Palmer Diana - LTT 05 - Przerwany koncert.pdf

(417 KB) Pobierz
DIANA PALMER
DIANA PALMER
PRZERWANY
KONCERT
tłumaczyła Katarzyna Ciążyńska
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Arabella płynęła miękko w przestworzach. Zdawało jej się, że mknie na jakiejś
wyjątkowo szybkiej chmurze, wysoko nad ziemią. Pomrukiwała rozanielona,
pogrążając się w puszystej nicości, na wpół świadoma bólu ręki, który wzmagał
się z każdą sekundą, aż stał się rozpalonym do białości rwaniem.
- Nie! - krzyknęła wtedy i gwałtownie podniosła powieki.
Leżała na zimnym stole. Jej suknia, piękna perłowoszara suknia, była cała we
krwi, a ona czuła się poobijana i posiniaczona. Mężczyzna w białym kitlu stał
nad nią i zaglądał jej w oczy.
- Wstrząśnienie mózgu - recytował rzeczowym tonem - otarcia, stłuczenia.
Złożone złamanie nadgarstka, naderwane więzadło. Proszę zrobić badanie krwi z
oznaczeniem grupy i przygotować ją do operacji.
- Tak, doktorze.
- Co jej jest? - odezwał się drugi męski głos obcesowo i niesympatycznie. Znała
skądś ten buńczuczny ton, ale na pewno nie należał do jej ojca.
- Wyjdzie z tego - oświadczył lekarz. - A teraz proszę, żeby pan zaczekał na
zewnątrz, panie Hardeman. Doceniam pańską troskę. - Oględnie mówiąc,
pomyślał. - Zrobi jej pan większą przysługę, zostawiając ją pod naszą opieką.
Ethan! To głos Ethana. Arabelli udało się przekręcić nieco głowę. Faktycznie, to
Ethan Hardeman. Wyglądał, jakby właśnie wyciągnięto go z łóżka. Czarne
włosy stały mu dęba, najwidoczniej potargane jego własnymi rękami. Szczupła
twarz o dosyć ostrych rysach była ściągnięta, a szare oczy tak pociemniały ze
zdenerwowania, że stały się prawie czarne. Koszulę miał do połowy rozchyloną,
jakby ją dopiero na siebie narzucił, ciemna marynarka była także rozpięta. W
dłoni ściskał rondo beżowego stetsona.
- Bella - szepnął, wpatrując się w jej bladą, pokiereszowaną twarz.
- Ethan - zdołała wyszeptać zachrypłym głosem. - Och, moja ręka...
Podszedł do niej pomimo protestów lekarza. Był jeszcze bardziej spięty.
2
Pochylił się i dotknął delikatnie jej otartego policzka.
- Kochanie, ale mnie przeraziłaś - powiedział cicho. Ręka mu drżała, kiedy
odgarniał z jej twarzy długie kasztanowe włosy. W jej zielonych oczach stopiły
się ze sobą cierpienie i ciepłe powitanie, dodając im blasku.
- Co z ojcem? - spytała, ponieważ to właśnie ojciec prowadził samochód, kiedy
doszło do wypadku.
- Przetransportowali go helikopterem do Dallas. Podejrzewali coś z oczami, a
tam jest wysokiej klasy specjalista w tej dziedzinie. Poza tym nic mu się nie
stało. Nie mógł się tobą zająć, więc powiadomił mnie. - Uśmiechnął się chłodno.
- Podejrzewam, że musiało go to wiele kosztować.
Była zbyt obolała, żeby podchwycić znaczenie kryjące się za tymi słowami.
- Ale... moja ręka? - powtórzyła spanikowana.
Ethan wyprostował się. Wygodniej było mu nie patrzeć jej teraz w oczy.
- Lekarze potem z tobą porozmawiają. Mary i cała reszta wpadną tu rano. A ja
zaczekam do końca operacji.
Uczepiła się go drugą, zdrową ręką, czując jego napięte mięśnie.
- Proszę cię, powiedz im, że ręka jest dla mnie bardzo ważna, proszę cię -
błagała.
- Oni to rozumieją. Zrobią wszystko, co się da. - Dotknął ostrożnie palcem jej
warg. - Nie zostawię cię - obiecał cicho. - Będę tutaj cały czas.
Złapała go jeszcze mocniej. Chyba po raz pierwszy w życiu czerpała od niego
siłę.
- Pamiętasz zatoczkę? - szepnęła półprzytomna, kiedy ból wzmógł się nie do
wytrzymania.
Na widok jej wykrzywionej twarzy przeszył go dreszcz.
- Nie możecie jej czegoś podać? - zwrócił się zniecierpliwiony do lekarza, jakby
to on sam się męczył.
Lekarz pojął wreszcie, że tym wysokim młodym człowiekiem, który wpadł jak
burza do sali przed dziesięcioma minutami, nie powoduje wyłącznie podły
3
humor. Wyraz jego surowej twarzy, kiedy trzymał dłoń poszkodowanej w
wypadku kobiety, był wystarczająco wymowny.
- Zaraz coś jej dam - zobowiązał się. - Pan jest krewnym? Mężem?
Ethan przeniósł na niego spojrzenie.
- Nie, nie jestem krewnym. Ta kobieta jest pianistką koncertową, cieszy się
ogromnym powodzeniem i znakomicie się sprzedaje. Mieszka z ojcem i nie
wolno jej wychodzić za mąż.
Lekarz przyjrzał mu się, lecz nie miał czasu na refleksje ani dalsze dyskusje.
Zostawił Ethana z pielęgniarką i z uczuciem ulgi zniknął w sali przyjęć.
Po kilku godzinach Arabella budziła się pomału z narkozy i wracała ze swoich
podniebnych podróży do rzeczywistości jednoosobowego szpitalnego pokoju.
Ethan już tam był, stał przy oknie, patrząc niewidzącym wzrokiem na pastelowe
barwy nieba o brzasku. Nie przebrał się, wciąż miał na sobie ubranie z
poprzedniego wieczoru. Arabella z kolei była wystrojona w kwiecisty szpitalny
szlafrok. Miała wrażenie, że wygląda dokładnie tak, jak się czuje: na słabą i
wyczerpaną.
- Ethan... - odezwała się.
Natychmiast odwrócił się i podszedł do łóżka. On też, prawdę mówiąc,
przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Twarz mu pobladła z napięcia i po-
wściąganej złości.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Wykończona, obolała i kręci mi się głowie - odparła cicho, usiłując się
uśmiechnąć.
Ethan stał z zaciętą miną, którą pamiętała z czasów, gdy był młodszy. Teraz
zbliżała się do dwudziestych trzecich urodzin, on zaś przekroczył trzydziestkę.
Zawsze był od niej o niebo dojrzalszy, niezależnie od wieku. Kiedy tak nad nią
stał, jak przez mgłę przypominała sobie udrękę minionych czterech lat. Tyle
wspomnień, pomyślała sennie, przyglądając się ukochanej twarzy. Cztery lata
4
temu ten mężczyzna był jej wielką miłością, lecz ożenił się wówczas z Miriam.
Co prawda niedługo po ślubie wymusił na żonie separację, ale potem, przez
ponad trzy lata Miriam walczyła z nim zaciekle, nie zgadzając się na rozwód.
Ostatecznie poddała się pod koniec tego roku. Przed trzema miesiącami ich
rozstanie zostało usankcjonowane prawem.
Ethan potrafił skrywać swoje uczucia po mistrzowsku, ale głębokie zmarszczki
na jego twarzy mówiły same za siebie. Miriam nielicho go skrzywdziła. Przed
laty Arabella próbowała go przed nią ostrzec, uprzedzić - na swój nieśmiały i
lękliwy sposób. W rezultacie Miriam stała się powodem kłótni i to z jej powodu
Ethan z zimnym okrucieństwem usunął Arabellę ze swojego życia. Od tamtej
pory widywała go czasami przelotnie, ponieważ jego szwagierka była jej
najlepszą przyjaciółką. Spotkania były więc w zasadzie nieuniknione. Jednak za
każdym razem przy takiej okazji Ethan zachowywał się wobec niej jak ktoś
zupełnie obcy i całkiem niedostępny. Aż do ostatniej nocy.
- Powinieneś był mnie posłuchać w sprawie Miriam - odezwała się rwącym się
głosem.
- Nie będziemy rozmawiać o mojej byłej żonie - rzekł stanowczo. - Jak trochę
do siebie dojdziesz, zabiorę cię do domu. Mama i Mary zaopiekują się tobą i
dotrzymają ci towarzystwa.
- Co z ojcem?
- Nie mam żadnych nowych wiadomości. Później się dowiem. Teraz muszę
przede wszystkim zjeść śniadanie i się przebrać. Wrócę, jak tylko rozdzielę
robotę między ludzi. Jesteśmy w samym środku spędu bydła.
- To rzeczywiście nie w porę zdarzył mi się ten wypadek - stwierdziła z
głębokim westchnieniem. - Przepraszam, Ethan, tata mógł ci tego oszczędzić.
Pozornie zignorował jej uszczypliwy komentarz, który jednak zapadł mu w
serce.
- Miałaś w samochodzie jakieś ciuchy?
Pokręciła słabo głową. Nawet najmniejszy ruch sprawiał jej ból, więc szybko
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin