szyj�. - Czy wszystko w porz�dku? - spyta�a po chwili, zagl�daj�c mu w oczy.
Blair Stanley zmusi� si� do u�miechu i przytuli� c�reczk� z i�cie nied�wiedzi� si��.
- Saro, moje kochanie! Cudownie, �e znowu ci� widz�!
12
- Jak tam by�o w Anglii?
Go�cie na pewno zrozumiej�, �e musi zamieni� z ojcem cho� par� s��w. W ko�cu nie by�o go w domu naprawd� d�ugo i okropnie si� za sob� st�sknili. Dziewczynka nie mia�a ani matki, ani rodze�stwa. Jedynie tatusia... no i oczywi�cie niani� Luiz�. Ale tylko ojciec zna� tajemnice cudownego �wiata jej wyobra�ni. Nikt inny nie rozumia� jej artystycznych zami�owa�, jej pragnie� i marze�. I ona te� rozumia�a go najlepiej ze wszystkich. By� wra�liwym, utalentowanym cz�owiekiem. By� te� przystojny i dzielny. Zdaniem Sary stanowi� wcielenie wszelkich cn�t i zalet. Ogromnie go kocha�a i zdawa�a sobie spraw� z tego, jak bardzo potrzebuj� si� nawzajem.
Mocno go u�cisn�a. Dzi� wieczorem nareszcie wszystko b�dzie tak, jak by� powinno. Tatu� zasi�dzie w swoim ulubionym fotelu, ona wdrapie mu si� na kolana i co� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin