Juliusz Słowacki
Maria Stuart
Drama historyczne w pięciu aktach
Maria Stuart, królowa Szkocji
Henryk Darnlej, mąż Marii Stuart
Morton, kanclerz
Rizzo Botwel, kochanek Marii
Duglas Lindsaj Paź
Nick, błazen Henryka
Astrolog
Scena w pałacu Holy Rood
Sala w pałacu Holy Rood.
Maria Stuart, Rizzio, Paź
wbiega prędko.
Smutne wieści przynoszę, posłuchaj, królowo;
Od dawna cię znieważa płochy lud stolicy;
Dziś jeszcze byłem świadkiem, jak zniewagę nową
Wyrządził twym pałacom, królewskiej kaplicy.
Dziś, królowo, nad rankiem, za ogrodu murem,
Ujrzałem piękne maski, orszak Robinhoda,
Tłum tancerzy z dzwonkami, Tuck z czarnym kapturem,
Mały Janek i strzelce, i Marianna młoda,
Biała jak kość słoniowa, wesoła dziewczyna.
Szedłem z dala za tłumem, wtem zgraja wesoła
Staje - ucichły dzwonki - tłoczy się dokoła,
Jakiś człowiek nieznany grozi, napomina,
A potem wszedł do domu na rogu ulicy.
Wszyscy się uciszyli... Znów ten człowiek blady
Stanął w oknie i z okna jak na kazalnicy
Przeciwko tobie, pani, lud budził do zdrady.
Poznałem z opisania, to był Knox, królowo;
Dzień i noc wiecznie z okna przemawia do ludu,
Lud modli się i słucha, w każde wierzy słowo
I słuchając z ust Knoxa oczekuje cudu:
Ten człowiek chrześcijańskie podaje nauki,
Raz wskazał na ten pałac i rzekł głosem gromu:
"Zburzcie! zburzcie to gniazdo, a odlecą kruki!"
Jak papież klątwy rzuca na świat z okien domu,
A lud się jak świętemu kłania obrazowi.
Królowo! śmielsi z ludzi, do zbrodni gotowi,
Wpadli do twej kaplicy z dzikimi okrzyki:
"Gniazdo papistów!" - krzyczą; obdzierają ściany,
Niszczą obrazy, palą, unoszą świeczniki.
Wtem patrzę, oto w szaty kościelne przybrany
Na ołtarzu stał trefniś Darnleja - i śmiele
Jak ksiądz zaczął kazanie w święconym kościele.
Lud wesoło bluźnierczym odpowiadał śpiewem,
A błazen skarby święte unosił bez braku.
Dobyłem miecza, zdjęty rozpaczą i gniewem,
Rzucam się, spadły dzwonki na błazna kołpaku.
Może krew popłynęła? - nie wiem - lud się tłoczył,
Okolił mnie orężem - o ścianę oparty,
Miałem ulec - wtem Botwel z królewskimi warty
Przybył - ocalił pazia; kaplicę otoczył.
Rizzio! słyszałeś? Sama - sama więc na tronie,
Opuszczona od wszystkich, lud mnie nienawidzi;
Ów Knox śmiało urąga kobiecej koronie
Takżem to nisko spadła? - przeklina mię - szydzi,
Rozdzierają to serce. Wszak dziś jeszcze rano,
Dziś się za nich modliłam! Czyliż moja wiara
Tak różna od ich wiary? O Szkocjo!...
Przestaną!
Przestaną cię obrażać - zasłużona kara
Spadnie na tych zbrodniarzy. Tak, pozwól, królowo;
Paziu, pisz rozkaz - niechaj schwytani na zbrodni
Opłacą przewinienie więzieniem lub głową.
bierze pióro i siada nad kartą pargaminu.
Pisz rozkaz - przewinili, litości niegodni.
Wszystkich bym jednym stosu ogarnął płomieniem.
Cały lud byś wytępił? - jaka zemsta dzika!
Lud mię zdradza.
pisząc
Królowo! czyliż z twym imieniem
Połączę imię twego małżonka Henryka?
I dam mu tytuł króla?
Tak, wszak zawsze razem
Pisałeś jego imię. Nie, czekaj - co czynię?
Może lud działał zgodnie z Henryka rozkazem,
Wszak jego trefniś luby sam przewodził w gminie?
Nie pisz imienia króla - ja jestem królową!
Rizzio! co myślisz? - Nie wiem - może się obrazi?
Pierwszy czyn przeciw męża;opuszczone słowo
Struje szczęście domowe, dni pogodę skazi.
Ja mu dawałam tytuł króla w dni szczęśliwe,
Nieraz koroną - jego dotykałam czoła.
Królowo! ty masz lice i serce anioła!
I czemuż siejesz kwiaty na tak dziką niwę?
Widziałem słońce, kiedy na obłoków tronie,
Tonące w Tybrze, patrzy na krzyż Rzymu złoty;
Ty jesteś jak to słońce, twój tron w falach tonie,
Lud cały już zatonął w obłędach ciemnoty;
Ty jedna wzniosłym czołem widzisz światło wiary.
Królowo! zbrodnia czeka zasłużonej kary,
A cnót przyćmionych kiedyś znajdą się obrońce,
Kto jak słońce zagasa, wstanie jako słońce.
Wiara każe przebaczyć.
Bóg ma kary w niebie,
Jesteś na tronie, karać od Boga masz prawo.
Obojętność twe imię okryje niesławą,
Obudź śpiące uczucia, lud patrzy na ciebie
Jak na zgaszoną lampę, trzeba w lampy łonie
Zapalić jasny świecznik, niech błyska i płonie.
do pazia, który skończył pisać i wstaje.
Skończyłeś, paziu? dobrze, zawołaj rycerza,
Który dziś straż odbywa.
wychodzi.
Wyrok swój usłyszą.
Niech straszny piorun zemsty na zdrajców uderza.
Jak pióra, co na mojej głowie się kołyszą,
Zadrżą przed tobą, do nóg twoich się uchylą.
Maria, Rizzio, Duglas, Paź
Witam ciebie, Duglasie, niedawno, przed chwilą,
Widziałam tu Mortona w bramie pałacowej.
Nieś mu ten rozkaz, trzeba pieczęci kanclerza.
Duglas odbiera pismo z rąk królowy, przegląda je i czeka.
Cóż to? wszak posłuszeństwo jest cnotą rycerza,
Śmiałżebyś w nim ubliżyć kobiecie? królowej?
Królowej? - O nie, Duglas nie zna zdrady cienia.
Lecz wybacz, pani - oto na tym pargaminie,
Pewnie skutkiem pośpiechu w tak nagłej godzinie,
Braknie tytułu króla, Henryka imienia.
Twego małżonka święta dla ludu osoba,
Imię z twoim imieniem zawsze było w parze;
Wybacz śmiałości mojej, może się podoba
Sprostować błąd?
Królowa nie błądzi, gdy każe.
ze wzgardą
Niech z samych ust królowy otrzymam odprawę,
Czekam jej odpowiedzi.
Spełń rozkaz.
zapalając się
Na Boga!
Wstrzymaj, pani! o! wstrzymaj te rozkazy krwawe!
Królowo! chceszże, aby krwią zalana droga
Wiodła do twego tronu? do tronu kobiety?
I niezgody pochodnia na królewskim dworze,
Nie wiem, kto ją zapalił? jakiś wróg ukryty
Albo ją wiatr francuski roznieca przez morze.
Słowa wyroku wzięte z weneckiego śpiewu,
Z barkarolli harfiarza? lub z hymnów papieża.
Więc aż w Szkocji je słychać - pragną krwi rozlewu!
Ktoś umie radzić, może zastąpi kanclerza,
Może zostanie...
Dosyć! Pamiętaj, Duglasie!
Mnie twoje płoche słowa obrazić nie mogą,
Lecz pamiętaj, pobiegłeś nierycerską drogą,
Możesz stracić ostrogi lub ozdobę w pasie...
A gdy pieczęć upuści dłoń Mortona drząca,
Może ją weźmie ręka, co o struny trąca.
Jestem królową...
Przebóg! ja stracę ostrogi? Zetrze się z nich pozłota - żelazo zostanie,
Ani je podstępnymi zdobywałem drogi,
Nie dała mi ich harfa - nie dało śpiewanie,
Nie wziąłem - nie znalazłem ich u stopni tronu;
Gdziem je zyskał, powiedzą pola Albijonu:
Winienem je potyczkom i niespanym wartom,
Szczycę się długim przodków szlachetnych poczetem:
A wszyscy! - wszyscy! mieczem służyli Stuartom.
Pozwól - nieraz Stuartom służyli sztyletem....
O nędzny, coś wymówił? co słyszałem? Boże!
Ha! więc znasz, jak Duglasy mścili swej zniewagi?
Mścili się na Stuartach, na królewskim dworze,
Na kimże ja się zemszczę? - Lalka - bez odwagi,
Oto trefione włosy i różane lice:
Przystąp tu, małe dziecko - rzucam rękawicę!
Rzuca rękawicę.
Podnieś - jeśli ją podnieść, dźwignąć jesteś w stanie.
podnosząc
Podnoszę... Z mojej strony oto masz wyzwanie.
Bierze kwiaty leżące na stoliku przed królową i rzuca je pod nogi Duglasowi.
Podnieś, gdy lubisz kwiaty - ta broń nam przystoi
Tu, w obliczu królowy...
do Rizzia
Z mojego rozkazu
Odrzuć tę rękawicę...
Rzucam, nie mam zbroi
I nadto ciężka - dłoń ma nie sprzyja żelazu....
Daj mi wachlarz, królowo!...
z wściekłością
Jeszcze raz znieważył,
Odrzucił rękawicę...Królowo! królowo!
Znajdę go, pod zasłoną znajdę go tronową,
Już nie zaśnie pod dachem, gdzie pożar rozżarzył.
Przysięgam, ścigać będę...Nie zechce się bronić?
Zostanę podłym zbójcą - pójdę za nim w ślady;
Ścigając wiecznie, kiedyś zdołam go dogonić.
Znajdzie mnie tu, w pałacu, gdzie śmiał szerzyć zdrady,
Znajdzie mnie u podwoi - w ogrodach - w kościele,
Znajdzie na dworze Francji - przed tronem papieża,
Choćby mu się słał u nóg, jak się teraz ściele,
Wyrwę go - tu przysięgam! przysięgą rycerza...
zimno, ze wzgardą
Kiedyś, królowo - kiedy dworem okolona,
Rzucisz na chwilę tronu ciężar i zgryzoty,
Gdy się będziesz uśmiechać - stanę pośród grona,
A naśladując dworzan uśmiech i zaloty,
Podam ci ten kwiat - we krwi!...
Rizzio! chodź z tej sali.
Widzisz, Duglasie! jestem ze Stuartów rodu,
Umiem pogardzać.
Odchodzi.
Rizzio idzie za nią, ale potem wraca.
Jutro - w chłodnikach ogrodu
Czekam ciebie, Duglasie, i na ostrzu stali
Znajdziesz śmierć albo zemstę.
Odchodzi spiesznie za królową.
sam
Jutro - dzięki tobie!
Zdjąłeś mi przecie z czoła czarny srom zniewagi,
Mam czekać jutra - jutro zaśniesz w cichym grobie....
Któż by się po nim tyle spodziewał odwagi?
Tak się lękliwy zdawał - nawet drzącą dłonią
Rzucał pod nogi kwiaty - gardził? - Być nie może,
Żeby Duglasem wzgardził! On wie - śmiercią grożę....
zamyślony, spokojniej
Lecz czy ten podły harfiarz umie robić bronią?...
Czuję, nie mógłbym w piersi odkryte uderzyć...
Dam Włochowi miecz dłuższy; doświadczonej mocy,
Krótszemu mogę zemstę honoru powierzyć.
Oby już noc nadeszła - chciałbym zasnąć w nocy,
Uśpionemu czas prędko przeleci jak chwila,
Kiedy się zbudzę - będzie już jutro na niebie...
Duglas, Morton wchodzi.
Witam, wielki kanclerzu - właśnie szukam ciebie;
Obacz, jako małżeńska miłość się przesila,
Gdy się piękny głos harfy rozchodzi na dworze.
Daje rozkaz królowy.
Przyłóż pieczęć.
przeglądając pismo
Gdzież Henryk? - O nim ani słowa?
Ja mam przyłożyć pieczęć - jeśli nie przyłożę,
Królowa powie na to...
Mówiła królowa:
"Jeśli pieczęć upuści dłoń Mortona drząca,
Może ją weźmie ręka, co o struny trąca".
entlik