Zbiowowa - Sara w Avonlea 6 - Odmiany losu.txt

(267 KB) Pobierz
0890000179172
Sara w Avonlea
Odmiany losu
Na podstawie serialu telewizyjnego opartego na w�tkach powie�ci Lucy Maud Montgomery
Prze�o�y�a Ewa Horodyska
MIEJSKA BIP�IOTEHA
II p/P
Nasza Ksi�garnia
Tytu�y orygina��w angielskich Nothing Endures but Change Sara's Homecoming
� Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo �Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1996
Nothing Endures but Change Storybook written by Gail Hamilton. Copyright � 1991 by HarperCollins Publishers Ltd., Ruth Macdonald and David Macdonald. Teleplay written by Heather Conkie. Copyright �1989 by Sullivan Films Distribution Inc. and Heather Conkie.
Sara's Homecoming Storybook written by Heather Conkie. Copyright �1992 by HarperCollins Publishers Ltd, Sullivan Films Distribution Inc., and Ruth Macdonald and David Macdonald. Teleplay written by Heather Conkie. Copyright � 1990 by Sullivan Films Distribution Inc. and Heather Conkie.
Published by arrangement with HarperCollins Publishers Ltd., Toronto. Based on the Sullivan Films Production produced by Sullivan Films Inc. in association with the CBS and the Disney Channel with the participation of Telefilm Canada adapted from Lucy Maud Montgomery's novels. ROAD TO AVONLEA is the trade mark of Sullivan Films Inc.
Translation � 1996 by Ewa Horodyska � Cover illustration by Ulrike Heyne, Arena Verlag GmbH Wiirzburg Opracowanie typograficzne Zenon Porada
Rozdzia� pierwszy
Avonlea by�o spokojnym miasteczkiem - a spokojne miasteczka z natury t�skni� za rozrywk�. Nawet najb�ahsze wydarzenie - takie jak przybycie regularnie kursuj�cego dyli�ansu, wydawa�o si� obiecuj�ce; i dzisiejszy dzie� nie stanowi� wyj�tku. Pani Potts i pani Ray, dwie najbardziej z�o�liwe i w�cib-skie osoby w okolicy, przystan�y, gdy ci�ki pojazd z turkotem przetoczy� si� ulic�. Obydwie panie lubi�y dokonywa� zakup�w dok�adnie w porze przyjazdu dyli�ansu. Roztrz�sa�y ka�dy skandal, jaki m�g� si� wydarzy� w Avonlea, i zawsze �ywi�y nadziej�, �e dyli�ans przywiezie nowy, soczysty k�sek dla urozmaicenia codziennej porcji plotek i domys��w.
Nadzieja ta zazwyczaj okazywa�a si� p�onna. Dyli�ans rzadko zatrzymywa� si� na postoju. Prawie nigdy nikt nie wsiada� ani nie wysiada�, a ju� z pewno�ci� nikt na tyle interesuj�cy, by wywo�a� poruszenie w Avonlea. Dlatego obydwie damy by�y bardzo zaskoczone, s�ysz�c gromki okrzyk: �Sta�cie tu, wo�nico!", gdy dyli�ans znalaz� si� tu� obok nich.
Wo�nica pos�usznie zatrzyma� si� przed sklepem. Drzwi dyli�ansu otworzy�y si� z rozmachem. Ze
7
�rodka wysiad� przystojny, niezmiernie elegancki d�entelmen w kwiecie wieku, z walizeczk� w r�ku.
- Dzi�kuj�, wol� przeby� reszt� drogi pieszo! -zawo�a� do wo�nicy, zatrzaskuj�c drzwi dyli�ansu.
Jego g�os brzmia� energicznie i rozkazuj�co, obwieszczaj�c przybycie cz�owieka czynu, cz�owieka, kt�ry, raz podj�wszy decyzj�, nie trac�c czasu osi�ga� to, czego chcia�. Wo�nica w odpowiedzi skin�� g�ow� z szacunkiem i odjecha�.
Pasa�er zosta� na ulicy i rozgl�da� si� jak kto�, kto po wielu latach nieobecno�ci powr�ci� w znajome miejsce. Wyraz jego twarzy mo�na by�oby okre�li� jako nostalgiczny lub wr�cz pos�pny. Otrz�sn�� si� i mocniej chwyci� walizk�. Zdecydowanym krokiem ruszy� przed siebie i oddali� si� drog�.
Nie zauwa�y� dw�ch obserwatorek, lecz gdyby pragn�� wzbudzi� sensacj�, wra�enie, jakie wywar� na owych paniach, zadowoli�oby go w pe�ni. Sta�y jak wryte, z otwartymi ustami, tak d�ugo, a� m�czyzna niemal znikn�� im z oczu. Gdyby kto� pojawi� si� teraz z pi�rkiem w d�oni, m�g�by z jego pomoc� bez trudu zbi� z n�g zar�wno pani� Potts, jak i pani� Ray.
- M�j ty �wiecie! - wykrzykn�a pani Potts, ockn�wszy si� z os�upienia. - Kog� to nam wiatry przywia�y!
Jej towarzyszka z sykiem wypu�ci�a powietrze. Spojrzenie jej ugodzi�o plecy oddalaj�cego si� m�czyzny z tak� si��, �e a� dziw, i� nie poczu� on pal�cego uk�ucia mi�dzy �opatkami.
- Je�li mnie pami�� nie myli, z�e to wiatry, pani
8
Potts - odpar�a z nut� przewrotnej satysfakcji. Pani Ray by�a surow�, ko�cist� kobiet� o w�skich oczach, cz�sto daj�c� upust pesymizmowi. Ju� widzia�a nad miasteczkiem burzowe chmury.
Pani Potts zgodnie kiwn�a g�ow�. Nigdy nie zapomina�a o niczyich przewinieniach.
- Ma pani racj�, pani Ray. Pami�ta pani, jaka straszna awantura wybuch�a za jego ostatniej bytno�ci w Avonlea?
- I w dodatku na pogrzebie. C�, przypuszczam, �e dla niekt�rych ludzi nie ma nic �wi�tego.
Obie damy pochyli�y si� ku sobie z dezaprobat�, lecz ich oczy rozb�ys�y w oczekiwaniu nowego skandalu w Avonlea. Obiekt ich zainteresowania znajdowa� si� ju� daleko i maszerowa� �wawo drog�. M�czyzna sprawia� wra�enie, �e wie, dok�d zmierza. Id�c popatrywa� wok� na zimowy krajobraz, a jego krok stawa� si� coraz bardziej spr�ysty, a� wreszcie przybysz znikn�� z pola widzenia.
Niedaleko, przy tej samej drodze, le�a�a farma King�w. Urodzajne pola rozpo�ciera�y si� wok� du�ego, przyjaznego domu i wyblak�ej, szarej stodo�y, stoj�cej pewnie na wysokim, kamiennym fundamencie. W tej w�a�nie chwili do stodo�y wszed� Alek King, kieruj�c si� w stron� du�ego, nieforem-nego przedmiotu, kt�ry spoczywa� w p�mroku, okryty kurzem i �d�b�ami s�omy. Dwoje z tr�jki dzieci Alka, Felicja i Felek, depta�o ojcu po pi�tach, a towarzystwa dotrzymywa�a im kuzynka, Sara Stanley. Alek u�miecha� si� szerokim u�miechem cz�owieka, kt�ry ma w zanadrzu jak�� niespodzian-
9
k�. Podobne u�miechy go�ci�y na twarzach Felka i Felicji. Alek zatrzyma� si�, pot�guj�c napi�cie, a nast�pnie pochwyci� r�g przedmiotu i gwa�townym ruchem �ci�gn�� p�acht�, ods�aniaj�c wspania�e, staro�wieckie, dwukonne sanie. By�y pomalowane na jasnoczerwony kolor i mia�y d�ugie, w�skie p�ozy, zagi�te wysoko do przodu, oraz do�� siedze�, by pomie�ci� rodzin� King�w.
- Oto stare sanie. Co o nich my�lisz?
Scen� t� odegrano dla Sary, kt�ra sp�dzi�a prawie ca�e �ycie w Montrealu i jeszcze nigdy nie widzia�a prawdziwych wiejskich sa�.
Sara a� pisn�a z zachwytu.
- S� pi�kne, wujku!
Alek zachichota�. Zawsze mo�na by�o liczy� na zadowalaj�c� reakcj� ze strony Sary. Wiedzia�, �e sanie sprawi� rado�� tej �ywio�owej dwunastolatce, kt�ra w ubieg�ym roku zjawi�a si� tak niespodziewanie, by zamieszka� u krewnych w Avonlea. Cho� gor�cy, cz�sto nierozwa�ny �yciowy entuzjazm przysparza� Sarze wci�� nowych k�opot�w, ta sama cecha pr�dko podbi�a ludzkie serca i przyczyni�a si� do tego, �e ka�dy pragn�� sprawi� Sarze przyjemno��. Alek obszed� sanie i poklepa� elegancko wygi�ty prz�d.
- Owszem, a nie je�dzili�my nimi od zesz�orocznej zabawy na lodzie.
Zabawa na lodzie by�a najweselszym ze wszystkich wydarze� towarzyskich w Avonlea. Sara, kt�rej kuzyni od tygodni o niczym innym nie m�wili, r�wnie� marzy�a o chwili, gdy zacznie sun�� weso�o i zatacza� ko�a na zamarzni�tym stawie. Odk�d,
10
przed kilkoma miesi�cami, ojciec wys�a� j� z Montrealu, Sara musia�a pogodzi� si� z wieloma r�nymi stronami ma�omiasteczkowego �ycia. Niekt�re z nich - na przyk�ad niez�omne zasady ciotki Het-ty, u kt�rej zamieszka�a - by�y dla niej wstrz�sem. Inne - na przyk�ad zabawy urz�dzane w Avonlea i w�dr�wki z kuzynostwem - okaza�y si� cudowne. Tak up�yn�y Sarze wiosna, lato i jesie�. Teraz, kiedy ziemia zamarz�a, a w powietrzu czu�o si� zapowied� �niegu, Sara oczekiwa�a, �e zakosztuje wszelkich rado�ci, jakie mia�a jej do zaofiarowania zima w Avonlea.
- Masz, Saro, wypr�buj to.
Felicja, prawie czternastoletnia dziewczynka, si�gn�a w g��b sa� i wydoby�a ci�k� derk� z nied�wiedziej sk�ry, w kt�r� pasa�erowie sa� zwykli otula� si� dla os�ony przed lodowatym zimowym wiatrem. Sara przycisn�a szorstkie, brunatne futro do policzka, wyobra�aj�c sobie, jak d�wi�cz� dzwonki u sa�, a p�ozy mkn� ze �wistem niepokalanie bia�� drog�. Obudzi�a si� w niej �arliwa nadzieja, �e spadnie obfity �nieg i b�dzie mo�na wyprowadzi� stare sanie, by powioz�y ich wszystkich w�r�d �miechu i okrzyk�w na zabaw�.
- O, przepadam za futrzanymi derkami. S� zawsze takie ciep�e i przytulne.
Sara by�a kuzynk� Felicji, ale tak�e jej najbli�sz� przyjaci�k�, cho� nie�atwo przysz�o im osi�gn�� taki stan rzeczy. Felicja niezbyt ch�tnie powita�a nieproszon� kuzynk� z miasta, z kufrem pe�nym paryskich sukienek i w�asn� niani� u boku. Ciotka Hetty, najstarsza z rodziny King�w, a przy tym
11
nauczycielka w szkole w Avonlea, natychmiast pozby�a si� niani i wzi�a Sar� w karby.
Jak si� jednak okaza�o, Sara mia�a bujniejsz� wyobra�ni� ni� ktokolwiek, z kim Kingowie dotychczas si� zetkn�li, a ponadto talent do fatalnego w skutkach mieszania si� w sprawy innych ludzi. Felicja prawie ju� straci�a rachub�, ile to razy nieprawdopodobne pomys�y Sary wp�dzi�y ich w tarapaty. Mimo to, poniewa� Sara mia�a dobre serce, nie�atwo by�o oprze� si� jej urokowi. Teraz Felicja nie potrafi�a sobie wyobrazi�, co by zrobi�a bez Sary, dzi�ki kt�rej �ycie sta�o si� tak interesuj�ce.
Jedenastoletni Felek r�wnie� lubi� Sar�. Sama my�l o jej uczestnictwie w zabawie na lodzie wprawia�a go w weso�y nastr�j. Wskoczy� szybko na sanie, pochwyci� wi�zk� siana i �artobliwie cisn�� nim w ojca.
- Juhuu! - wykrzykn��, kiedy siano trafi�o ojca w rami�.
Alek ze �miechem strzepn�� �d�b�a i przechyli� g�ow�, robi�c gro�n� min�.
- Dobrze, Felku King, teraz dostaniesz za swoje! Z ch�opi�c� werw� Alek dogoni� syna, z�apa� go
za po�� kurtki i wepchn�� w st�g. Felicja z Sar� natychmiast przy��czy�y si� do zabawy, obrzucaj�c Alka gar�ciami siana. Sara, kt�ra przed przyjazdem do Avonlea �y�a pod kloszem i nie zna�a takich rodzinnych potyczek - z zachwytem rzuci�a si� w wir walki. Alek ani si� obejrza�, jak tr�jka dzieci run�a na niego, ciskaj�c wielkimi gar�ciami siana i chwytaj�c go za nogi, tak �e i on upad� na klepisko obok Felka. Piszcz�c z uciechy, dzieci skoczy�y ku
12
drzwiom, podczas gdy Alek d�wign�� si� z ziemi i niezdarnie usi�owa� z�apa� kt�re� z nich.
-Ja wam poka��! - zaburcza�, sk�aniaj�c ich do ucieczki na podw�rze i z tupotem ruszaj�c za nimi.
Tr�jka dzieci z krzykiem i �miechem wypad�a ze stodo�y, usi�uj�c zamkn�� za sob� drzwi. Ale by�o za p�no. Alek napiera�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin