Tuwim Julian
SPIS WIERSZY
Zakochany bibliofilZapach szczęściaZawsze mi się w życiu szczęściło i szczęści...Zdarzyło mi się to pierwszy raz...Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,Znów to szuranie...Zupełnie nieznajomej, raz widzianejŻycieŻycie mojeŻycie?...Et arceoA ja tak sobie wieczoremApokalipsaBal w operzeBiologiaBrzózka kwietniowaChrystus miastaChrystusie...Ciemna nocDo krytykówDo LosuDo prostego człowiekaErotykExegi monumentum...Falliczna pieśńGdybym był krzakiem świeżych,Giętko, żywo splatają się moje myśli...HołdyHumoreskaJa do ciebie nie mogę, nie mogę...Jesteś znowuJeżeliKarta z dziejów ludzkościLiliaList zza oceanuLosMelodiaMieszkańcyMilczącMna zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wiekuMój dzionekNa nożeNasza mądrośćNie poradzi tu żaden Protokół surowy...Nie śmiej się z nich...Nieznane drzewoNocO Gazecie warszawskiejO St. P.O suficieO wielki Boże et cetera,Ofiarowując serceOnaPaulinka kretynkaPiotr PłaksinPocałunekPokaż się z daleka...Potężny dzień! Na dobrych dziesięć burz pamiętnych...Powiedzieć ci nie mogęPrzy okrągłym stolePtakRaportRodowódRozwiązują się nagle i lekko...Rzeź brzózScherzoSkwarSłopiewnieSłowisieńSłowo i ciałoStaruszkowieŚlusarzTak i nieTrawaTyTy jesteś moją żoną, to we krwi mojej tłuczeUmarłWieczorny wierszWiosnaWspomnienieWszystko
Zakochany bibliofil
Ballada TragicznaNa co mam przysiąc, Piękna, że z żądzy umieram?Że mi się na Twój widok serce w pieśń rozdzwania?Na komplety Kolberga, "Wisły", Estreichera!Na dziadowskich kantyczek groszowe wydania!Na "Bandytę z miłości" (a miałem go, drania!)Na "Kwiaty" Rozbickiego - z r y c i n ą! Rzecz drobna,Ale nie do zbobycia - jak ty do kochania...- Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!Jakże cię mam przekonać, że mi sen odbieraWspomnienie o twych oczach i świat mi przesłania?Klnę się na Syreniusza, Siennika, Kirchera("Mundus Subterraneus"), na "Podróże Frania",Na obscoenum sprzed wieku "Hrabina Melania",Na pangegrik "Muza weselnie- żałobnaW dźwięczno-wdzięcznych melodiach tkliwego gruchania"--Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!Ginę, Pani! Jak pragnę zdobyć GuliweraW edycji M.Glucksberga! Przysięgam na "ZdaniaI uwagi moralne Starego Fryzjera",Na "Młot na czarownice", na traktat "De maniaScribendi in latrinis"...Ginę z miłowaniaZapomnieć? Nie! Zapomnieć Ciebie nie podobna!A że kocham - przysięgam Ci w chwili rozstaniaNa wszystkie książki razem i każdą z osobna.PrzesłaniePani! Żegnam raz jeszcze i pięknie się kłaniam...Gdy nie chcesz bibliofila - niech Cię jakiś snob ma...Jedno wiedz : dziesięć takich oddam bez wachaniaZa każdą z owych książek, za każdą z osobna.
Zapach szczęścia
Wtedy paloną kawą pachniało w kredensieA zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią.Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie,Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.Żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie,Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował!A kijem obtłukując szyszki i żołędzieIleżeś mil po drzewach małpio przecwałował!I wszystko to w ognistej pamięci dziś błyska.Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko...I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska.A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko."Rzecz czarnoleska" 1929
Zawsze mi się w życiu szczęściło i szczęści...
Zawsze mi się w życiu szczęściło i szczęści,Los mi nie pożałował ni darów, ni pieszczot......Tylko śnieg pod stopami nigdy mi nie chrzęściAni jesienne liście nie szeleszczą.
Zdarzyło mi się to pierwszy raz...
Zdarzyło mi się to pierwszy raz -Na palcach chodzić po ogrodzie. Z tętniącym sercem, z latarką z gwiazd,Skradałem się jak złodziej. Godzinę dobrą, a może i dwie,Siedziałem przedtem zdumiony,Że taki w nim upór! I kogo on zwie?I czemu tak kwili? I kto on, i gdzie,Ten głupi ptak uprzykrzony? Godzinę, półtorej, zanudzał na śmierćUpartym, króciutkim wyćwierkiem,Bez przerwy, co chwila, co pół i co ćwierć.
Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,
Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszyI kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany,Kogoś, kto mą bezsłowną tęsknotę usłyszy;Kogoś, kto jasną duszą życie mi przepoi,Iżbym w spokoju bożym wypoczął po męce,Kogoś, kto rozszalałe serce uspokoi,Kładąc na moje oczy miłosierne ręce.Idę po szczęście swoje. Po ciszę. Do kogo?Którędy? Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie - przed siebie.I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą,Bo wszystkie moje drogi prowadzą do Ciebie.
Znów to szuranie...
"Wznoszą się prostaczkowie i osiągają niebo - a my ze swoją wiedzą pogrążamy się w piekle."Św. Augustyn Znów to szuranie, bełkotu chór,Znów na ulice wylazło z nórDwieście tysięcy, trzysta tysięcyPoprzebieranych świątecznych zmór. Zieje pustynią zeszklały wzrok,W otchłań zapada każdy ich krok,W ultra-kolorach, w meta ubiorachŁażą rozwlekle przez cały rok. To oni - sprawcy brzuchatych bab,Sznycla, gazety, tryumfów, klap,Skrótów, paszportów, forsy i sportów,Słowa "gustowny" i słowa "schab". To oni - naród, społeczność, wiek,Styl i epoka, i dziejów bieg,Ten sam odwieczny wróg niebezpieczny,Podsłuch powszechny, masowy szpieg. Rozstąp się, bruku upiornych miast!Rozstąp się, niebo, zbrojownio łask!Biesa tępego, biesa głupiegoOświeć i przeraź gradem swych gwiazd!
Zupełnie nieznajomej, raz widzianej
...I podejde na ulicy.I coś powiem, jak to zwykle...Ach, to będzie wyglądałoTak banalnie i tak nikle!Powiesz pewno : "Proszę odejść!To bezczelność z strony pana" ...Ach, i coż na takie dictumJa odpowiem ci kochana?Ale w końcu się przedstawię(i pozwolisz, naturalnie!)Iznów powiem coś, co będzieBrzmiało głupio i banalniePóźniej może się okazać,Żem omylił się troszenkę,Może przecież tak się zdarzyć,Że przeceni się panienkę.Może jesteś (nie daj Boże!)Litwoczynką lub husytką,Ale to by z twojej stronyByło brzydko, strasznie brzydko!Może jednak jesteś cudną,Co w mych oczach miłość zgadnie,Ukochaną, smętną, słodką...- Ach, jak to by było ładnie!No i zacznie się rozmowa,Słowa coraz bardziej szczersze,Wreszcie powiem, patrząc w oczy:-"A czy Pani lubi wiersze?"Strasznie tedy ciekaw jestem,Co odpowiesz mi , gdy spytam...Albo : "Wiersze - to me życie"Albo : "Wierszy... to nie czytam".I bezstronnym będąc całkiem,Powiem na to obojętnie:"Ja tak samo proszę Pani"I...na niebo spojrzę smętnie.A nazajutrz przyślę kwiatyZ kartką: "Tobie ukochana",Wnet domyślisz się, od kogo,Później spytasz : "To od Pana?"Ja zaś będę pogwizdywałScherzo-bemol przenajsmętniej,Powiem: "może"... i umilknę,I znów spojrzę (lecz namiętniej)...Potem"może do cukierni?"Potem "(może) na kolację?"Bedą "achy" i wahania,Wreszcie przyznasz, że mam rację.Przy kolacji, jak wiadomo,Trwałe się zawiera pakta,Pocałuję (daję słowo!)Trudno. Alea est iacta.Zarumienisz się banalnieI banalnie spuścisz oczy,Gdy twą kibić gibkobrzoząDrżące ramię me otoczy.Jak na pierwszy raz - to dosyćCmoknę w rączkę na podziękę.Będziesz mi już "Ty" mówiłaI będziemy szli pod rękę.Odprowadzę cię do domu,Milczeć będzie się po drodze.Będziesz na mnie spoglądałaW niewysłownej, słodkiej trwodze.Później...kilka słów zwyczajnych,Później znowu scena niema."A czy mieszkasz sama?"...Rzekniesz:"Nie , u cioci...Lecz jej nie ma".Moja cudna moja słodka!Śnie serdecznej mej tęsknicy!Żeby jasne gromy biły!!!Muszę podejść na ulicy!!
Życie
Do krwi rozdrapię życie, Do szczętu je wyżyję, Zębami w dni się wpiję, Wychłeptam je żarłocznie I zacznę święte wycie. Rozbyczę się, rozjuszę, Wycharknę z siebie duszę, Ten pęcherz pełen strachu, I będę ryczał wolny, Tarzając się w piachu.
Życie moje
Krwi, snów, mknień, żądz,Gór, chmur, drżeń, zórz,Łez, chwil, róż, słońc,Łkań, gwiazd, gróz, mróz!O, życie moje!O, życie moje!Bierz, gub, trwoń, trać,W lot, w śmiech, w gniew, w szał!Żyć! śnić! drżeć! łkać!Mknij, leć, pędź, w cwał!O - życie moje!!O życie moje!!Ból? Śmierć? Tak, tak!Wiem, wiem: czar złud!Nic, nic! Dzień - ptak!W pęd! w lot! w wir! w cud!O życie, życie moje
Życie?
Życie?Rozprężę szeroko ramiona,Nabiorę w płuca porannego wiewu,W ziemię się skłonię błękitnemu niebuI krzyknę, radośnie krzyknę:- Jakie to szczęście, że krew jest czerwona!
...Et arceo
Odi profanum vulgus. Kościół czy kawiarnia,Republika czy koni, wiec szewców czy armia,Naród, gmina, rodzina, uczelnia, czytelnia -Wszystko chaos i zgroza, i pustka śmiertelna.I w tym hucznym stuleciu tyrańskiej wspólnoty,Śród głupich wielkorządców i tępej hołoty,Gdzie patos lwi rozdyma mrówczą krzątaninę,Gromadząc ludzkość w nudną, mieszczańską rodzinę,Gdzie pustego kościoła krzykliwi papieżeNa gruzach Babilonu - babilońskie wieżeWznoszą pośród szwargotu wyszczekanych maszyn,A chciwa czerń szpieguje samotność serc naszych,W tym wieku rozjątrzonym, wydętym, okrutnym -Przechodzę, mijam, milczę: obcy, zimny, smutny.
A ja tak sobie wieczorem
A ja tak sobie wieczorem po ulicy chodzę,Z podniesionym kołnierzem przy wytartym palcieJa wiem, ze nie masz celu mej codziennej drodzeChyba, podeszwy zdzierać na szorstkim asfalcie.Jak sobie naprzód idę młody i wspaniałyJak wsadze do kieszeni twarde, suche pięścieTo jakbym brzemię dźwigał, przewalam się cały:We mnie się przewala me pijane szczęście
Apokalipsa
Ciosami świateł ciemności rozciąłBlask stutysięczny, nożowy zamach.I noc, podźgana elektrycznością,W oślepiających stanęła ranach.Zorzo zbrodnicza, tęczo pożarna,O, fajerwerku bożka Philipsa!Jakich objawień pali się barwnaAmerykańska apokalipsa?Kto idzie? Bokser. W kułakach - ołów,Zęby na wierzchu: zbawiciel nowy.I chwali Pana wrzask apostołówZ krwawo rozdartych szczęk kwadratowych.
Bal w operze
I zrzucony jest smok wielki, wąż on starodawny, którego zowią diabłem i szatanem, który zwodzi wszystek okrąg świata. Zrzucony jest na ziemię i aniołowie jego z nim są zrzuceni... (XII) Chodź, okażęć osądzenie onej wielkiej wszetecznicy, która siedzi nad wodami wielkimi. Z którą wszeteczeństwo płodzili królowie ziemi i upili się winem wszeteczeństwa jej obywatele ziemi. I odniósł mię na puszczę w duchu. I widziałem niewiastę, siedzącą na szkarłatno-czerwonej bestii pełnej imion bluźnierstwa... A ona niewiasta przyobleczona była w purpurę i szkarłat, i uzłocona złotem i drogim i perłami, mając kubek złoty w swej ręce, pełnej obrzydliwości i nieczystości wszeteczeństwa swego... I widziałem niewiastę onę pijaną krwią świętych i krwią męczenników Jezusowych. A widząc ją, dziwowałem się wielkim przedstawieniem... (XVII) Potem słyszałem głos wielkiego ludu na niebie, mówiącego: Alleluja! Zbawienie i chwała, i cześć i moc Panu, Bogu naszemu. Ba prawdziwe i wielkie są sądy Jego, iż osądził wszetecznicę onę wielką, która kaziła ziemię wszeteczeństwem swoim, i pomścił się krwi sług swoich z ręki jej. (XIX) 1Dzisiaj wielki bal w Operze!...
colorful_world