Proces trójki.odt

(45 KB) Pobierz

Autor: Złamany grosz

Proces Trójki

 

Strasznie się przejęłam losem Boksera z "Folwarku zwierzęcego".

Betowała Ahaanzel, której serdecznie dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość. Gdyby nie ona, nie wiedziałabym, z jaką szybkością budowano Kraków.

 

Dobra, my z synowcem na przedzie i jakoś to będzie.


Prolog

Wyjątek z mowy sekretarza Wizengamotu, Percivala Woodnight, wygłoszonej podczas rozprawy z dnia 10. marca 2000 roku, znanej później jako Proces Trójki:

Szanowna Rado! Koledzy i Koleżanki! Dziś wreszcie mamy możliwość wymierzenia sprawiedliwości ostatnim zbrodniarzom wojennym. Stawmy czoło temu wyzwaniu!

Pochylamy się dzisiaj nad sprawą trójki młodych czarodziejów, którzy tak haniebnie wykorzystali ogrom zaufania, jakim ich obdarzyliśmy. Na ławie oskarżonych widzimy dziś tych, których ongiś byliśmy skłonni uznawać za autorytety nowego pokolenia. Lecz czy rzeczywiście słusznie przez tyle lat zasypywaliśmy pochwałami Harry’ego Jamesa Pottera, Hermionę Jean Granger oraz Ronalda Biliusa Weasleya? Ośmielam się wątpić!

Wiele czasu upłynęło, od kiedy przyjęliśmy dziwny zwyczaj pokładania naszych nadziei w Harrym Jamesie Potterze. Przez lata pobłażaliśmy mu, tolerując łamanie przez niego prawa, jego niewłaściwe zachowanie. Mam tu na myśli nawet ten dzień, gdy tak jak i dziś, obecny tu Harry James Potter zajmował przed Radą Wizengamotu miejsce oskarżonego - ale wtedy oczyściliśmy go ze wszystkich zarzutów. I to był nasz wielki błąd!

Wszyscy pamiętamy, co się działo, kiedy ten podstępny i żądny sławy chłopak usiłował wzniecić panikę w całym czarodziejskim świecie, informując opinię publiczną o powrocie Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Próbował nawet podważyć autorytet samego ówczesnego ministra magii, Korneliusza Knota! A wszak zostało dowiedzione, że wspomniany minister Knot usiłował zachować w naszym świecie ład i porządek, w tajemnicy opracowując plan zwalczenia Sami-Wiecie-Kogo. Tymczasem oskarżony, ignorując rozliczne upomnienia ze strony organów władzy, wciąż działał na niekorzyść ministerstwa, tym samym umacniając pozycję Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Ponadto, jak sam przyznaje, jedną z reperkusji jego zachowania, jest śmierć Syriusza Blacka, bohatera czarodziejskiej Anglii.

Jednakże lista przewin Harry'ego Jamesa Pottera tutaj się nie kończy! Nie dość, że jego działania doprowadziły do przedwczesnego powrotu Sami-Wiecie-Kogo - oskarżony, nie poczuwając się do winy, podburzył społeczność czarodziejską przeciwko jej ministrowi, doprowadzając do rebelii i usunięcia Korneliusza Knota z zasłużonego wieloletnią służbą ojczyźnie stanowiska! Mało tego, Potter nie zaniechał swojej działalności, w dalszym ciągu szkodząc Ministerstwu – co potwierdzają zeznania świadków.

A co wydarzyło się w czerwcu 1997 roku? Według zeznań oskarżonego, był on świadkiem morderstwa popełnionego na osobie profesora Albusa Dumbledore’a. Jaką otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie, dlaczego nie starał się zapobiec śmierci szanowanego dyrektora? Profesor Dumbledore, utrzymuje pan Potter, unieruchomił go niewerbalnym zaklęciem. Wierutne kłamstwa! Czy to możliwe, żeby tak wybitny czarodziej, jakim niewątpliwie był nieodżałowanej pamięci profesor, uznał za stosowne unieruchamiać ucznia w czasie, który mógłby przeznaczyć na zarówno jego, jak i swoją obronę? Naszą uwagę powinien także przyciągnąć fakt, że oskarżony odmówił wzięcia udziału w śledztwie dotyczącym tej sprawy, nie stawiając się na kolejne rozprawy.

Potter wręcz uciekał przed organami śledczymi, ukrywał się niemal rok! Czy człowiek, który nie ma nic na sumieniu, musi się ukrywać przed wymiarem sprawiedliwości? Wybaczcie mi, proszę, często stawiane pytania retoryczne, ale ta sprawa… Tak wiele tu sprzeczności!

Oskarżony Harry James Potter włamał się do jednej z najpilniej strzeżonych instytucji świata, do Banku Gringotta. Czy byłby to w stanie uczynić bez znajomości czarnej magii? W całej historii istnienia tego gmachu, włamanie miało przedtem miejsce tylko jeden, jedyny raz – i dokonał tego jeden z biegłych adeptów czarnej magii. Wnioski nasuwają się same.

Wkrótce potem, wieczorem 1 maja 1998 roku, Potter pojawił się w Hogwarcie; bynajmniej nie po to, aby wesprzeć edukującą się tam młodzież w jej buncie przeciwko Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Przeciwnie! Próbował tłumić rewolucyjne zapędy młodych ludzi, pragnących się uwolnić spod jarzma uzurpatora. Czyżby działał na korzyść Sami-Wiecie-Kogo?

Lecz wbrew jego staraniom, doszło do buntu; a cóż wtedy zrobił oskarżony? Najwyraźniej zrozpaczony możliwością klęski swojego pana, udał się do niego w samym środku bitwy. Czy chciał z nim coś uzgodnić? Możemy się domyślać, że nie doszli do porozumienia; wprost przeciwnie, musiało dojść między nimi do kłótni, gdyż, jak wynika z zeznań świadków, udający martwego Potter został przyniesiony przez gajowego Hogwartu, Rubeusa H. Najprawdopodobniej w wyniku powstałego nieporozumienia Sami-Wiecie-Kto cisnął w oskarżonego Zaklęcie Uśmiercające, który uniknął niechybnej śmierci rzucając się na ziemię i udając zmarłego.

To przez tę kłótnię dwaj przeciwnicy stanęli do walki. Oskarżony, jak sam przyznaje, wygrał tylko dzięki szczęśliwemu dla niego zbiegowi okoliczności.

W tym wszystkim, w całej nikczemnej działalności Pottera, wspomagali go oskarżeni Hermiona Jean Granger i Ronald Bilius Weasley. Wnoszę zatem o wymierzenie całej trójce oskarżonych kary śmierci za ich działalność na szkodę ojczyzny.”

***

Głęboko w archiwach Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na dziesiątym regale, w ostatniej teczce, znajduje się ta część protokołu z Procesu Trójki, która nigdy nie została podana do wiadomości publicznej. Był to zaledwie krótki fragment opisujący moment tuż po głosowaniu i ogłoszeniu wyroku przez sekretarza Wizengamotu, jednakże jego treść mogłyby przyczynić się do zepsucia społeczeństwa czarodziejów.

Przewodniczący Kingsley Shackebolt wstał i zwrócił się bezpośrednio do winnych

– Wasze ostatnie słowa?

Oskarżony Potter nie zabrał głosu, siedząc z opuszczoną głową. Oskarżona Granger ogarnęła zebranych wzrokiem i powiedziała:

Historia nas osądzi.

Oskarżony Weasley powiedział:

Idioci.

Następnie zostali straceni przy użyciu Zaklęcia Uśmiercającego, co spowodowało wiwaty oglądających egzekucję czarodziejów. Wyrok wyegzekwował ministerialny kat, Kwiryniusz Scrooge.”

 

O ja! Cztery komentarze *robi wielkie oczy, które po chwili zastanowienia wypełniają się łzami wzruszenia*

Dobra, do rzeczy. Betowała niezastąpiona Ahaanzel.

 

Rozdział pierwszy

Ciche pukanie wyrwało z zamyślenia niskiego, pulchnego mężczyznę, siedzącego przy biurku i pochylającego się nad niezliczoną ilością pergaminów, pokrywających całą powierzchnię blatu.

– Profesorze… Przyniosłam podwieczorek.

Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Śnieguszka, domowa skrzatka. Była wysoka jak na przedstawicielkę swojego gatunku. Wielkie, czarne oczy, błyszczały inteligentnie na pomarszczonej twarzy, ale rzadko można było je dostrzec spod jej krzaczastych brwi.

– Dziękuję – westchnął profesor. – Połóż to… – zawahał się, odgarnął stos szpargałów z brzegu i dokończył: – tutaj.

Śnieguszka spełniła polecenie i stanęła niezdecydowanie u boku profesora. Po chwili odezwała się słowami, na które nie zdobyłby się nigdy żaden z jej krewniaków:

– Znalazł pan coś nowego?

Śnieguszka posiadała cechę nietypową dla skrzatów: pragnienie zdobycia wiedzy, które zresztą wkrótce legło u podstaw jeszcze dziwniejszej relacji – mianowicie, Śnieguszka weszła ze swoim panem w swego rodzaju komitywę.

Ta ciekawość wcale nie oburzała profesora Oswalda Abotta. Przeciwnie, bardzo sobie chwalił charakter skrzatki. Był człowiekiem samotnym, jednym z tych uczonych, którzy twierdzą, że ich małżonką jest nauka. A jednak lubił czasem porozmawiać z kimś na niezobowiązujące tematy, zwierzyć się, podzielić refleksją, nie wychodząc przy tym poza swoje cztery ściany. Śnieguszka była dla niego idealną pomocą domową.

Profesor pomasował skronie.

– Owszem. Odwiedziłem dziś tajne archiwum ministerstwa. Wreszcie udało mi się uzyskać pozwolenie… Niby człowieka uniewinnili dawno temu, jeszcze dawniej skazali, wydawałoby się, że mogliby już spuścić nieco z tonu. Ale gdzie tam! Tygodnie im zajęło podpisanie głupiego skrawka pergaminu. Ale zobacz, co im wydarłem… – podsunął Śnieguszce kartkę. – To niby nic ważnego, ale można wykorzystać do zakończenia. Puenta. Ostatnie słowa niesłusznie skazanych. Podniosła wypowiedź Granger. Dramatyczne milczenie Pottera. I ta… ekhm… Wstawka Weasleya, wiele mówiąca o jego charakterze. Czujesz bijąca z tego wszystkiego gorycz? Zawód? Młodzi ludzie, oszukani przez przyszłość o którą walczyli. Niezwykle patetyczne, nie sądzisz? – Tu profesor zamilknął na chwilę. – A wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? – dodał po chwili. – Że siedzę tu sobie, grzebię w ich tragedii i wyciągam z niej co bardziej łakome kąski, żeby napisać książkę.

– Może podchodzi pan do tego zbyt uczuciowo, profesorze? – zauważyła cieniutkim głosikiem Śnieguszka. – To było już wieki temu. Życia im pan nie wróci.

– Ależ Śnieguszko! – oburzył się profesor. – A co to ma do rzeczy? Ludzie, bez względu na to, kiedy żyją, mają uczucia. Śnieguszko, jak sądzisz, co oni tam wszyscy mogli czuć?

– Wszyscy? – Śnieguszka zmrużyła oczy. – Shackebolt próbował utrzymać władzę. Co tu jest do czucia? Pewnie się cieszył dziełem swojej Kampanii Antypotterskiej. A Potter? Chyba upadł na głowę! Najpierw się nie odzywał, unikał wywiadów, nie wyjaśnił nic, a potem nagle występuje przeciw Shackeboltowi. Inna sprawa, że miał rację…

– Myślę, że Shackebolt nie chciał być nic winien nastolatkowi. Gdyby chodziło o zwykłe uciszenie Pottera, znalazłby z pewnością inny sposób, ale tu szło o całkowitą dyskredytację przeciwnika politycznego. To właśnie stąd wzięła się jego Kampania. Była sprytnym posunięciem. Nieodżałowanej pamięci Potter miał mimo wszystko szczęście, że kolejni rządzący dopatrzyli się absurdalności wyroku Wizengamotu. W przeciwnym wypadku, dziś uważalibyśmy go jeszcze za Chłopca, Który Zdradził.

Profesor przerwał na chwilę i upił kilka łyków kawy. Wysunął górną szufladę biurka i wyjął z niej gruby brulion formatu A5. Niebieska okładka opatrzona była odręcznym pismem: Własność Harry’ego Pottera.

– Oto, co jeszcze upolowałem – profesor uśmiechnął się z dumą. – Dziennik Harry’ego Pottera.

Profesor pogładził okładkę zeszytu i ponownie zwrócił się do Śnieguszki:

– Ten dziennik dostarczyła organom śledczym Ginewra Molly Weasley, kiedy ministrem magii został Lucjusz Scrimgeour, a śledztwo zostało wznowione. Nie żeby Scrimgeour był rycerzem na białym koniu, po prostu wprowadzał wiele zmian i chciał w ten sposób ukazać stagnację i zakłamanie poprzedników. Dzięki temu łatwiej było mu przekonać ludzi o słuszności własnego postępowania. Wyznania Pottera w pierwszym wpisie, gdzie opisuje przebieg wojny ze swojej perspektywy, zostały wykorzystane jako jeden z czołowych dowodów w tej sprawie. Zaklęcia wykazały, że notatka znalazła się w dzienniku pod prawdziwą datą, a więc zanim jeszcze Shackebolt zaczął działać Potterowi na nerwy. Poza tym, dziennik dał odpowiedzi na wiele pytań dotyczących kwestii dotąd niejasnych i podejrzanych. Po roku postępowania, w dwudziestą piątą rocznicę Procesu Trójki, Potter i jego przyjaciele zostali uniewinnieni. Ginewra Weasley miała wówczas przeszło czterdzieści lat i była osobą samotną. Do końca życia dochowała wierności Potterowi. Umarła zresztą osiem lat później.

Ten zeszyt w początkowym założeniu nie miał być dziennikiem. Potter po prostu spisał w nim swoje wspomnienia z wojny. Potem sporadycznie, przy ważnych dla niego wydarzeniach, dodawał kolejne notatki. Dopiero w ostatnich dniach życia prowadził dziennik solidnie.

A teraz, Śnieguszko, usiądź na tamtym krześle i posłuchaj. Przeczytam ci dziennik Harry’ego Pottera.

***

„1 maja 1999. Hermiona kazała mi zapisać swoje wspomnienia z ostatniej wojny. Twierdzi, że to pomoże mi w czymśtam. Nie zrozumiałem w czym, ale to ona chce zostać psychiatrą w Mungu, nie ja. Cóż, czego to już się nie robiło dla świętego spokoju…”

***

Profesor spojrzał na Śnieguszkę znad zeszytu.

– Tu następuje dwudziestostronicowy opis. Oszczędzę ci tej nieporadnej składni. Przejdźmy dalej.

***

„3 maja 1999. Wczoraj wieczorem Kingsley zakończył uroczystości rocznicowe przemówieniem. Myślałem, że go tam na miejscu uduszę! Gołymi rękami! Tak to wszystko zgrabnie ujął, sam bym nic nie zauważył aż tu nagle: Olśnienie. Przemowa była naprawdę płomienna, porywająca, nigdy bym się nie spodziewał po Kingsleyu takiej elokwencji. Gdybym zaczął tu przytaczać cytaty, chyba by mnie szlag trafił, a ciśnienie skoczyłoby mi tak wysoko, że byłoby godne zmiażdżycowanych tętnic wuja Vernona.

Jedno, w każdym razie, jest jasne. Kingsley perfidnie wykorzystał obchody rocznicowe do budowania swojego poparcia. Nic dziwnego, że stara się o głosy, do wyborów nie został nawet rok, ale… Po nim bym się tego nie spodziewał. Chcę z nim pogadać. Tak szybko, jak się da.”

***

Profesor przymknął zeszyt, używając palca jako zakładki.

– Słyszałaś? – zwrócił się do Śnieguszki. – Zapamiętaj datę trzeciego maja tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku. To właśnie wtedy zaczęły się problemy Pottera. Był wtedy jeszcze uczniem Hogwartu. Czy wiesz, do jakiego Domu należał? – zapytał, a widząc pytające spojrzenie skrzatki, dodał: – Do Gryffindoru. Cóż, świat się zmienia, a Gryfoni na zawsze pozostaną tacy sami – westchnął. – Czytajmy dalej.

***

„6 maja 1999. Kingsley często przychodzi do Hogwartu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dzisiaj udało mi się go złapać na korytarzu. W pustej sali podzieliłem się z nim poglądami. Wygarnąłem mu, że nie powinien wykorzystywać w polityce bohaterstwa poległych, wyszła z tego niezwykle patetyczna mowa. Ciekawiło mnie, w jaki sposób odeprze moje argumenty. Pozostał do końca spokojny. Kiedy skończyłem, z chłodną uprzejmością upomniał mnie, żebym nie wtrącał się do czegoś, czego nie rozumiem. Powiedział, że czci pamięć zmarłych, nie dopuszczając do ich zapomnienia, w najskuteczniejszy sposób, jaki jest mu dostępny. A potem stwierdził, że to ostrzeżenie. Zabrzmiało raczej jak groźba.

7 maja 1999. W Pokoju Wspólnym panuje grobowa atmosfera. Hermiona schudła z pięć kilo, Ron wprost przeciwnie, je więcej niż zazwyczaj. Siódmoklasiści to cienie samych siebie. Obawiam się, że przez najbliższy miesiąc sytuacja nie ulegnie zmianie.

