Kasprowicz Jan - Uczta Herodiady.rtf

(450 KB) Pobierz
Uczta Herodiady

Uczta Herodiady
Poemat dramatyczny w trzech aktach
Z cyklu „Na Wzgórzu Śmierci”
1905


OSOBY

SALOME, córka Herodiady

HERODIADA

AHOLA i

AHOLIBA córki Kaifaszowe*[1]

JACHOBOD, córka Achisa

RABBI JOHANAN

DUSZA WYGNANA Z RAJU

LUCYFER

HEROD ANTYPATER, tetrarcha żydowski z ramienia Rzymian

PONCKI PIŁAT, namiestnik rzymski

KAIFASZ i

ANNASZ arcykapłani

MĘŻOWIE RADY:

MERAJOT

ABIJA

JANAI SYN GADA

ELJAKIM

SALATYJEL

DWAJ POSŁOWIE RZYMSCY

ACHIS, faryzejczyk

ACHOLIJAB, świątynny śpiewak żydowski

ŚPIEWAK GRECKI

DRIADY

POWIEW

CHÓR

SŁUGA ŚWIĄTYNNY

HEROLD

NACZELNIK STRAŻY

KAPŁANI

MĘŻOWIE RADY

UCZENI W PIŚMIE

GRAJKOWIE

ŚPIEWACY

LUD

Rzecz dzieje się w czasach poprzedzających śmierć Chrystusową.


Akt pierwszy

Gynaeceum w pałacu Herodowym. W głębi, w środku sceny, wielkie drzwi, otoczone kolumnami, wychodzącymi na taras. Przez drzwi te, otwarte, widać ogrody i górę Moria z świątynią Salomonową.
Poranek.

Scena pierwsza

Dusza wygnana z Raju. Lucyfer. Sługa świątynny.

Dusza wygnana z raju

Tutaj Golgota?

Lucyfer

Tak — — albo raczej nie — lub raczej mówię:

— — tak — — —

Dusza wygnana z raju

Przecz mnie ciągniesz za sobą?

Lucyfer

Zzułaś obuwie

ziemskiego bytu i bosa,

aby nie było słychać stóp ucisku,

po nieśmiertelnym przewiewasz zagonie

ze mną…

Dusza wygnana z raju

Niebiosa

nęcą mnie tamte i płonie

żądza skier innych, niśli twe — —

Lucyfer

W mgławisku

mojego światła jest twe niebo.

Od ogrodów wchodzi

Sługa świątynny

i młotkiem drewnianym puka do drzwi otwartych, oznajmując porę modlitwy:

W porze

rannych pacierzy módlmy się — — —

Znika.

Dusza wygnana z raju

Do Niego

módlmy się razem.

Lucyfer

Idźmy stąd — —

Dusza wygnana z raju

Tęsknota

moja zostaje i wzniesie swe dłonie — — —

Lucyfer

Czas nam — — —

Dusza wygnana z raju

z głębokim westchnieniem

Ach!…

Znikają.


Scena druga

Jachobod. Ahola. Aholiba.

Jachobod

modli się

Ongi

uczono mnie dzieckiem,

że jesteś srogi

i że nad ludźmi zawieszasz

ostry miecz kary —

A dzisiaj, o Boże,

dochodzą wieści,

że przebaczenie znakiem jest Twej władzy.

O tym poranku

i dziś Cię błagam, jak zawsze:

tą lub tą bronią zbaw mój lud i dom ten,

pełen występku,

i mnie, com jest grzeszna, a jemu,

któregoś wybrał spośród innych wielu,

ażeby głosił Twe prawo,

pozwól doczekać tryumfu

Duszy nad Złem…

Ale nie mnie Ci przepisywać, Panie,

jakie gotować masz losy

Swoim prorokom — — —

Święć się Twa wola

jak w niebie, tak i na ziemi — —

tylko niech przyjdzie Twe królestwo — — —

i odpuść nam winy,

jako i my nawzajem

chciejmy odpuszczać — — —

Podczas ostatnich wyrazów weszły po cichu Ahola i Aholiba, córki Kaifaszowe.

Ahola

w progu

— wszem winowajcom naszym. Amen.


Scena trzecia

Jachobod. Ahola. Aholiba.

Ahola

Ho! ho! i Jachobod

umie się modlić nowym obyczajem.

A któż to, panienko,

był twoim mistrzem?

Wiem ja coś o tym… A może — — a może

słyszałaś także o ziarnie gorczycznym

i o tem czystszem

umiłowaniu — — —

Jachobod

Może…

Aholiba

Daj jej spokój!

Język swój okuj

w powściągliwości żelazo — —

patrz, jak jest smutna i biadał

Ahola

Wciąż o zaziemskim rozmyśla Edenie,

chce postać

mieć podobniejszą do śmierci, niż życia;

myśli, że łatwiej się dostać

w promienie

owego Raju wątłym, niż rozkwicia

pełnym roślinom… Pozatem,

choć gardzi światem,

W pokornych służbach się składa — — —

lizuń… Dlaczego tak wcześnie

wstałaś?… A możeś w nocy — — —

Jachobod

Jak wy obie,

czekam rozkazów mojej pani — — —

Aholiba

We śnie

dziwne trapiły ją widma — nie wiada,

w jakim się zjawi humorze — — —

Ahola

Owy–ć złotogłów — — — — sza!

W przyległej komnacie słychać szelest jedwabiu, Zjawia się Salome.


Scena czwarta

Jachobod. Ahola. Aholiba. Salome.

Aholiba

Słońce

wita cię blasków zalewem,

jakich od dawna nie widziały oczy

twoich niewolnic…

Salome

Dlaczego

wyszłaś z sypialni, nim łoże

opuści twoja — władczyni

i — — przyjaciółka?

Aholiba

Tak smacznie

i z takim spałaś rumieńcem na twarzy,

iż przebudzeniem nie chcąc tych miraży

gasić płonących, na palcach, nieznacznie

wyszłam z komnaty i czekam z Aholą

i Jachobodą, co nam dziś zezwolą

czynić twe względy…

Salome

I ty równie skrzętna

na me rozkazy, Jachobod?

Jachobod

Pamiętna

jestem, com winna mojej pani — —

Salome

Zawsze.

Jachobod

Zawsze?

Aholiba

do Salomy

Nad błękit oczy twe łaskawsze — —

Salome

do Aholi

Włosy twe błyszczą, maścisz je maściami

z książęcej skrzyni…

Ahola

Zamykasz przed nami

wonność różaną — snadź jesteś zazdrosna

o czarny płomień…

Salome

Mój ogień jest krwawy,

a służebnica niechaj milczy…

Ahola usuwa się na bok i milczy.

Aholiba

Wiosna

takich nie rzuca pełnych zórz na ławy

przybrzeżnych piasków nad jordańską rzeką,

jak te strumienie złota, które cieką

z twoich kędziorów… O jakżeś ty piękną!

Jakżeś ty piękną, przyjaciółko moja!

Z zdumienia kwiaty poklękną,

gdy się przybliżysz do zdroja,

aby w nim ujrzeć swój cud!…

Ahola

Powiew mnie zwiódł:

Byłam–cić pewna, że zapachy niesie

ż ziół, co wyrosły w niedostępnym lesie,

a woń ta płynie z najdroższych warkoczy…

O moje oczy! O szczęśliwe oczy!

Za chwilę żar wasz przypadnie

do ust śmiejących się zdradnie,

w rozkosznej spocznie przystani…

Salome

Chyżaś w pochlebstwach, ale nazbyt tani

dajesz mi okup… Widziałam ja wczora,

jak biegły za nim twe spojrzenia… Chora,

żarłoczna chciwość rozwarła swe usta,

aby pochłonąć jego cień… Rozpusta

szarpie ci duszę!… Jesteś — — —

Ahola

Żali mogę

powiedzieć prawdę?… Zastąpił mi drogę

i rzekł, wskazując na twe okna — —

Salome

— — Gromem

zabójczym huczał nad tetrarchy domem,

w gruzy rozwalał głaźne fundamenty,

wrzeszczał, że ród tu zamieszkał przeklęty,

stworzon na hańbę i na wstyd, że bliska

godzina pomsty… Wiem, wiem: rumowiska,

plemię jaszczurcze, urąganie bożej,

odwiecznej prawdzie — oto czym się sroży

bezmiar swywoli waszego proroka.

Wielce się dziwię, że dotąd głęboka,

kamienna studnia nie rozlała jeszcze

swojego chłodu na te żary wieszcze…

Daj mi, Jachobod, naramiennik!…

Jachobod

Który?…

Salome

Ten nakrapiany srebrem — — —

Jachobod dobywa jeden z przygotowanych naramienników.

Salome

— Ten!

Aholiba

Purpury

już się zleżały sydońskie. Nie zechce

tego bisioru

dobywa gazę purpurową i pokazuje ją Salomie

przyćmić kras swych różą

nasza władczyni?

Salome

Krasy mi nie służą!

Białą mi suknię przynieś. Dziś mnie łechce

białość…

Aholiba przynosi białą tunikę.

Salome

Czystością przesycone wkoło

wszystko powietrze… Czemu ściągasz czoło,

moja — dziewicza Jachobod?

Ahola

O, pragnie

wypocząć w cieniu jabłoni, a miły

jest jak jelonek nad wodą.

Aholiba

ubierając Salomę

Od skwarnej spieki odchodzą mnie siły

Kiedyż twa gałąź się nagnie

nad moją żądzą młodą?

Ahola

pomagając przy ubieraniu, rzuca złośliwe spojrzenia ku Jachobodzie

Wyszłam ku niemu z odsłoniętym łonem,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin