Zielinski Tadeusz - Swiat antyczny 02 - Grecja niepodleglaz.doc

(1495 KB) Pobierz
W cyklu Świat antyczny ukazały się: I Starożytność bajeczna, II Grecja niepodległa, III Rzeczpospolita rzymska, IV Cesarstw

   W cyklu Świat antyczny ukazały się: I Starożytność bajeczna, II Grecja niepodległa, III Rzeczpospolita rzymska, IV Cesarstwo rzymskie.

   Uwagi do wersji elektronicznej „Grecji niepodległej”:

- Numeracja znajduje się na górze strony.

- Numery stron w spisie treści odpowiadają numerom stron w książce.

- Usunięto ilustracje, których spis zamieszczono na końcu dokumentu.

- Usunięto indeks nazw osobowych i geograficznych.

  Tadeusz Zieliński

GRECJA NIEPODLEGŁA

   Wydawnictwo „Śląsk"

   Do druku podał oraz przedmową opatrzył

   Aleksander Krawczuk

   Spis treści

   Przedmowa              5

   OKRES WĘDRÓWEK

   1. Wędrówka Doryjczyków              11

   2. Kodros              15

   3. Założenie kolonii              18

   4. Homer              21

   5. Likurg              26

   6. Hezjod              30

   PELOPONEZ

   7. Pierwsza wojna messeńska (743-724)              37

   8. Druga wojna messeńska (685-668)              40

   9. Hegemonia Sparty (wiek VII-VI)              45

   10. Kypselos              48

   11. Rządy Periandra (627-585)              52

   12. Olimpia i jej igrzyska              60

   ATENY

   13. Kylon w Atenach              73

   14. Solon prawodawca              77

   15. Siedmiu mędrców              83

   16. Krezus, król Lidii              89

   17. Poetka Safona              94

   18. Ezop              101

   TYRANIA W ATENACH

   19. Tyran Pizystrat (560-527)              111

   20. Pitagoras              117

   21. Święta Dionizosa              124

   22. Władczyni Aten              133

   23. Pizystratydzi i Klejstenes (527-510)              141

   24. Pindar              149

   EPOKA CHWAŁY

   25. Miltiades              161

   26. Epicharm              169

   27. Temistokles i Arystydes              177

   28. Ajschylos              189

   29. Wiek Peryklesa              198

   30. Fidiasz i jego współpracownicy              209

   31. Sofokles              221

   SCHYŁEK

   32. Sofiści              233

  33. Wojna peloponeska (431-404)              241

   34. Przechadzka po Atenach              250

   35. Eurypides              262

   36. Na wsi attyckiej              271

   37. U garncarzy na Keramejkos              282

   38. Arystofanes              292

   39. Sokrates              303

   KONIEC NIEPODLEGŁOŚCI

   40. Druga hegemonia Sparty              313

   41. Platon i Akademia              319

   42. Skopas i Praksyteles              328

   43. Mocarstwo macedońskie              340

   44. Isokrates i Arystoteles              359

   Posłowie              371

   Posłowie do drugiego wydania              373

   Źródła ilustracji              375

   Spis ilustracji

  

Przedmowa

   Drugi tom cyklu Świat antyczny Tadeusza Zielińskiego nosi tytuł Grecja niepodległa, obejmuje bowiem dzieje Hellenów i ich kultury od wieku XII do schyłku wieku IV p.n.e. czyli od załamania się cywilizacji mykeńskiej do wielkich podbojów Aleksandra Wielkiego włącznie.

   Była to epoka bujnego rozkwitu państewek helleńskich zarówno w Grecji właściwej, jak i u wielu wybrzeży Morza Śródziemnego i Czarnego. Podkreślić należy wyraz państewek, nigdy bowiem w starożytności nie wytworzyła się jednolita państwowość Hellenów, zawsze i przez wszystkie wieki istniało rozbicie polityczne. Grecja ówczesna to pojęcie wspólnoty językowej, etnicznej, kulturalnej, a nigdy organizacyjnej. Dlatego może właściwszy byłby tytuł Grecy niepodlegli, choć do niego nie przywykliśmy. Grecja starożytna nie jest również pojęciem terytorialnym.

   Jakkolwiek istniały w pewnych okresach poważne zagrożenia wolności Greków, zwłaszcza ze strony Persów i Kartagińczyków, w zasadzie bywały one wszędzie odpierane szczęśliwie. Toteż prawdziwy grób wykopali swej niepodległości sami Grecy. Zawiniła w szczególności długa, bratobójcza wojna zwana peloponeską oraz konflikty późniejsze, będące jej polityczną konsekwencją. Osłabiły one świat helleński i umożliwiły Macedończykom narzucenie mu supremacji, zwłaszcza po sławnej bitwie pod Cheroneją w roku 338 p.n.e. Należy jednak zaznaczyć tu od razu, by ostrzec przed częstym a mylnym wyobrażeniem, że państewka Grecji właściwej zostały wówczas całkowicie podporządkowane Macedonii i utraciły wszelką niezależność, formalną i faktyczną. Tak nie było. Poszczególne państewka zachowały nie tylko autonomię formalną, ale mogły nadal prowadzić własną politykę zewnętrzną, choć oczywiście musiały w coraz większym stopniu liczyć się z realiami ówczesnej sytuacji - czyli z wolą władców Macedonii.

    6

   Słabły jednak wyraźnie, politycznie, gospodarczo i kulturalnie, do czego ogromnie przyczyniła się masowa emigracja ludności z ziem Grecji właściwej do krain Bliskiego Wschodu, kiedy otworzyły się one przed Hellenami właśnie w wyniku pochodu Aleksandra Wielkiego. A potem przyszli Rzymianie. Stłumienie przez nich powstania i zdobycie Koryntu w roku 146 p.n.e. można uważać za rzeczywisty kres greckiej niepodległości. Był to więc proces stopniowy i długotrwały, trwający prawie dwa wieki, i nie należy zamykać go już w czasach Filipa II i jego syna.

   Podczas gdy tom pierwszy cyklu przedstawiał, głównie na podstawie mitów w ujęciu greckich dramaturgów, jak Hellenowie wyobrażali sobie swoją przeszłość legendarną, tom drugi opiera się już na konkretnych faktach historycznych. Daje jednak nie tylko opis wydarzeń politycznych, to jest wojen i przemian ustrojowych, ale mówi również - a może nawet przede wszystkim - o kulturze, wierzeniach, obyczajach, życiu codziennym. Książka więc Zielińskiego różni się i swoją tematyką, i sposobem ujęcia, i rozłożeniem akcentów, i wreszcie swobodą stylu od normalnego schematu podręczników. Sam autor zdawał sobie z tego sprawę, bo też to było jego celem i przedmiotem dumy - jak wynika z wypowiedzi Posłowia.

   Jest to jej wielka, nieprzemijająca zaleta i wartość. Albowiem właśnie dzięki owym powiązaniom spraw szeroko pojętej kultury z tokiem wydarzeń, całość nabiera szczególnej wymowy. I choć rzecz zwraca się głównie do czytelnika młodego lub mniej przygotowanego, nawet ktoś nieźle obeznany z historią starożytną znajdzie tu dzięki samemu zestawieniu faktów z różnych dziedzin życia materiał i podnietę do dalszych przemyśleń.

   Dziś może kogoś razić nieco egzaltowana stylistyka Zielińskiego. Ale przecież świadczy ona o emocjonalnym, bardzo osobistym stosunku autora do przedmiotu jego badań i opowieści, do dziejów i kultury świata antycznego. To prawda, że obraz owego świata, który przekazuje nam Zieliński, jest upoetyczniony i upiększony, stonowane lub wręcz przemilczane są pewne jego mniej jasne strony, ale za to, i właśnie dzięki temu, bardziej przemawia on do wyobraźni czytelnika, zwłaszcza młodocianego, i w pełnym blasku ukazuje to, co ważne, trwałe, wartościowe.

   Rzecz jednak pisana była pół wieku temu. Jest zrozumiałe, że od tego czasu badania - jak w każdej dziedzinie nauki - posunęły się naprzód. Chodzi nie tylko o odkrycie nowych źródeł, zwłaszcza skutkiem znalezisk archeologicznych i epigraficznych, ale również o pogłębienie analizy materiału już znanego i postawienie nowych pytań. Wydawcy nie mogą, to oczywiste, zmieniać tekstu i formy językowej książki - tym bardziej że jest ona nie tylko świadectwem osobowości autora, ale także stanu wiedzy o świecie antycznym w pewnym okresie XX wieku i sposobu patrzenia na starożytność.

    7

   Z drugiej wszakże strony konieczne się wydało poczynienie drobnych poprawek rzeczowych oraz językowych tam, gdzie pomyłka Zielińskiego skutkiem tego, co zwać się zwykło »lapsus memoriae« lub »lapsus calami« (pośliźniecie się pamięci lub pióra) jest zupełnie oczywista. Nieliczne miejsca przeredagowane w sposób istotniejszy zostały zaznaczone w przypisach.?

   Kto by zaś pragnął pogłębić przekazane tu wiadomości, znajdzie w języku polskim trzy nowsze, dobre ujęcia:

   P. Leveque, Świat grecki, przekł. z francuskiego J. Olkiewicz, Warszawa 1973

   N. G. L. Hammond, Dzieje Grecji, przekł. z angielskiego A. Świderkówna, wyd. 2, Warszawa 1977.

   R. Flaceliere, Życie codzienne w Grecji za czasów Peryklesa,  przekł. z francuskiego Z. Bobowicz i J. Targalski, Warszawa 1985.

   Aleksander Krawczuk

OKRES WĘDRÓWEK

   1. Wędrówka Doryjczyków

   Więcej niż tysiąc lat przed narodzeniem Chrystusa we wschodniej dzielnicy Grecji północnej, tam gdzie góra Ojte zbliża się do morza, tworząc przesmyk Termopil, zamieszkiwało bitne i dzielne plemię Doryjczyków. W górskiej ojczystej krainie zrobiło im się zbyt ciasno, przedsięwzięli tedy nowych szukać okolic.

   Słyszeli, że południowy półwysep Grecji - zwano go » wyspą Pelopsa«, czyli Peloponezem - obfituje w pastwiska górskie, w równiny urodzajne i w zamożne miasta. Kraj ten wprawdzie liczni zaludniali mieszkańcy: na południu Achajo-wie, na północy - Jończycy. Mniemali wszakże Doryjczycy, że ludy owe, otoczone dostatkiem, wyzbyły się waleczności, oni zaś, w ubóstwie wyrośli, mocni są ciałem i duchem, zdołają przeto ziemię ich podbić.

   O samej wyprawie wieść niesie, co następuje.

   Królowie Doryjczyków byli to potomkowie Heraklesa; uważali więc siebie za prawnych dziedziców Peloponezu - jeśli nie całego, to głównej jego części. Herakles bowiem - mówili - był prawnukiem Perseusza, króla Argosu; ponieważ zaś w Peloponezie ród Perseusza wygasł, przeto prawem dziedzictwa kraj ten powinien im przypaść w udziale.

   Jeszcze Hyllos, syn Heraklesa, zapytał był wyroczni w Delfach, zali pozwala mu Apollon przedsięwziąć wyprawę na Peloponez. Bóg odpowiedział: »Czekajcie do trzeciego plonu«. Hyllos sądził, że bóg ma na myśli plon zboża; przeczekawszy tedy dwa lata, w trzecim roku ruszył na Peloponez.

   Czas był sprzyjający: ludy Peloponezu wtenczas właśnie pod wodzą Agamemnona oblegały Troję; w kraju niezbędna tylko pozostawała obrona. Ale Peloponez od Grecji pozostałej oddzielał Istmos, to zaś międzymorze, samo przez się wąskie, było ponadto górzyste, tak że tutaj szczupła nawet załoga wstrzymać mogła najsilniejsze wojsko.

    12

   Tutaj też wojownicy peloponescy zagrodzili drogę Hyllosowi i Doryjczy-kom. Po wielu niepomyślnych utarczkach Hyllos oświadczył Peloponezyjczykom: »Niechaj najmężniejszy spośród was stanie ze mną do boju. Jeżeli polegnie, będziecie musieli oddać swoją ziemię mnie i mojemu ludowi. Lecz jeśli ja polegnę, Doryjczycy wrócą do swej krainy, a Peloponez w waszych pozostanie rękach«.

   Wystąpił na bój z Hyllosem wódz z arkadyjskiego miasta Tegei, imieniem Echemos. Hyllos był pewien zwycięstwa: wszak bóg obiecał oddać Peloponez Doryjczykom, skoro trzeci dojrzeje plon. Nie spełniła się wszakże jego nadzieja: w pojedynku, jaki się wywiązał, Echemos zabił swego przeciwnika. Doryjczykom wypadło się cofnąć.

   Zaczęli więc szemrać: »Apollon nas oszukał«. Lecz rozważniejsi spośród nich odrzekli: »Nie, my zrozumieliśmy błędnie jego słowa. Nigdy nie mówi jasno, ale też i nie zataja prawdy, pozwala ją natomiast odgadnąć. Obiecał nam Peloponez przy trzecim plonie; będzie to jednak nie plon zboża, ale plon ludzi. Pierwszy to ten, który wzrasta obecnie wraz z synem Hyllosa, naszym nowym królem. Drugim będzie wnuk Hyllosa i jego pokolenie; prawnukowie zaś Hyllosa i ci Doryjczycy, którzy wraz z nim żyć będą, to będzie ów plon trzeci«.

    13

   Na nich to postanowiono czekać.

   Prawnuków Hyllosa było trzech: Temenos, Aristodemos i Kresfontes. Osiągnąwszy wiek męski, przedsięwzięli wyprawę na Peloponez, naprzód jednak udali się do Delf z zapytaniem, w jaki sposób poprowadzić wojnę. Wyrocznia odpowiedziała: »Wybierzcie wodzem trójokiego«. Opuszczali świątynię zakłopotani: skądże wynaleźć mieli takiego potwora? Ale w tej właśnie chwili ujrzeli jeźdźca, który na mule o jednym oku zbliżał się do świątyni. Domyślili się, że jego to właśnie wskazywał bóg. Okazało się, że jeździec ów był to Oksylos, król Etolii: on także szukał dla swego ludu nowych krain. Dowiedziawszy się o wyroczni boga, Oksylos zgodził się być wodzem, ale wyjednał dla siebie udział przy podziale Peloponezu, a mianowicie górzystą dzielnicę zachodnią, Elidę, którą dwie przecinają rzeki: Alfejos i Penejos. Po czym rzekł: »Międzymorzem przejść nie sposób. Ale w ojczyźnie mojej jest pewne miejsce, kędy zatoka się zwęża i brzeg północny Peloponezu podchodzi zupełnie blisko do południowej krawędzi Grecji środkowej. Góry są tam porośnięte lasem; wybudujemy okręty i na nich przewieziemy wojsko na Peloponez.

   Tak też uczynili. Miejscowość zaś, w której Doryjczycy zbudowali swe okręty, do czasów najpóźniejszych nazywała się Naupaktos, tj. budowa statków.

   Stolicą Peloponezu był wtenczas Argos, w którym panował król Tisamenos, syn Orestesa, a wnuk Agamemnona. Wyprowadził on przeciw Doryjczykom siły peloponeskie. Stoczono wielką bitwę. Peloponezyjczycy zostali pokonani. Teraz można było dzielić kraj.

   Spośród jego dzielnic północna i środkowa, gęsto pokryte górami, mało nęciły zdobywców. Zachodnią, Elidę, wedle umowy wypadło ustąpić Oksylosowi i jego Etolijczykom. Pozostawały dla trzech braci Heraklidów trzy działy: na wschodzie Argolida, mało urodzajna, ale z królewskim grodem Argos, stolicą całego Peloponezu; na południo-wschodzie Lakonika, stanowiąca dolinę Eurotasu, żyźniejsza, jakkolwiek niemałej wymagająca pracy; na koniec na południo-zachodzie bujna Messenia, czyli dolina rzeki Pamisos.

   Heraklidzi wznieśli trzy ołtarze ku czci Zeusa, swego naczelnika rodu, i wobec nich poprzysięgli sobie pomoc w godzinach niedoli. Jeden z braci, Aristodemos, już wtenczas nie żył i za jego nieletnich synów - bliźniaków Eurystenesa i Proklesa - złożył przysięgę ich opiekun. Potem przystąpiono do podziału. Ponieważ jednak trzy części podbitej ziemi nierównej były wartości i wszyscy pragnęli otrzymać bogatą Messenię, postanowiono zdać sprawę na wolę bożą, która powinna była objawić się - tak wierzono wówczas - w losowaniu.

    14

   Losowanie u starożytnych odbywało się tak: do dzbana glinianego nalewano wody i w wodę tę każdy rzucał los - kamyk. Potem wodę w dzbanie wprawiano w ruch i wylewano: czyj przy tym los wypadł pierwszy, ten stawał się pierwszym.

   Jak już wiadomo, wszyscy mieli ochotę na urodzajną Messenię. Gdy jednak inni kornie czekali na objawienie woli bożej, Kresfontes uciekł się do podstępu: inni wrzucali do dzbana po kamyku, on zaś wpuścił doń twardą grudę ziemi, która natychmiast rozpuściła się w wodzie. Pierwszy wypadł z dzbana los Temenosa - wziął więc Argolidę. Drugi - los Eurystenesa i Proklesa:

    15

   przysądzono im Lakonikę ze stolicą jej, Spartą. Kresfontesowi pozostała w udziale Messenia.

   Zaczęli wtedy królować każdy w swej dzielnicy. Oto dlaczego do czasów najpóźniejszych w Sparcie bywało zawsze dwóch królów: jeden z linii Euryste-nesa, drugi z linii Proklesa. Ale podstęp Kresfontesa wyszedł na jaw: nie wiadomo, czy sam się z nim zdradził, czy też wyjawiła go wyrocznia, dość że dowiedzieli się o nim potomni. Odtąd opinia oszusta bogów zawisła nad Kresfontesem i wszystkie dalsze nieszczęścia jego rodu rozumiane były jako odkupienie owej zuchwałej próby sfałszowania woli boskiej.

   2. Kodros

   Doryjczycy, którzy poszli za Temenosem, jęli rozszerzać swe posiadłości na północ od zdobytego przez się kraju - Argolidy. Szczególnie ważne było wzięcie Koryntu na Istmie, mającego przystanie morskie w obu zatokach, Sarońskiej i Korynckiej. Następnie zdobyli także i Megarę, która wtenczas była dość dużym miastem, i stąd zaczęli zagrażać Atenom.

   Ateny były wtenczas jednym z drugorzędnych miast Grecji; ich kraina nie słynęła z urodzajności, a handlu morskiego nie uprawiały. Ale mieszkańcy ich, zahartowani w życiu surowym i ubogim, byli wytrwali i bitni, i ani myśleli oddawać ziemi, która ich wykarmiła i na której stały ołtarze ich bogów. Oblężenie tedy się przeciągało. Doryjczycy wyprawili poselstwo do Delf, aby zapytać, czy sądzone im zdobyć Ateny. Wyrocznia odpowiedziała: »Tak, jeśli nie zabijecie ich króla«. Królem zaś Aten był wtenczas Kodros.

   Dowiedziawszy się o wyroczni, wodzowie doryccy wydali rozkaz swym wojownikom, aby szczędzili króla Aten. W Delfach atoli mieszkał niejaki Kleomantys; był to proksenos?* ateński, tj. podejmował w swoim domu gości ateńskich, gdy przychodzili pytać wyroczni; pełnił więc urząd wysoce szanowny. Posłyszawszy o wyroczni udzielonej Doryjczykom, Kleomantys przedarł się skroś łańcuch oblegających do Aten i doniósł Kodrosowi o wyroku boga.

    16

   Wtenczas Kodros postanowił poświęcić się w ofierze ojczyźnie. Powiadomiwszy swych bliskich o powziętym zamiarze, przebrał się za żebraka i wyszedł za wrota miejskie uzbrojony w motykę, jakby dla zbierania chrustu. Natychmiast zbliżyli się doń dwaj wojownicy doryccy i jęli go rozpytywać o sprawy miejskie. Rzekomy żebrak odpowiadał niechętnie; tamci od pytań przeszli do pogróżek. Wszczął się gorący spór, zakończony tym, że Kodros jednego z wojów ubił ciosem motyki, ale zaraz potem i sam poległ z ręki jego towarzysza.

   Wkrótce z bramy ateńskiej wyszło poselstwo uroczyste z heroldem na czele. Poznawszy herolda po lasce z wężykami, Doryjczycy zrozumieli, że posłowie w pokojowych przychodzą celach i że ruszać ich nie można. Ze czcią poprowadzono ich do namiotu wodzów. Ci spytali posłów, czego by sobie życzyli, spodziewając się, że zaczną mówić o warunkach poddania oblężonego miasta. Aliści najstarszy poseł rzecze:

   - Ateńczycy proszą, zgodnie z obyczajem helleńskim, abyście wydali dla przyzwoitego pogrzebu zwłoki zabitego przez was, króla Kodrosa. Wodzowie osłupieli.

   - Nikt z nas króla waszego nie zabijał.

   Posłowie opowiedzieli im tedy, jak się rzecz stała. Żądaniu ich, oczywiście, uczyniono zadość, wkrótce zaś Doryjczycy, zwątpiwszy w możliwość zdobycia Aten, zwinęli oblężenie i wrócili do swych siedzib.

    17

   Kodrosa pogrzebano z największymi honorami. Zwłoki jego, umyte i namaszczone przez członków rodziny, obleczono w szaty królewskie i wystawiono na dwa dni w jego pałacu: wszyscy Ateńczycy przyszli, aby pożegnać swego wybawcę, i przez cały czas nie umilkł płacz pogrzebowy u jego łoża. Najlepsi pieśniarze i pieśniarki po kolei czyn jego wysławiali, przy czym obecni, uniesieni żalem, bili się w piersi, rwali włosy z głowy i rozdrapywali aż do krwi swe policzki. Potem przy udziale całego ludu wyniesiono zwłoki za wrota miejskie, zwane »Dypilońskimi« (tj. podwojami); tu złożono je w ziemi, usypano kurhan, na szczycie zaś kurhanu postawiono kamienny posąg syreny płaczącej, symbol wiekuistej żałoby ludu. Sam kurhan obsiano żytem, aby w ten sposób dać poznać, że kiedyś i dusza pochowanego zmartwychwstanie do lepszego i wiecznego życia.

    18

   Następnie postanowiono, aby miano króla, uświęcone bohaterską ofiarą Kodrosa, odtąd nosił jedynie ten z jego dożywotnich następców, który uosabiał gminę przed obliczem bogów. Obok niego postawiono wodza, dalej - zarządcę cywilnego, wreszcie - sędziego. Wszyscy zwali się archontami. Liczba ich wskutek komplikacji spraw sądowych wzrosła zwolna do dziewięciu, przy czym urząd archonta z dożywotniego stał się jednoroczny. W taki sposób rządy monarchiczne w Atenach stopniowo przeistoczyły się w arystokratyczne.

   Nie zapomniano też o Kleomantysie: jemu i jego potomkom ofiarowano najwyższy zaszczyt, jakim rozporządzało państwo wobec najbardziej zasłużonych obywateli - gościnę publiczną w tzw. Prytanejon, tj. w gmachu, gdzie zasiadały władze miejskie.

   3. Założenie kolonii

   Ale cóż stało się z dawnymi mieszkańcami Peloponezu, z Achajami oraz Jończykami? Część ich pozostała w kraju, poddawszy się władzy zwycięzców; o tych powiemy później. Ci wszakże, którzy kochali się w wolności, zabrali swój dobytek, co kto mógł, i z żonami i dziećmi wyszli przez Istmos. Jończycy znaleźli przytułek u swych pobratymców w Attyce i Eubei, Achajowie zaś zmieszali się z ludnością nadmorską Beocji i Tesalii i wespół z nią utworzyli plemię zwane eolskim, tj. »pstrym«.

   Lecz wtenczas na ziemiach, które zamieszkali, zapanowała ciasnota, jednocześnie zaś błękitne morze ze swymi niezliczonymi wyspami nęciło w dal, by nowych szukać krain i nowego szczęścia. Wyspy zaludniono. Następnie zamajaczyły wybrzeża lądów - Tracji na północy, Azji na wschodzie. Eolowie zajęli północno-zachodni kąt Azji Mniejszej, tam, kędy stała ongi zburzona Troja, większe jednak znaczenie posiadły ich kolonie na przeciwległej wyspie Lesbos. Jończycy bardziej upodobali sobie ujścia wielkich rzek w Tracji, a także w Azji Mniejszej, otwierających przed nimi drogę do handlu z dzikimi szczepami lądu. Szczególnie rozkwitły ich kolonie na środkowym wybrzeżu Azji Mniejszej, które od nich otrzymało nazwę Jonii - Milet, Efez i inne, wszystkich dwanaście. Za Eolami ruszyli i Doryjczycy, gdy rozmnożyli się tak bardzo, że ziemi zdobytej na Peloponezie już im nie wystarczało. Pociągnęli ku nie zajętym południowo-zachodnim brzegom Azji Mniejszej, a także ku przeciwległej wyspie Rodos, opanowawszy po drodze Kretę oraz inne wyspy południowe.

    19

   Ale przedsiębiorczych żeglarzy wabiły też morza zachodnie. Po przeciwnej stronie Morza Jońskiego leżała Sycylia oraz Italia południowa; niebawem i one zmuszone były przyjąć greckich kolonistów. Na Sycylii założono Syrakuzy, w Italii południowej - Tarent; były to wszakże tylko kolonie najważniejsze pośród mnóstwa innych. Z kolei odkryto i morze, w którym kąpało się zachodnie wybrzeże Italii, tzw. Tyrreńskie. Tu, w ślicznej okolicy zbudowano Neapol, Kyme i szereg innych miast. Na koniec przepłynęli i Morze Tyrreńskie: na południowym brzegu pięknej Francji założono kolonię grecką Massalię, znaną dzisiaj pod imieniem Marsylii.

   Groźniejsze od innych mórz było dla Greków Morze Czarne, które aby ułaskawić jego posępnego boga, nazywano Pontos Euxinos, tj. »morzem gościnnym«. Powoli jednak i z nim się oswojono. Najlepiej poprowadził sprawy Milet: tam, gdzie łączy się Boh i Dniepr, założył kolonię,

    20

   która otrzymała nazwę Olbii, tj. »szczęśliwej«. Od niej starożytni mieszkańcy Ukrainy południowej, Scytowie, nauczyli się uprawy pól i siewu zboża. Po Jończykach nadciągnęli i Doryjczycy; Megara wyprawiła nadmiar swych mieszkańców za Bosfor i ci założyli miasto na północnym brzegu Azji Mniejszej, które nazwali wedle imienia swego bohatera plemiennego Herakleją. Żeglarze zaś Heraklei zdobyli się na odwagę przepłynięcia przez Morze Czarne i utworzyli kolonię na południowym brzegu Krymu - Chersonez. To ostatnie miasto zasłynęło w dziejach Rusi Kijowskiej: istniało jeszcze w roku 988 po narodzeniu Chrystusa, kiedy to zdobył je kniaź Włodzimierz Kijowski. Stamtąd światło wiary Chrystusowej przenikało na Ruś.

   Zazwyczaj kolonie powstawały w sposób następujący. Gdy w jakimkolwiek mieście powstawał nadmiar ludności, wyprawiano poselstwo do Delf, aby spytać Apollina, gdzie można by założyć kolonię. W Delfach nietrudno było otrzymać wskazania, gdyż kapłani w stałych pozostawali stosunkach z koloniami już istniejącymi i dzięki temu wiedzieli, dokąd należy wyprawić kolonistów. Otrzymawszy odpowiedź, którą poczytywano za błogosławieństwo samego Apollina, koloniści udawali się na okrętach do miejscowości obiecanej. Brali z sobą ogień, zapalony na ognisku prytanejonu miasta macierzystego, które odtąd stawało się metropolią (tj. miastem-macierzą) dla kolonii.

    21

   Po przybyciu do nowej miejscowości część ziemi wyznaczano pod świątynie bogów ojczystych, nie zapominając o Apollinie. Ziemię pozostałą dzielono między kolonistów. Kolonia rządziła sama sobą, jednakowoż uważała siebie niejako za córę metropolii, ze czcią podejmowała jej obywateli, gdy ci przybywali do niej w gościnę, świadczyła jej pomoc w ciężkiej godzinie i sama w potrzebie na pomoc jej liczyła.

   4. Homer

   Spośród wszystkich kolonii założonych przez Greków, do największego rozkwitu doszły kolonie jońskie na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej. Ich ziemia wprawdzie nie była duża: cały zajęty przez nie obszar tworzył wąską wstęgę nadmorską.

    22

   Wszelako po pierwsze, była to ziemia nader urodzajna; po wtóre zaś, stosunki handlowe z ludami niegreckimi, zamieszkującymi ląd, wzbogacały śmiałych i przedsiębiorczych kolonistów. Najpotężniejszym z ludów tych byli Lidyjczycy, bezpośredni Jończyków sąsiad, którego stolicą było Sardes nad rzeką Paktolos. Ów Paktolos płynął ze złotonośnego Tmolosu, przeto w piasku swym zawierał złoto, a właściwie stop złota ze srebrem, który Grecy za osobny poczytywali metal i nazywali »elektronem«. W dalszym ciągu opowiemy, w jaki sposób owi Lidyjczycy stali się nieprzyjaciółmi Greków i zhołdowali ich miasta; na razie utrzymywali z nimi stosunki przyjazne i nie zajmując się żeglugą, chętnie pozwalali, aby Jończycy na swych statkach dowozili im wszelkie towary zamorskie.

   W taki sposób miasta jońskie oraz ich królowie doszli do największego w całym świecie greckim bogactwa. Tu ze szczególnym przepychem obchodzono święta ku czci bogów; tu setki byków, owiec i kóz zabijano u ołtarzy, gdy nadchodziły uroczyste dni Apollina, czczonego w Milecie, lub Artemidy, wielbionej w Efezie. U Greków jednakże składanych w ofierze zwierząt nie spalano w całości na cześć bogów; bogom ofiarowano tylko części bioder i wnętrzności, całą zaś resztę mięsa przeznaczano na ucztę dla uczestników ofiary. Każde święto kojarzyło się przeto ze wspaniałą biesiadą; gościnność grecka rozkwitała tu w całej okazałości. Królowie zapraszali i gości zaszczytnych z innych miast i swych krewnych oraz wielmożów, a niekiedy i wszystkich obywateli.

   Ale właśnie podczas uczty Grek nie umiał poprzestawać tylko na jedzeniu, choćby i zaprawionym rozmową. Pragnął czegoś lepszego; tęsknił za czymś wyższym, ażeby dzień biesiady królewskiej na czas długi utrwalił się w pamięci. Kiedy już goście najedli się do syta i w puchary nalano wina - zazwyczaj rozcieńczonego wodą - wtenczas na hasło dane przez króla, herold sadzał na krześle zaszczytnym, u kolumny pałacowej, najdroższego gościa - pieśniarza. Częstokroć bywał to ślepiec, którego Muza w zamian za utracony wzrok wynagrodziła dźwięcznym głosem i darem wieszczym, ale zawsze był to tułacz, dziś goszczący u jednego króla, a po dniach kilkunastu - u drugiego. Pieśniarz przebierał palcami na prostej czterostrunnej lirze, a potem zwracał się do biesiadników z pytaniem: - O czymże chcecie, abym śpiewał? Król, a czasem jakiś gość dostojny, wskazywał przedmiot pieśni, zawsze z życia i dziejów bohaterów: - Zaśpiewaj nam, jak Achajowie zdobyli Troję za pomocą konia drewnianego... Zaśpiewaj, jak Jazon posiadł złote runo... Zaśpiewaj o męczeńskiej śmierci Heraklesa...

   I pieśniarz zaczynał swą pieśń. Znał on na pamięć wiele tysięcy wierszy, których część pokaźna bywała jego własnym dziełem. Po krótkiej modlitwie do

   23

   Muzy, która darzyła go natchnieniem, uderzając w struny liry wygłaszał śpiewnie całe girlandy wierszy płynnych i majestatycznych, które Grecy zwali heksametrami.

   Najdawniejszego i najlepszego z owych pieśniarzy nazywali Grecy Homerem. Skąd pieśniarz ten ród swój wywodził, nie wiedziano dokładnie i wiele później toczono co do tego sporów, jak świadczą dwa ocalałe do naszych czasów wiersze - także heksametry:

   Siedem grodów spór toczy o korzeń mądrego Homera...

   mianowicie: Smyrna, Rodos, Kolofon, Salamina, Chios, Argos, Ateny (przy czym przez Salaminę rozumieć należy miasto na Cyprze, nie zaś współimienną wyspę w Zatoce Sarońskiej).

   Wieść niesie, że Homer był ślepcem, lecz Muza pokochała go ponad wszystkich ludzi i natchnęła dwiema długimi i pięknymi pieśniami. Jedna opiewała gniew Achillesa pod Troją,

    24

   druga - powrót do ojczyzny Odyseusza po zdobyciu Troi. Pierwsza, Iliada, nie zawierała w sobie opowieści o całej wojnie trojańskiej: pieśniarz opowiadał tylko, jak w samej pełni oblężenia Troi Achilles, uniesiony gniewem na wodza Agamemnona za doznaną zniewagę, opuścił plac walki, wskutek czego Hektor, królewicz trojański, mógł zabić w pojedynku jego najdroższego przyjaciela, Patroklosa; jak zrozpaczony tą stratą Achilles wrócił do boju i zabił Hektora, lecz i tego gniewu pożałował, gdy ojciec zabitego, król Priam, wszedł nocą do jego namiotu i uprosił, aby mu zwłoki syna wydano dla godnego pogrzebu.

   Podobnie i drugi poemat, Odyseja, nie opiewał całego życia bohatera: pieśniarz opowiadał w nim, jak Odyseusz, pragnąc powrócić do kraju, zapędzony był przez wiatry na dalekie morze, przebywał czas jakiś u ludożerców, cyklopów, u czarodziejki Kirke i w wielu innych miejscach, a nawet w krainie zmarłych, i wreszcie odnalazłszy drogę do domu, zastał wierną swą żonę Penelope we władzy zuchwałych zalotników, tak że wypadło mu w bitwie z nimi zdobywać na nowo i żonę, i swój pohańbiony dom.

   Oto co opiewał Homer wobec słuchaczy za stołem królewskim w szczęśliwej Jonii. Pieśni Iliady o bojach greckich herosów hartowały ducha słuchaczy na podobne boje z hordami barbarzyńców, niejednokrotnie zakłócającymi życie i spokojnej Lidii, i jej helleńskiego pobrzeża. Opowieści Odysei o bajecznych morzach i wyspach nieciły ciekawość jońskich żeglarzy i zachęcały ich do szukania w rzeczywistości tych krain czarownych, które ślepy pieśniarz oglądał tylko wzrokiem duszy - i możemy być pewni, że śmiałe wyprawy Jończyków na Morze Czarne i ku brzegom dalekiego Zachodu dokonały się głównie pod urokiem wiary, jaką obdarzali czarodziejskie opowieści Odysei. Wszelako Grecy nauczyli się od Homera jeszcze jednej rzeczy i rzecz ta była ważniejsza nad inne: była to miłość i cześć dla mężnego nieprzyjaciela.

   Homer sam był Grekiem, lecz to nie przeszkodziło mu odmalować króla trojańskiego Priama, jego żony Hekabe, ich syna Hektora i synowej Andromachy w taki sposób, że wszyscy słuchacze zmuszeni byli myśleć o nich z najżywszym współczuciem. I gdy Achilles pędzi swego wroga wokół murów trojańskich, Zeus, bóg najwyższy, smuci się smętkiem głębokim wobec jego nieuchronnej śmierci i mówi sam do siebie:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin