!Isaac Asimov - Koniec wieczności.doc

(1171 KB) Pobierz
Isac

Isaac Asimov

 

 

Koniec wieczności

 

 

1.              Technik

 

 

Andrew Harlan wszedł do kotła. Ściany kotła były osłonięte okrągłe i przylegały dokładnie do pianowego szybu sporządzonego z rzadko rozmieszczonych prętów, które sto osiemdziesiąt centymetrów nad głową Harlana przekształcały się w migotliwą, niewyraźną mgiełkę. Włączył zespół sterowania i poruszył lekko chodzący starter. Kocioł ani drgnął. Harlan  bynajmniej nie  spodziewał  się ruchu:  ani w górę, ani w dół, w prawo czy w lewo, naprzód czy w  tył.   Jednak odstępy   między   prętami   stopniały w szarawą czerń, która była twarda w dotyku, jakkolwiek  niematerialna,  przy tym czuł lekki niepokój w żołądki?, i nte|nac2&y (psychosomatyczny?) zawrót głowy,  wskazujący, że wszystko, • co kocioł  zawiera, łącznie z samym Harlanem, pędzi przez Wieczność.

Wszedł do kotła w 575 stuleciu - bazowym stuleciu operacji, przydzielonym mu dwa lata wcześniej. Wiek 575 był najodleglejszy ze wszystkich, do których podróżował. Teraz przemieszczał-się ku 2456 stuleciu.

Normalnie czułby się nieco zagubiony w tej sytuacji. Jego ojczyste stulecie leżało <w odległej przeszłości - mówią<^ dokładnie był to wiek 95. Wiek 95 surowo ograniczający użycie energii atomowej, dość sielankowy, lubujący się w naturalnym drzewie jako materiale konstrukcyjnym, nastawiony na eksport pewnych gatunków destylowanych napojów do [wszystkich niemal epok |i import nasienia koniczyny, jakkolwiek Harlan nie był w 95 wieku od czasu, gdy przeszedł specjalne przeszkolenie i jako piętnastoletni chłopiec został Nowicjuszem, to jednak zawsze czuł się nieco zagubiony, gdy oddalał się od "domu". Wieli 2456 będzie okrągłe [dwieście czterdzieści tysiącleci od narodzin Harlana, a jest to szmat czasu, nawet dla zahartowanego Wiecznościowca.

W normalnych okolicznościach wszystko by talk wyglądało.

Lecz teraz Harlan był w zbyt kiepskim nastroju, by myśleć o czymkolwiek, poza tym, że dokumenty ciążą mu w kieszeni, _a cały plan działania ciężko leży na sercu. Był nieco przestraszony, trochę podniecony i zmieszany.

Jego ręce odruchowo zatrzymały kocioł na właściwym przystanku we właściwym stuleciu,

Dziwne, że [ Technik "mógł" czuć się podniecony czy zdenerwowany czymkolwiek. Co to kiedyś mówił Edukator Yarrow?

"Technik musi być przede wszystkim beznamiętny. Zmiana Rzeczywistości, jakiej dokonuje, może wpływać na życie nawet pięćdziesięciu miliardów [ ludzi. Dla miliona czy więcej spośród nich efekty będą tak drastyczne, że trzeba ich uważać za całkowicie nowe jednostki. W tych warunkach emocjonalne podejście do sprany stanowi poważną przeszkodę".

Harlan gwałtownym potrząśnięciem głowy wyrzucił ze swego umysłu wspomnienie .suchego głosu nauczyciela W tamtych czasach nawet sobie nie wyobrażał, że .zastanie; [właśnie Technikiem. Ale emocje zaczął przeżywać mimo wszystko. Nie z racji pięćdziesięciu miliardów ludzi. Kto w Czasie troszczy się o pięćdziesiąt miliardów ludzi? Chodzi tylko o jednego. O jednią osobę

Uświadomił sobie, że kocioł stoi, i w króciutkiej przerwie, dla zebrania myśli, wprawił się w ten chłodny, rzeczony nastrój, jaki musi cechować Technika, Potem wysiadł. Kocioł, który opuścił, nie był oczywiście tym; samym, do którego wsiadł - w tym sensie, że nie składał się z tych samych atomów. Nie troszczył siej o to: bardziej róż inni Wiecznościowcy. Tylko Nowicjusze i nowi przybysze do Wieczności interesowali się bardziej mistyką podróży w Czasie niż samym jej faktem.

Znowu zrobił krótką przerwę przy nieskończenie cienkiej kurtynie z Nie-Przestrzeni i Nieczasu, która z jednej strony oddzielała go od Wieczności, a z drugiej - od zwykłego Czasu.

Znalazł się w całkiem dla niego nowej sekcji Wieczności. Oczywiście cośkolwiek z grubsza o niej wiedział, przejrzawszy odpowiedni rozdział Podręcznika Czasu. Jednak nie i mogło to zastąpić osobistych odwiedzin, więc[ przygotował się na początkowy szok adaptacji

Odpowiednio nastawił zespół sterowania (prosta sprawa przy wkraczaniu do Wieczności, natomiast bardzo skomplikowana w przejściu do Czasu, lecz ten typ podróży zdarzał się rzadziej). Przekroczył kurtynę i przymrużył oczy od blasku. Odruchowo podniósł rękę, by je osłonić.

Naprzeciw niego stał tylko jeden człowiek.  Z początku Harlan widział go bardzo niewyraźnie. Człowiek odezwał się:

- Jestem Socjolog, Kantor Voy. Pan jest pewnie Technikiem Harlanem? Harlan skinął głową i powiedział:

- Ojcze  Czasie!   Czy  tę  iluminację  można  trochę przygasić?

Voy obejrzał się, a potem powiedział wyrozumiale:

- Myśli pan o emulsjach cząsteczkowych?

- Oczywiście - odparł Harlan. - Podręcznik wspominał o nich, ale nie mówił o tak szaleńczych refleksach świetlnych.

Harlan uważał swe oburzenie za dość uzasadnione. 2456 stulecie orientowało się na materię, podobnie jak większość stuleci, więc od samego początku miał prawo oczekiwać, że wszystko będzie dość (podobne.  Nie spodziewał się tu straszliwego chaosu (straszliwego dla kogoś, kto urodził się w epoce zorientowanej na materię) wirów energii trzechsetnych stuleci ani dynamiki pola sześćsetnych wieków. W wieku 2456 dla wygody przeciętnego   Wiecznościowca   materii   wzywano do wszystkiego - od ścian do gwoździ tapicerskich. Nawiasem   mówiąc, jest  materia i materia. Obywatel zorientowanego na energię stulecia może sobie   tego nie uświadamiać.    Dla    niego i wszelka materia może wyglądać jak drobne odmiany czegoś grubego, ciężkiego, barbarzyńskiego. Jednak Nastawiony na materię Harlan rozróżniał drzewo, metale (ciężkie i lekkie), plastyk, krzem, wapno skórę i tak dalej. Lecz materia składająca się wyłącznie z luster! To było pierwsze wrażenie z 24Ę6 stulecia. Każda powierzchnia odbijała światło i błyszczała.  Wszędzie była iluzja  absolutnej  gładkości:  efekt  emulsji  cząsteczkowej. W tych nie kończących się odbiciach samego Harlana i socjologa Voya, wszystkiego, co tylko mógł zobaczyć w ułamkach i całościach, pod •wszystkimi kątami,  był  chaos.  Jaskrawy  chaos,   wywołujący obrzydzenie.

- Bardzo mi przykro - powiedział Voy. - To obyczaj stulecia, a odpowiednia sekcja Uważa, że należy przyjmować miejscowe obyczaje, jeśli są praktyczne;. Przyzwyczai się pan do tego po pewnym czasie

Voy puszył gwałtownie po stopach innego Voya, odwróconego głową w dół pod posadzką, który wraz z nim podszedł do stołu. Przesunął do punkty zerowego cienką jak włos wskazówkę na spiralnej skali.

Odbicia znikły, jaskrawe światło zbladło. Harlan poczuł, jak jego świat się zestala. - Proszę teraz za mną - rzekł Voy Harlan poszedł za nim przez puste korytarze które przed paroma chwilami musiały jarzyć się orgią sztucznego światła i refleksów, po pochylni i przez przedpokój do gabinetu.

Na tej krótkiej drodze nie spotkali nikogo. Harlan tak był do tego przyzwyczajony, że z pewnością za-skoczyłoby go i niemal wywołało wstrząs, gdyby ujrzał oddalającą się szybko postać ludzką. Bez wątpienia rozeszły się już wieści, że przybywa Technik. Nawet Voy trzymał się na dystans, a gdy przypadkowo dłoń Harlana otarła się o jego rękaw, Socjolog drgnął i Cofnął ^cię.

Harlana nieco zaskoczyła odrobina goryczy, jakiej przy tym wszystkim doznawał. Myślał, że muszla, która Wyrosła wokół jego duszy, jest grubsza, bardziej niepzenikliwa. Jeśli się mylił, jeśli ten pancerz! stał się cieńszy, przyczyna mogła być tylko jedna:

Noys

Socjolog Kantor Voy pochylił się ku Technikowi niby w dość przyjacielski sposób, lecz Harlan zauważył, że siedzą p4 przeciwnych końcach podłużnej osi dość dużego stołuj.

Voy powiedział:

-| Cieszę ||się, że tak słynny Technik interesuj^! się naszym drobnym problemem

- Tak - odparł Harlan z chłodną obojętnością!,! jakiej ludzie po nim oczekiwali. - Ten problem ma swoje interesujące aspekty. (Czy był dość obojętny? Z pewnością jego prawdziwe motywy muszą być widoczne, a wina ujawnia się w kropelkach potu! j na. czole;.)              ||

Wydobył z wewnętrznej kieszeni arkusik folii z

sumarycznym projektem Zmiany Rzeczywistości. Była to ta sama kopia, którą miesiąc wcześniej wysłano do Rady Wszechczasów. Dzięki swym kontaktom ze Starszym Kalkulatorem Twissellem (samym Twissellem!) Harlan nie miał wiele kłopotu z uzyskaniem tego egzemplarza.

Przed rozwinięciem rolki puścił ją na powierzchnię stołu, gdzie została .zatrzymana przez słabe pole paramagnetyczne i zamyślił się «a chwilę.

Pokrywająca stół emulsja cząsteczkowa była przy-gaszona, ale nie ciemna. Ruch własnej ręki przyciągnął na chwilę jego wzrok, odbicie twarzy zdawało się patrzeć na niego ponuro z blatu stołu. Miał trzydzieści dwa lata, lecz wyglądał startej. Wiedział o tym. Może to właśnie jego długa twarz i czarne brwi nad czarnymi oczyma powodowały po części, że miał ów marsowy wygląd i chłodne, nieruchome spojrzenie, typowe dla karykaturalnego obrazu Technika w wyobrażeniach Wiecznościowców. A może powodował to fakt, że Harlan stale pamiętał o tym, iż jest Technikiem.

Rozpostarł folię na stole i wrócił do sprawy.

- Nie jestem Socjologiem -j- rzekł. Voy uśmiechnął się,

- To brzmi wspaniale. Gdy ktoś zaczyna mówić o braku kompetencji w danej ^dziedzinie, zazwyczaj zaraz potem występuje z jakąś! stanowczą opinią.

- Nie -powiedział Harlan. - To mię opinia. Tylko prośba. Chciałbym, żeby pan j rzucił okiem na to podsumowanie i sprawdził, czy gdzieś tu nie ma drobnej pomyłki.

- Mam nadzieję, że nie -powiedział.

Harlan trzymał jedną ręką na oparciu fotela, drugą na kolanach. Musiał uważać, żeby nie bębnić palcami. Ani nie zagryzać ust. Nie mógł w Radnym wypadku wyjawiać swych uczuć.

Od czasu gdy cała orientacja jego życia się zmieniła, studiował konspekty projektowanych Zmian Rzeczywistości, które napływały poprzez pracujący na wysokich obrotach młyn administracyjny do Rady Wszechczasów. Jak przyboczny Technik Starszego Kalkulatora Twissella potrafił to 'zorganizować, lekko tylko naginając zasady zawodowej etyki. Szczególnie że Twissell coraz więcej uwagi poświęcał swemu gigantycznemu przedsięwzięciu. (Harlan gorączkował się. Teraz wiedział coś niecoś o naturze tego przedsięwzięcia.)

Nie miał pewności, że we właściwym czasie znajdzie to, czego szukał. Gdy pierwszy raz rzucił Okiem na projekt Zmiany Rzeczywistości 2456-2781, numer seryjny V-5, był prawie przekonany, że pragnienia zmąciły mu umysł. Przez cały dzień sprawdzał równania i związki w przygniatającej niepewności, zmieszanej ze wzrastającym podnieceniem i gorzka satysfakcja, że nauczył się przynajmniej podstaw psychomatematyki.

T4raz Voy przeglądał te same perforowane wzory na pół zdumionym, na pół gniewnymi wzrokiem.

Powiedział:

- Wydaje mi się,  powiadam:  wydaje  mi   się,   że( wszystko jest w najlepszym porządku. - Harlan powiedział

- Polecam panu szczególnie sprawę charakterystyki okresu .narzeczeństwa w bieżącej Rzeczywistości tegoż stulecia. To należy do socjologii i za to chyba pan odpowiada. Dlatego też chciałam się spotkać raczej z panem niż z kimkolwiek innymi.

Voy zmarszczył czoło. nadal był grzeczny, lecz chłodny. Posiedział:

- Obserwatorzy przydzieleni do naszej sekcji są wysoce kompetentni. Mam absolutną pewność, że ci, których wyznaczono do tego projektu, dostarczyli dokładnych danych. Ma pan powody, że było inaczej?

- Bynajmniej, Socjologu! Przyjmuję ich materiały. Kwestionuję natomiast opracowanie materiałów. Czy nie można znaleźć alternatywnego rozgałęzienia w tym punkcie, jeśli weźmie się właściwie pod rozwagę dane o narzeczonych?

Voy spojrzał, a potem odetchnął z ulgą.

- Oczywiście, Techniku, oczywiście, lecz to rozgałęzienie przekształca się w tożsamość. To pętla małych rozmiarów bez żadnych świadczeń z którejkolwiek strony. Sądzę, że wybaczy mi pan ten malowniczy język zamiast [precyzyjnych Wyrażeń matematycznych.

- Lubię go - powiedział Harlan sucho. - Nie jestem bardziej Kalkulatorem :niż Socjologiem.

- Doskonale. Alternatywne rozgałęzienie, o którym pan mówi, albo rozwidlenie drogi, jak byśmy powiedzieli, jest nieznaczne. Oba ramiona się łączą i powstaje znowu jedna droga. Nie ma nawet potrzeby o tym wspominać w naszych zaleceniach.

- Skoro pan tak twierdzi, to przyjmuję, że pan ma rację Jednak nadal pozostaje kwestia; MPZ

Socjolog jęknął przy tych inicjałach;, ale Harlan spodziewał się tego. MPZ - Minimum Potrzebnych Zmian. Tutaj Technik był mistrzem Socjolog mógł się uważać za (niedostępnego dla krytyki niższych istot we wszystkim, co dotyczyło matematycznej analizy nieskończenie możliwych Rzeczywistości j w Czasie, ale w sprawach MPZ Technik stał wyżej

Mechaniczne komputowanie nie Wystarczy. Największy komputaplex, jaki kiedykolwiek, 'zbudowano, obsługiwany, przez najmądrzejszego i najbardziej doświadczonego Starszego Kalkulatora, potrafi najwyżej wskazać granice, w których można ustalić MPZ. Dopiero Technik, przeglądając! dane, wybierał! określony punkt w tym zakresie. Dobry Technik rzadko się mylił. Technik wybitny nie mylił się nigdy.

Harlan nie mylił się nigdy.

- Tymczasem zalecane przez waszą sekcję MPJZ odezwał się Harlan -i (mówił chłodno, obojętnie, precyzyjnie wymawiając zgłoski standardowego języka międzyczasowego) - łączy się ze spowodowaniem wypadku .w przestrzeni kosmicznej i gwłt6wną, okrutną śmiercią! dziesięciu czy Więcej ludzi.

- Nieuniknione - powiedział Voy! Wzruszając! Ramionami.

- Ze swej strony - odparł Harlan - uważam, że MPZ można zredukować do zwykłego przeniesienia zasobnika! z jednej półki na drugą. Proszę - Wskazał palcem, podkreślając   wypielęgnowanym   paznokciem malutki znaczek obok kolumny perforacji.

Voy w .milczeniu rozmyślał nad wzorcami.

Harlan powiedział:

- Czy to nie zmienia sytuacji pańskiego nie przewidzianego rozwidlenia? Gzy <nie zniżenia widełek mniejszego (prawdopodobieństwa niemal w pewność i nie prowadzi do...

- Do MPO - szepnął Voy.

- Właśnie, do Maksymalnie Pożądanej Odpowiedzi - rzekł Harlan.              |

Voy podniósł głowę, na jego ciemnej twarzy malowała się walka między strachem a gniewem. Harlan mimowolnie zauważył, że między dwoma: dużymi górnymi .siekaczami tego człowieka jest szpara, co nadawało mu króliczy wygląd, dziwnie kłócący się z tłumioną energią jego słów.

- Więc będę przesłuchany przez Radę Wszechczasów? - zapytał Voy.

- Nie sądzę. O ile się orientuję, Rada Wszechczasów nie wie o tym. W każdym bądź razie projekt Zmiany Rzeczywistości przekazano mi bez komentarzy. - Nie wyjaśnił słowa "przekazano", |ale Voy nie zadał żadnego pytania.

- Więc to pan wykrył tę pomyłkę?

- Ja.

- I nie złożył pan raportu Radzie Wszechczasów?

- Nie złożyłem.

Najpierw ulga, a potem stężenie rysów Tatarzy:

- Dlaczego nie?

- Mało kto potrafiłby uniknąć tej omyłki. Wydawało mi się, że mogę ją naprawić, .zanim stanie się szkoda. Zrobiłem to. Po co ciągnąć sprawę dalej?

- No cóż... dziękuję, Techniku. Postąpił pan jak przyjaciel. Omyłka sekcyjna, która jak pan sam stwierdził, praktycznie była nie do uniknięcia, bardzo nieprzyjemnie wyglądałaby w raporcie. - Zrobił krótką przerwę i ciągnął dalej: - Oczywiście, w obliczu zmian w osobowości, jakie zostaną wprowadzone przez tę Zmianę, śmierć paru ludzi .na wstępie nie ma większego znaczenia.

Harlan myślał obojętnie: nie wygląda na to, żeby był szczególnie wdzięczny. Prawdopodobnie jest zły. Gdy przestanie myśleć, będzie jeszcze bardziej zły, że Technik uchronił go przed naganą służbową. Gdybym był Socjologiem, uściskałby mi rękę, ale Technikowi... Z zimną krwią potrafi skazać dziesięciu ludzi na śmierć, lecz nie dotknie Technika.

A ponieważ czekanie, aż gniew Voya wzrośnie, byłoby fatalne, Harlan oznajmił bez zwłoki:

- Myślę, że pana wdzięczność sięga tak daleko, iż pańska sekcja wykona dla mnie pewną małą robótkę.

- Robótkę?

- Problem Biografii, Mam przy sobie odpowiednie informacje. Mam również dane dotyczące proponowanej Zmiany Rzeczywistości w 482. Chciałbym znać wpływ tej zmiany na prawdopodobną przyszłość pewnej osoby.

- Chyba niezupełnie pana rozumiem powiedział

z wolna socjolog. - Z pewnością ma pan przecież możność załatwienia ^ tego w swojej sekcji?

- Mam. ^ Jestem jednak zaangażowany w prywatne badania, których jeszcze nie chciałbym wykazywać w raportach. Byłoby trudno wykonać to w mojej sekcji bez... - Gestem wyraził konkluzję nie dokończonego zdania.

Voy powiedział:

- Więc nie chce pan robić tego oficjalnie?

- Chcę, żeby to zostało zrobione poufnie. Pragnę poufnej odpowiedzi, j

- Hm... to jest wbrew przepisom. Nie mogę się na to zgodzić. Harlan zmarszczył czoło.

- Chybi nie bardziej wbrew przepisom niż moja rezygnacja z zameldowania Radzie Wszechczasów o pańskiej Omyłce. przeciwko temu nie zgłosił pan zastrzeżeń. Jeśli mamy[ postępować ściśle oficjalnie w jednej spranie, musiałby być również oficjalni w drugiej. Sądzę, że pan minie rozumie?

Wystarczyło spojrzeć na twarz Voya. Socjolog wyciągnął rękę:

- Czy mogę zobaczyć dokumenty?

Harlan poczuł pewną ulgę. Główna przeszkoda została pokonana. Patrzył w napięciu, jak Voy pochyla głowę nad arkuszami.

Tylko rai Socjolog się odezwał:

- Och, Czasie, to jest mała Zmiana Rzeczywistości. Harlan wykorzystał okazję

o to toczy się ca-

ty spór.! To Zmiana poniżej krytyczniej różnicy, więc

wybrałem pewną jednostkę na próbę. Oczywiście! Byłoby

niedyplomatycznie wykorzystywać środki naszej

sekcji, póki nie uzyskam pewności, że mato rację.

Voy nie odpowiadali i Harlan urwał. Nie było sensu

przeciągać tego dalej.

Voy Wstał.

- Dam to jednemu z naszych Biografistów. Sprawę Utrzymamy w tajjenuj4cy. Rozumie pan chyba, że nie można tego uważać za precedens.

- Oczywiście że nile.

- I jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, chętnie poszedłbym popa"tjrze<5j jak się dokonuje Ż«miana Rzeczywistości. Mami nadzieję, że zrobi pan nam ten zaszczyt i przeprowadzi MPZ osobiście.  Harlan skinął głową

- Przyjmuję całkowitą odpowiedzialność.

Kiedy weszli do sali obserwacyjnej, działały i tam

dwa ekrany. Inżynierowie ześrodkowali je już wedle

dokładnych koordynat w Przestrzeni i czasie, a| potem

wyszli. Harlan i Voy byli sami w błyszczącej i sali.

(Urządzenia z emulsji cząsteczkowych były widoczne

| nawet trochę Więcej niż widoczne, lecz; Harlan

patrzył na ekrany.)

Oba obrazy tkwiły nieruchomo. Wyglądały na foto-

grafie, ponieważ przedstawiały matematyczne

momenty czasu.

Jeden obraz był W ostrych, naturalnych barwach

i ukazywał jakieś maszyny; Harlan wiedział, że jest

to maszynownia doświadczalnego statku kosmicznego.

Zamykały się właśnie drzwi i w szczelinie tkwił

połyskujący but z czerwonego, na pół przezroczystego

materiału. Ale nie poruszał się. Nic się nie poruszało.

Gdyby obraz był na tyle ostry, że byłoby na nim

widać drobiny pyłu w powietrzu, one też byłyby nie-

ruchome.

Voy powiedział:

- Przez dwie godziny i trzydzieści sześć minut od obserwowanego momentu ta maszynownia pozostanie pusta. To znaczy - w bieżącej Rzeczywistości.

- Wiem - mruknął Harlan. Wkładał rękawiczki

i utrwalał sobie w pamięci położenie na półce

zasobnika o decydującym znaczeniu, mierząc kroki do niego,

wybierając najlepsze miejsce, w które należało go

przenieść. Pospiesznie rzucił okiem na drugi ekran.

Podczas gdy maszynownia znajdująca się w polu

określonym jako "teraźniejszość" - w odniesieniu do

tej sekcji Wieczności, w jakiej się znajdowali - była

jasna i w naturalnych kolorach, to drugi obraz,

późniejszy o jakieś dwadzieścia pięć Stuleci, miał

błękitną poświatę, taką jak widoki z "przyszłości".

To był port kosmiczny. Intensywnie niebieskie

niebo, niebieskawo zabarwione budynki z surowego

metalu na niebieskozielonym gruncie. Niebieski cylinder

dziwnego kształtu o wybrzuszonym dnie stał na

pierwszym planie. Diwa podobne znajdowały się w głębi.

Wszystkie trzy wnosiły swe rozdwojone dzioby do

góry, & rozcięcia sięgały głęboko w kadłub statku.

Tylko

- Bardzo dziwaczne - powiedział zamyślony Harlan.

- Elektrograwitacyjne - odparł Voy.

2481 Stulecie ma elektrograwitacyjne pojazdy

kosmiczne. Bez dysz, bez silników jądrowych.

Konstrukcja, która daje duże przeżycia estetyczne. Wielka

szkoda, że musieliśmy to poddać Zmianie. Wielka

szkoda - Utkwi oczy w Harlanie z widoczną dezaprobatą.

Harlan zacisnął Wargi. Wyraźna dezaprobata

Czemu nie? Przecież jest Technikiem.

Tak to jest: był kiedyś i pewien Obserwator, który

stwierdził zjawisko narkomani- Był jakiś Statystyk,

który wykazał, że najnowsze Zmiany pomnożyły

liczbę narkomanów; osiągnęła i ona największy procent

w i całej bieżącej Rzeczywistości człowieka, jakiś

Socjolog, prawdopodobnie sam ^Voy, opracował ten

problem z psychiatrycznego punktu widzenia. Wreszcie

jakiś Kalkulator udowodnił, że w celu ograniczenia

narkomanii do bezpiecznego poziomu konieczna jest

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin