Lipska Ewa
TYTUŁY WIERSZY
Bóg prosiChodzi o toCoś odwrotnegoDyktandoDzień ŻywychEgzaminKraj podobny do innychKrzyk ModyMiłośćNie uratowała mnie powódź...OstrzeżeniePodczas ŚwiątPrywatna własnośćPrzesłanieRęceRozumSklepy zoologiczneSzybyTragarzeTuTuryści SłówUcz się śmierciUwaga: StopieńWęzłyZdarzeniaZwątpienieŻywi nie są cierpliwi
Bóg prosi
Nie powoływać się na niego. Nie handlować nim.Na partyjnych straganach nie rozwieszać łaski.Nie używać alibi "Gott mit uns"dla bezbożnej zbrodni.Pod jego patronatemnie odprawiać zła.Nie wzywać nadaremnie"pokłonu pasterzy".Nie popychać. Nie trwonić.Nie palić na stosie.Ze zwęglonego okawypłynęła łza.Przyjdzie może do was"o, marna ludzkości",kiedy będziecie przechodzilina swój drugi grzech.
Chodzi o to
Chodzi o toby wiedziećczy z ust wydobywają się jeszczesłowa słowa słowaczy tylko kamienna fontannaz której zsuwa się liść.
Coś odwrotnego
Przeliterujmy to jeszcze raz. Ty i ja.L jak leworęczny aniołpo naszej prawej stronie. Szlifierz błękitu.M jak zbity z tropu myśliwyfilologii. Przystanek las.Nieodwołalna końcówka zdania.S jak: Wszystko co nam się przydarzyłoto coś odwrotnego.Tobie i mnie.
Dyktando
Pod dyktando.Żeby tylko nie popełnić błędu.Naródnie napisać przez tłum otwarty.Wiedziećkiedy zamykać a kiedy otwieraćusta.Milczeć ?ale z jakiej litery?Odmienić sięale nie przez przypadek.Uważaćaby miłość nie napisać oddzielnietak jak czarna jagoda albo pierwszy lepszy.Czujniepo pewnych datach postawić kropkę. Przy innych minutę ciszy.Uważaćaby życia nie napisać przez skróty.Pamiętaćaby nie popełnić błędu przy śmierci. Umrzećortograficznie.
Dzień Żywych
W Dniu Żywychumarli przychodzą na ich grobyzapalają neonyi przekopują chryzantemy antenna dachach ich grobowcówz centralnym ogrzewaniem.Potemzjeżdżają windamido swej codziennej pracy:do śmierci.
Egzamin
Egzamin konkursowy na królawypadł doskonale. Zgłosiła się pewna ilość królów i jeden kandydat na króla. Królem wybrano pewnego króla który miał zostać królem.Otrzymał dodatkowe punkty za pochodzenie spartańskie wychowanie i za uśmiech ujmujący wszystkich za szyję. Z historii odpowiadał ze świetnym wyczuciem milczenia. Obowiązkowy językokazał się jego własnym. Gdy mówił o sprawach sztukichwycił komisję za serce.Jednego z członków komisji chwycił odrobinę za mocno. Takto na pewno był król.Przewodniczący komisji pobiegł po naród aby móc uroczyściewręczyć go królowi. Naródoprawiony był w skórę.
Kraj podobny do innych
Kraj podobny do innych. Ale inny niż inne.Z krainy krajobrazu wynika że włóknojest z domieszką tworzyw sztucznych.Zdarza się jedwab kaszmir batyst.Aksamitne zachody słońca nad jeziorami.Różaniec górskipod wpływowym niebem.Przeszedł przez labirynt. Chaos.Pożogi wojny. Przewlekłe choroby historii.Niezbyt muzykalny. Przynęta dźwiekuczasem dla zalotników.Nie lubi obcych. Żeni się najczęściej z pulchną blondynką.Uczy się języka niemieckiegoPopijając Drink nach Osteni oczekując na wejście do Unii Europejskiej.Podczas apelu śniadaniachleb kroi szablą na krzyżpodśpiewując a cappellarozkwitały pęki białych róż.
Krzyk Mody
Umieramy coraz piękniejw kolekcji Gianiego Versace.Elegancja jest pisklęciem estetyki.Biegamy po kościołach modywierząc że w pomarańczy będzie nam do twarzy.Całujesz mnie w przymierzalnipatrz, w zieleni po prostu klęska Rzymu.Rozwiązujemy rebusy naszych archeotypów.Przekładamy berety na języki obce.Wieczorem mamy zaproszenie na wernisaż Sądu Ostatnecznego.Wchodzimy bez biletów.Dzisiaj jest martwy wstęp.
Miłość
Żadnych objaśnień. Odsyłaczy.Przypisów. Haseł.Libacja milczących winorośli.Wszystko zależy od tegojak długo będziemy zawsze.
Nie uratowała mnie powódź...
Nie uratowała mnie powódźmimo że leżałam już na dnie.Nie uratował mnie pożarmimo że paliłam się przez wiele lat.Nie uratowały mnie katastrofymimo że przejeżdżały mnie pociągi i samochody.Nie uratowały mnie samolotyktóre eksplodowały ze mną w powietrzu.Waliły się na mniemury wielkich miast.Nie uratowały mnie grzyby trujące.Ani celne strzały plutonów egzekucyjnych.Nie uratował mnie koniec świataponieważ nie miał na to czasu.Nic mnie nie uratowało.ŻYJĘ
Ostrzeżenie
Ostrzegam cię przed tobą. Nie miej do siebie zaufania. Możesz sobie strzelić w tył głowy nawet nie wiedząc kiedy. Albo wybiegając przed siebie możesz o sobie zapomnieć i pozostawić w tyle. Jesteś do tego zdolny. Nie ufaj swojej prawej ręce. Może podpisać na ciebie wyrok śmierci. Nie ufaj swojej lewej ręce jest zdolna być prawą. Uważaj na swoje myśli które opuszczają cię nagle katapultując z płonącego samolotu mózgu. Unikaj milczenia z którego zbyt często korzystasz ono może rozwiązać ci język.
Podczas Świąt
Podczas świąt można wreszciewyłączyć telefon.Jeżeli urodzi się Bógzapuka sąsiadka.Ogladam Casablankęz takim samym jak zawsze apetytem na dygresję.Zabawiam się samotnością.Do tego gorące mleko z miodem.Mój szósty palec u rękiwystukuje litery.Nie napiszę nic więcej.Dalszy ciąg wieczoru jest nietykalny.
Prywatna własność
Które z nas pamięta jeszczewspólny wyjazd do Włoch.Zostaliśmy zakwaterowaniw Teatro alla Scala.W samym gardle opery.Z widokiem na geniusz.Wpatrywaliśmy się w siebiepowietrze przecinając wzrokiem.Na twój espressivo sopranodpowiadał natychmiast mój tenor.Teraz milczymy uporczywiew zapleśniały talerzchociażnie mamy powodu do narzekań.Spłaciliśmy długi. Skończyliśmy budowę domu.Śmierć przeszła już na naszą własność.
Przesłanie
Tak pisać aby nędzarzmyślał że pieniądze.A ci co umierają:że to urodziny.
Ręce
Te które podajemy do dymisji. Te które nam się podają za ręce. Te którymi mocno trzymamy się za głowę. Wszystkie które dają nam wolną rękę przy wyborze decyzji. Te które wymykają się z rąk. Ręce na których zawsze można polegać
jak na poległych.
Rozum
Bezbłędnyw myleniu poglądóww niezbitych dowodachktóre sobie przeczą.W zbitych z troputaktachCoraz mniej w tobieleukocytów światłaJuż cię nic nie oświeciMoże jeszcze ciemność.
Sklepy zoologiczne
Sklepy zoologiczne.Obóz internowanychz mojego dzieciństwa.Świnki morskie. Papugi. Knarki.Chorowity zapach niewoli.Trociny wydarzeń.W domu wypluwałam depresję.Kotka Antygona nie pokazała się wiecej.Łapki na myszy pod Verduni potem ciąg dalszy aż do Auschwitz.Nie wiedziałam czym to się skończykiedy zgłaszałam się do życia.Na ochotnika.
Szyby
Jak ciężko jest patrzeć w te szyby podłużne, Kobiety półsenne róż z twarzy strzepują, A obok posępni przechodzą podróżni, Za nimi jest pejzaż....wojsko maszeruje... W pejzażu są stoły. Na stołach jest wino. Przy stole dziewczyna. W dziewczynie jest śmiech. A w śmiechu jest smutek. I wszystko jak w kinie W tych szybach podłużnych. W dziewczynie jest śmiech... I ciężko jest patrzeć: kobiety półsenne... W kobietach jest miłość. W miłości jest kres. A potem już tylko są szyby podłużne I smutek...podróżni...w miłości jest kres. W podróżnych jest pociąg, stukają w nim koła. A w kołach jest wieczność, w wieczności jest strach A w strachu jest cisza. A w ciszy najciszej... W podróżnych jest pociąg i ciągła kół gra... Jak ciężko jest patrzeć-wojsko maszeruje... W żołnierzu jest kula. A w kuli jest śmierć. A w śmierci jest wszystko. I nic nie ma w śmierci. A w śmiechu jest smutek. W miłości jest kres. Przy stole dziewczyna. W dziewczynie jest serce. A w sercu jest żołnierz. W żołnierzu jest kula. I ciało żołnierza już ziemia przytula... I płacze dziewczyna...mijają podróżni...
Tragarze
Tragarze. Pod moją stałą obserwacją.Idę za nimi zabezpieczając ślady.Tropiąc ich długie zaszyfrowane palce.Śmiertelne wełniane płaszczez metalowymi guzikaminadawczo-odbiorczymi.Wchłaniam ich bezdomny aromat.Podziwiam nałóg dźwigania.Przechodzą właśnie na drugą stronęmojej pięćdziesiątki piątki.Czasem przystają pod prąd.Nie słyszą nawetzachrypniętego wierszawydobywającego się z megafonu walizki.
Tu
Tu zginęła moja żona.Tu narodził się Cherubinek.Tu zamordowano Cherubinka.Tu czekam na nic więcej.Tu topniejący śnieg.Tu język Goethego popiół i pył.Tu nikt nie wraca kiedy życie trwa.Tu czas na łańcuchu przykuty do losu.Dziękuję, madnarynek nie jadam.
Turyści Słów
Turyści słów. W linowej kolejce.Mówimy coraz bardziej stromo.Malujesz usta nad przepaściami.Skąd ci przyszła do głowy ta aluzja?Przed nami droga. Szeptem w dół.Coraz krótszy oddech znaczeń.Życzliwy kamień potyka się o naskiedy wracamy do miasta.Tak bardzo sobie bliskoznaczni.Niektórzy nazywają to miłością.
Ucz się śmierci
Ucz się śmierci. Na pamięć.Zgodnie z zasadami pisowniwyrazów martwych.Pisz ją łączniejak rzeczpospolita albo lwipyszczek.Nie dziel jejpomiędzy umarłych.Jesteś wybrańcem bogów.Ucz się śmierci wcześnie.Miłość do ojczyznyteż bywa śmiertelna.Ucz się śmierciw miłości.Ucz się śmierci nie tylkodla zabicia czasu.Czas bywa samobójczy i wisi godzinami na drzewach.Przepytaj siebie.Przepytaj na żywo.
Uwaga: Stopień
Wyktórzy piszecie do mnie listybewstydnie młodzi łucznicynapinający mięśnie słówczy widzicie perfekcyjną choreografię pustki?I kiedy już ta przestrzeńwejdzie wam w krew.I kiedy ta równinagładka jak plaster loduwejdzie wam w krew.I kiedy ta parzysta łatwość życiawejdzie wam w krew.Uwaga: StopieńNastąpi gwałtowna zmiana kierunku.A kiedy osiągniecie celdalej iść będziejuż tylko kierunek.
Węzły
Supełek wełnianej czapeczki.Niania na drutach:oczko lewe oczko prawei nieletniej długości szalik.Do koniczyny mówiliśmy po imieniu.Pagórki. Lekko rozchylone kolana gór.Wtedy jeszcze poza ozdobnymi ramami.Teraz w muzeum w Krynicy Zdrój.Potem pierwszy węzeł krawata.Marynarski. Płaski.Kiedy wypływaliśmy z portówwprost do urzedu stanu cywilnego.Kapłani rzymscywróżyli nam z błyskawic.Węzeł małżeński nas oślepiłkiedy wyruszaliśmy w poślubną podróż.Teraz jesteśmy kłębkiem nici.Splotem kordonków.Neurozą nieustępliwego losu.I wreszcie pętla.Pętla umierająca na naszych szyjach.
Zdarzenia
Ryba połknęła haczyk. Nie zdążyła westchnąć.Westchnął rybak na brzegu. Że taka mizerna.Druga ryba minęła szczęśliwie przynętę.Przekonała się o tym w paszczy ryby trzeciej.Człowiek chory na raka namalował obrazi umarł kiedy zaszło na obrazie słońce.Inny chory wyzdrowiał . Posadził w ogrodzienagietki. I powiesił się na własnym pasku.Ćma wpadła do pokoju przez zamknięte okno.Walczyła w partyzantce przeciwko ciemnościale zginęła w świetle. Otrzymała orderza to jasne zwycięstwo. Za przelotną śmierć.Pierwszą miłość uprzątnął ze schodów dozorca.Nagłych myśli latawiec tłucze się po domu.Dzieci idą do szkoły. Kobiety do dzieci.A do kobiet mężczyźni. Życie toczy się dalej.
Zwątpienie
Wierzę w zwątpieniewolna od nałogu wiary.Pod nieobecność życiaśmiertelnie się waham.
Żywi nie są cierpliwi
Zrób coś wreszcie.Żywi nie są cierpliwi.Ukrywam przed wszystkimiTwoją śmierć.Nadal razem bywamyna wielkich przyjęciach....
colorful_world