Wszyscy kują, ja także się nie wyróżniam, ale mimo to złowiłem jednym uchem, nadawany przez Czarodziejską Rozgłośnię Radiową, wywiad z Kingsleyem. Jak to mówią, krew we mnie zawrzała. Opowiedziałem o wszystkim Ginny. Kazała mi siedzieć cicho i nie wtrącać się do polityki.

Czy ta bezczelność Shackebolta zupełnie jej nie rusza?”

***

– Wtedy po raz pierwszy Potter jawnie wyraził swoje niezadowolenie – oznajmił profesor zwracając się do skrzatki i przenosząc wzrok na jej postać.– Zrobi to jeszcze niejednokrotnie, ale póki co, posłucha rady swojej dziewczyny. Zupełnie zapomni o dzienniku, bo nie będzie czuł potrzeby wylewania swojej frustracji. Wspomina o tym w notatce z trzydziestego pierwszego sierpnia. Prowadzi szczęśliwe życie z dala od polityki, za to blisko Ginewry Weasley. Zdaje OWTMy z wynikiem pozwalającym na rozpoczęcie kursu aurorów. Hermiona Granger zostaje przyjęta na kurs uzdrowicielski, a Ronald Weasley siada na ławce rezerwowej Drużyny Żądeł. Potter korzysta z życia, ma mało zmartwień, dostaje miejsce w akademiku i chodzi na obiadki do pani Weasley. Z punktu widzenia historyka, nic ciekawego. Akcja zaczyna się rozwijać dopiero piętnastego października, podczas apelu z okazji pokonania Grindenwalda.

 

Przyznam szczerze, że boję się wklejać rozdział po tak milczącym przyjęciu jego poprzednika.

Betowała Ahaanzel.

Rozdział drugi

15 października 1999, obchody pięćdziesiątej czwartej rocznicy pokonania Grindenwalda.

Tym razem przesadziłem.

Apel odbył się w Auli. Było bardzo uroczyście i równie nudno. Odśpiewaliśmy hymn Uczelni, a potem przyszedł czas na przemówienie Kingsleya, który w ten sposób postanowił uświetnić uroczystość.

W obecności całej Szkoły i zaproszonych gości nazwałem ministra magii palantem. Dodałbym jeszcze kilka temu podobnych epitetów, ale szybko mi przerwano. Trafiłem na dyrektorski dywanik, gdzie dostałem największy ochrzan w moim życiu. Jeśli coś takiego się powtórzy, zostanę wydalony ze szkoły. Póki co, za karę, odbiorą mi miejsce w akademiku.

W domu też nie mogłem odpocząć. Krzyczały na mnie niemal wszystkie znajdujące się w nim kobiety, tylko Fleur mi odpuściła.”

***

Profesor zmierzył Śnieguszkę spojrzeniem swoich błękitnych oczu. Skrzatka siedziała spokojnie, w milczeniu oczekując dalszego ciągu.

– Wypowiedź Pottera jest zastanawiająco lakoniczna, nie sądzisz? Zdaje się niczym nie przejmować, między wierszami pokazuje, że nic go nie obchodzą groźby władz. Próbuje przekonać o tym samego siebie. To taki system obronny, typowy dla Gryfonów.

Jednak reprymenda ze strony organów władzy i bliskich zrobiła swoje. Kolejnym, opisanym w dzienniku wydarzeniem jest dokonany dwudziestego trzeciego listopada zakup pierścionka zaręczynowego. Ten wpis pokazuje namiastkę tego, co czekałoby Pottera, gdyby zaniechał walki z władzą. Posłuchaj, co było dalej.

***

21 grudnia 1999. Oświadczyłem się Ginny. Tak pięknie wyglądała przygotowując babeczki mince piesNie mogłem się powstrzymać! Zaraz pobiegłem do pokoju po pierścionek i uklęknąłem przed nią. Zgodziła się!!! Pani Weasley płakała, Ron i George gratulowali, Hermiona ściskała naprzemian Ginny i mnie, a Teddy śmiał się i klaskał.

25 grudnia 1999. Wszyscy już wiedzą o naszych zaręczynach. Cała rodzina na miejscu, tłok niesamowity, ale każdy koniecznie chce obejrzeć pierścionek. Ginny jest bardzo zadowolona, chodzi dumna jak paw i wesoło opowiada o zaręczynach. Fleur zwróciła nam uwagę, że czas pomyśleć o terminie ślubu. Tu wkroczyła pani Weasley i oświadczyła, że Ginny musi najpierw ukończyć swój kurs. Co tam, jakoś wytrzymamy ten rok!

***

–Słodka bajka, prawda? – uśmiechnął się lekko Profesor, wciąż przyglądając się uważnie zapiskom. – Radosne chwile, jasne perspektywy na przyszłość. Ale Potter był zbyt głupi, żeby o to wszystko zadbać. Sama posłuchaj, jak zaprzepaścił swoje szczęście.

***

2 stycznia 2000. Zostałem usunięty z listy uczestników kursu. Wylali mnie i, co najciekawsze, nawet zdołali dopełnić wszelkich formalności, mimo że dziś niedziela.

Wczoraj przeczytałem w Proroku Codziennym Uniwersał Kingsleya. Po prostu jasny szlag mnie trafił. Napisałem o tym do redakcji Proroka, a oni mój list wydrukowali w dzisiejszym wydaniu. Nasze władze potrafią działać błyskawicznie, jeśli tylko zechcą…

W domu mam piekło.

4 stycznia 2000. Dostałem dzisiaj zawiadomienie o wszczęciu przeciwko mnie postępowania karnego. Podobno pół życia spędziłem, działając na szkodę ojczyzny. Hermiona jest oburzona. Postanowiła pójść do ministerstwa i nawrzeszczeć na Kingsleya. Określa to jako: przemówienie mu do rozumu.

5 stycznia 2000. Hermiona wróciła zapłakana. Kingsley był ponoć uprzejmy, chociaż przyjął ją cokolwiek ozięble. Kiedy skończyła swój monolog, oskarżył ją o współpracę ze mną. Na pewno mówił coś jeszcze, ale Hermiona nie jest w stanie niczego więcej z siebie wydusić.

6 stycznia 2000. Hermiona i Ron dostali zawiadomienia o wszczęciu przeciw nim postępowania. Są oskarżeni o udzielanie pomocy domniemanemu zdrajcy ojczyzny, Harry’emu P. Ciekawe, kogo autorzy listów mieli na myśli?

7 stycznia 2000. Wyrzucili Hermionę z kursu. Jest naprawdę załamana. Chciałbym ją jakoś pocieszyć, ale nie mam pojęcia, jak. To wszystko moja wina. Jestem głupkiem.

Ginny chciała iść do ministerstwa i wszystko spokojnie wyjaśnić, ale razem z panią Weasley wyperswadowaliśmy jej ten pomysł.

10 stycznia 2000. Ron dostał wymówienie z Drużyny Żądeł. Poszedł dzisiejszego ranka na trening, a tam powitano go wieścią, że nie jest już członkiem Drużyny.

McGonagall przyprowadziła dzisiaj do Nory Elfiasa Doge’a. Okazuje się, że z wykształcenia jest prawnikiem, podobno nawet dobrym; w każdym razie, na pewno nie da się przeciągnąć na stronę ministerstwa. Z zapałem podjął się naszej obrony i oddalił się, żeby w spokoju opracowywać strategię.

W Hermionę wyraźnie wstąpiła nadzieja, a Rona wręcz roznosi entuzjazm. Ginny przytula mnie i zapewnia, że wszystko się dobrze skończy.

20 stycznia 2000. Termin pierwszego przesłuchania wyznaczono na dwudziestego ósmego. Doge wpadł w stan dziwnej ekscytacji, biega z Nory do hogwarckiej biblioteki i z powrotem, czyta opasłe księgi, wypytuje nas o każdy szczegół życiorysu. Mam nadzieję, że faktycznie wie, co robi.”

***

Profesor zamilkł na chwilę, a kiedy się w końcu odezwał, sprawiał wrażenie głęboko zamyślonego.

– Przez życie tej trójki przyjaciół w bardzo krótkim czasie przetoczyła się seria bolesnych porażek. Zostali uznani za zdrajców, wyrzucono ich ze szkół i z pracy, a człowiek, którego uważali za przyjaciela, stał się ich największym wrogiem. Oczywiście Potter obwiniał za to wszystko siebie. Były to dla niego z pewnością wykańczające psychicznie wydarzenia. W dzienniku unika pisania o sobie; skupia się raczej na otoczeniu lub przytaczaniu suchych faktów. Zaczyna się zamykać w sobie, chociaż żaden z jego bliskich jeszcze tego nie dostrzega.

– Jest pan profesorem historii, a nie psychologii, proszę o tym pamiętać – zauważyła cicho skrzatka.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin