Brzozowski Filozofja romantyzmu polskiego.txt

(89 KB) Pobierz
BIBLJOTEKA TĘCZOWA

POD REDAKCJĄ

JÓZEFA MIRSKIEGO



STANISŁAW BRZOZOWSKI

FILOZOFJA

ROMANTYZMU

POLSKIEGO

LWÓW

NAKŁADEM SPÓŁKI AKCYJNEJ WYDAWNICZEJ

Prawa przedruku i przekładu zastrzeżone
Copyright 1924 by Spotka Akcyjna Wydawnicza, Lwów



OD REDAKCJI
     Pracę niniejszą, pozostałą w spuściźnie literackiej po jej Autorze, drukujemy z rękopisu, 
pochodzącego z r. 1906. Stanowi ona zwięzłe streszczenie sześciu wykładów, wygłoszonych 
przez Brzozowskiego w zimie tegoż roku, i stanowi ważny dokument dla jego duchowego 
rozwoju, stwierdzający, że nurt religijny, który manifestacyjnie objawił się dopiero pod 
koniec jego życia, był w nim żywy i głęboki już w tym okresie, gdy w szeregu podstawowych 
swych dzieł wypracowywał swoją na pozór skrajnie pragmatystyczną filozofję. Czyż nie 
zastanawia ta dziwna analogja z wielkim myślicielem amerykańskim, Williamem James'em, 
twórcą pragmatyzmu a zarazem autorem kapitalnego dzieła o „Doświadczeniach religijnych"?
     Pozatem zawiera rozprawa Brzozowskiego o filozofji naszego romantyzmu tak głębokie 
jej ujęcie, tyle trafnych i oryginalnych o tem najwspanialszem ducha polskiego objawieniu 
uwag i spostrzeżeń, bynajmniej nie zdystansowanych jeszcze mimo tylu od tego czasu 
ogłoszonych prac, że i z tych objektywnych względów za-


6
sługiwała ona, zdaniem naszem, na uprzystępnienie jej szerszemu ogółowi, nie znającemu jej 
dotąd drukowana bowiem była jedynie w „Tygodniku literackim", dodatku do „Kurjera 
Lwowskiego" pod red. Ostapa Ortwina, w maju i następnych miesiącach r. 1921.
     Czy miejsce jej w „Bibljotece Tęczowej"? — Niewątpliwie, jeżeli wraz 
z Brzozowskim uważać będziemy romantyzm nasz nie za przebrzmiałą szkołę literacką, lecz 
za fundamentalne, wciąż jeszcze i po wsze czasy  a k t u a l n e w y z n a n i e   w i a r y   p o l 
s k i e j.


                                       Pamięci Stanisława Szczepanowskiego.

     Romantyzm polski filozofję swoją posiada, gdyż jest wypływem w części bezwiednym — 
w części w ostatnim i szczytowym swym okresie — pełną samowiedzę swą posiadającym — 
jednolitego i określonego w zasadniczych przynajmniej swych rysach światopoglądu.
     Wydobycie i wyłuszczenie światopoglądu tego jest głównem zadaniem niniejszej pracy.
     Charakter wydawnictwa, do którego jest przeznaczona, oraz rozmiary, 
w jakich zamknięta być ma, zmuszają mnie do pewnego uznawanego zresztą przezemnie i z 
innych względów za celowe ograniczenia.
     Oto zrzekam się całego historyczno-krytycznego aparatu. Całą uwagę swą skupiam na 
podaniu treści samej tego, co za światopogląd romantyków naszych — posługuję się tu wciąż 
utartym terminem — uważam.
     Uznaję to za słuszne i uzasadnione z tego jeszcze względu, że światopogląd ten z tego 
punktu widzenia prawdy — rozważany dziś nie bywa nigdy.
     Wierzę zaś, że mamy w nim istotnie prawdziwe objawienie, przez naród nasz dla ludzko-


8
ści zdobyte — objawienie o istocie i przeznaczeniach człowieka.
     Zdaję sobie sprawę z całej odpowiedzialności, jaką przyjmuję, wypisując na wstępie 
pracy: t o   w i e l k i e   i   s t r a s z l i w e   s ł o w o:  
p r a w d a.
     Nie mniemanie, nie pogląd, lecz   p r a w d a,   rzecz obowiązująca, jedyna, trwała zdobycz 
ducha ludzkiego, która utracona być nie może. Jeśli bowiem ustąpi, to tylko przed nowem 
rozjaśnieniem prawdy, które nie zniesie jej, lecz dopełni.
     Dzieje romantyzmu polskiego, dzieje całej twórczej myśli polskiej tego okresu, 
szczególniej lat 1830—48, są właściwie dojrzewaniem, samouświadomieniem się 
stopniowem prawdy.
     Wysiłki ludzi pozornie odległych od siebie uzupełniają się i jednoczą. Mamy tu do 
czynienia z jednym z najwspanialszych objawów łączności duchowej epoki.
     Nie będę w stanie poczynić tu wszelkich zestawień, do jakich przedmiot sam roztwiera 
pole.
     Poza nawiasem pozostawić muszę twórczość myślową takiego Hoene-Wrońskiego — 
naprzykład.
     Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Towiański, Cieszkowski, Norwid, taka jest, sit venia 
verbo, duchowa  topografja  opracowanego tu obszaru. 
     Wydaje mi się, że w tych granicach zamknąć się da zasadnicza synteza myślowej i 
duchowej treści romantyzmu polskiego. 


     Rozumiem, że rozszerzenie tych granic pozwoliłoby mi niejeden punkt pogłębić, niejedno 
zagadnienie pograniczne ukazać.
     Tu jednak idzie mi o wyznaczenie poziomu, o upodstawowanie fundamentu. Zupełna 
zarówno pod względem historyczno-psychologicznym, jak i filozoficzno-treściowym synteza 
polskiego romantyzmu jest przedsięwzięciem ponad miarę sił
pojedynczego człowieka.


I

CHARAKTER DZIEJOWY ROMANTYZMU POLSKIEGO
     Romantyzm polski nie jest odbiciem, czy echem jakiegoś zachodnio-europejskiego prądu 
kulturalno-literackiego. Poglądów, wyprowadzających dzieła sztuki i literatury z wpływu 
innych dzieł i żyć każących literaturze i twórczości jakiemś upiornem życiem, z książek tylko 
czerpiącem swą treść, zbijać tu nie mam czasu ni ochoty. W zastosowaniu do romantyzmu 
polskiego wystarcza przekazać je śmieszności. Romantyzm - polski był wypływem zmiany, 
ruchu,
przeistoczenia, jakie zaszły w duszy polskiego społeczeństwa na początku ubiegłego stulecia. 
Zrozumieć romantyzm, to znaczy, zrozumieć tę zmianę, ten ruch, to przeistoczenie. 
Zrozumiawszy zaś te wewnętrzne, psychiczne korzenie romantyzmu, pojąć możemy, 
dlaczego w pierwszych okresach swojego rozwoju nawiązywał on swoje wysiłki do tego lub 
innego nazwiska, wsławio-


10
nego na Zachodzie. Wtedy dopiero będziemy mogli mówić, czem był dla romantyzmu 
naszego Byron, a czem Goethe. Dość zresztą zdać sobie sprawę z całej różnorodności dusz i 
dzieł obejmowanych tem jednem mianem: romantyzmu, aby zrozumieć, jak płytkiemi, nic nie 
mówiącemi są szablony historyczno-literackich, nie konfrontowanych z konkretną, 
bezpośrednią treścią duchową definicyj. Novalis obok Gautiera, Fryderyk Schlegel przy 
Wiktorze Hugo, lub nasz Mickiewicz przy Mussecie! Nasz romantyzm zresztą po roku 1831 
zrywał coraz bardziej związki
powierzchowne, nawet ze zjawiskami literacko-artystycznemi współczesnej sobie Europy 
kulturalnej, szedł coraz bardziej w głąb siebie samego, urastał 
w czystość duchową i majestat, wymagające dla niego zgoła innych kulturalno-
historycznych perspektyw i oświetleń. Coraz bardziej, gdy wnika się w jego postępową 
ewolucję ku głębinom, spostrzega się, że ma się do czynienia z czemś, sięgającem poza jeden 
wiek, z czemś, jak gdyby starszem, a i młodszem jednocześnie od tych dzieł i twórców 
Zachodu, których względnie można, bez zrobienia im wielkiej krzywdy, traktować na tle dat 
urodzenia ich i śmierci. Rodzili się oni w określonym świecie i pomimo wszystko 
przyjmowali przeważną część zastanych stosunków. Nasi poeci, jeżeli nie świadomą myślą, 
to duchem patrzyli w te otchłanie, w których znikają wieki, w których cała teraźniejszość jest 
czemś tymczasowem


11
pomiędzy przeszłością i przyszłością. A taką teraźniejszością tymczasową stawała się dla nich 
cała historyczna w ciągu dwu wieków ukształtowana i rozwinięta 
w pewien charakterystyczny sposób Europa. Dla tego rytmu ducha, jakim żyli romantycy 
nasi, takie okresy nie stanowiły czegoś niecofnionego, mieli oni 
w sobie moc, pozwalającą wierzyć, że ludzkość zdoła nawet ten bezmiar pracy 
przezwyciężyć, że nawet w tym bezmiarze wysiłków nie wyczerpała się, nie wypowiedziała. 
Jesteśmy współczesnymi tych ludzi, z którymi pracę ducha prowadzimy, romantyzm nasz 
wskutek tego bardziej, niż Byrona, Novalisa, Hoffmana etc, współczesnym jest Sofoklesa, 
Aischylosa, mędrców Jońskich, Buddy, Chrystusa. Rzec można w szczególności, że Chrystus 
dla romantyków naszych jest zjawiskiem wczorajszem, dzisiejszem nawet, nieustannie 
obecnem. Kto zresztą pojmuje prawdziwe znaczenie Chrystusa, ten zrozumie, że można być 
wobec Niego 
w takim tylko stosunku lub nie jest się w żadnym. Chrześcijaństwo prawdziwe jest to życie 
Chrystusa w ludzkości, a więc nieustanne objawianie się, wykwitanie,
rozbłyskanie Jego istotnej treści. Żywot Słowa w ludzkości jest nieustannem odsłanianiem się 
jego znaczenia. Gdyby było inaczej, gdyby Słowo było już treścią przez ludzkość posiadaną, 
określoną, ludzkość spełniłaby swe bytowe zadanie; dalszy bieg dziejów byłby bezużyteczny, 
niemożliwy. Cóż jest Słowo? 
W stosunku


12
do Boga jest nieustannie rodzącą się i nieskończenie radosną Jego wiedzą 
o sobie. W stosunku do ludzkości jest poznaniem siebie w tej wiedzy. Kto nie poznaje się w 
Słowie, poznaje się w mrocznej otchłani tworzenia przez Słowo
nieprześwietlonego, poznaje się w mocy Boga, nie rozumiejąc jej, bo w Słowie nie 
uczestnicząc; poznaje się w przeznaczeniu i Gniewie Bożym. Stąd ustanawia się jedyny, 
bezwzględny punkt widzenia podziałów historycznych — punkt widzenia Słowa, życia jego 
w ludzkości. Słowo żyje w ludzkości przed Chrystusem, jak i po
Chrystusie, tylko inaczej w każdym z tych dwóch okresów. Ludzkość przed Chrystusem, to 
usiłowania zrozumienia siebie w sobie. — Egipt pojmuje pracę pokoleń, które przemijają, ale 
widzi tylko to przemijanie i straż nad życiem powierza śmierci. Śmierć jest właściwą 
wychowawczynią Egipcjan, władczynią ich najwyższą. Wychowuje ich dla życia, gdyż przez 
nią rośnie wszystko, co Egipt wytwarza, ale sam Egipt nie wie o tem: z życia rozumie tylko 
śmierć. — 
Indje pojmują wielką moc, jaka jest w samowładzy człowieka nad sobą. Jest przecież tylko ât-
man-tchnienie, dusza ludzka. Wszystko inne wydaje się. Pojmują moc przezwyciężenia życia, 
ale tylko właśnie przez przezwyciężenie wiary w nie. — A Grecja pojmuje samostwierdzenie 
ludzkiego ja, jest cała rozkwitem jednego słowa: jestem, rozsłonecznieniem jego; ale poza 
krawędzią indywiduum rozpoczyna   się otchłań


13
mroczna, niezmierzona. Wyspiarzami są, dziećmi morza. Wiedzą, że radość każda, wszelkie 
szczęście, wszelkie życie w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin