Zbigniew Damski - 382 dni -Kujawiaka-.pdf

(3873 KB) Pobierz
ZT 1982-14 382 dni Kujawiaka
379589073.002.png
ZBIGNIEW DAMSKI
382 DNI
KUJAWIAKA
| SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl |
WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
1
 
„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/14
Z. Damski
Okładkę projektował
Sławomir Gałązka
Redaktor
Wanda Włoszczak
Redaktor techniczny
Renata Wojciechowska
Scan & OCR
blondi@mailplus.pl
© Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1982 r., Wydanie I
SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009
ISBN 83-11-06915-6
Printed in Poland
Nakład 240.000 + 250 egz. Objętość 4,48 ark. wyd. 4.0 ark. druk Papier druk. sat. VII kl. 65 s, rola 63 cm/32 z
Zakładów Papierniczych w Głuchołazach. Oddano do składania w marcu 1982 r. Druk ukończono w sierpniu
1982 r. Workowe Zakłady Graficzne w Warszawie. Zam. 3671.
Cena zł 18.-
Z-83
2
379589073.003.png
„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/14
Z. Damski
I
— Mam nadzieję, że zechce pan z nami pozostać na wigilijną noc —
powiedział kapitan Kriegsmarine, zwracając się do majora w mundurze feldgrau.
— Narwik to wprawdzie metropolia w porównaniu z tutejszym odludziem, ale cóż
zrobić...
— Po prostu wojenny los — odparł zagadnięty oficer. — Żołnierz miejsca nie
wybiera, a ja chętnie zostanę. Tu czy tam to w końcu żadna różnica. Byle tylko
wśród swoich.
Służbową część rozmowy już zakończyli. Pora była stosowna na kilka godzin
odprężenia, oderwania się od szarej codzienności. Major wybrał się do Soervaagen
motorówką prosto z Narwiku, gdzie zaledwie parę miesięcy temu objął nowe
stanowisko w dowództwie tamtejszej bazy. Podlegały mu sprawy lądowej obrony
wybrzeża i współdziałania z marynarką. Od tej pory kolejno wizytował
poszczególne garnizony, aby przekonać się, jak ludzie radzą sobie w trudnych
warunkach służby za kręgiem polarnym, a były one zgoła osobliwe.
To samo ujrzał na Lofotach — archipelagu wysp i wysepek, oddzielonym od
stałego lądu Norwegii wodami Vestfjordu. Wiodła tędy droga do Narwiku i tędy
też szły statki ze szwedzką rudą dla Niemiec. U samego wejścia do fiordu, na jego
południowym skraju, znajdowała się przystań Soervaagen i tam mieścił się
wizytowany garnizon. Miał tego wejścia strzec. Nie bronić, tylko strzec, bo bronić
nie było czym. Jego siły składały się ze wzmocnionej kompanii strzelców
górskich, wszystkiego ponad trzystu ludzi, i „floty”: jednego trałowca, kilku
uzbrojonych kutrów i zdobytego na Norwegach statku strażniczego „Hadaroey”,
któremu nadano niemiecką nazwę „Föhn” i obsadzono nową załogą. Znajdował się
on zwykle na morzu — podobnie jak i tego dnia — pełniąc służbę dozorową.
Kapitan marynarki, który piastował obowiązki komendanta garnizonu i
zarazem dowódcy tych sił, uśmiechał się cierpko, wprowadzając majora w swoje
położenie. Zachęcająco nie wyglądało, to fakt, tym bardziej że i aura doprowadzała
ludzi do rozpaczy: pół roku szarówki zamiast nocy i — pół roku nocy niemal bez
dnia. Major kładł jednak nacisk na wagę zadania, jakie im powierzono. Nie
kompania żołnierzy i nie te łajby odgrywały tam zasadniczą rolę. Oczkiem w
głowie były rozmieszczone na wyspach punkty obserwacyjno-meldunkowe,
aparaty podsłuchowe, a w samym Soervaajaen — najnowsza radiostacja dalekiego
zasięgu do łączności z własnymi okrętami, statkami, bazami i lotniskami, czuły
nerw sprawnego systemu dowodzenia. Dochodziła do tego jeszcze stacja
meteorologiczna, pracująca na potrzeby marynarki wojennej i lotnictwa,
elektrownia polowa, magazyn paliwa i inne urządzenia.
To był ich główny oręż, od niego zależało bezpieczeństwo ogromnego obszaru,
bo dzięki tym punktom i niezawodnym środkom technicznym mogli kontrolować
4
379589073.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin