Słowacki Juliusz Sen srebrny Salomei.rtf

(192 KB) Pobierz
Sen srebrny Salomei

Juliusz Słowacki

Sen srebrny Salomei

 

 

romans dramatyczny w pięciu aktach

 

 

AKT PIERWSZY.

 

Komnata w regimentarskim dworze. Pan regimentarz Stempowski i p. Leon, syn regimentarza, przy stoliku z papierami... Semenko, kozak dworski, siedzi przy progu na ławce, otulony burką.

REGIMENTARZ

Mój Leonie, już po Ave Marii –

Siadaj waćpan do tych ekspedycji.

Cóż tam piszą z króla kancelarii?

LEON

Rozkazują, byś rozesłał wici

Po Podolu, jako regimentarz,

I z Grzyłowem się łączył Moskalem

Przeciw chłopstwu.

REGIMENTARZ

Odpiszę im z żalem,

Żem nie Moskal;pierwej pójdę na cmentarza,

Niżbym moją moc regimentarską

Miał połączyć z kozacką i carską,

Z którą król mię żąda zaprzyjaźnić.

Chcą, jak widzisz, mocanie, mnie zbłaźnić

Za to, żem był królowi posłuszny.

Cóż tam dalej?

LEON

Raport Gruszczyńskiego.

REGIMENTARZ

Czytaj wacan, bo to człowiek jest słuszny

I był dawniej moim szkolnym kolegą,

A dziś w mojej chorągwi mi służy.

Człowiek silnej ręki! człowiek duży!

Takich nie ma już dzisiaj na ziemi!

A są – to ich karty i kieliszek,

Już nie szabla z ogniami złotemi,

Nie koń bawi harcujący przed szykiem.

Jak mi drogi ten święty Franciszek

całuje sygnet

Na pierścieniu dziadowskim z krwawnikiem,

Tak mi drogie serduszko w tym starcu!

Biały starzec – biały – jak kot w marcu,

A tak jeszcze ognisty! – Cóż pisze?

LEON

czytając list

„Ja i moi towarzysze,

Stanąwszy u Czarnego Kurhana,

Stopy jaśnie wielmożnego pana

Całujemy. – Wszystko dobrze nam idzie.

A na wielkiej piramidzie

Nie spisać słowo po słowie,

Co jeszcze zamiarów w głowie

I projektów, i zasadzek. –

Naszliśmy na kilka schadzek

W lesie hajdamackiej czerni,

I tak się moi pancerni

Popisali jak zazwyczaj.

W jednej sotnik pewien, Nyczaj,

Zarąbany;w drugiej sprawie,

Gdzie nam rzecz poszła na rękę,

Przydybaliśmy Tymenkę.

I tak uszedł nam ciekawie,

Że jeszcześmy w zadziwieniu –

Na salamandry w płomieniu,

Na Pliniuszowe bajeczki

Myśl i mentes obracamy.

Widziałem go sam, przy kordzie,

W żupanku ze złotej lamy,

W kontuszu, ze krwią po mordzie

Kapającą jak berberys:

Lecz bestia w żar się rzuciła

Tanquam draco. De saeteris

Nie piszę. – Chłopstwo jest czarne,

Krwawe, wściekłe i niekarne,

Wódką i miodem zalane,

Przez popy oszukiwane,

Karmione w cerkwiach proskurą

Śród krwi, mordów, których pióro

Dotknąć się boi w pisaniu.

Powiem też, że dzisiaj rano,

Będąc sam na harcowaniu,

Razem z jutrzenką różaną,

Z ogniem płonącej aurory

Do sławnego Wernyhory

Dotarłem. – Lecz żal się, Boże! –

Stary w samotnym futorze,

Nad którym dęby kołyszą

Swoje złote sybilińskie

Listeczki, niewart tej famy,

Którą pieśni ukraińskie

Rozniosły i z czym się słyszą

W kraju i futor Augura

Do Trofoniuszowej jamy

Nie umysł się – choć i to dziura

W pobliżu dawnych kurhanów,

Pełna starych lir i dzbanów,

Mogłaby, wiatrem przeszyta,

Wydawać sybilne jęki.

Widziałem miecz Doroszenki

I złote końskie kopyta –

Sądzę, że są tylko z miedzi,

W ogniu dobrze pozłocone.

Sam zaś starzec... w jamie siedzi

Spokojnie i rzeczy śnione,

Pełne szumu i zamętu,

Rozpowiada bez talentu

Mięszanym chłopskim językiem.

Żeby zaś był czarownikiem,

Nie wierzę... Gdy na pytanie

De propriis, wielmożny panie,

Plótł mi, zwyczajnie gaduła!

Że mi żonka moja spruła

Kaftanik dawno zaczęty...

Że co do mnie, będę wzięty

Przez dwie chorągiewki w stepie

Jak szczygieł i gil na lepie,

W przerażeniu otrętwiały;

Że prócz głowy będę cały

W grobie:– na te przepowiednie

Spoglądam jako na brednie,

Nic z nich nie rokując złego;

A do krzyża krwawego

w każdej niedoli uciekam. –

Teraz na rozkazy czekam

Dalsze i jestem ostrożny.

A gdy pan jaśnie wielmożny

Rozkażesz, to krew się zbudzi,

I będę ryzkował ludzi

I siebie... ”

REGIMENTARZ

Poczciwy szlaga!

LEON

czytając list

„Kończąc list w zwykłym afekcie,

Który mi się z wiekiem wzmaga,

Jaśnie wielmożnego pana

Sługa, ściskam za kolana;

I córce, co na respekcie

W jego domu kornie służy,

Z tej krwawej mojej podróży

Posyłam błogosławieństwo,

Zupełnie o jej panieństwo

I dalsze losy spokojny ”.

REGIMENTARZ

Poszlę mu huf zbrojny.

A ty, Lwie, napisz, niech czeka

I niech unika rozprawy;

Aż przybędzie z niedaleka

Chorągiew Kozaka Sawy,

To pójdziemy na pewniaka.

Teraz niech boju unika,

W lasach lega, nie na stepie

Ani na wietrznym wertepie

Harcuje. – Dodaj dwa słowa,

Że Salusia jest zdrowa,

Że my go wszyscy kochamy

Z tej Trofoniuszowej jamy

Złego nie rokując sobie,

Wszakże omenu ciekawi...

A jeśliby już był w grobie,

Proś go, niech głowę wystawi

I nie straci polskiej duszy:

A ja go wyciągnę za uszy.

Cha! cha! bajkarz Wernyhora

Staremu naplótł powiastek! –

Pójdę do naszych niewiastek

Powiedzieć o tej potyczce

Z duchami. – A ty – czy wczora

Oświadczyłeś się księżniczce?

LEON

Nie śmiałem, ojcze kochany!

REGIMENTARZ

Głupiś! – Więc ja cię wyręczę.

LEON

Ojcze!

REGIMENTARZ

Aniś do kieliszka,

Ani do... serce zajęcze!

Na sygnet świętego Franciszka

Przysięgam, że cię zaręczę

Dziś jeszcze tym oto krwawnikiem!

Całuje pierścień i wychodzi.

LEON

Semenko... siądź za stolikiem

I do Gruszczyńskiego napisz

Ekspedycją.

Wychodzi.

SEMENKO

Dobrze, panie! –

Zrzuca burkę i siadając przy stoliku pisze...

Złotyj Lach... Ot czart i papież

Na moje edukowanie

Musieli łożyć pieniądze.

Oj... staremu ja szlachciurze

Taką wannę przyporządzę,

Takim pismem się przysłużę,

Taki bodiak mu przyczepię:

Że oj wspomni on w purpurze,

Toj dziad, cały w krwawych ranach,

Jak mię kiedyś bił na stepie,

Szukając skarbów w kurhanach.

Stary dziad! żałośny sknera!

Bywało, chłopy odziera

I plecy nahajem porze,

A złoto w szkatule dusi...

Każdy dzień – mówi – wyorze

Perełeczkę dla Salusi

I turkusik da błękitny

Albo pasek aksamitny;

Aż, powiada, moja córka,

Cała w perłach i w brylantach,

Będzie grzebała jak kurka

W księciach i grafach amantach.

Ot! i wybrała szczyglica,

Nim szesnastu latek doszła,

Gacha, przy blasku księżyca,

Z którym sobie za mąż poszła

Bez barwinku i bez księdza...

Tam stary w stepach się pędza

Za wiatrem i rzezuniami:

A tu młokos dziecko plami

Na respekcie w ojca domu.

A ja – a ja – a ja ginę

Z miłości!

Nalewa szklankę romu i pije.

Hej, szklankę romu!

Ot za tę jedną dziewczynę,

Gdyby słowo miłe rzekła,

Skoczywby jak czart do piekła,

Wyrezałby dwór i pany.

Był ja niegdyś wychowany

Na hetmana, nie na chłopa;

Choć syn gruszczyńskiego popa,

To, bywało, na kurchanie,

Kiedy koń nade mną stanie,

A miesiąc w oczy uderzy:

To ja sobie śnił z rycerzy

Wielkie hufce, błyskawice,

Rusałeczki i księżyce;

Hej, i zamek na Ostrowie,

I hetmański miecz w alkowie;

A ja wtenczas, pan mieczowy,

Wyśnił sobie snem widuna

Od mecza jak do pioruna

Wyzłocone dno alkowy,

I w tej wielkiej ognistości,

W tym oblasku i rubinie

Śnił ja siebie przy dziewczynie

Pełnej wiary i miłości;

A to była jakaś nowa,

Blaskiem miecza koralowa,

Jakaś wielka hetmanowa,

Jakieś serce bohaterne,

Zapalone. na śmierć wierne,

Na atłasach, na kobiercu.

Bijące mi tuż przy sercu.

A dziś co ja? Kozak dworny,

Rześki, śmiały i przezorny,

I do korda, i do czaszy.

Lecz nie długo sługa laszy!

Hej! kozaczek was nastraszy,

Pany Lachy – taj w godzinę

Ruszy całą Ukrainę

I z królem ją rozgraniczy.

Wbiega panna Salomea Gruszczyńska.

SALOMEA

Semenko!

SEMENKO

Od jej słodyczy

Serce mi pęka. – Szczo, panna?

SALOMEA

Troska jakaś nieustanna

Dręczy mię. Ciągłe sny miewam,

Chociaż przed każdym uśnięciem

Głośno Anioł Pański śpiewam. –

Ciągłe sny, których pojęciem

Wytłumaczyć i pojąć nie mogę...

Ojciec mię także niebogę

Przestraszył tym Wernyhorą

I sen znowu spędził z powiek.

Powiedz mi, co to za człowiek?

Czy go znasz? Skąd mu się biorą

Te wróżby?

SEMENKO

Z ducha, panienko.

SALOMEA

Kiedy ja byłam maleńką,

To o nim słyszałam wiele. –

Powiedz mi, czy on bywa w kościele?

Czy się modli do Najświętszej Panny?

SEMENKO

Czart wie...

SALOMEA

Czart wie? Ach, jaki ty blady!

Lękam się go – czy ty chory, czy ranny?

Ach!

Semenko nagle gasi świece, Salomea zlękniona ucieka.

SEMENKO

Ptaszynę maleńką ja spłoszył...

Taj nie da z tą Laszką rady

Człowiek, póki się krwią nie spanoszył.

Siada znów na ławie i udaje drzemiącego. Wchodzą Regimentarz

i Księżniczka, będąca u niego na opiece.

REGIMENTARZ

Dosyć tu srebrnych blasków od księżyca,

Moja księżniczko;bo na to, co powiem,

Płoni się każda dostojna dziewica.

Mój syn przepłaci tej miłości zdrowiem,

Jeżeli serca dla niego nie ruszysz.

Chłopca mi, moja piękna panno, suszysz.

KSIĘŻNICZKA

Syn mnie acana nazywa księżycem,

A księżyc ani suszy, ani grzeje.

REGIMENTARZ

Więc mi chłopczyna biedny oszaleje,

Ciągle pod twoim rozwidnio...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin