Andrzej Zaniewski Wyschnięte drzewa też płaczš Między życiem a mierciš Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 Zmarłym, zamordowanym, odchodzšcym - i tym, którzy o Nich pamiętajš - powięcam... Czy kto myli o tych, którzy zostali sami ze swoim bólem po stracie bliskiej osoby? Co czujš matki, żony, mężowie, dzieci, gdy czyja zbrodnicza ręka w półkroku zabierze im ich szczęcie? Zostajš sami. Ci, którzy im współczuli, z czasem oddalajš się od nich, by nacieszyć się swoim własnym życiem... Niektórzy z osieroconych nigdy już nie podniosš się po ciosie, którego doznali; nie otrzšsnš się zwłaszcza ci, których organa cigania i wymiar sprawiedliwoci dodatkowo j eszcze zraniły poprzez przedmiotowe, bezduszne potraktowanie. Po samych ofiarach zbrodni po latach pozostanie tylko niejasne wspomnienie w czyjej starczej już duszy i zatarty napis na nagrobku: KIM MY BYLIMY, WY JESTECIE. CZYM MY JESTEMY, WY BĘDZIECIE". Ten tom powięcony jest ofiarom zbrodni, zarówno tym opłakiwanym, jak i opłakujšcym. Za pomysł wydania tego dzieła i wszelkš spolegliwoć temu towarzyszšcš chylę czoła przed jego Autorem, a moim serdecznym Przyjacielem - Andrzejem Zaniewskim. Krzysztof Orszgh prezes Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej BEZ LĘKU Czym powinno być Prawo? Skalpelem? Czy kluczem? Nożem wycinajšcym chore tkanki bezlitonie? Czy otwarciem drzwi w przyszłoć nawet przed grzesznikiem? Na twarzach sędziów maski. W uliczce mojego życia zatliły się inne wiece, płomyki gwałtownych mierci, tylko pozornie podobne do pozostałych wiateł. Jola Brzozowska Tomek Jaworski Aladin Mujezinović Marian Brzeski Daniel Jawiński ...tyle płomieni po morderstwach... Za ich wiatłami wcišż czajš się cienie, niewyjanione pytania, nieznani wiadkowie. Gdziekolwiek j estem, o czymkolwiek mylę, sš blisko. Płomyki, przechodnie, cienie w uliczce mojego życia. Spotkali się ci, którym zamordowano najbliższych, ojca, syna, matkę, córkę, brata, siostrę... Spotkali się przy stole, spotkali się w rozmowie. Tłum bolesny, tłum widm rozżalonych, i dziennikarze - kamery, mikrofony, notesy... Pytania zawsze o krok, odpowiedzi niedokończone. A każdy sam z sumieniem przebudzonym, z głosem zaciniętym. Spotkali się wieczorem, jak myli zbłškane, spragnione porzšdku i epilogu. Spotkali się i rozeszli, i wrócili znowu, do siebie i swych pustych domów. DO ZOBACZENIA Krzysztofami Orszghowi Głuchy telefon kwadrans po północy. Anonim z przekleństwami. Groby krwiš wypisane w windzie. Dzwonek do drzwi, kroki uciekajšce. Kapturowy sšd morderców wydał na ciebie wyrok mierci. Z zemsty? Z nienawici? Ze strachu? A może dlatego, że uczysz skrzywdzonych odwagi, a poniżonych godnoci? A ty? Co rano odjeżdżasz srebrzystym samochodem i mówisz: - Do zobaczenia! 10 MORDERCY PRZYCZAJENI WSROD DRZEW Lepiej nie wracaj póno, bo mordercy czekajš. Na schodach, w bramie naprzeciw, na ławce pod sklepem, z drugiej strony ulicy ledzš cię uważnie. Przebiegli i zdecydowani, od dawna już chcš cię zabić. Nie pamiętajš nawet kto zlecił i kto zapłaci, i dlaczego aż tak cię nienawidzi. Drażni ich, że szybkim krokiem z głowš uniesionš przemierzasz ulicę na peryferiach miasta. Niekiedy zmieniasz się w ptaka, a oni tego nie potrafiš. 11 Jeżeli karš za otwarcie sekretnych drzwi jest cięcie głowy, to jak ukarzesz tych którzy cinajš głowy? 12 TRZY PROSTE PYTANIA 1. Czy jeste za karaniem mierciš? 2. Czy chciałby mieć kata w rodzinie? 3. Czy sam zabijesz? 13 PRZESTROGA, MOŻE DLA CIEBIE? Uskrzydlony przechodniu, uważaj na siebie, tłum nie lubi skrzydlatych, piór mu potrzeba do kapeluszy i puchu do pierzyn. Uważaj na ulicach, rynkach i stadionach! W bramie cię przewrócš, wyrwš lotne pióra, Dama kier przywabi umiechem i szminkš, szczęliwego skrępuje i skrzydła odetnie. A ty już zapomniałe jak się zniżać i schodzić w dół, jak istnieć bez przestrzeni nad sobš, pod sobš, jak żyć bez horyzontu - tu przy ziemi... Uważaj na siebie, przechodniu uskrzydlony! 14 MORDERCY SĽ W POBLIŻU Mordercy sš w pobliżu, sięgajš po ten sam chleb powszedni. Mordercy sš wród nas, nie do odróżnienia. Kastet ukryty w kieszeni, sprężynowy nóż, pistolet przygotowany, a myl szuka celu. Może ciebie? Może mnie? Mordercy zabijajš nie tylko dla pieniędzy, nie tylko dla zemsty, nie tylko z nienawici. Zabijajš, bo lubiš zabijać, jak ty grasz w karty lub kręgle, lub idziesz na pantomimę. Sš na ulicy, w szatni, przy barze, gdzie zwierzasz się nieznajomej, w sklepie, gdzie wpadasz po lody, w metrze i na schodach w twoim domu. Patrzš w to samo gwiadziste niebo, dotykajš tych samych klamek. Słyszysz ich kroki i szepty. Nawet wyczuwasz ich oddech. Nie zapominaj o nich. Zapanuj nad lękiem i żyj. 15 ...przyjaciołom ze Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni imienia Jolanty Brzozowskiej Mordercy sš tuż obok, może za drzwiami? Zabijajš i nie przestanš zabijać, ledzš i tropiš swe ofiary, nie powstrzymasz ich. Za chwilę padnie strzał, uderzy nóż, dłoń cišgnie pętle. Zakopywanie, palenie, ćwiartowanie ciała trwa bezustannie. Nie przeszkodzisz im, nie wykręcisz ršk, nie uwięzisz. Więc dlaczego ty i ty, i ty i ja, smutni, rozgoryczeni, gniewni, kilku mężczyzn zamylonych, kilka kobiet o przenikliwych oczach, w dziesięciometrowym pokoju zaciskamy pięci. 16 KROTKA BALLADA O NIEUFNOCI DO SŁÓW Przyjazne miasto i życzliwe bramy, stare karły czuwajš sennie mrużšc oczy, mury gładkie i czyste, przechodnie umiechnięci, słowa pastelowe, ołtarzyki podwórkowe rozwietlone. Kochaj, a będziesz kochany! Wybaczaj, a i tobie wybaczš! Ufaj, a tobie też zaufajš! Id spokojny, bez lęku, jak do przyjaciół. Id! Poszedł, i zamordowano go w przyjaznym miecie. 17 0 PUSTCE Pustka to miejsce po nim, przy stole i w mylach. Pustka to drzwi, do których nie zapuka, słowa, których nie powie, miłoć, której nie spełni. Pustka - rana po nieobecnoci 1 koniec! Nie koniec! Coraz trwalsza, przyzwyczajona, prawie oswojona, czasem zapominana, lecz powracajšca. Jest twoja, tylko twoja - sama jak odbicie w zwierciadle. Czemu zaciskasz zęby, płaczesz i nie pytasz? - A kogo mam pytać w pustce? 18 Wszyscy sš muchami w pajęczynie prawa, nawet pajški stajš się muchami w oczach innych paj šków i nie sš bezpieczne. Groba ukrywa się w rysunku sieci, zagradzajšcej drogę, którš koniecznie chcesz przejć. Lepkie, niezauważalne, a mocne nici sš jak kajdany. Możesz jednak poczekać na wiatr zrywajšcy nitki, na płomień spalajšcy pajški, na gałš zrywajšcš sieć, na nieostrożnych, którzy wpadnš przed tobš. Możesz również przelecieć bokiem, górš, spodem, udajšc, że nie wiesz o istnieniu pajęczyny. 19 PUŁAPKA Pajški władzy snujš swe zasadzki. Nieostrożne, zachłanne wplštujš się w nitki w kštach bez wyjcia. Sieć już ich nie wypuci, nie ma litoci w pajęczynie prawa. Schwytane, wyssane, wyschnięte, nie ostrzegajš, nie uczš, bo każdy czuje się pewny we własnym labiryncie. Pajšk nie przebiera! Pożera matkę, ojca i potomstwo, jak prawo. 20 RENICE MORDERCÓW SĽ JAK MASKI renice nic nie mówiš, sš jak ciemne okna. renice sš zbyt małe, by zajrzeć do duszy, i chociaż błyszczš, nie ma w nich sygnału niebezpieczeństwa. renice zasłaniajš, zakrywajš, broniš przed natrętami, nie wpuszczš cię nawet w przedsionek mózgu, nie poznasz mordercy... W ciemnoci rozszerzone, ale niewidoczne, w wietle zwężone jak główka od szpilki, wpatrzone w ciebie oczekujš, czego ty nie przeczuwasz. I tylko w blasku noża, albo w chwili strzału, w uderzeniu siekierš, w zacinięciu pętli rozszerzš się na chwilę krótszš od sekundy, przez ułamek głębsze, okršgłej sze, mroczne jak po atropinie. Już! Dłonie drżšjeszcze, lecz renice zgasły, zbrodnia się w nich ukryła, zastygła i czyha. 21 OTWARCIE DRZWI pamięci Joli Brzozowskiej Zabijacie dzi, może zabijš cię jutro, a ty nie podejrzewasz, sšdzisz że nic ci nie grozi. Nie wierzysz w nienawić, w złoć, w planowanie mierci. Ufasz, otwierasz drzwi i mówisz: - Witam! 22 KUSZENIE - Zabij! - zaszeptał diabeł. - Nie! - zaciskałe pięci w odpowiedzi. - Zabij! - miech wypełnia twój słuch. - Nigdy! - protestujesz - Odejd! -Zabij! Zniszcz! Zdepcz! Siebie też! - namawia rozzłoszczony demon. - Nie ma cię! - krzyczysz - Nigdy cię nie było! Wypędziłe go, uspokoiłe się i zabiłe. 23 TEN STUDENT Ten student ukrywa nóż pod płaszczem. Faust wie, Mefistofeles wie, i ty też podejrzewasz go o zamiar zabójstwa. Tylko student nie wie, że my wszyscy wiemy o jego morderczych planach. Gdyby się jednak dowiedział, nie uwierzyłby, że godzimy się na zbrodnię zaplanowanš po to, by nas przerazić. 24 GROZA Pod cianš fotografie zamordowanych i blaski wiec. Kosmos bólu w bocznej uliczce Warszawy, żal wcišż zapominany. Spoglšdamy po sobie z przerażeniem, bo za rok będzie więcej tych zdjęć i nas. 25 OBŁĽKANY W autobusie dopadł mnie miech mordercy. Chłopiec o renicach rozjanionych nienawiciš pokazywał, jak poderżnšć gardło psu. Wodził dłoniš po krtani i chichotał, ratlerek warczał, a przerażeni pasażerowie milczeli. Po chwili wskazał staruszkę w ciemnych okularach i też przecišgnšł dłoniš po szyi. Rozchylił marynarkę i zobaczyłem stalowy błysk ukryty pod pachš. Nie żartował! Wcišż mylał, jak i kogo zabić, miał się i cieszył zachwycony sobš. Nagle wycišgnšł nóż i cišł po mistrzowsku wskos oparcie fotela od góry do dołu. Jeszcze raz się rozemiał, zamrugał, zachłysnšł słowem, którego nie zrozumiałem, i wysiadł na przystanku. Patrzylimy po sobie z ulgš i przerażeniem, że znowu go spotkamy. 26 PRZED GMACHEM SĽDU Gmach Sšdu zbudowany, lnišcy, jasnozielony, szklany z napisami, cytatami o zaletach prawa. -Przyjd! Wyjanim...
marszalek1