Rozdział 10. Alice i Jasper.doc

(84 KB) Pobierz

 

Ja wiem, że czarna czcionka tak sobie wygląda, ale niestety mam problemy z ustawieniami :(

 

09 January 2009

Zaloguj się

 

Początek formularza

E-mail

OnetHasło

Niepoprawne dane

Objaśnienia 
Loguj się bezpiecznie  Zapomniałem hasła

Dół formularza

Anuluj

ROZDZIAŁ X

 

-----

 

        Sama nie wiem dlaczego zaczęłam pisać ten pamiętnik. Może po prostu chciałam się komuś wyżalić, a może po prostu dobrze jest zebrać myśli i przelać wszystko na papier, by po jakimś czasie do tego wszystkiego wrócić...

        Siedzę przy stoliku w hotelowej kawiarni i patrzę na spokojne twarze ludzi. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że wokół nich czai się niebezpieczeństwo. Biedni...

Kobieta w zieleni siedzi w kącie i patrzy tęsknie w okno. On się nie zjawi... Młody mężczyzna czyta gazetę, myśląc chyba o czymś innym, sądząc po jego uśmiechu i lekko nieprzytomnych, wesołych oczach. Chciałabym, żeby Jasper takie miał. Znamy się od trzech miesięcy, a ja nadal nie potrafię sprawić, by był szczęśliwy, choć odrobinkę...

        Ileż to razy próbowałam wywołac w nim radość, choć maleńki cień uśmiechu? Setki? I nic, zupełnie nic...

        Nie zauważył jeszcze, że czasami szukam samotności, ucieczki od jego towarzystwa. Ja, nie on! Dlaczego? Bo jest mi coraz trudniej zachować wobec niego przyjacielski dystans. Nasze kontakty i tak balansują na cienkiej linie. Nawet nie wiem, czy on naprawdę widzi we mnie przyjaciółkę, czy tylko chce się ze mną zaprzyjaźnić, a tak naprawdę jestem dla niego tylko małym, narwanym chochlikiem.

        Nadal jest małomówny, ostrożny, a przecież wiem, że może być inaczej. Boję się, że on po prostu nie chce się angażować w to wszystko. Boi się zawod - tego, że jeśli mi się nie uda, znów będzie cierpiał i już z tego nie wyjdzie. Nigdy... Muszę mu pomóc, bo inaczej pęknie mi serce.

        Im dłużej się znamy, tym jest mi trudniej nie wykrzyczeć tego, co siedzi w moim sercu. Tak, kocham go! Prawdziwie i głęboko! Od prawie trzydziestu lat... Przez swoje wizje poznałam go na swój sposób. Wiem co w nim siedzi, nawet jeśli o tym nie mówi. Chciałabym, by naprawdę, całkowicie mi zaufał...

        Zbliżają się święta. Czas radości, miłości. Dla niego i dla mnie zawsze to były dni smutku. Mam pewien plan, ale nie wiem, czy uda mi się go zrealizować. Wszystko zależy od Jaspera...

 

        Zamknęłam pamiętnik i wzięłam go do ręki. Wstałam i wolno skierowałam się na górę do swojego pokoju. Dziś mieliśmy opuścić hotel i przenieść się w inne miejsce. Ukryłam swoje zapiski między sukienkami i zapięłam swoją torbę. Westchnęłam smutno, myśląc o Jasperze.

        Przychodziłam do Jaspera, który mieszkał obok, by trochę z nim porozmawiać i dotrzymać mu towarzystwa. Ciągle siedział ze wzrokiem wbitym w ścianę, albo leżał nieruchomo na łóżku.

       Coś go trapiło, ale nie chciał się tym ze mną podzielić. Jak zwykle...

       Kiedy weszłam do pokoju, jego rzeczy były już spakowane. Czekał tylko na moment, kiedy będziemy mogli opuścić to miasto. Widać, że nie lubił Nowego Jorku. Duże, rozwijające się ciągle miasto, pełne potencjalnych ofiar. A i tak mieszkaliśmy przecież na obrzeżach.

       - Pójdę nas wymeldować - powiedziałam łagodnie, uśmiechając się do niego. Jego oczy były takie puste, takie smutne...

       Nie odpowiedział, tylko kiwnął głową.

       - Niedługo po ciebie przyjdę - odezwałam się ponownie, odwracając się od niego i spuszczając wzrok.

    

    

       - Dokąd pójdziemy? - powiedział nagle do mnie, po godzinie milczenia. Opuściliśmy już miasto, zostawiając je coraz dalej za nami.

       - Widziałam tu gdzieś chatkę w okolicy - popatrzył na mnie zdziwiony. - Kiedy ostatni raz byłam w tych okolicach - wyjaśniłam.

       - Myślałem, że może... - przygryzłam wargę i stanęłam w miejscu. Jasper popatrzył na mnie z zainteresowaniem. - Pomyślałam, że moglibyśmy zrobić sobie wspólne święta. Nie wiem jak to jest przecież - spojrzałam na niego smutno. - Nie pamiętam jak je spędzałam jako człowiek.

       - Ja... nie lubię świąt - powiedział poważnie, odwracając wzrok.

       - Wiem, że ich nie lubisz. Spędzałeś je sam, włócząc się po lasach - wyznałam, co kiedyś widziałam w swojej wizji. - Ale te mogą być inne. Zrób to dla mnie. Zgódź się - rzekłam smutno, patrząc na jego plecy.

       Jasper odwrócił się i westchnął. W końcu jednak kiwnął głową na znak zgody. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.

       - Zobaczysz, że nie będzie tak źle - powiedziałam uradowana. Zobaczysz kochany, zobaczysz... - dodałam w myślach.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin