1. Jeszcze raz.rtf

(165 KB) Pobierz
Jeszcze raz

Jeszcze raz

Autor: Morpheus

Odc. 5,6,7

NC-17

Pierwszą osobą, która Brian zauważył po wejściu do Woody był Justin. Stojąc w drzwiach rozpoznał blond włosy. Justin był bez koszulki, i rozmawiał z wysokim, barczystym facetem z krótkimi włosami i przyciętą bródką Phil (lub Bill). Brian miał go wiele lat temu, kiedy Phil (lub Bill) miał koło trzydziestki i był cholernie gorący. Więc dzieciak interesował się starszymi facetami. Brian odetchnął z ulgą, że przyczepił się dla odmiany do kogoś innego .

Ruszył w lewą stronę, żeby nie mijać Justina; okrążył bar i znalazł wolne miejsce, zamówił podwójny Absolut, i zaczął uważne obserwować tłum.  Chwilę później uświadomił sobie, że dzieciak podszedł do niego.

"Jeśli zdejmiesz koszulę, dostaniesz za darmo drinka" Justin pochylił się w stronę Briana i uśmiechnął prowokacyjnie.

Brian pochylił się i spojrzał w dół na dziecko: "Ja nie pokazuję cycków, żeby dostać rozwodnionego Buda", powiedział lekceważąco.

"Weźmiesz mi piwo?"

"Sam kup".

"Nie mogę, jestem za młody", flirtował Justin.

„To twój problem". Dzieciaka trzeba było subtelnie nauczyć, że nie był w najmniejszym stopniu intrygujący. Brian zauważył, że Justin zaczął czesać włosy do przodu, i  wyglądał o wiele  lepiej. Światło w barze dało bladej skórze złoty blask,  jego sutki były różowe. Jakiś facet wkrótce go zabierze, Brian nie miał wątpliwości i musiał przyznać że dzieciak był piękny mimo, że go irytował. I na pewno by się z nim pieprzył. Szkoda, że nie robił powtórek.

Tylko że już miał z nim powtórkę. Zły znak. To nie był dobry pomysł, aby zachęcać chłopców takich jak Justin. "Twoja matka chyba cię szuka" powiedział Brian  lekceważąco, wypił drinka i  odwrócił się obserwując ponownie tłum. Zauważył gorący towar, śniady i szczupły tak jak lubił, gość stał po drugiej stronie baru.


"Ona jest żałosna. Zabrała mnie do terapeuty".

"Może próbuje cię zrozumieć." Rozmowa zaczęła nudzić Briana.

"Nie chcę, żeby mnie zrozumiała, chcę żeby zostawić mnie w spokoju!" Justin roześmiał się, ale jego młodzieńczy gniew przebijał się mimo próby jego ukrycia. Brian zdecydował się zignorować dzieciaka, ale Justyn nie zrezygnował tak łatwo. "Co zrobili  twoi rodzice, kiedy się dowiedzieli że jesteś gejem?" zapytał.

"Nic nie zrobili. Bo nigdy im nie powiedziałem."

"Nie"?

"To nie ich życia. Nie potrzebuję ich aprobaty" Brian wstał i spojrzał w lustro za nim, nawiązał kontakt wzrokowy z młodym człowiekiem przy barze, podszedł do niego i szepnął mu coś do ucha. Odsunął wszelkie myśli o Justinie, i wyszedł tylnym  wyjściem baru; facet poszedł za nim do jeepa i szybko odjechali.

W chwili kiedy Brian rozsuwał drzwi poddasza, facet był na nim. Był twardy i szczupły, tak jak Brian lubił i zanim zamknął drzwi zaczął błagać o pieprzenie. Jak tylko wsunął ręce pod jedwabną koszulkę Briana,  ten kątem oka zauważył postać. Odwrócił się i zobaczył Justina, z czerwonymi policzkami, zdyszanego, z oczami pełnymi niepokoju.

"Kurwa!" Brian odwrócił się wściekły.

"Jezu  kto to jest?".

"Prezes mojego fan klubu" Brian uciął  "Czego chcesz?" zażądał.

              "Moja matka straciła panowanie nad sobą! Śledzi mnie!" Justin oddychał ciężko patrzył spod oka na faceta, którego wzrok był pełen wściekłości.

Brian warknął: "To muszą być cechy dziedziczne."

"Nie pójdę do domu".

"Cóż, i nie zostaniesz tutaj!"

"Nie mam dokąd pójść! Chcesz żebym spał na ulicy? Mogą mnie zabić!".

Brian był gotowy złapać tą mała dramatyzującą księżniczkę i zrzucić w dół po schodach, gdy nagle brunet odwrócił się i warknął na dzieciaka "Spadaj dupku, byłem tu pierwszy ".

Brian zaskoczył sam siebie, kiedy złapał kolesia i wypchnął go za drzwi.

"A może ty?".

"Pieprz się!" facet syknął.

"Tak", odpowiedział Brian łaskawie: "Jesteś na dole, pamiętasz?" Zasunął drzwi z hukiem i odwrócił się rzucając piorunujące spojrzenia na Justina, który uśmiechał się i drżącym głosem powiedział "Dzięki". "

„Mówiłem ci: nie jestem twoim partnerem, nie jestem twoim kochankiem, nie jestem nawet twoim przyjacielem. Jesteś dla mnie niczym”, powiedział Brian szorstko, wściekły na dzieciaka i na siebie.

"Mógłbym być, gdybyś dał mi szansę" Justin prosił. Brian podszedł  w końcu do niego, miał dość. Powiedział mu, że dramatyzuje jak nastolatek; powiedział że nie potrzebuje nikogo – co było przykrą życie prawdę o życiu, którą dzieciak miał zrozumieć.

"Jesteś wszystkim, czego potrzebujesz. Jesteś wszystkim co masz” warknął na chłopca, który patrzył na niego zdezorientowany i zraniony. Te oczy. Brian czuł że mięknie. Zanim się zorientował wyciągnął  i dotknął twarzy Justina. Chwycił koc i rzucił w ramiona Justina. "Kanapa. Tylko na dzisiejszą noc”.

Brian odwrócił się, rzucił przez ramię: "Tylko nie wal na to!" Nie parząc na niego, udał się po schodach do sypialni, rozebrał i poszedł do łóżka. Ale nie mógł usnąć. Była dopiero północy. Sam w łóżku o północy w piątkowa noc, napalony jak cholera. "Nie będziesz pieprzyć tego małego dupka", przykazał sobie. Do cholery może choć raz usnąć napalony.

Najwyraźniej nie, musiał przyznać, po godzinie miotania się na łóżku. Myślał
o wyjściu i zajrzeniu jeszcze raz do Woody`ego. Ale wcześniej musiał wyrzucić to małe gówno ze strychu. Mogli mu obciągnąć w alejce za Woody`m, lub w kilkunastu innych miejscach w Alei Wolności. Mógł wziąć prysznic i obciągnąć sobie . Albo mógł wypić kilka drinków, w końcu by usnął, i nie musiałby się martwić o wstawanie bo jutro jest sobota. Brian zsunął się z łóżka, z wahaniem podszedł do kanapy, wsłuchując się w oddech Justina. Dobrze, dzieciak spał. Podszedł na palcach do końca kanapy i ostrożnie podniósł butelkę whisky z wózka z alkoholem, i odwrócił się żeby wrócić do sypialni.

Brian zatrzymał się, spojrzał w dół na chłopca wyciągniętego na kanapie, z rękami rozrzuconymi nad głową. Miękki koc zsunął mu się do kolan. Widok tego prawie nagiego piękna, szarych slipów skupionych wokół jego penisa, spowodował poruszenie w lędźwiach Briana. Lubił to słowo „ledźwia”. Było takie soczyste.  Brian musiał przyznać, że dzieciak był ładnie zbudowany. Do cholery, był we wspaniałym wieku. Brian pamiętał kształt kutasa Justina, aksamitną główkę, słodki jak miód smak chłopca, który tak chętnie robił w łóżku wszystko o co Brian go prosił. Ręka Briana sama skierowała się do jego penisa i zaczęła go pocierać, jednocześnie cały czas powtarzał sobie "nie".

Justin z wahaniem otworzył oczy i spojrzał na niego, mrugając w półśnie. "Brian" wydyszał i usiadł na kanapie.

"Wracaj do snu"

Penis Briana drgnął ponownie. Był twardy i Justin wpatrywał się w niego. Stał bez ruchu na dywanie,  próbował ruszyć nogami ale nie był w stanie.

Kiedy Justin wstał, Brian prawie westchnął. Wpatrując się w Briana z szeroko otwartymi oczami – pełnymi, sam nie wiedział czego, strachu? – powoli szedł do niego. Kiedy się zbliżył Brian poczuł jego zapach. Przypomniał sobie jak kiedyś z Michaelem rozmawiali na temat różnych zapachów potów, niektóre są nieprzyjemne, niektóre gorące. Justin nie pasował do żadnej dwunastu kategorii, które wymyślił chcąc zaimponować Michaelowi. Justin  pachniał .. Justin pachniał … Justin pachniał pysznym, soczystym chłopcem, który , który właśnie obudził się na kanapie.

Brian niechętnie wyciągnął rękę i położył na karku Justina i pociągnął go do przodu, zmniejszając dystans i przekraczając granicę, którą chłopiec bał się przekroczyć bez zaproszenia; pochylił głowę, pocałował te pełne usta, które otworzyły się jak pąk róży pod wpływem wody. Był pieprzonym poetą. Poczuł drżenie Justina, który wsunął mu ręce na szyję i usłyszał jak wydyszał jego imię „Brian …”.  

Tylko ten jeden raz, powiedział Brian sobie, jeszcze raz i potem już nigdy więcej. Nigdy więcej.

Odstawił butelkę whisky na stolik do kawy, poprowadził rękę z powrotem w dół Justina, jego palce wślizgnęły się pod pasek majtek, chłopak miał idealny tyłek. 

Ściągnął mu majtki o odsunął się, poczuł jak jego penis uwalnia się i uderza w jego, równie gorącego i pulsującego. Poczucie pilności spowodowało, ze Brian nie był w stanie dotrzeć do łóżka. Pchnął Justina na kanapę i ukląkł między szeroko rozłożonymi nogami chłopca. W słabym świetle dochodzącym z kuchni Brian zobaczył penis Justina skierowany do góry,  wziął głęboki oddech otworzył szeroko usta i opuścił się w dół, aż poczuł jak wślizguje się  do gardła. Został nagrodzony jękami, które narastały, kiedy na przemian lizał i ssał pulsujący członek.

„Czekaj, czekaj”, Justin wydyszał, chwytając głowę Briana i próbując ją odciągnąć.

„Dojdź” powiedział Brian nie zatrzymując się „Dojdź w moich ustach, teraz”.

Z głośnym Justin doszedł i Brian poczuł jak chłopiec się spuszcza,  a on połykał i połykał ciągle klęcząc miedzy nogami Justina, którego jęki ucichły i leżał teraz nieruchomo.

Brain podniósł się, pochylił nad Justinem i objął blond głowę obiema rękami. „Posmakuj siebie” nakazał mu i pocałował go w soczyste usta. „Podoba ci się?”

„Tak, tak, tak” entuzjastycznie zgodził się Justin, Brian podniósł się i usiadł obok niego na kanapie i patrzył jak chłopak wstaje, zsuwa się z kanapy i klęka u jego stóp, jak rozsuwa mu nogi, schyla głowę i bierze go w swoje cudownie wilgotne, gorące usta. Brian delikatnie wsunął palce w jego włosy, przytrzymał głowę kiedy ten z zapałem zaatakował jego penisa. Brian gwałtownie oparł się plecami o kanapę poddając się zmysłowej przyjemności; szybko doszedł i wkrótce poczuł skurcz ciała i szarpnięcie. Próbował się opanować, chłopak nigdy tego nie robił ale Justin  potrząsnął głową i wpatrując się w twarz Briana zaczął ekstatycznie wszystko połykać.

Brian roześmiał się i westchnął z przyjemnością. Schylił się i wciągnął Justina na kolana, objął i zaczął całować. Rzadko zdarzało się żeby po wszystkim chciał się całować i trzymać kogoś w ramionach. Oparli się o kapane i mocno przytulili.

„Kocham to jak się śmiejesz” wyszeptał Justin.

Słysząc to Brian opamiętał się. Znów go zdradził własny kutas. Zepchnął Justina z kolan w myślach przeklinając swoje nieracjonalne zachowanie. „Rusz się” warknął i kątem oka zauważył zmieszaną twarz Justina. Brian wstał i chwycił butelkę whisky.

„Mogę iść teraz z tobą do łóżka?” spytał Justin. „Nie” Brian zawarczał jak niedźwiedź. Nie odwrócił się. Nie chciał widzieć twarzy Justina. „Idź spać” powiedział idąc w stronę kuchni.

Następnie skierował się i łazienki i zamknął drzwi. Patrząc w lustro oparł się o zlew. „Cholera” powiedział do siebie wlewając całą szklankę whisky, zgasił światło i wrócił do sypialni.

Nie patrzył w kierunku kanapy, odrzucił kołdrę i wsunął się do łóżka.

Leżał  wsłuchując się czy chłopak zakradnie się do sypialni. Zastanawiał się co by zrobił gdyby Justin wślizgnął mu się do łóżka? Po paru minutach Brian zdał sobie sprawę, ze chłopak nie przyjdzie. Prawie rozczarowany zamknął oczy i usnął.

Rano obudziło go chrząknięcie, podniósł się i zamrugał oślepiony jasnym światłem dochodzącym z okien w salonie. Justin stał dokładnie w snopie światła, jego potargane włosy mieniły się złotym blaskiem; ręce miał nerwowo splecione przed sobą. Miał na sobie majtki , ale Brian i tak widział naprężonego penisa po miękką tkaniną.

Co tu robisz?” spytał jakby nie pamiętał ostatniej nocy. Oblizał wargi i zdał sobie sprawę, że czuje wzrok chłopca na swoich ustach.

Obserwował w milczeniu emocje malujące się na twarzy Justina, który był przejrzysty jak szkło: zaskoczenie, rozczarowanie, smutek – wszystko dlatego, że Brian tak łatwo zapomniał ich schadzkę o północy. 

              Wtedy dzieciak podniósł podbródek, odchrząknął i powiedział: „ Mogę wziąć prysznic?”.

              Możesz” odpowiedział szorstko Brian rozdarty między pragnieniem żeby wyrzucić go za drzwi a wciągnięciem go do łóżka „Tylko później zabieraj tyłek z mojego poddasza i nie wracaj więcej bez zaproszenia”. Nie chciał widzieć jaki efekt zrobiły jego słowa na chłopcu, zamiast tego położył się z powrotem spać. Zaczął wsłuchiwać się w szum prysznica, który podziałał na niego jak środek nasenny.

              Kiedy znów się obudził mieszkanie było...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin