Leopold Tyrmand Życie towarzyskie i uczuciowe Powieć Postacie, zdarzenia, sytuacje i dialogi poniższej opowieci nie posiadajš odpowiedników w życiu. Sš fikcjš, tworem imaginacji. Stšd pochodzi, iż każdy szczebel, na który wznosimy się w wiecie, oddala nas jeszcze od prawdy, gdyż ludzie bardziej bojš się zranić łych, których życzliwoć jest korzystniejsza, a niechęć groniejsza. Monarcha może być pomiewiskiem całej Europy, a tylko on sam nie będzie o tym nic wiedział. Nie dziwie się: mówienie prawdy jest korzystniejsze dla tego, koma się ja mówi, ale nie korzystne dla tych, którzy ja mówiš, bo cišgaj; na się nienawić. Owo ci, którzy żyjš w pobliżu możnych, bardziej miłujš własne korzyci niż dobro ksišżęcia, któremu służš; nie pilno im tedy wiadczyć mu przysługę, szkodzšc sobie samym. Blaise Pascal, ,.Myli, Dział Drugi, 100 (Miłoć własna). INSTYTUT LITERACKI, Paryż 1967 BIBLIOTEKA Ť KULTURY ť TOM 152 Wydanie pirackie bez wiedzy i zgody posiadacza praw autorskich. Częć Pierwsza Życie towarzyskie Rozdział pierwszy 1. Większoć domów w dorzeczu ulicy Tamka to domy obszarpane. Tu i ówdzie łata się sparszywienia murów, obok powstajš domy nowe. Na Powilu pożary szalały oszczędniej, toteż zaraz po wojnie zamieszkało tu bardzo dużo ludzi. Pokoje, kuchnie i łazienki zaludniły się do granic wstydu i odpornoci psychicznej, biologia masakrowała poczucie jednostkowej godnoci, a także futryny i armaturę sanitarnš. Natomiast mury nie drgnęły, stały się tylko kaprawe, całe w liszajach i łysinach. ,.Nareszcie w ojczynie, pomylał Andrzej, wchodzšc w bramę. Sklepienie bramy ziało pustkš po wyłupanej piętnacie lat temu glazurze, stalowa obudowa windy wypruta była ze szkła. Polska, co?, pęczniał w sercu za każdym razem, gdy przekraczał granicę, kiedy stwierdzał, że mu co smakuje, kiedy szofer taksówki referował mu swe poglšdy na sytuację międzynarodowš przy pomocy warszawskich intonacji. Nacisnšł dzwonek cztery razy, zgodnie z instrukcjš na jednej z karteczek, pokrywajšcych drzwi. Drzwi otworzyły się, uwalniajšc zapachy ciemnego korytarza: koty, smażona słonina, stare meble. W szparze pojawiła się siwa głowa w papierowych papilotach. Dzień dobry umiechnšł się Andrzej pani Stefanio, Oczy kobiety złagodniały. A, pan Felak powiedziała wycierajšc ręce w fartuch. Proszę bardzo. Jak miło! Kiedy pan wrócił? Wczoraj rzekł Andrzej. Nareszcie Wymawiał słowa przyjanie, ciepło: tym, dla których były przeznaczone, wydawały się wesołe i krzepišce. Niech pan siada powiedziała kobieta po chwili, w pokoju czystym i ciasnym: dwa wysoko zasłane łóżka i jeszcze radio, na radiu lampka i ksišżki, na ksišżkach budzik, na budziku mały murzynek z celuloidu, na cianie obraz z podmokłš łškš i porannš mgłš wród egzaltowanych brzóz i brodzšcych czapli, obok kalendarz linii lotniczych Sabena, prezentujšcy w tym miesišcu pagodę w Bangkoku. Nie ma jak w domu westchnšł Andrzej. Zależy komu umiechnęła się kobieta. Jak kto ma takie mieszkanie, jak pan. Za to sš inne kłopoty. Zna pani Polaka bez kłopotów? Meczymy się zgodziła się kobieta. Wie pan jak jest? Wiem przytaknšł Andrzej skwapliwie. No wiec? skrzywiła się. Pan przecież też tak kiedy mieszkał. Ach. rozmarzył się Andrzej cudowne czasy Byłem młody i chciało mi się wszystkiego. Sšsiedzi pani też latami się nie ruszajš? Dokšd? powiedziała napastliwie. Kto im co da? Krostkowa ma stragan na bazarze, Gajek jest akwizytorem w ubezpieczeniach, pan Torfman szyje koszule dla spółdzielni. Ja sprzštam. Tyle, że Irka ma szansę. W niej cała nadzieja. Jest już nawet blisko na licie. Włanie! ucieszył się Andrzej. Jak Irka? Lepiej powiedziała kobieta. Bardzo jej pomógł ten ortopedyczny but. Jezus Maria! Jeszcze panu nawet nie podziękowałam Pani Stefanio uczynił gest proszšcy nie ma o czym mówić. Jak to poruszyła się niecierpliwie. Doktora pan załatwił i przysłał pan tę wkładkę. Na pewno za dolary, prawda? Ale za państwowe uspokoił jš. Dziękuję panu powiedziała 4 kobieta cicho. Irka teraz chodzi lepiej, mniej się męczy. W pracy same awanse, jest już kierowniczkš działu. W ogóle, dobra córka, mam z niej pociechę. Po nocach nie lata, do kina, do teatru, wszędzie ze mnš. Pani Stefanio spytał wpadnie pani do nas posprzštać? E, tam odparła niechętnie już znowu znieli trochę wišt kocielnych. Tyle co niedziela człowiekowi została. Parę złotych się pani przyda rzekł układnie i zawahał się mam jeszcze do pani mały interes Rozległo się pukanie do drzwi, po czym weszła chuda, zwiędła kobieta. O, przepraszam powiedziała, ale nie wyszła, tylko tarła tłusty nos. Co się stało, pani Krostkowa? spytała Stefania pogodnie. Niech pani zgadnie ile ode mnie chcš za te parę sztuk nylonowych majtek i kremy do twarzy? Krostkowa postawiła problem jasno i bez wstępów. Te, co mi wczoraj siostrzeniec przysłał z Francji, wie pani? z pięćset złotych? zgadła Stefania fachowo. Dziewięćset pięćdziesišt z czym obwieciła Krostkowa. Podnieli cło o dziesięć procent. Co podobnego zafrasowała się Stefania. Podnieli cło? zainteresował się Andrzej. Na wszystko? Nie wiem rzekła Krostkowa zgryliwie. Na majtki i kosmetyki, to wiem. Nie dajš ludziom żyć westchnęła Stefania. : Co to komu szkodzi, że ja dostanę z zagranicy i sprzedam! denerwowała się Krostkowa. Ten co potrzebuje ma, ja zarobię, a rzeczy w Polsce przybywa, no nie? No tak zgodził się chętnie Andrzej. Co to komu szkodzi? Ech, skonać można! pani Krostkowa wydała z siebie rodzaj zawodzenia i opuciła naraz pokój. Biedna kobieta użalił się Andrzej. Nie taka biedna poinformowała go Stefania. Majtki i kremy nie od siostrzeńca, tylko od jednej emerytki z kamienicy obok, która ma kogo w Paryżu. Jak podnoszš cło, to łupiš w staruszkę, gdyż Krostkowa nie może tracić na handlu. Zna pan życie? Znam przyznał Andrzej. Mój szwagier powiedziała Stefania z przekšsem dostał spadek, gdzie pod Wilnem. Pojechał do Rosji, sprzedał ziemię i przywiózł za to nowego Moskwicza. I wie pan pan co? Taki podatek władowali, że musiał sprzedać Moskwicza i jeszcze z pensji żony dołożyć. A oboje pracujšcy, on nawet jaki radny w Dzielnicowej Radzie. I co z tego ma? Smutne rzekł Andrzej. Co będzie z praniem, Stefanio? Dlaczego prosty człowiek nie może sobie przywieć Moskwicza? Stefania żeglowała po zagadkach życia, pchana wichrami nieukojonych goryczy. Za własne pienišdze, po ojcach robotnikach i chłopach? Pranie? przyszła do siebie. Kto dzi bierze pranie? Mydło drogie, zdrowie drogie i w ogóle co za honor? Niech przemysł pierze Ode mnie pani wemie rzekł Andrzej słodko i niech pani słucha: ma do mnie co przyjć z zagranicy. Co? spytała z nagłš gorliwociš. Podłoga z tworzyw sztucznych. Wyglšda jak puszysty dywan w różnych kolorach. Może widziała pani kiedy w kinie, albo na ilustracjach? Nie powiedziała Stefania, podniecona ale musi być fajne. Jest przyznał Andrzej. Firma w Szwajcarii czeka na adres, aby wysłać przesyłkę. To będzie pani adres, dobrze? Chętnie zgodziła się Dla pana wszystko, panie redaktorze. Tylko po co ten numer? Dostanie pani forsę i zapłaci pani cło rzekł Andrzej. Stefania milczała, zastanawiajšc się, co 5 kryje się w tym, ale wszystko wydawało się czyste i w porzšdku, jak na jej rozeznanie. Może wystšpić o zniżkę? spytała. Jako pracujšca. Pracuję teraz oficjalnie, sprzštam w Najwyższej Izbie Kontroli. Nie powiedział Andrzej zapłaci pani ile będš chcieli. Żadnych kombinacji. To będzie duża przesyłka i ciężka, opłaci się pani jš odebrać Rozumiem, spłynęła na niš błogoć poznania. Wszystko kapuję. On nie chce, żeby do niego przychodziły takie luksusy. Człowiek na stanowisku nie może sobie na to pozwolić Załatwimy jak należy powiedziała usłużnie. Och! dodała ze współczuciem nie dajš ludziom żyć. Co im to szkodzi, że kto ma puszystš podłogę z plastiku? Że sobie sprowadzi ze Szwajcarii? Przecież w ten sposób kraj się wzbogaca, nie? 2. Urok dobrych dzielnic, mylał Andrzej, wysiadajšc z taksówki. Jak koło mostu dAlma, albo na Park Lane. Zapłacił szoferowi dodajšc niezły napiwek. Szofer nawet nie podziękował. Aleje Ujazdowskie lniły mokrym asfaltem poród wieżej zieleni rozległych, wiosennych parków. Wszedł w boczne wejcie gmachu o cechach zeszłowiecznej architektury rzšdowej: po obu stronach tablice z godłem narodowym odrysowanym skrupulatnie, co do jednego pióra. Cichy, czysty korytarz, wyłożony malinowym chodnikiem, prowadził wród białego lakieru dwuskrzydłowych drzwi o klamkach umieszczonych wysoko i wzbudzajšcych respekt przed nacinięciem; w powietrzu unosił się zapach władzy administracyjnej Europy rodkowej, jednaki w takich gmachach pomiędzy Wołgš a Renem. Nie jest to zresztš najgorszy zapach zakurzonych akt, kobiecych perfum, dobrego tytoniu, starych dywanów i nowej farby nieustajšcych odnów mšdre księgi naszej kultury przesycone sš nim doszczętnie. Zapukał do drzwi i wszedł: w głębi wšskiego pokoju o ogromnym oknie sekretarka uniosła głowę. Moje nazwisko jest Felak rzekł, podchodzšc do biurka. Telefonowałem rano. Tak powiedziała sekretarka pan redaktor Felak. Umiechnęła się ujmujšco: miała ładne oczy w zmęczonej twarzy, makijaż nie był w stanie zatrzeć długiego dnia pracy. Powiadomiłam ministra o pańskim telefonie. Bardzo przeładowany dzień Proszę, niech pan spocznie sekretarka wstała i obciš...
irek412