ANTYEWANGELIZACJA W RADIU MARYJA
W blogu pt. "Głos Rydzyka" czytamy:
Czym Niesiołowski podpadł Radiu Maryja? (Oczywiście poza swoimi komentarzami m.in. o o.Rydzyku.) Tym, że... za krótko siedział w komunistycznym więzieniu. Gdy bezpieka rozbiła "Ruch", za "próbę obalenia ustroju PRL" dostał wyrok siedmiu lat więzienia, a za kratkami przesiedział dokładnie cztery lata trzy miesiące i cztery dni. Mało - uznali słuchacze toruńskiej rozgłośni. A młodziutki redemptorysta ojciec Benedykt Cisoń (którego nie było jeszcze na świecie, gdy komuna represjonowała Niesiołowskiego) orzekł, że to dlatego, że dzisiejszy wicemarszałek Sejmu sypał kolegów. I podjudzał dzwoniących do wygłaszania obrzydliwych komentarzy - zresztą z sukcesem.
Zawsze usprawiedliwiałem i usprawiedliwiam ludzi dzwoniących do RM. W większości nie mają nic do powiedzenia, ale chodzi o to, by usłyszeli swój głos w radiu i nagrali swoje wystąpienie dla następnych moherowych pokoleń. Staram się ich rozumieć.
Moje zrozumienie dla słabości nie dotyczy jednak "ojca prowadzącego". Może za dużo od niego wymagam, ale "komu więcej dano, od tego i więcej się wymaga" - jak mówi Biblia.
Często spotykamy się ze zdaniem, że właściwie należy oddzielić pozytywną działalność religijną radia (modlitwy i ewangelizację) od politycznych czy antysemickich wybryków. Zawsze twierdziłem, że tego do końca oddzielić nie można. Człowiek jest jednością i nie ma w nim wyraźnej granicy, która oddziela miłość od nienawiści, szlachetność od podłości, szacunek od pogardy. "Nie można kochać Boga, a bliźniego mieć w nienawiści" - powiada Biblia. Im więcej w nas nienawiści, tym mniej miłości, tak jak im więcej choroby, tym mniej zdrowia itd.
Dzisiejszy wątek w "Głosie Rydzyka" pokazuje dobitnie na czym w istocie polega ta osławiona "nowa ewangelizacja" RM. Nowa, bo nie mająca nic wspólnego ze zwykłą ewangelizacją, ani tym bardziej z Ewangelią. Co warte są wielogodzinne modlitwy na falach tej rozgłośni? Treści modlitw się nie zmienia wyłącznie z przyczyn technicznych, czasowych. Przecież powinno być "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, z wyjątkiem Tuska, Niesiołowskiego, Życińskiego..." czy "módl się za nami grzesznymi (tylko broń Boże nie za Tuska i Niesiołowskiego)" itd. Takie zastrzeżenia są domyślne, a że w ogóle są, przekonują mnie ramy, w jakie oprawiana jest radiomaryjna modlitwa, która tym samym modlitwą być przestaje.
Za Chrystusem chodziła zaledwie garstka ludzi. Znając zamiłowanie semitów do przesady czy symboliki liczb wiemy, że Chrystus nigdy nie nakarmił pięciu tysięcy ludzi, bo zebrać tyle mógł tylko w Jerozolimie i to w czasie święta, a tam próba ich nakarmienia mogła by się skończyć konfliktem z kramarzami i restauratorami. Jeśli Chrystus mówił, że należy 7 razy przebaczać, to znaczyło, że zawsze. Liczba 7 oznaczała pełnię. A jeśli mówił, że należy przebaczać nie 7 razy, a 77 razy i to dziennie, znaczyło to, że należy przebaczać zawsze i to bez żadnego wyjątku. Trudne? Tak, ale kto mówi, że chrześcijaństwo jest rzeczą łatwą?
Więc tylko garstka go słuchała, ale po to, by stać się pasem transmisyjnym Dobrej Nowiny dla przyszłych pokoleń. Ewangelizacja polega w istocie na tym, by przekazać to, co Chrystus miał do powiedzenia ludziom wszystkich czasów i pokoleń. Powinna uczyć jak brać Ewangelię dosłownie, bo "pas transmisyjny" nie powinien mieć ambicji zmieniania czy interpretowania tego, co transmituje. I oto wyraźny, konkretny, nie budzący żadnych wątpliwości przekaz: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy mają was w nienawiści, jeden z najważniejszych przekazów Ewangelii jest transmitowany w formie karykaturalnej, wypaczonej. Jest transmitowany tak, że staje się zaprzeczeniem nauki Chrystusa.
Istnieje w prawie kościelnym pojęcie przestępstwa publicznego zgorszenia. To grzech ciężki, wymagający publicznego naprawienia zła. "Biada gorszycielowi" - ostrzegał Chrystus. Tego właśnie przestępstwa dopuszcza się RM już od 17. lat. I od tylu lat nie reagują na to ani władze zakonne, ani episkopat. Nie sposób uwierzyć, że tego nie wiedzą i nie czują.
Nawet gdyby to, co się o Niesiołowskim mówi było prawdą (choć osobiście nie spieszę się dawać wiary byłym narzeczonym czy przeciwnikom politycznym), ale nawet gdyby to była prawda, to jaką różnicę dostrzega Radio Maryja pomiędzy Niesiołowskim a arcybiskupami Wielgusem i Paetzem, ks. Malińskim, o. Konradem Hejmo czy tyloma tyloma innymi, z których oficerowie prowadzący uczynili miedź brzęczącą i cymbał brzmiący? Ja dostrzegam różnicę: Niesiołowski jeśli sypał, to sypał w śledztwie, kiedy był w łapach bezpieki. Tamci sypali dobrowolnie, nawet mieszkając w wolnym kraju, a na dodatek twierdzili, że nic się nie stało, że tylko "dzielili się z ubekami swoją radością". Wielgus podobno mówi piękne kazania, Maliński podobno pisze piękne książki, tylko co z tego? Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym jako miedź brzęcząca i cymbał brzmiący. To nie ja. To Pismo Święte.
Nie istnieje zatem "dobre" religijne RM i "złe" polityczne. Kiedy mówi o miłości i jedności, nienawidząc i rozbijając, to większego znaczenia nie ma, że dzieje się to w audycji publicystycznej. Zło zatruwa wówczas i "ewangelizację" i modlitwę. Tego oddzielić się nie da.
maksimum