1425.txt

(339 KB) Pobierz
tytu�: "OBLICZA ZIEMI"
autor: Harry Harrison


Tytu� orygina�u
To the Stars, Homeworld

(c) Harry Harrison 1980
(c) Copyright for the Polish edition
by PHANTOM PRESS INTERNATIONAL
GDA�SK 1991

Redaktor Artur Kawi�ski
Opracowanie graficzne: Maria Dylis Ilustracja: Rados�aw Dylis
PRINTED IN GREAT BRITAIN
Wydanie I
ISBN 8385276220C

OBLICZA ZIEMI
1

- To po prostu potworno��! Nieprawdopodobna kombinacja rur, zniszczonych zawor�w i wsp�czesnej technologii. To wszystko powinno zosta� wysadzone w powietrze i posk�adane ponownie.
- Nie jest tak �le, wasza dostojno��. Naprawd�, wydaje mi si�, �e nie jest a� tak �le - Radcliffe otar� nerwowo wierzchem d�oni koniuszek poczerwienia�ego nosa. Widz�c, �e pozosta� na niej wilgotny �lad, spojrza� ze wstydem na stoj�cego tu� obok wysokiego in�yniera. Ten jednak wydawa� si� tego nie dostrzega�. Radcliffe wytar� skrupulatnie d�o� o nogawk� spodni. - To wszystko dzia�a, produkujemy tutaj doskona�y jako�ciowo spirytus...
- Dzia�a, ale jedynie na s�owo honoru - Jan Kulozik by� ju� zm�czony i nie stara� si� tego ukrywa�. W jego g�osie pobrzmiewa�y ostre nuty. - Wszystkie te uszczelki d�awikowe powinny zosta� wymienione natychmiast, w przeciwnym wypadku to wszystko mo�e eksplodowa�! Powinni�cie to zrobi� ju� dawno i to bez �adnej pomocy z mojej strony. Sp�jrz tylko na te przecieki i ka�u�e pod spodem.
- Natychmiast rozka�� tu posprz�ta�, wasza dostojno��.
- Nie o to mi chodzi. Najwa�niejsz� spraw� jest zaplombowanie wszystkich przeciek�w. To na pocz�tek. Zr�b co� konstruktywnego, cz�owieku. To rozkaz.
- Zostanie zrobione, jak wasza dostojno�� m�wi.
Dr��cy Radcliffe schyli� g�ow� w wyrazie pos�usze�stwa i pokory. Jan, spogl�daj�c z g�ry na t� �ysiej�c� ju� g�ow�, na zlepione olejem i pokryte �upie�em resztki w�os�w, czu� jedynie obrzydzenie. Ci ludzie nigdy si� niczego nie naucz�. Nie s� w stanie my�le� za siebie. Nawet wydane wcze�niej polecenia realizowane s� jedynie w po�owie. Ten stoj�cy przed nim dyspozytor by� r�wnie efektywny, jak kolekcja antycznych kolumn frakcyjnych, fermentacyjnych kadzi i pordzewia�ych rur, kt�re sk�ada�y si� na te dziwaczne, wykorzystuj�ce paliwo ro�linne, zak�ady. Instalowanie tutaj zespo�u automatycznego sterowania procesami wydawa�o si� zwyk�� strat� czasu.
Wpadaj�ce przez wysokie okna zimne �wiat�o z ledwo�ci� wy�uskiwa�o z mroku stoj�ce w hali ciemne kszta�ty maszyn i urz�dze�; nieliczne reflektory rzuca�y na pod�og� plamy ��tego
blasku. Nagle w polu widzenia ukaza� si� jeden z pracownik�w. Zawaha� si� na moment, przystan�� i si�gn�� do kieszeni. Ruch ten nie uszed� uwadze Jana.
- Ty tam! Uwa�aj cz�owieku! - wykrzykn��.
Rozkaz by� niespodziewany i zaskakuj�cy. Pracownik nie spodziewa� si�, �e in�ynier b�dzie w�a�nie tutaj. Wystraszony upu�ci� p�on�c� zapa�k� prosto w ka�u�� p�ynu, przed kt�r� sta�. Natychmiast buchn�� wysoki p�omie�. Jan, biegn�c po zawieszon� na �cianie ga�nic�, barkiem odepchn�� pracownika na bok. Zerwa� ga�nic� z haka i jeszcze w biegu przekr�ci� zaw�r. M�czyzna usi�owa� zadepta� p�omienie, ale jego gwa�towne ruchy podsyca�y jedynie ogie�.
Z ga�nicy wystrzeli�a struga bia�ej piany i Jan skierowa� j� w d�. Ogie� zosta� natychmiast zduszony, lecz p�omienie wykwit�y na nogawkach spodni pracownika. Jan skierowa� bia�y strumie� na jego nogi, a po chwili, w przyp�ywie gniewu, podni�s� dysz� i pokry� puszyst� pian� tors i g�ow� m�czyzny.
- Jeste� g�upcem! Zupe�nym g�upcem!
Zakr�ci� zaw�r i odrzuci� ga�nic�. Spogl�da� zimno na stoj�cego przed nim pracownika, kt�ry kaszla� gwa�townie i wyciera� pokryte bia�� pian� oczy.
- Wiesz przecie�, �e palenie jest tutaj zabronione. Musiano powtarza� ci to wystarczaj�co cz�sto. A ty w dodatku stoisz pod napisem zabraniaj�cym palenia.
- Ja... Ja nie czytam zbyt dobrze, wasza dostojno�� - m�czyzna zakrztusi� si� i splun�� gorzkim p�ynem na pod�og�.
- Niezbyt dobrze. Prawdopodobnie wcale. Jeste� zwolniony. Wyno� si� st�d.
- Nie, wasza dostojno��, prosz� tak nie m�wi� - j�kn�� m�czyzna, spogl�daj�c na Jana pe�nym przera�enia wzrokiem. - Pracuj� ci�ko - moja rodzina - przez lata na zasi�ku...
- A teraz pozostaniesz na zasi�ku do ko�ca �ycia - powiedzia� zimno Jan, chocia� na widok kl�cz�cego przed nim w ka�u�y piany m�czyzny czu�, jak rozdra�nienie zaczyna go powoli opuszcza�. - I ciesz si�, �e nie oskar�� ci� o sabota�.
Sytuacja sta�a si� nie do zniesienia. Jan odwr�ci� si� i odszed� do sterowni, nie�wiadom �cigaj�cych go spojrze� dyspozytora i milcz�cego pracownika. Tutaj by�o o wiele przyjemniej. M�g� si� rozlu�ni�, u�miechn��, spogl�daj�c na l�ni�cy porz�dek instalacji, kt�r� w�a�nie zmontowa�.
Izolowane kable wi�y si� we wszystkich kierunkach, spotykaj�c si� ostatecznie w module kontrolnym. Nacisn�� w odpowiedniej sekwencji kilka przycisk�w elektronicznego zamka i pokrywa odsun�a si� cicho, �agodnie i z gracj�. Mikrokomputer w samym sercu tego urz�dzenia sterowa� wszystkim z nieomyln� precyzj�. Ko�c�wka terminala spoczywa�a w uchwytach u pasa. Wyj�� j�, wetkn�� do komputera i wystuka� na klawiaturze polecenie. Ekran rozja�ni� si� natychmiastow� odpowiedzi�. �adnych problem�w, nie tutaj. Chocia� oczywi�cie nie odnosi�o si� to do innych miejsc w tym zak�adzie. Gdy zarz�da� generalnego raportu o stanie technicznym urz�dze�, na ekranie zacz�y pojawia� si� maszeruj�ce w g�r� linie:
ZAW�R AGREGATU 376L9 PRZECIEK ZAW�R AGREGATU 389P6 DO WYMIANY ZAW�R AGREGATU 429P8 PRZECIEK By�o to tak deprymuj�ce, �e szybkim naci�ni�ciem odpowiedniego przycisku skasowa� te dane. Od strony drzwi dobiega� go cichy, pe�en respektu g�os Radcliffe'a:
- Prosz� o wybaczenie, in�ynierze Kulozik, ale chodzi mi o Simmonsa. Tego cz�owieka, kt�rego pan w�a�nie zwolni�. To dobry pracownik.
- Nie wydaje mi si� - gniew ucich�, ust�puj�c miejsca rozwadze. Jan jednak postanowi� by� stanowczy. - Wielu ludzi z ut�sknieniem czeka na jego posad�. Kto� inny mo�e wykonywa� t� prac� r�wnie dobrze - a nawet lepiej.
- On uczy� si� przez lata, wasza dostojno��. Lata. To o czym� �wiadczy. A teraz b�dzie na zasi�ku.
- Zapalenie zapa�ki �wiadczy o czym� wi�cej. O g�upocie. Przepraszam. Nie staram si� by� okrutny, lecz musz� tak�e my�le� o pozosta�ych pracownikach. Co wy wszyscy robiliby�cie, gdyby on rzeczywi�cie spali� ten zak�ad? Jeste� dyspozytorem, Radcliffe i w taki w�a�nie spos�b powiniene� my�le�. Jest to trudne i mo�e nie by� rozumiane przez innych, ale wierz mi, to w�a�nie metoda. Zgadzasz si� ze mn�, prawda?
Nim pad�a odpowied�, poprzedzi�a j� chwila widocznego wahania.
- Oczywi�cie. Ma pan zupe�n� racj�. Przepraszam, �e panu przeszkodzi�em. Zaraz si� go pozb�d�. Nie mo�emy pozwoli� sobie na zatrudnianie tego typu ludzi.
- W�a�nie. Widz�, �e zrozumia�e�.
Nagle uwag� Jana przyci�gn�� g�o�ny brz�czyk i czerwone, pulsuj�ce �wiate�ko na pulpicie kontrolnym. Wychodz�cy Radcliffe zawaha� si� stoj�c ju� w progu. Komputer odnalaz� kolejn� usterk� i informowa� o tym Jana, wy�wietlaj�c dane na monitorze:
ZAW�R AGREGATU 9289R NIEOPERATYWNY.
ZABLOKOWANY W POZYCJI OTWARTEJ. ODCI�TY DO WYMIANY.
- 928R. Brzmi znajomo - Jan zakodowa� t� informacj� w komputerze osobistym i skin�� g�ow�. - Tak my�la�em. Ta jednostka powinna zosta� wymieniona w zesz�ym tygodniu. Czy zosta�o to zrobione?
- Zaraz sprawdz� - odpar� poblad�y nagle Radcliffe.
- Nie musisz si� trudzi�. Obaj wiemy, �e nie. A wi�c przynie� ten zaw�r i zrobimy to teraz.
Jan od��czy� jednostk� nap�dow� szarpi�c za oporne obejmy �rubowe. By�y zupe�nie prze�arte rdz�. Typowe. Najwidoczniej okresowe przegl�dy i oliwienie by�y tu zbyt wielkim wysi�kiem. Odszed� na bok i obserwowa� krz�tanin� spoconych proli, kt�rzy wymontowywali w�a�nie uszkodzony zaw�r, pr�buj�c unika� przy tym strumienia p�ynu, kt�ry wyp�ywa� ko�c�wk� rury. Gdy pod jego okiem nowy zaw�r zosta� ju� dopasowany i zamontowany - tym razem nie robiono niczego po�owicznie - ponownie pod��czy� jednostk� nap�dow�. Praca zosta�a wykonana bez zb�dnego gadania, a po jej zako�czeniu robotnicy pozbierali swoje narz�dzia i wyszli.
Jan powr�ci� do komputera, by odblokowa� odci�ty zaw�r i ponownie przywr�ci� agregat do �ycia. Za��da� wydruku raportu stanu technicznego urz�dze�. Gdy tylko w�ski pasek papieru wysun�� si� z drukarki, Jan pochwyci� go i opad� wygodnie na fotel. Z uwag� przygl�da� si� poszczeg�lnym pozycjom, podkre�laj�c te, kt�re wymaga�y natychmiastowej interwencji. By� wysokim, szczup�ym m�czyzn�, dobiegaj�cym ju� do trzydziestki. Kobiety uwa�a�y go za przystojnego - wiele z nich mu to nawet m�wi�o - ale on sam nigdy nie bra� ich zbyt powa�nie. Kobiety by�y mi�� rzecz� w jego �yciu, ale musia�y zna� swoje miejsce. A by�o ono tu� za in�ynieri� mikroobwod�w. Czyta�, od czasu do czasu marszcz�c brwi, a wtedy na jego czole pojawia�a si� pionowa zmarszczka. Przeczyta� ca�� list� po raz drugi i u�miechn�� si� szeroko.
- Sko�czone! Nareszcie sko�czone!
To, co mia�o by� zwyk�ym przegl�dem konserwatorskim zak�ad�w w Walsoken, zmieni�o si� w prac�, kt�ra wydawa�a si� nie mie� ko�ca. By�a jesie�, gdy przyby� tu razem z Buchananem, in�ynierem hydraulikiem. Lecz Buchanan mia� pecha lub szcz�cie  nabawi� si� ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. Zabrano go helikopterem szpitalnym i nigdy ju� nie powr�ci�. Nie przys�ano tak�e zast�pstwa. Tak wi�c Jan zmuszony zosta�, obok swych w�asnych prac, do nadzorowania in
stalacji urz�dze� mechanicznych, a tymczasem jesie� zmieni�a si� w zim� i wci�� nie by�o widok�w na ostateczne zako�czenie prac.
Lecz ta wyczekiwana z ut�sknieniem chwila wreszcie nadesz�a. Monta� instalacji i g��wne naprawy zosta�y ju� zako�czone; po raz pierwszy od miesi�cy zak�ady funkcjonowa�y bez zgrzyt�w. Jedyne, co mu pozosta�o do zrobienia, to wynie�� si� st�d. I to co najmniej na par� tygodni - a dyspozytor w tym czasie b�dzie musia� radzi� sobie sam. No, ale to ju� jego zmartwienie.
- Radcliffe, chod� tutaj. Mam dla ciebie par� interesuj�cych wiadomo�ci.
S�owa te s�yszalne by�y we wszystkich pomieszczeniach zak�adu, dzi�ki porozmieszczanym na �cianach g�o�nik...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin