Herbert Zbigniew - Dramaty.rtf

(229 KB) Pobierz
Zbigniew

 

 

Zbigniew

Herbert

 

 

 

 

DRAMATY
Jaskinia filozofów

Osoby:

SOKRATES

STRAŻNIK

WYSŁANNIK RADY

PLATON

KSENOFONT

FEDON

FAJDROS

LACHES

KSANTYPA

KRITON

OPIEKUN ZWŁOK

CHÓR
UCZNIOWIE


Prolog

Muzyka. Na tle hałasu bębna i miedzi przeszywający
głos piszczałki. Scena pusta, bez żadnych dekoracji.
Wchodzą osoby chóru ubrane w krótkie jasne sukien-
ki, na głowach papierowe spiczaste czapeczki. Twarze
mocno upudrowane.

CHÓRZYSTA I z głębokim ukłonem

Rzecz o Sokratesie, synu akuszerki i kamieniarza.
CHÓRZYSTA II

Opowieść z pestką.
CHÓRZYSTA III

Pełna słów, aluzji i pauz,
CHÓRZYSTA IV

Niestety, bez akcji.
CHÓRZYSTA V

Kto nie zabrał z domu jedzenia, może się jeszcze

wycofać.
CHÓRZYSTA VI

Cena biletu zostanie zwrócona.
CHÓRZYSTA I

Sztuka, jako się rzekło, o filozofie.
CHÓRZYSTA II

Który żył długo.
CHÓRZYSTA III

Działał na niwie oświaty.

CHÓRZYSTA IV

Ale nie umarł śmiercią naturalną.
CHÓRZYSTA V

Co daje postaci posmak sensacji.

CHÓRZYSTA VI

A także szczyptę heroizmu.
CHÓRZYSTA I

Przez trzy akty trzeba wysilać dociekliwość.

CHÓRZYSTA II

Aby rozwiązać ten węzeł.
CHÓRZYSTA III

Wzniosłych kłamstw i płytkich hipotez.
CHÓRZYSTA IV

Dlatego będziemy musieli posługiwać się cudzymi

oczyma.
CHÓRZYSTA V

Znajdzie się tu zatem coś dla krótkowidzów i coś

dla dalekowidzów.
CHÓRZYSTA VI

Najmniej dla tych, którzy widzą dobrze.

CHÓRZYSTA I

Autor kazał przeprosić i powiedzieć, że odpowie-
dzi nie da.

CHÓRZYSTA II

Mówi, że sam nie wie.

CHÓRZYSTA III

Powiada, że jakby wiedział, toby napisał dzieło
po niemiecku.

CHÓRZYSTA IV

A nie zwoływałby aktorów i nie  szarpałby za

sznurek.
CHÓRZYSTA V

No cóż, ale nie wie.
CHÓRZYSTA VI

I my, którzy sztukę godzenia się na wszystko

 

doprowadziliśmy do szczytu, także z tym musimy
się pogodzić.

CHÓRZYSTA I

Okolicznością łagodzącą jest fakt, że sztuka po-
chodzi z czasów zamierzchłych.

CHÓRZYSTA II

Wtedy technika przesłuchań stała na niskim po-
ziomie.

CHÓRZYSTA III

Sokrates dopiero wynalazł dialektykę.

CHÓRZYSTA IV

Praktyczny podręcznik dla sędziów śledczych zo-
stał opracowany znacznie później.

CHÓRZYSTA V

Dlatego oskarżony tak długo broił.

CHÓRZYSTA VI

A głowa jego, wyrzucona na wysoki brzeg naszych
czasów, ma zamazane rysy.

CHÓRZYSTA I

My nie zrobimy potomnym takiego kawału.

CHÓRZYSTA II

Wszyscy wysłani na tamtą stronę będą mieli do
szyi przytwierdzony kamień z paragrafem, na
który umarli.

CHÓRZYSTA III

Wszystkie inne materiały zostaną zniszczone, aby
nie stanowiły pokusy dla psychologów.

CHÓRZYSTA IV

Paru niewinnych i nieomylnych zabalsamujemy.
Dzieła ich też zabalsamujemy i będziemy poka-
zywać motłochowi. Całkiem bezpłatnie.

CHÓRZYSTA V

W ten sposób ludzkość wyzwolona będzie od
dramatów i od sztuki, która rodzi się z wątpie-
nia.

CHÓRZYSTA VI

I zostanie tylko historia dowiedziona sposobem

geometrycznym.

Odgłos przypominający świst bata.

CHÓR

Zaczynamy.


AKT PIERWSZY

Scena pierwsza

Więzienie kamienne. Mrok. Na pryczy człowiek okryty
płaszczem. Schody po lewej stronie. Małe okno. Wcho-
dzi Wysłannik Rady i Strażnik.

WYSŁANNIK
Śpi?

STRAŻNIK

Śpi. Wciąż śpi. Śpi w południe i w nocy.

WYSŁANNIK
Chory?

STRAŻNIK

Nie. Mówi, że przyzwyczaja się do śmierci. Ory-
ginał.

WYSŁANNIK
Zbudź go.

STRAŻNIK

Prosił mnie wczoraj, aby mu dać spokój. Przy-
chodzą tu wciąż ludzie i męczą go. Ty jesteś jego
uczniem?

WYSŁANNIK

Nie. Urzędowa sprawa.

STRAŻNIK

A, to co innego, (potrząsa ramieniem śpiącego i wo-
ła) Człowieku! Z mrocznej krainy marzeń wróć na
ziemię jałową i kamienną! Przyzywam cię!
Leżący budzi się, spuszcza nogi z pryczy, przykłada
ręce do oczu. Strażnik śmieje się.

WYSŁANNIK

Ja do ciebie, Sokratesie.

SOKRATES
Aaa.

WYSŁANNIK

Przerwałem ci sen?

SOKRATES
Tak.

WYSŁANNIK

Co ci się śniło?

SOKRATES

Nicość - żywioł łagodny i kołyszący.

WYSŁANNIK

Rozumiem, coś jak morze. Poznajesz mnie?
SOKRATES
Nie

WYSŁANNIK

Jestem wysłannikiem Rady. Przychodzę tu z misją.

Do Strażnika gest, aby zostawił ich samych.

Scena druga

WYSŁANNIK

Pojutrze, jak ci wiadomo, przypływa statek z Delos.
To znaczy, pojutrze wypijesz truciznę. Sam chyba
rozumiesz, że wygrzebaliśmy ten stary przepis re-
ligijny po to tylko, aby ułatwić ci ucieczkę.

SOKRATES
Tak.

WYSŁANNIK

Więc Rada jest zaniepokojona twoją opieszałoś-
cią. Co ty właściwie sobie wyobrażasz?

SOKRATES

Po prostu jestem zadowolony z lokalu. Przedtem
chodziłem po ulicy i moje wykłady miały charak-
ter przypadkowy. Był to właściwie zbiór mniej
lub więcej dowcipnych aforyzmów. Teraz mam
szkołę jak szanujący się sofista. Dzięki wam stwo-
rzę rzecz godną podziwu - system.

WYSŁANNIK

Nie żartuj. Po mieście krąży plotka o twoim
ostatnim wykładzie na temat prawa. Mówią, że
był świetny, chociaż bardzo reakcyjny.

SOKRATES
No, no.

WYSŁANNIK

Postawiłeś tam tezę, że praw trzeba słuchać.

SOKRATES

Tak.
WYSŁANNIK

Nawet gdy są dla nas okrutne.
SOKRATES

Nawet wtedy.
WYSŁANNIK

Ja,   Sokratesie,   jestem   zwykłym   urzędnikiem

i chciałbym to dobrze zrozumieć. Bo rzecz wydaje

się ważna.
SOKRATES

I tak jest bez wątpienia.

WYSŁANNIK

Tylko ty mi nie przeszkadzaj, jak będę mówił.
Odpowiadaj: tak lub nie. Kupcy feniccy podają,

że w głębi Afryki żyją plemiona, które składają
ofiary z ludzi. Takie jest ich prawo. Prawo la-
kedemońskie nakazuje uśmiercać słabe dzieci.
Cóż ty na to, Sokratesie?

Sokrates milczy.

Gdyby u nas zjawił się tyran i wydał ustawę, że
wszystkim dorosłym Ateńczykom należy obciąć
prawą dłoń - co byś powiedział o Ateńczykach,
którzy poddaliby się temu prawu? Zapewne, źe
spadli do rzędu niewolników.
Sokrates milczy.

Oczywiście, możesz powiedzieć, że za naszym
prawem stoi mądrość ludu, a za tamtymi sza-
leństwo tyranów. Ale chyba w gruncie rzeczy to
wszystko jedno, kto jest autorem, jeden głupiec
czy pięciuset. Chodzi o to, czy się wszyscy na to
godzą. Czy nie jest tak, jak mówię?

Sokrates milczy.

A to, czy się godzą, po czym się poznaje? Czy
po minach zadowolonych, czy po procesjach chłop-
ców z pochodniami? Sam wiesz dobrze, że to
zawsze można zrobić. Więc po czym? Po tym, że
wszyscy słuchają praw, choćby się wewnętrznie
buntowali. Tak więc, Sokratesie, twoja obrona
praw jest w gruncie rzeczy obroną władzy. I to
władzy absolutnej. Jesteś totalistą.

SOKRATES
Mów dalej.

WYSŁANNIK

Od kilku lat żaden wyrok w Atenach nie był wy-
konany. Skazani wychodzą z więzienia w biały
dzień, idą do Pireusu, wsiadają na okręt, a po-
tem piszą z Krety lub Miletu obelżywe listy.
Czasem przysyłają parę oboli „za niezapomnia-
ny pobyt w uroczym hotelu u stóp Akropolu".

My wiemy, co cię najbardziej boli. Nie brak kul-
tury filozoficznej ateńskich szewców i rzeźników,
ale - miękkość Hellady. Młodzież powtarza twój
aforyzm: - „Nic tak nie wzmacnia duszy i ciała,
jak ranne wstawanie i alternatywa".

SOKRATES

Czy to wszystko, co masz do powiedzenia?

WYSŁANNIK

Nie, jeszcze wniosek. Nie udało się uleczyć logiką,
chcesz nas ratować zbrodnią. Chcesz, abyśmy
poczuli twoją krew. Chcesz nowej siły, a choćby
tyranii i okrucieństwa. Bo dopiero po tym, jak
sądzisz, może przyjść nowa wolność i Perykles,
i symetria, dobra architektura i poezja. A także
całe dostojeństwo życia, dostępne teraz tylko
w teatrze. W gruncie rzeczy jesteś politykiem
z tendencjami do zamachu stanu. Dlaczego nic
nie mówisz?

SOKRATES

Myślę o czymś z żalem.

WYSŁANNIK
O czym?

SOKRATES

Że mam niewiele czasu i że wyzwoliłem potwo-
ra.

WYSŁANNIK

Spróbój go znowu usidlić.

SOKRATES
Za późno.

WYSŁANNIK

Nigdy nie jest za późno.  Żyjesz jeszcze.  Jutro
znów tu będę. Wolałbym zastać pustą celę.

Scena trzecia

STRAŻNIK

Nie podobał mi się ten twój nowy znajomy.
Uczeń?

SOKRATES

Nie. Urzędnik.

STRAŻNIK

To znaczy też goły. Czas, Sokratesie, przyjmować
ludzi bogatych. Nie masz jakiegoś znajomego ban-
kiera?

SOKRATES
Nie.

STRAŻNIK

Szkoda. Bo widzisz, w pierwszych dniach taksa za
zwolnienie jest bardzo niska. Potem dochodzą kosz-
ta utrzymania. Ja tam o sobie nie mówię. U mnie
cena stała: pięć oboli. Przestępstwo też nie gra
roli. Wszystko mi jedno, czy „zakłócenie porządku
w stanie nietrzeźwym", czy „matkobójstwo". Ale
naprzód musisz z tymi na górze załatwić. A ci na
górze mówią, że trzeba stosować progresję. Bo ina-
czej doszlibyśmy do zupełnej anarchii.

SOKRATES

Wszędzie ta hierarchia wartości.

STRAŻNIK

Niby tak. A ciebie to, muszę powiedzieć, żal mi.

SOKRATES
Dlaczego?

STRAŻNIK

Że przyjaciół nie masz. Tylu się koło ciebie kręci,
a żaden nie wyłoży.

SOKRATES

Może by nawet który wyłożył. Tylko widzisz,
stary jestem. Ryzyko.

STRAŻNIK

Takich rzeczy to ty mi nie mów. Jakbyś miał kogo
bliskiego, toby za ciebie wyłożył. I mógłbyś uciec.
A tak to co - zginiesz. Czy masz coś do sprzedania?

SOKRATES
Nic.

STRAŻNIK

Tak. Widziałem twoją żonę i synów - biednie
wyglądają. Ty też nie najlepiej. Żeby ci przynaj-
mniej pojutrze jakiś lepszy płaszcz przynieśli. Ja
bym ci pożyczył, ale się boję, że mi z nim uciek-
niesz na drugi brzeg, (śmieje się) Ja to nawet
ciebie lubię. Ale ludzie ciebie nie lubią. Mówią,
że jesteś zarozumiały i że bogów nie uznajesz.

SOKRATES

Kto tak mówi?

STRAŻNIK
Ludzie.

SOKRATES

A ty co mówisz?

STRAŻNIK

Ja ciebie mało znam. Ale myślę, że ludzi trzeba
szanować nawet wtedy, gdy wierzą w bogów.
Religia to piękna rzecz. Łatwo kochać żonę, która
śpi przy tobie, ale Afrodytę...

SOKRATES

A ty wierzysz w bogów?

STRAŻNIK

Wierzę, jak grzmi. Ale nawet kiedy jest pogoda,
modlę się.

SOKRATES
Do kogo?

STRAŻNIK

Do nieba. Wznosi się serce do góry i zaraz na
piersi spływa ciepło.

Na schodach ukazuje się Platon.

PLATON

Już jesteśmy, mistrzu. Czy można ich zawo-
łać?

SOKRATES

Wchodźcie, (do Strażnika) Przerwali nam. Nawet
nie wyobrażasz sobie, jak mnie te lekcje nudzą.
Z tobą to co innego. Od razu do zagadnień naj-
ważniejszych.

STRAŻNIK

Słuchaj, Sokratesie. Pomów z nimi. Może któryś
z nich za ciebie wyłoży. Mówią, że Platon ma
dużo pieniędzy.

SOKRATES

Dobrze, dobrze. Idź już.

Scena czwarta

Wchodzą uczniowie.

UCZNIOWIE

Witaj, mistrzu!

SOKRATES

Dzień dobry. Może Ksenofont powie, o czym mó-
wiliśmy ostatnio.

KSENOFONT

Ostatnio rozważaliśmy prawdziwość równania:
rozum = dobro = szczęście. Podaliśmy definicję
tych pojęć. Szereg przykładów z życia. Potem
była dyskusja.

SOKRATES

Kto zabierał głos?

KSANTIASZ
Ja.

SOKRATES

Słuchamy, Ksantiaszu.

KSANTIASZ

U nas w Tebach żył bardzo mądry człowiek imie-
niem Sofron. Kiedy umarła mu córka - powiesił
się.

FAJDROS

Tak było. I nikt nie mówił: „Sofron przed śmiercią
zgłupiał", tylko: „To była jego jedyna córka".

PLATON

Ja cię pytałem, Sokratesie, dlaczego Edyp, który
niewątpliwie był mądry i dobry, nie był szczęśli-
wy. Mądrość jest jednym z warunków szczęścia,
ale jest jeszcze przeznaczenie.

FEDON

Kiedy budzę się w nocy i uświadamiam sobie
nagle, że jestem, odczuwam ból. Wtedy powta-
rzam twój katechizm. „Kim jesteś? Człowiekiem.
Kim jest człowiek? Zwierzę śmiejące się i rozum-
ne. Co trzeba człowiekowi? Wiedzieć. A szczęście?
Szczęście jest dzieckiem wiedzy." Wtedy zamiast
lęku czuję w sobie pustkę. Dotykam twarzy. Znów
wraca lęk.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin