Jayne Ann Krentz - Bransoletka.pdf

(619 KB) Pobierz
152135030.001.png
W sierpniu proponujemy
Harlequin Temptation
DRAMAT W HOLLYWOOD
Janice Kaiser
152135030.002.png
Czy Sydney przełamie swe uprzedzenia
do świata blichtru i konwenansu,
jakim, jej zdaniem, jest Hollywood?
MIEJSCE NA ZIEMI
Lynn Patrick
Czy Jassy odważy się na zmianę stylu życia?
BRANSOLETKA
Jayne Ann Krentz
Czy Virginia zapomni o urazach wyniesionych z przeszłości?
MAGNETYZM SERC
JoAnn Ross
Czy Abby,
stawna i bogata gwiazda filmowa
pójdzie za głosem serca?
Tytuł oryginału Joy
Pierwsze wydanie Harlequin Books, 1988
Przekład Barbara Kośmider
Redakcja Barbara Syczewska-Oiszewska
Korekta Teresa Kokocińska Janina Szrajer
©1988byJayneAnnKrentz
© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z
o.o.
Warszawa 1993
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości
dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin
Enterprises B.V
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do
osób rzeczywistych - żywych czy umarłych - jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Temptation są
zastrzeżone.
Skład i łamanie: Studio Q
Printed in Germany by Elsnerdruck
ISBN 83-7070-295-3
Indeks 300535
ROZDZIAŁ 1
A.C. Ryerson jechał powoli i ostrożnie. Nie chciał wylądować w rowie.
Wytężał wzrok, usiłując dostrzec cokolwiek przed maską samochodu. Zaklął
cicho. Droga była wąska, kręta i prawie niewidoczna w strugach ulewy, która
zalewała przednią szybę.
Ogień na kominku, trochę muzyki i szklaneczka szkockiej whisky. Oto,
czego teraz potrzebował. Co więcej, miał do tego pełne prawo. Deborah
Middlebrook porzuciła go w przeddzień upojnego weekendu. W takiej sytuacji
każdy mężczyzna wpadłby w czarną rozpacz. Zasługiwał na odrobinę
względów, skoro miał spędzić ten wieczór samotnie.
Srebrzysty mercedes w żółwim tempie pokonał kolejny ostry zakręt.
Ryerson znów zaklął, tym razem na widok potężnej dziury w jezdni, którą z
trudem udało mu się ominąć. Zamiast raczyć się szkocką i słuchać Mozarta,
tłukł się wiejską drogą w czasie szalejącej burzy. Wspaniały początek maja, nie
ma co. O tej porze roku powinny już kwitnąć kwiaty i śpiewać ptaki.
Nie dość, że pogoda przypominała raczej listopad, to znalezienie adresu
okazało się trudniejsze, niż przypuszczał. Na tej wysepce nikt najwyraźniej nie
potrzebował tabliczek z nazwami ulic. Krążył bezskutecznie już od godziny.
Będzie miał szczęście, jeśli w drodze powrotnej zdąży złapać ostatni wieczorny
prom do Seattle.
A na dodatek sam był sobie winien. Po przeczytaniu kartki od Debby miał
ochotę podskoczyć z radości. To wtedy popełnił pierwszy błąd. Nie wykorzystał
sprzyjających okoliczności, choć mógł wycofać się od razu. Niestety, rodzice
Debby dowiedzieli się, że ich córka zniknęła i wpadli w panikę. Obawiali się, że
nieudany romans może ją skłonić do popełnienia jakiegoś lekkomyślnego czynu.
Ryerson usiłował zapewnić Middlebrooków, że Debby jest osobą
zrównoważoną, ale nie udało mu się ich przekonać. Próbował delikatnie
wytłumaczyć, że ich najmłodsza córka i on wcale nie byli w sobie szaleńczo
zakochani. Starsi państwo zignorowali również i to wyjaśnienie.
Teraz wiedział, że użył zbyt subtelnych argumentów. Ale nie było łatwo
powiedzieć takim miłym i staroświeckim ludziom, że nie sypiał z ich córką. Bóg
raczy wiedzieć, co ściągnąłby sobie na głowę, gdyby tylko poruszył ten
drażliwy temat.
Ryersonowi było żal Johna i Leony Middlebrooków. Tak bardzo się o nią
martwili. Ochoczo zaproponował więc, że odnajdzie Debby i upewni się, że z
nią wszystko w porządku.
I to był właśnie drugi błąd. Oboje natychmiast przystali na propozycję
Ryersona. Patrzyli na niego z wdzięcznością. Zbyt późno zauważył, że w ich
oczach było jeszcze coś. Nadzieja. Wiedział, że Middlebrookowie liczyli na to,
że jego romans z Debby zakończy się ślubem. Nie mógł ich za to winić.
Początkowo on również brał pod uwagę takie zakończenie. Ślub wydawał mu
się całkiem logicznym rozwiązaniem. Na szczęście w porę się opamiętał, a
dzisiejsza wyprawa była jedynie ceną, którą musiał zapłacić. W życiu nie ma
przecież nic za darmo.
Rodzice Debby sądzili, że mogła się ukryć tylko u swojej starszej siostry.
Telefon w jej domu nie odpowiadał, ale to, oczywiście, o niczym nie
świadczyło. Middlebrookowie przypuszczali, że zrozpaczona dziewczyna po
prostu nie podnosiła słuchawki. A siostra podobno gdzieś wyjechała.
Nie miał wyboru. Musiał pojechać promem na wyspę w pobliżu Seattle,
znaleźć Debby oraz udowodnić światu, że jest cała, zdrowa i wcale nie cierpi z
powodu złamanego serca.
Ani myślał od nowa wplątywać się w romans z Debby. Była urocza i
atrakcyjna, ale doprowadzała go do szału. Szybko doszedł do wniosku, że oboje
są ulepieni z zupełnie innej gliny.
W świetle reflektorów zauważył mały, przekrzywiony drogowskaz.
Ryerson zapamiętał tę nazwę. John zaznaczył na odręcznym szkicu, żeby skręcił
właśnie tutaj w prawo. Droga zwęziła się jeszcze bardziej. Była to właściwie
ścieżka między pochylonymi sosnami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin