JASTRZĄB i ŻELAZNY - ostatni partyzanci Polesia Lubelskiego 1945 - 1951.pdf

(1653 KB) Pobierz
untitled
Grzegorz Makus
współpraca
Kazimierz Krajewski
kierownik Referatu Badań Naukowych i Zbiorów Bibliotecznych
Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej
Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie
„JASTRZĄB” i „ŻELAZNY”
ostatni partyzanci Polesia Lubelskiego 1945 - 1951
WŁODAWA
Październik 2008
Wydanie okazjonalne - bezpłatne
113965441.001.png
„Walka beznadziejna, walka o sprawę z góry przegraną,
bynajmniej nie jest poczynaniem bez sensu.
[...] Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy,
w imię której się ją podjęło, ale w wielkości tej sprawy”.
Prof. Henryk Elzenberg
Ta broszura jest poświęcona pamięci
Braci Leona i Edwarda Taraszkiewiczów
„Jastrzębia” i „Żelaznego”
bohaterskich dowódców oddziału partyzanckiego WiN
oraz ich żołnierzy
którzy oddali życie w walce z komunistycznym zniewoleniem
za niepodległość Polski, wiarę katolicką i wolność człowieka
Zdjęcie na okładce:
Czerwiec 1947. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan” († 6 XI 1948), Edward Taraszkiewicz
„Żelazny” († 6 X 1951), Mieczysław Małecki „Sokół” († 11 XI 1947), Stanisław Pakuła „Krzewina”
(skazany na wieloletnie więzienie).
Polskie powstanie antykomunistyczne
W 1944 r. wkraczająca na tereny dzisiejszej Polski Armia Czerwona
nie niosła Polakom wyzwolenia ani pokoju, lecz nową okupację, która
tym razem miała potrwać prawie pół wieku. Po początkowym współ-
działaniu frontowych jednostek sowieckich z oddziałami Armii Krajowej
przeciwko Niemcom, NKWD przystąpiło do działań represyjnych wobec
żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Eksterminowano przede
wszystkim inteligencję, aby jak najbardziej osłabić żywioł polski. Mimo to
konspiracja - choć znacznie osłabiona - trwała na straży niepodległości.
W 1945 r. w podziemiu, tym razem skierowanym przeciwko komunistom,
znajdowało się jeszcze ćwierć miliona ludzi (z tego około 20 tysięcy
w oddziałach partyzanckich). Choć nie było przejrzystych rozkazów, żoł-
nierze Polskiego Państwa Podziemnego wybierali walkę przeciwko no-
wemu okupantowi, zamiast bezwolnego zdania się na łaskę oprawców
z UB i ich sowieckich mocodawców z NKWD.
W latach 1945 - 1947 r. na terenie prawie całego kraju powstały
i działały silne zgrupowania partyzanckie Zrzeszenia „Wolność i Nieza-
wisłość” (WiN), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), Narodowego Zjedno-
czenia Wojskowego (NZW), Konspiracyjnego Wojska Polskiego (KWP),
oraz kresowe oddziały eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK (5 i 6
Brygada Wileńska AK) i inne, które staczały walki z grupami operacyjny-
mi NKWD i UB-KBW, rozbijały katownie UB i uwalniały aresztowanych,
rozbrajały szczególnie uciążliwe posterunki MO, likwidowały agenturę
komunistyczną i funkcjonariuszy UB, dezorganizowały powstawanie ko-
laboracyjnego aparatu władzy PPR.
Dopiero po sfałszowanych wyborach i ogłoszeniu amnestii w lu-
tym 1947 r. większość oddziałów została rozformowana i ujawniła się.
Jednak wiarołomstwo nowych okupantów po raz kolejny dało o sobie
znać i bardzo szybko nastąpiły masowe aresztowania ujawnionych, zmu-
szanie do agenturalnej współpracy, pokazowe procesy i wyroki śmierci,
4
zabójstwa byłych żołnierzy podziemia dokonywane przez „nieznanych
sprawców”. To wszystko powodowało, że wielu konspiratorów ponownie
wróciło do lasów, woląc zginąć w walce, w obronie honoru i godności, niż
dać się zakatować w lochach UB. Walczyli i ginęli oni jeszcze pod koniec
lat 50-tych, a ostatni polski partyzant, akowiec z oddziału kpt. Zdzisława
Brońskiego „Uskoka”, Józef Franczak „Lalek” poległ w obławie pod Pia-
skami (woj. lubelskie) 21 października 1963 r.
Przez 45 lat komuniści próbowali zakłamać i zohydzić pamięć o pod-
ziemiu niepodległościowym, a określenie „bandyci” to jeden z delikatniej-
szych epitetów używanych przez propagandę. W potocznej świadomości
nadal pokutują fałszywe stereotypy, będące wytworem komunistycznych
oszczerstw. Do ich ugruntowania przyczynili się peerelowscy pseudohi-
storycy, którzy przez kilkadziesiąt lat nazywali powojenną eksterminację
polskich patriotów „epoką walki o utrwalenie władzy ludowej”. Stworzony
przez nich skrajnie fałszywy obraz historii lat 40-tych i 50-tych trafiał do
podręczników, encyklopedii i okolicznościowych artykułów prasowych.
Proceder ten trwał do końca istnienia „Polski Ludowej”, jednak mimo
to wielu dowódców antykomunistycznego podziemia weszło w chwale do
historii, a takie pseudonimy jak „Łupaszka” (mjr Zygmunt Szendzielarz),
„Zapora” (mjr cc Hieronim Dekutowski), „Orlik” (mjr Marian Bernaciak),
„Uskok” (kpt. Zdzisław Broński), „Zagończyk” (mjr Franciszek Jaskulski),
„Ogień” (mjr Józef Kuraś), „Warszyc” (kpt. Stanisław Sojczyński), „Młot”
(kpt. Władysław Łukasiuk), „Huzar” (kpt. Kazimierz Kamieński), „Bruzda”
(mjr Jan Tabortowski) oraz wiele innych pozostały na zawsze legendą
polskiego oporu przeciwko sowietyzacji kraju.
Polesie Lubelskie ma w tej legendzie również piękną kartę. To wła-
śnie tutaj, na styku powiatów włodawskiego, chełmskiego i lubartowskie-
go, działał po wojnie duży oddział partyzancki Obwodu WiN Włodawa,
dowodzony przez pochodzących z Włodawy braci: Leona Taraszkiewi-
cza ps. „Zawieja”, „Jastrząb”, a po jego śmierci w 1947 r. przez Edwarda
Taraszkiewicza ps. „Grot”, „Żelazny”. Komuniści bali się ich jak ognia,
ale ludzie w nadbużańskich wioskach w okolicach Włodawy uważali za
Wojsko Polskie i jedyną prawowitą władzę. To przede wszystkim dlatego
grupa „Jastrzębia”, a potem „Żelaznego”, przetrwała na stosunkowo nie-
wielkim obszarze aż do 1951 roku, do końca przypominając, że nie cały
naród poddał się zniewoleniu.
Przez 45 lat propaganda PRL i inspirowani przez nią „literaci” przed-
stawiali braci Taraszkiewiczów - podobnie jak innych żołnierzy antyko-
munistycznego podziemia w całym kraju - jako zwykłych bandytów, lecz
5
także - wykorzystując fakt, że urodzili się w Niemczech - jako volksdeut-
schów, a nawet esesmanów i oprawców z Majdanka. Hołdując goebbel-
sowskiej zasadzie, że „ kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się praw-
dą” , komuniści stworzyli tak czarną legendę rodziny Taraszkiewiczów,
że jeszcze dzisiaj ciężko przebić się przez mur stereotypów i kłamstw
pokutujących od dziesiątków lat. Najwyższa więc pora by opowiedzieć
jak było naprawdę.
Słów kilka o rodzinie Taraszkiewiczów
Ojciec „Jastrzębia” i „Żelaznego”, Władysław Taraszkiewicz uro-
dził się 18 kwietnia 1896 r. we Włodawie. Był synem Franciszka i Agaty
z domu Haciuk ze wsi Przewłoka (pow. parczewski). Z zawodu był stola-
rzem - kołodziejem. Jego bliskim krewnym był Bronisław Taraszkiewicz
(1892-1938), autor pierwszej gramatyki języka białoruskiego dla szkół
średnich, który przełożył na język białoruski „Pana Tadeusza” i „Iliadę”.
W latach 1922-1927 był posłem na Sejm II RP, organizatorem i przywód-
cą Białoruskiej Włościańsko - Robotniczej Hromady. W 1933 r. znalazł
się w Związku Sowieckim, gdzie w 1937 r. został aresztowany, a następ-
nie rozstrzelany w wyniku czystek stalinowskich.
Matka, Róża Klara urodziła się 31 VIII 1902 r. Była córką Piotra
Sybilli i Jadwigi z domu Matuszewskiej. Piotr Sybilla, dziadek przyszłych
partyzantów, pochodził z Kościan w woj. poznańskim, a babka Jadwiga,
z oddalonej ok. 10 km. wsi Zadory, również w woj. poznańskim, należą-
cym do zaboru pruskiego. Ciężkie warunki życia zmusiły Piotra i Jadwigę
Sybilla do wyjazdu w poszukiwaniu pracy do Duisburga, miasta położo-
nego w zachodniej części Niemiec, w Zagłębiu Ruhry.
U schyłku XIX w. duży przyrost naturalny, przeludnienie wsi, ucisk
gospodarczy, polityczny i narodowy, któremu podlegała ludność polska
pod zaborami, skłaniał ją do podejmowania emigracji zarobkowej, któ-
ra najwcześniej i najliczniej dotknęła właśnie zabór pruski. Do 1900 r.
ze wschodnich prowincji pruskich odpłynęło ok. 3,5 mln. ludzi, a w na-
stępnych 14 latach jeszcze ok. miliona. Do Niemiec zachodnich ściągał
Polaków ciężki przemysł, potrzebujący tanich rąk do pracy. W Zagłębiu
Ruhry w 1912 r. zamieszkiwało ok. 450 tys. Polaków. Pracowali głównie
w kopalniach węgla. Życie organizacyjne Polonii było ściśle związane
z krajem. Polacy w Niemczech mieli własne towarzystwa śpiewacze,
sportowe „gniazda” Sokoła i organizacje stypendialne dla młodzieży.
Większość robotników polskich w Zagłębiu Ruhry należała do Zjedno-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin