Grabież mienia.docx

(37 KB) Pobierz

Grabież mienia

 

Wraz z procesem masowej zagłady w obozie w Bełżcu następowała także grabież mienia pomordowanych. Było to częścią całości Akcji „Reinhardt”. Oficjalnie deportowanym do obozu śmierci w Bełżcu nie wolno było zabierać wielu rzeczy. Waga bagażu nie mogła przekraczać 15-20 kg., każdy mógł mieć przy sobie także jakąś sumę pieniędzy. Oczywiście, większość ludzi, którzy mieli być deportowani, wciąż łudziła się, że jedzie do pracy, więc starali się zabrać ze sobą maksymalnie dużo pieniędzy i większość kosztowności, jakie jeszcze posiadali i o ile jeszcze je posiadali. Ludzie sądzili, że pieniądze i kosztowności zawsze przydadzą się do ewentualnego wykupienia się w ostatniej chwili lub przeżycia.

W wielu przypadkach grabież mienia ofiar deportowanych do Bełżca odbywała się jeszcze przed samą deportacją, na stacjach załadunkowych. Zdarzało się całkiem często, że deportowanym nakazywano pozostawienie bagażu na punkcie zbiórki lub na rampie kolejowej, na której oczekiwały na nich pociągi śmierci.

Z pewnością większość transportów, które dotarły do obozu zagłady w Bełżcu, przybywała z mniejszymi lub większymi bagażami. Już na samej rampie Żydzi http://www.belzec.org.pl/photos/historia/grabiez/thumbs/th_parowozownia01.jpgmusieli zostawić swoje bagaże, a następnie udać się do rozbieralni, gdzie pozostawiali swoją odzież i obuwie. W baraku rozbieralni znajdował się specjalny kantor, gdzie zgodnie z instrukcjami, jakie przekazywali im SS-mani oraz jakie czytali na tablicach informacyjnych, musieli pozostawić gotówkę i kosztowności. Oprócz faktu, że było to miejsce, gdzie odbierano ofiarom rzeczy wartościowe, dla wielu nieświadomych swego losu ludzi był to kolejny element, który miał świadczyć, że po kąpieli rzeczy te zostaną im zwrócone.

Bagaże, które deportowani przywozili ze sobą oraz odzież, którą pozostawiali w rozbieralni, zbierane były przez specjalne komando więźniów żydowskich i lorami, bądź tymi samymi wagonami, którymi przywieziono do obozu Żydów, przewożone były do pobliskiej lokomotywowni. Tu pracowało kolejne komando żydowskie, którego zadaniem było segregowanie tych rzeczy, przeszukiwanie ich w celu odnalezienia pieniędzy i kosztowności, które niejednokrotnie ludzie zaszywali w ubraniach. Następnie z odzieży odpruwane były gwiazdy Dawida i zdejmowano także opaski, świadczące, że rzeczy te należały niegdyś do Żydów, a całość wiązana była w specjalne pakunki, a następnie odsyłana do Lublina, gdzie mieściły się centralne magazyny Akcji „Reinhardt”. W późniejszym okresie, w Obozie I powstał nawet specjalny warsztat krawiecki, w którym praca polegała na tym, że nie przerabiano tam poszczególnych sztuk ubrań, ale grupa krawców musiała dokładnie przeszukiwać każdą sztukę odzieży w celu znalezienia zaszytych kosztowności.

W samej lokomotywowni komando, które segregowało rzeczy po zamordowanych składało się...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin