Cecily von Ziegesar
plotkara 10
Prawda jest piękna, bez wątpienia;
lecz równie piękne bywają kłamstwa.
Ralph Waldo Emerson
*
tematy ◄ wstecz dalej ► wyślij pytanie odpowiedź
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zostały zmienione lub skrócone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Wydaje się wam czasem, że jesteście największymi szczęściarzami pod słońcem? Cóż, pomyłka: to ja jestem największą szczęściarą. Właśnie się opalam na absolutnie przecudnej plaży w East Hampton, na którą wstęp mają tylko najlepsi. Patrzę, jak śliczni chłopcy ściągają pastelowe koszulki Lacoste i wcierają balsam do opalania Coppertone w brązowe ramiona. Nie bez powodu każdy nowojorczyk, który nie chce całkiem porzucić miasta, odpoczywa w Hamptons; z tej samej przyczyny ludzie noszą buty Christiana Louboutina i latają pierwszą klasą. To jest po prostu najlepsze.
A skoro mowa o najlepszym, to nie ma nic wspanialszego niż Eres. Jestem skromną dziewczyną, ale uważam, że wyglądam oszałamiająco w górze od bikini w kolorze mango i chłopięcych szortach w tym samym odcieniu. No dobra, może nie jestem zbyt skromna, ale dlaczego miałabym być? Gdybyście wyglądały tak urzekająco jak ja, rozciągnięta na białym piasku w East Hampton, też byście się tym pochwaliły. W prywatnej szkole dla dziewcząt przy Upper East Side nauczyłam się, że to nie grzech mówić prawdę, nawet jeśli siebie przedstawia się wtedy w samych superlatywach.
Bogu dzięki, przyszło już lato i wreszcie możemy zacząć pracowicie... odpoczywać. Po wyczerpującym czerwcu nadszedł lipiec wraz z delikatną bryzą znad cieśniny i rezerwacjami we wszystkich najlepszych restauracjach w Hamptons. Gorący i duszny Manhattan jest tuż - tuż, ale my wolimy spacerować boso w bikini Eres lub Missoni albo w batikowych sarongach Calypso i jeździć platynowymi kabrioletami po Main Street w East Hampton, w poszukiwaniu wiecznie nieuchwytnych miejsc parkingowych i chłopców w szortach Billabong.
To my, chłopcy o wyzłoconych słońcem włosach, którzy przyjeżdżają z Montauk z deskami surfingowymi na bagażnikach cherokee. To my, dziewczyny, które chichoczą na plażowych ręcznikach w kolorze limetki i maliny albo dopieszczają się w salonie Aveda w Bridgehampton po opalaniu. To my, książęta i księżniczki z Upper East Side - teraz królujemy na plaży. Jeśli jesteś jednym z nas, czyli wybrańcem losu, zobaczę cię tu w okolicy. Najwyraźniej sezon zaczął się na dobre, zwłaszcza teraz, gdy kilkoro z naszych ulubieńców zaszczyciło nas swoją obecnością. A ściśle mówiąc...
DYNAMICZNY DUET
Wiecie, ja też nie mogę za nimi nadążyć. Prognozy pogody dotyczące tych dwóch zmieniają się każdego dnia. Są przyjaciółkami? Wrogami? Zaprzyjaźnionymi wrogami? Kochankami? Wiecie, o kim mówię: B i S. I jedno wiem na pewno. Zostały właśnie certyfikowanymi, oficjalnymi ikonami świata mody. Co prawda my wiedzieliśmy o tym od dawna, ale do elity świata mody ten fakt dotarł dopiero teraz. Po spotkaniu z B i S na planie Śniadania u Freda pewna wyrocznia dobrego smaku - tak, ta która nosi aksamitne kapcie z monogramem, ma wybielone zęby i całoroczną opaleniznę z Palm Beach - postanowiła zatrzymać obie dziewczyny w swojej posiadłości w Georgica Pond w charakterze muz. Mam nadzieję, że tamtejsza menażeria (która, jak słyszałam, składa się z kilku psiaków, pary lam i dwóch przerażająco chudych modelek z oczami jak spodki, wyrwanych z mroków Estonii, żeby zostać gwiazdami nadchodzącej kampanii reklamowej) nie będzie zazdrosna o nowe koleżanki. A zresztą, kogo ja oszukuję? Te dwie zawsze są obiektem podobnych uczuć. W końcu jest im czego zazdrościć.
NADESZŁO LATO, ALE ŻYCIE NIE JEST ŁATWE...
dla całej reszty. Najwyraźniej niektórzy mają monopol na szczęście, a inni - poza nami - nie. Na przykład:
Biedny N codziennie pracuje przy domu trenera albo nudzi się nad basenem w Georgica Pond, sam jak palec. Dlaczego jest taki smutny? Z powodu rozstania z tą odrażającą, strzelającą gumą dziewczyną? Uwierzcie, nie rozpoznałaby bikini od Eres, nawet gdyby ktoś rzucił nim prosto w jej głowę farbowaną na blond farbą Clairol numer 102. Ale jakby co, chętnie pana pocieszę...
Biedna V, uwięziona we własnym piekle - mieszka ze swoją miłością, O, ale nie może go pocałować. Wyciera z czarnych bojówek Carhatt wyschnięte smarki, podczas gdy nadpobudliwi chłopcy, którymi się opiekuje, bekają alfabet.
I biedny D... Chociaż może nie zasłużył na litość, skoro zdradził V z tą dziwaczką od jogi, i to teraz, gdy V wylądowała w bladoróżowym pokoju jego młodszej siostry J. Poza tym nadal ma swoją „pracę” i wiecznie wypełniony kubek kawy rozpuszczalnej Folgers. Czasem odnoszę wrażenie, że woli kiepską kawę i fatalną poezję od dziewczyn. Niepojęte!
Wasze e - maile
P: Droga P!
Nie wiem, do kogo innego się zwrócić, więc pomóż mi, proszę. Próbowałem poderwać moją śliczną sąsiadkę z góry, ale nie wypaliło. A potem poznałem jej niesamowitą współlokatorkę i wyszło coś fantastycznego... a przynajmniej tak mi się wydawało. To był taki romantyczny związek pod tytułem: „Lato w mieście”. Nawet zaproponowała, żebym ją odwiedził w Hamptons. Któregoś ranka zapukałem do niej, ale już jej nie zastałem. Żadnych mebli, ubrań, żadnego listu, nic. Co jest? Zadzwonić do niej, czy to już lekka przesada?
Porzucony i Załamany
O: Drogi P&Z!
Najlepsze z nas trudno utrzymać. Jeśli tak ci jest pisane, wróci i obsypie cię delikatnymi jak płatki róż pocałunkami. Jeśli nie, zachowaj wspomnienia i pogódź się z przelotną naturą wakacyjnych miłości. A przy okazji, skoro jesteś do wzięcia, może ja wyleczę twoje serduszko? Przyślij mi zdjęcie!
P.
Najdziwniejsza rzecz, jaką w życiu widziałam, to kopie dwóch dziewczyn, które kojarzę z miasta, ślicznej blondynki i szczupłej brunetki, chichoczące na plaży w okolicach Maidstone Arms. Byty jak podróbki Louisa Vuittona z ulicznego straganu. Z daleka wyglądają prawie jak oryginały, ale z bliska... Cóż, pewnych rzeczy nie da się podrobić. Kto to jest?
Widząca Podwójnie (albo Poczwórnie)
P: Droga WPaP!
Teraz, kiedy pewna blondynka i brunetka stały się muzami bardzo znanego i ekstrawaganckiego projektanta mody, będziemy widzieć coraz więcej takich podróbek. To doprowadzi chłopców do szaleństwa. Pytanie tylko, kto dorwie oryginały?
Na celowniku
B kupuje nowy bagaż, co zaprowadziło ją do Barneys, potem do Tod's i wreszcie do Bally. Czy ta dziewczyna nigdy się nie męczy? Najwyraźniej nie, tak samo jak jej czarna karta American Express, którą matka właśnie jej oddała po szaleństwie zakupowym w Londynie. No, no! S w kiosku na rogu Osiemdziesiątej Czwartej i Madison zdjęła z półki wszystkie czasopisma z modą i plotkami o gwiazdach, ukradkiem sprawdzając, czy nie piszą czegoś o niej. W końcu dziewczyna potrzebuje jakiejś lektury na plaży. Przygnębiony N zgarnia sześciopak ciepławej corony w nędznym monopolowym w Hampton Bays. Nie wiadomo, czy gromadzi zapasy na romantycznego grilla o zachodzie słońca na plaży, czy po prostu topi smutki. Biorąc pod uwagę wydarzenia z imprezy dla ekipy filmowej Śniadania u Freda, pewnie to drugie. V i D razem (ale nie tak, jak myślicie) w winiarni na rogu Dziewięćdziesiątej Drugiej i Amsterdam robią zakupy.
Są zupełnie jak stare małżeństwo: wybierają papier toaletowy i nie uprawiają seksu. K i I w Union Square Whole Foods jak nieprzytomne obijają się koszykami o wszystkich klientów, podczas gdy ich czarna limuzyna czeka przed sklepem. Dobra rada, dziewczyny: możecie kupować rzeżuchę, wafle ryżowe i wodę mineralną, ale kiedy się częstujecie pięcioma (albo sześcioma, a nawet siedmioma) truflami czekoladowymi dla klientów, żegnacie się z dietą, która zapewnia piękny tyłek w bikini. Chociaż trzeba przyznać, że to pychota. Po tygodniowej nieobecności C pojawia się ponownie na scenie towarzyskiej. Okazuje się, że chował się w ulubionym apartamencie na ostatnim piętrze w nowym hotelu Broatdeck przy Gansevoort Street... i nie był tam sam. U boku miał pewną farbowaną blondynkę z odrostami przynajmniej na centymetr. Pamiętacie ją? Wiem, że N na pewno jej nie zapomniał.
Ludzie, zapowiada się gorący, duszny i pracowity lipiec, ale ja nie wiem co to odpoczynek. Zawsze znajdziecie u mnie najświeższe wieści, kto przychodzi, kto odchodzi, kto wprasza się na najbardziej odlotowe imprezy na Gin Lane, Further Lane i do tych tandetnych nocnych klubów w Hamptons, kto wykrada się pod chłodną osłoną nocy. W końcu jestem wszędzie. W każdym razie wszędzie, gdzie warto.
Wiecie, że mnie kochacie.
plotkara
S i B zerkają w krzywe lustro
- Halo? Halo? - Blair Waldorf i Serena van der Woodsen weszły do skąpo umeblowanego holu futurystycznej rezydencji Baileya Wintera w East Hampton. Na zewnątrz kwitły hortensje, temperatura wciąż rosła, a w powietrzu latały pyłki. Ale w środku panował chłód. Dom był wysprzątany na wysoki połysk. Blair upuściła na podłogę, której wzór przypominał pasy zebry, łososiową skórzaną torbę z Tod's i znowu krzyknęła: - Halo?! Jest tu kto?
Serena przesunęła na czubek głowy klasyczne okulary przeciwsłoneczne Chanel w drewnianej oprawie. Przyzwyczajona była do mieszkań pełnych antyków, ale gdyby miała letni domek, chciałaby, żeby wyglądał właśnie tak: lśniący, czysty i bez żadnych gratów.
- Jesteście, jesteście, jesteście!
Znany projektant zbiegł wypolerowanymi hebanowymi schodami jak przyduży dzieciak w bożonarodzeniowy ranek, klaszcząc w ręce i przekrzykując szczekanie pięciu mopsów, które pędziły tuż za nim.
Blair wymieniła z nim trzy pocałunki w powietrzu. Nigdy wcześniej nie zauważyła, że jest tak niski; jego głowa znajdowała się dokładnie na wysokości jej podbródka. Bailey przygotował kostiumy do Śniadania u Freda - filmu, który miał być remakiem Śniadania u Tiffany'ego z Audrey Hepburn. Główną rolę gra w nim najstarsza i najlepsza przyjaciółka Blair, Serena. Po zakończeniu zdjęć Bailey zaprosił obie na lato do rezydencji w Georgica Pond, aby były jego muzami. Miały go zainspirować do nowej kolekcji lato - zima. Kolekcji, która zostanie pokazana tylko raz i będzie zawierać najbardziej ekscytujące pomysły.
- Dziękujemy, że nas zaprosiłeś - mruknęła Blair, gdy pięć psów z entuzjazmem obwąchiwało jej pomalowane na blady róż paznokcie u stóp. Na nogach miała - jakże inaczej - białe lniane espadryle Baileya Wintera.
- Nie wstydź się! - wykrzyknął mężczyzna, czym przestraszył Serenę, która nadał stała w progu i podziwiała dom.
- Chodź tu i natychmiast daj mi porządnego buziaka!
Serena ruszyła za przykładem Blair, odkładając ciemnozieloną, płócienną torbę Hermesa na wypolerowaną podłogę i obejmując drobnego projektanta. Mopsy kręciły się wokół niej, ocierając grube, ociekające śliną pyszczki o jej opalone nogi.
- O mój Boże, zachowujcie się! - zbeształ psy Bailey. Zwierzęta w ogóle nie zwróciły na niego uwagi i kręciły drobnymi, jasnymi zadkami jak szalone, - Dziewczęta, pozwólcie, że was przedstawię. To Azzdeine, Coco, Cristóbal, Gianni i Madame Grès. - Skinął na piątkę mopsów. - Dzieciaki, to dziewczęta: Blair Waldorf i Serena van der Woodsen, moje nowe muzy. Bądźcie grzeczne!
- Mam przynieść torby? - odezwał się niski głos z lekkim niemieckim akcentem.
Blair odwróciła się i zobaczyła wysokiego chłopaka. Właśnie wszedł do pokoju z zalanego słońcem korytarza, prowadzącego na tyły domu. Za chłopakiem, przez okna zajmujące całą ścianę dostrzegła basen. Przystojniak miał na sobie wytarty, pomarańczowy T - shirt, który ledwie zasłaniał bicepsy w kolorze karmelu, oraz wystrzępione oliwkowe szorty, sięgające poniżej kolan. Gdzie ona go widziała? W katalogu Abercrombie? W samej bieliźnie na plakacie na Times Square?
W swoich snach?
- Och, witam, Stefanie - pisnął Bailey. - Dziewczyny zamieszkają w domku przy basenie.
- Oczywiście. - Stefan wyszczerzył zęby i złapał porzucone torby.
- Reszta zestala w samochodzie - poinformowała go Blair. Podziwiała jego bicepsy, kiedy napinały się, gdy dźwigał wypchane torby.
- Niegrzeczna dziewczynka! - rzucił scenicznym szeptem Bailey, który zauważył spojrzenie Blair.
Objął ją opaloną, może nawet lekko pomarańczową ręką za ramiona i uścisnął.
- Niezły kąsek, co?
Blair z entuzjazmem pokiwała głową, chociaż naprężone ramiona i złote od słońca włosy Stefana sprawiły, że pomyślała o swojej dawnej miłości, Nacie Archibaldzie. Zresztą, może wciąż jeszcze cos do niego czuła. Słońce miało magiczny wpływ na jego ciało. Mógł nosić od dziewiątej klasy tę samą beznadziejną koszulkę polo i idiotyczne uprasowane bermudy khaki z Brooks Bromers, które zawsze kupowała mu mama, ale z opalenizną wyglądał obłędnie.
Gdy kilka minut temu podjeżdżała pod rezydencję Bayleya, wbrew sobie rozglądała się ukradkiem po okolicznych podjazdach, szukając samochodu Nate'a. Jego rodzina spędzała wakacje w Maine, ale słyszała, że Nate zatrzymał się w ich nowy...
aggy16