J�zef Kope� Dziennik podr�y Multum ille et terris jactatus et alto Visuperum, soevoe memorem Junonis ob iram. Virg. Eneid.Liber. I, v.3. Wiele on by� na l�dzie i morzu topiony Wol� niebian, i gniewem pami�tnym Junony. Wirg. Eneid. Ksi�ga I, w3. ROZDZIA� I. ZAW�D WOJSKOWY Urodzi�em si� w roku 1762, miesi�ca Maja dnia pi�tnastego w Litewskiej prowincji, powiecie Pi�skim. Ojciec m�j �y� do lat dziewi��dziesi�t siedm; siedzia� w niewoli w Gda�sku, �e by� w partii Leszczy�skiego: przez przypadek od konia faworyta uderzony, umar�. Mia� w tej�e prowincji maj�tek mierny od Pradziad�w, wychowywa� mnie w domu, ucz�c tylko j�zyka narodowego, �aciny i geometrii. Gdy ko�czy�em lat szesna�cie oddany by�em do wojska Kawalerii narodowej za prostego �o�nierza, pod komenda Jerzego Ko���taja i temu� by�em powierzony w doz�r. By� to cz�owiek w pewnym wieku, Polak sprowadzony z Saksonii, dla uczczenia taktyki i s�u�b wojskowych, kt�ry odbywa� wojn� siedmioletni� pod Fryderykiem Wielkim Kr�lem Pruskim, w randze pu�kownika. A tak id�c stopniami od Gemejna (szeregowego) Unteroficera, Towarzysza, Namiestnika chor��ego; Podporucznika, Porucznika, Majora, Wice-Brygadiera, Brygadiera, przez lat dwadzie�cia s�u��c, z trudno�ci� dost�powa�em stopnia, dlatego, �e maj�tek by� szczup�y, a rangi pod�ug zwyczaju (w tamtych czasach) w Polsce by�y kupowane, a bardziej jeszcze, �e Magnaci przez intryg� wchodzili, i zabierali stopnie zdatnym i zas�u�onym. Do�wiadczenie moje by�o pierwsze, kiedy Polskie Wojska sta�y nad granic� Dniestrem broni�c napadu hordzie Tureckiej dop�ki wojsko moskiewskie, pod komend� Rumiancowa a p�niej Potemkina, nie przesz�o Dniestru. W roku 1792, gdy Rosja zaj�a si� wojna z Turcj�, natenczas Nar�d polski zacz�� my�le� o sobie i uchwali� sto tysi�cy wojska, do kt�rej liczby ma�o ju� brak�o. Ochotnika i wolenter�w dwa razy tyle by�o: ca�y Nar�d szed� z ofiara. Nie�li szlachta i pomniejsi maj�tek i �ycie, lecz byli i niech�tni, kt�rzy zwlekali sejmy, zaprz�tali bagatelnymi projektami, s�dzeniem o �ydach, umy�lnie, aby zbawienne projekta z sejmu konstytucyjnego uzbrajania si�y narodowej do skutku nie dochodzi�y. A tak przez lat cztery szed� czas bezczynnie. Rosja spiesznie ko�czy wojn� z Turczynem i nachodzi kraje Rzeczypospolitej polskiej w roku 1792. Przy��czyli si� do Rosjan i �li ludzie, a ci niszcz� kraj, pal�, lud zabieraj�, obywateli wi��� i rozpraszaj�. Zachowani tylko ci, kt�rzy wsp�lnie z nimi my�leli. Nast�powa� nieprzyjaciel w granice, lecz nie kazano broni� przechodu a magazyny przygotowane kazano zostawi� nieprzyjacielowi, cofn�y si� nasze wojska prawie do �rodka kraju, wojska nasze g�odne, bo�my wszystko zostawiali nieprzyjacielowi, gdzie pozycja by�a dla nas dobra stamt�d rejterowa� kazano, gdzie przeciwnie, tam bi� si� byli�my przymuszeni. Wojska Litewskie mia�y komendant�w Jm� Xi�cia Wirtemberskiego, Zabie��� i Judyckiego. Nast�pi�o armistycjum, Sejm Targowicki; zab�r kraju i kilkana�cie tysi�cy dobornego �o�nierza z krajem razem posz�o w niewol� Moskiewsk�, kt�rzy p�niej musz� przysi�ga� i wnij�� w s�u�b� Imperatorowej Katarzyny. Nast�pi�y na tym sejmie frymarki tak urz�d�w cywilnych jako i wojskowych. Jaki taki g�osi� si� samow�adnym; zabiera� kasy wojskowe, a partyzanci Moskiewscy kazali wojska redukowa� w pozosta�ej cz�ci Polski usi�uj�c ostatnie si�y uj�� krajowi. Wojskowi, kt�rzy nie s�u��c pozabierali rangi, niekt�rzy po razy trzy przedawali, raz po swoich korpusach, drugi raz w Wilnie a trzeci raz do Rekompens�w podali si� i cywilne urz�dy przedawali i wydawali po gorliwych, kt�rych z kraju powyp�dzali. Jenera� Ko�ciuszko na has�o d�wigaj�cej si� ojczyzny swojej powr�ci� z Ameryki, kt�ry walcz�c o wolno�� pod Waszyngtonem, spod przemocy tyran�w Anglik�w wys�u�y� cz�� ziemi (z kt�rej ju� m�g� si� wy�ywi�) i by� spokojnym: na has�o swojej ojczyzny powraca i pe�ni powinno�� �wi�t�. Pod Dubienk� w sze�� tysi�cy Polak�w opar� si� Kochowskiemu, dow�dcy wojska Rosyjskiego (w liczbie osiemna�cie tysi�cy). Mi�dzy zabran� liczb� wojska Polskiego do Rosji razem z krajem, by�em i ja zabrany z brygad� drug� Litewsk�, w randze Majora. Komendantem by� moim natenczas S�omi�ski w s�u�bie kawaleryjskiej do�� umiej�tny. By� w wojsku Saskim i w siedmioletniej wojnie przeciw Fryderykowi Wielkiemu. Komenda Brygady ca�ej by�a cz�sto przy mnie, gdy� Komendant nie pilnowa�, ja za� mia�em w wojsku zaufanie, bo s�u��c z nimi przez lat dwadzie�cia od Szeregowego by� m�j spos�b my�lenia dorze im znany. W takim tedy stanie nieszcz�liwym b�d�c zabranym pod przemoc obcego panowania, op�akiwa�em los ojczyzny mojej, a� kiedy w roku 1794 zacz�� si� przebija� odg�os przez zastawione zagrody wojskiem i kordonem z pozosta�ej cz�ci ziemi wolnych Polak�w do wojska naszego zabranego, �e ojczyzna wo�a, powstaje z gruz�w i ��da ratunku; na to czu�y i wierny syn ojczyzny swojej z brygad� poszed�em wi�c sto mil na przeb�j spod Kijowa krajem ju� zabranymi wko�o opasanym przez obce wojska. Za mn� w kilkana�cie dni ruszy� z Brygad� Jenera� Wy�kowski, porzuciwszy te� swojego szefa: p�niej jenera� Lazi�ski przez Wo�oszczyzn� wszed� do Galicji gdzie nie znalaz�wszy wojsk austriackich i wypocz�wszy czas jaki� uda� si� ku Warszawie i z��czy� si� z wojskiem narodowym. Z g��bokiej Ukrainy sz�o ze mn� traktem moim do trzech tysi�cy kawalerii, kt�rzy te� poporzucali komendant�w swoich, a o kt�rych ja nie wiedzia�em. Nieszcz�ciem, ze nad rzek� S�ucz� zostali rozbici; cz�� bardzo ma�a usz�a, kt�ra mnie dop�dzi�a i z��czy�a si� Przebiwszy si� przez tyle wojska obcego obronn� r�k�, stan���m na wzrost Ojczyzny i z��czy�em si� z najbli�sz� i z��czy�em si� z najwy�szym Naczelnikiem, wybranym od narodu polskiego, Ko�ciuszk�, pod kt�rym odbywaj�c powinno�� w obronie ojczyzny swojej, trafi�em w ko�cu, zem si� sta� smutnym wi�niem dzikiej i odludnej ni�szej Kamczatki, wzi�ty raniony w krwawej bitwie Maciejowic. O tej nieszcz�liwej Maciejowickiej batalii lubo tyle jest detal�w, jednak ja moja opini� po�o��, chocia� mo�e nie b�dzie zgodn� z innymi. Trzema dniami, gdy�my si� zbli�yli ku Fersenowi, kt�rego przeprawy Jenera� Poni�ski wstrzyma� nie zdo�a�, Fersen jeszcze mie� komunikacji nie m�g�, ani z��czy� si� od Brze�cia z Suwarowem, pospieszali�my czym pr�dzej, aby go mie� przed Wis�� i z drugiej strony Wieprza w Wid�ach spotka�. Sz�o nam najwi�cej o j�zyk, w jakiej sile znajdowa� si� nieprzyjaciel, co si� wszystko sta�o pod�ug naszego �yczenia. Dwoma dniami przed nieszcz�liwa akcj�, pos�any ode mnie oficer z komend� pod nieprzyjacielski ob�z, schwyta� Majora od sztabu jeneralnego i dwudziestu je�c�w; od kt�rego powzi�li�my zupe�n� wiadomo�� o mocy nieprzyjaciela. Wyzna� bowiem, �e nieprzyjaciel mia� szesna�cie tysi�cy do boju, szesna�cie sztuk armat kalibru wielkiego: my za� nie mieli�my nad siedm tysi�cy, jedna du�� armat� a mniejszych dwadzie�cia. Poszli�my ku nieprzyjacielowi, Poni�ski o mil kilka stoj�cy w pi�� tysi�cy dobornego wojska i kilkana�cie armat odebra� rozkaz, aby na drugi dzie� posuwa� si� za naszym obozem, gdzie na lewe skrzyd�o mia� punkt wyznaczony, a k�dy nam Denis�w Jenera� Moskiewski p�niej wdar� si�. Zbli�yli�my si� ju� p�no ku nieprzyjacielowi awangard� jego sp�dziwszy, natarli�my a� ku samemu obozowi. Noc ciemna nie da�a rozpozna� sytuacji miejsca, oczekiwali�my dnia i pos�any by� powt�rny kurier z rozkazem do Poni�skiego. Nieprzyjaciel w wilie akcji dosta� naszych je�c�w oficer�w, i dowiedzia� si� o zamiarach, �e kiedy nadejdzie sukurs z Poni�skim, b�dzie nieprzyjaciel atakowany. U�y� wi�c ostatniego a�ardu, nie da� czeka�, a�eby�my si� wzmocnili sukursem; uprzedzi� nasze zamiary, i tej samej nocy stara� si� od Jenera�a Poni�skiego poprzecina� pasy dla korespondencji, chocia� dla tego Poninski dwa rozkazy odebra�, pierwszy aby nazajutrz przybywa� i ��czy� si�; powt�rnie, aby najspieszniej maszerowa�. Jenera� Poni�ski nie szed� najbli�sz� droga porysowana po nas, lecz dla og�odzonego kraju nad�o�y� dwie mile i nie przyby� na sukurs. Tej samej nocy pod Jenera�em Denisowem zacz�� si� przeprawia� nieprzyjaciel w bok lewego skrzyd�a naszego, na ten punkt, gdzie sukurs mia� przyj��. Byli�my pewni, �e dla trz�sawicy i b�ota niedost�pnego, nieprzyjaciel tym miejscem przej�� nie b�dzie m�g�, lecz �lepa subordynacja i a�ard czeg� dokaza� nie potrafi. Mo�cili Moskale faszyny, r�ne drzewa, nawet t�umoki swoje i trzy armaty utopili. Przed �witem zacz�� si� z dw�ch stron tak: najprz�d od lewego skrzyd�a Denisow, kt�ry si� w nocy przeprawi� w cztery tysi�ce i natar�, lecz odparty usun�� si� ku lewemu skrzyd�u i zbli�y� si� ku ca�ej forsie przeciw Naczelnikowi Ko�ciuszce i oba prawie wojska sta�y w kroku na ogie� karabinowy z kartaczowym i sze�� godzin nieustanny ogie� trwa� z obu stron. Trzy razy odpychali�my bagnetami nieprzyjacielskie �ciany, lecz dwa razy przewy�szaj�ca si�a w ludziach i armatach przynios�a dla nas skutek nieszcz�liwy bo wszystko leg�o ofiara na placu. Prawe skrzyd�o najprz�d z�amane zosta�o, gdzie zabrany Jenera� Sierakowski, Kami�ski i Kniaziewicz. Naczelnik Ko�ciuszko uda� si� na lewe, gdzie i ja z cz�ci� brygady poszed�em na przeb�j, ale spotkany od �wie�ej kawalerii pobity i cztery razy raniony razem z Ko�ciuszk� zosta�em wzi�ty. Julian Niemcewicz raniony z Ko�ciuszk� pos�ani do Petersburga. Gdzie i Jenera� Fiszer by� wzi�ty a ja pos�any do ni�szej Kamczatki. Za przyczyn� przegranej k�ad� kilka uwag moich: 1mo. �e nieprzyjaciel by� od nas dwa razy silniejszy. 2do. �e uprzedzi� nasz atak nie dozwalaj�c nam doczeka� si� dnia dla zmienienia pozycji. 3tio. Nie da� nam po��czy� si� z sukursem. 4to. Przyszli�my w nocy na pozycj� i nie mogli�my obwarowa� miejsc mocn� stra��. O powstaniu drugim narodowym ma�o opisuje, bo by�em wzi�ty z placu Batalii w niewol�. Gdyby De...
Poszukiwany