Rozdział 13. Alice i Jasper.doc

(31 KB) Pobierz

Niepewność jest straszna. Czas ciągnie się dla ciebie niemiłosiernie, a ty nawet nie wiesz, co będzie na końcu oczekiwania. Sekunda za sekundą, minuta za minutą... Czas płynie, a ty nie wiesz, na co tak właściwie czekasz. Tak, niepewność jest okropna…

         Patrzyłam na Jaspera ze łzami w oczach i czekałam na to, co powie. Byłam więźniem swoich uczuć, czekającym na wyrok. Czuł mój strach, znał moje emocje… Ale co odpowie? Nawet moje wizje nie mogły mi teraz pomóc. W jego rękach spoczywał cały mój los.

         Próbowałam odgadnąć, o czym myśli i jak to przyjmie, ale nie potrafiłam. Z jego twarzy nie można było wyczytać niczego, była nieprzenikniona. Zaczynałam czuć, że oto nadchodzi koniec. Z mojej własnej głupoty… Dlaczego mu to powiedziałam? Co chciałam tym osiągnąć? Nic, absolutnie nic! Po prostu chciałam, żeby wiedział. Tak, żeby wiedział…

         Bałam się, że ta jedna chwila przekreśli wszystko. Jedno słowo, a cały mój świat runie. Jaka ja jestem głupia…

         Jego dłoń spoczywała na mojej, ale od kilku chwil nie poruszył nią nawet odrobinę. Zastygł w bezruchu, a jego oczy usilnie wpatrywały się w moje. Czego się w nich chce doszukać? Ironii, dowcipu? Przecież wie, że nie jestem w stanie żartować z czegoś tak poważnego; śmiać się z niego i jego krzywdy. Jasper, czego szukasz?

         - Mnie nie można kochać. Musiałaś się pomylić – powiedział cicho. – Tak, to musi być to. Każdy może się mylić – jego głos, przepełniony był smutkiem i cierpieniem. A może czymś jeszcze? Przez moment wyczułam w nim coś jeszcze. Strach? Czy on mógł się czegoś bać?

        - Jasper, czy ty się obawiasz moich uczuć? – zapytałam w końcu, chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia. – Odpowiedz mi, proszę! – teraz już nic nie miało znaczenia. Jeśli świat ma się skończyć teraz, to muszę wiedzieć. Muszę!

        - Nie chcę, byś przeze mnie cierpiała. A ze mną nie czeka cię nic więcej. Ja nie rozumiem twoich uczuć, nie wiem, co to znaczy kochać. Ja sam tego nie potrafię.

        Dotknęłam nieśmiało jego włosów, wplatając w nie swoje palce.

        - Potrafisz kochać. I sam się o tym przekonasz. Na świecie znajdzie się dziewczyna, którą obdarzysz uczuciem i szczęściem. Jestem tego pewna – powiedziałam drżącym głosem.

        - Alice, nie… - uciszyłam go i wstałam, zostawiając go samego. Pobiegłam nad rzekę i uklękłam na brzegu. Chciałam płakać, ale nie potrafiłam. Moje drugie ja zaczęło się buntować. Nie łez mi trzeba, a siły i wsparcia – powtarzałam sobie. Ale byłam sama, zupełnie sama.

       Nie wiedziałam co zrobić, dokąd pójść. Wiedziałam jedno – nie mogłam go zostawić, przecież obiecałam mu pomóc i to zrobić chciałam.

        Spróbowałam skupić się na przyszłości, ale ona była przede mną zakryta. Musiałam sobie poradzić inaczej, ale jak?

        I nagle, nawet nie wiem kiedy do mojej świadomości dotarł straszny obraz. Czarnowłosa kobieta śmiała się głośno, stojąc nad ciałem jakiegoś mężczyzny. Jej oczy płonęły czerwienią. Pochyliła się nad nim i obróciła go twarzą do siebie. Był zamroczony, nie mógł uciec. Kobieta przechyliła jego głowę na bok i wtedy zobaczyłam jego twarz…

        - Alice, co się dzieje? Co zobaczyłaś? – mój krzyk przywołał do mnie Jaspera. Objął mnie delikatnie i zaczął głaskać po głowie. – Odezwij się…

        Nie potrafiłam od razu odpowiedzieć. Przed oczami ciągle miałam tę przerażającą wizję przyszłości. Gdy jednak zebrałam się w sobie, z moich ust dobyło się tylko jedno zdanie:

        - Nie zostawiaj mnie samej…

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin