00:00:25:BLUE VELVET 00:00:31:W ROLACH G��WNYCH 00:00:45:W POZOSTA�YCH ROLACH 00:01:13:MUZYKA 00:01:22:ZDJ�CIA 00:01:25:SCENARIUSZ 00:01:32:RE�YSERIA 00:01:39:[ B��kitny aksamit... ] 00:01:49:[ Za�o�y�a b��kitny aksamit ] 00:01:52:[ Za�o�y�a b��kitny aksamit ] 00:01:57:[ Lecz bardziej b��kitna ni� aksamit by�a noc ] 00:02:03:[ Delikatniejszy ni� satyn by� blask gwiazd ] 00:02:07:[ Delikatniejszy ni� satyn by� blask gwiazd ] 00:02:12:[ Za�o�y�a b��kitny aksamit ] 00:02:16:[ Za�o�y�a b��kitny aksamit ] 00:02:20:[ Lecz jej oczy by�y bardziej b��kitne ni� aksamit ] 00:02:26:[ Jej czu�e spojrzenia by�y cieplejsze ni� maj ] 00:02:31:[ Mi�o�� nale�a�a do nas ] 00:02:37:[ Nasz� mi�o�� trzyma�em mocno ] 00:02:43:[ Czuj�c rosn�ce upojenie ] 00:02:48:[ Jak p�omie� jasno gorej�cy ] 00:02:54:[ Lecz gdy odesz�a ] 00:02:58:[ Znikn�� te� blask... ] 00:03:01:[ B��kitnego aksamitu ] 00:03:03:[ B��kitnego aksamitu ] 00:03:06:[ Lecz w moim sercu b�dzie on wci�� trwa� ] 00:03:12:[ Ciep�e, bezcenne wspomnienie ] 00:03:17:[ Na wiele lat... ] 00:04:00:W pi�kny, s�oneczny dzie�,| wita Was muzyczny g�os Lumberton 00:04:04:W pi�kny, s�oneczny dzie�,| wita Was muzyczny g�os Lumberton 00:04:08:D�wi�k upadaj�cego drzewa... 00:04:12:...oznajmi� w�a�nie 9.30 00:04:14:Czeka na nas jeszcze las pe�en drzew,| wi�c zabierajmy si� do pracy 00:04:44:Panie Beaumont.| Przyszed� pa�ski syn, Jeffrey. 00:05:01:Cze��, tato. 00:06:58:Czy pracuje tutaj detektyw Williams ? 00:07:01:Tak. Jest w pokoju 221.| Po schodach, tymi drzwiami. 00:07:22:Detektyw Williams ? 00:07:29:Tak. 00:07:31:Nazywam si� Jeffrey Beaumont.| Jeste�my s�siadami. 00:07:33:Chyba, �e zna pan mojego ojca,| Toma Beaumonta - Sklep �elazny Beaumonta ? 00:07:37:Pewnie, �e znam. O ile wiem,| jest w szpitalu. Jak on si� czuje ? 00:07:40:Chyba nie�le. 00:07:43:Robi� mu badania.| Dlatego przyjecha�em ze szko�y. 00:07:46:By�em dzi� rano w szpitalu i wraca�em| przez pole w pobli�u naszych dom�w. 00:07:51:Znalaz�em... ucho. 00:07:55:Naprawd� ? Ludzkie ucho ? 00:07:58:Tak. Uzna�em, �e powinienem| je panu przynie��. 00:08:01:S�usznie. Poka� je. 00:08:08:Tak, to ludzkie ucho. 00:08:11:Zabierzemy je do laboratorium,| niech je zbadaj�. 00:08:14:A potem poka�esz mi, gdzie to znalaz�e�. 00:08:21:Sprawdzimy akta zmar�ych, ale nie przypominam| sobie nikogo z odci�tym uchem. 00:08:26:By� mo�e jego w�a�ciciel �yje. 00:08:29:- Co mo�na powiedzie� o cz�owieku, na podstawie ucha ?|- Po dok�adnym zbadaniu sporo. 00:08:35:P�e�, grupa krwi, a tak�e czy ucho| uci�to �ywemu cz�owiekowi czy trupowi. 00:08:39:Wygl�da jakby obci�to je no�yczkami. 00:09:13:- Wychodz� na chwil�.|- Chcesz wzi�� samoch�d ? 00:09:16:Nie, troch� si� pow��cz�. 00:09:19:- Jeffrey, nie zamierzasz chyba| i�� a� do Lincoln ?|- Nie. B�d� w pobli�u. Nie obawiajcie si�. 00:10:40:Dobry wiecz�r. Nazywam si� Jeffrey Beaumont.|Czy zasta�em detektywa Williamsa ? 00:10:44:- Tak. Wejd� Jeffrey.|- Dzi�kuj�. 00:10:55:Witaj, Jeffrey.|To co znalaz�e� bardzo nas interesuje. 00:11:00:Domy�lam si�, �e chcia�by�| si� czego� dowiedzie�. 00:11:03:Jednak�e zmuszony jestem prosi� ci�,| nie tylko o to aby� nikomu o tym nie m�wi�, 00:11:07:lecz r�wnie� o to,| aby� mnie o nic nie pyta�. 00:11:11:Kiedy�, gdy to wyja�nimy,| poznasz wszystkie szczeg�y. 00:11:16:- Ale teraz nie mog�.|- Rozumiem. 00:11:20:Chocia� jak pan powiedzia�| z�era mnie ciekawo��. 00:11:23:W twoimi wieku sam taki by�em. 00:11:28:- Pewnie dlatego pracuj� w policji.|- To musi by� pasjonuj�ce. 00:11:32:Ale te� i ohydne. 00:11:36:Przykro mi Jeffrey.| Tak ju� musi by�. 00:11:41:- Wiem, �e to rozumiesz.|- Oczywi�cie. 00:11:47:- Pani Williams, dzi�kuj� za kartk� dla ojca.|- Nie ma sprawy. 00:11:50:- Ciesz� si�, �e ci� wreszcie pozna�am.|- Ja r�wnie�. 00:11:57:- Prosz� pozdrowi� ode mnie Sandy.|- Oczywi�cie. 00:12:01:- Dobranoc Jeffrey.|- Dobranoc pa�stwu. 00:12:16:Czy to ty znalaz�e� to ucho ? 00:12:38:Sk�d wiesz? 00:12:44:Wiem i ju�. 00:12:47:- Pami�tam ci� ze szko�y w Central.|- Naprawd� ? Jeste� w liceum ? 00:12:51:- Tak.|- Jak tam w szkole ? 00:12:53:- Okropnie. Straszna nudna.|- To po staremu. 00:12:57:Tak. Co tutaj robisz ? 00:13:00:Przyjecha�em ze szko�y.| M�j ojciec jest w szpitalu. 00:13:03:- To przykre.|- To prawda. 00:13:05:- Co wiesz o tym uchu ?|- Czy m�j ojciec nie zabroni� ci o tym rozmawia� ? 00:13:09:Tak, ale ty to zacz�a�. Wiesz co� ? 00:13:12:Niewiele. S�ysza�am to i owo. 00:13:16:Tak ? 00:13:18:- Mam pok�j nad biurem ojca wi�c...|- Nad biurem ojca ? 00:13:23:- Wi�c co� tam s�ysza�am na temat ucha.|- No i... ? 00:13:28:Ju� mi si� pomiesza�y r�ne sprawy. 00:13:30:W jednej z nich by�o nazwisko, kt�re zapami�ta�am. 00:13:33:Piosenkarki, kt�ra mieszka| w tym apartamencie niedaleko ciebie. 00:13:37:Niedaleko stamt�d do pola,| na kt�rym znalaz�e� ucho. 00:13:40:- Dziwny ten �wiat. Nie s�dzisz ?|- Tak. 00:13:43:- Wiesz gdzie jest ten budynek ?|- Tak. To niedaleko. 00:13:49:Przez par� miesi�cy by�a pod obserwacj�, 00:13:51:ale nie wiem czego si� dowiedzieli,| bo ojciec nie prowadzi tej sprawy. 00:13:56:Chyba powinna� wraca� do domu. 00:13:59:- Nie... Czemu ?|- C�... 00:14:03:- Chcesz tam p�j�� ?|- Tak. 00:14:06:Chod�my. Poka�� ci. 00:14:12:Ma�a. Hej ma�a ! 00:14:18:To ten budynek.|Ona mieszka na si�dmym pi�trze. 00:14:30:Chod�. 00:14:46:Co zamierzasz robi� dop�ki jeste� w domu ? 00:14:50:B�d� pomaga� w sklepie ojca.|Ale par� godzin b�d� mie� dla siebie. 00:14:59:Zna�em kiedy� ch�opaka, kt�ry tam mieszka�.|Mia� najd�u�szy j�zor na �wiecie. 00:15:06:Co si� z nim sta�o? 00:15:09:Nie wiem. Wyprowadzi� si�. 00:15:12:Wszyscy moi dawni znajomi wyjechali. 00:15:21:- Potrafisz chodzi� jak kurczak ?|- To znaczy jak ? 00:15:30:To zabawne. 00:15:52:Czas na kaw�. 00:15:55:- Hej, Double Ed. Gdzie jest kombinezon ? 00:15:58:Na dolnej p�ce, jak zwykle. 00:16:03:Hej Ed. Ile widzisz palc�w ? 00:16:06:Cztery ! 00:16:09:Wci�� nie wiem jak ty to robisz. 00:16:13:Na pewno nie b�d� ci potrzebny,| ani ja ani ten rozpylacz ? 00:16:16:Dop�ki b�dziesz nim tru� tylko| prusaki nie mamy nic przeciwko temu. 00:16:20:W porz�dku Ed. Dzi�ki. 00:16:22:Dobrze, �e wr�ci�e�. 00:16:47:Jeste� g�odna, spragniona,| czy jedno i drugie ? 00:16:50:- Nie wiem.|- Chcia�bym z tob� porozmawia�. 00:16:55:Zaczekaj. 00:16:59:Tylko ani s�owa o tym Mike'owi.| Pami�tajcie. 00:17:02:- Jasne. Jak sobie �yczysz.|- Nie jest tak jak my�licie. 00:17:10:- Nie chc� ci sprawia� k�opot�w.|- Sama tego chcia�am. 00:17:14:Przystojniak. 00:17:21:By�a� ju� w restauracji Arline'a ? 00:17:23:No jasne. 00:17:38:Powiesz mi dlaczego tu przyszli�my ? 00:17:46:W �yciu zdarzaj� si� okazje| by zyska� wiedz� i do�wiadczenie. 00:17:51:Czasem trzeba zaryzykowa�. 00:17:56:Pomy�la�em, �e mo�na by si� wiele dowiedzie�| wchodz�c si� do jej mieszkania. 00:18:00:No wiesz... zakra�� si�, ukry� i obserwowa�. 00:18:04:- Zakra�� si� do jej mieszkania ?|- Tak. 00:18:07:Oszala�e� ? Ona mo�e by� zamieszana w morderstwo. 00:18:12:- To szale�swo.|- Uspok�j si�. 00:18:15:Mam plan, kt�ry powinien si� uda�. 00:18:17:Ty niewiele ryzykujesz,| ale b�d� potrzebowa� twojej pomocy. 00:18:21:Nawet nie chcesz mnie wys�ucha� ? 00:18:25:Mo�esz mi opowiada�, co ci si� podoba,| ale i tak nic z tego nie b�dzie. 00:18:30:Sandy, nie zachowuj si� w ten spos�b. 00:18:38:Przede wszystkim, musz� si� dosta� do jej mieszkania| i otworzy� okno, przez kt�re wejd� p�niej. 00:18:42:Jak to zrobisz ? 00:18:44:W samochodzie mam stary kombinezon| i rozpylacz chemikali�w na prusaki. 00:18:50:P�jd� do niej i powiem, �e jestem| od zwalczania szkodnik�w. B�d� spryskiwa� mieszkanie. 00:18:55:Par� minut p�niej zapukasz do drzwi,| �eby odwr�ci� jej uwag�, a ja otworz� okno. 00:19:01:- Co mam jej powiedzie�, kiedy otworzy drzwi ?|- �e jeste� �wiadkiem Jehowy. 00:19:06:Mam dla ciebie odpowiednie broszury. 00:19:09:Potrzebuj� zaledwie par� sekund. 00:19:13:Co ty na to ? 00:19:15:Nie wiem.| Na poz�r to proste, ale... 00:19:20:To prawdziwe szale�stwo. 00:19:24:- To zbyt niebezpieczne.|- Musimy spr�bowa�, Sandy. 00:19:32:Nikt nas nie b�dzie podejrzewa�,| bo kto by pomy�la�, 00:19:36:�e mo�na si� posun�� do takiego szale�stwa. 00:19:40:Tu masz racj�. 00:19:54:Zaczekaj przynajmniej trzy minuty,| od chwili gdy wejd�. 00:19:57:B�d� musia� znale��| odpowiednie okno. Dobrze ? 00:20:02:Dobrze. 00:20:04:Chod�my. 00:20:18:Id�. 00:20:21:Zaraz, jak ona si� nazywa ? 00:20:26:Dorothy Vallens, si�dme pi�tro. 00:20:30:Numer b�dziesz mia�| na skrzynce na listy, m�dralo. 00:20:37:Dorothy Vallens. Si�dme pi�tro. 00:20:40:- Dobra, powodzenia.|- Powodzenia. 00:20:47:Pami�taj, trzy minuty, nie mniej. 00:21:21:WINDA NIECZYNNA|PROSZ� U�YWA� SCHOD�W 00:22:37:- Tak ? O co chodzi ?|- Musz� spryska� mieszkanie. 00:22:45:- To na pewno cuchnie.|- To nowy �rodek. Bezwonny. 00:22:48:To dobrze. 00:23:03:Zaczn� od kuchni. 00:23:33:Ruch jak na dworcu. 00:23:49:To tylko ch�opak z administracji. 00:24:19:To powinno wystarczy�. 00:24:29:- W porz�dku ?|- Co si� sta�o ? 00:24:31:W�a�nie mia�am podej�� do drzwi,| kiedy zjawi� si� ten facet. 00:24:34:- Uda�o ci si� ?|- I tak i nie. Rozpoza�a� go ? 00:24:37:Widzia�am tylko jego plecy.|Zdaje si�, �e wszed� przez drzwi na ko�cu korytarza. 00:24:41:Ja te� go dobrze nie widzia�em,| ale on na pewno mnie zauwa�y�. 00:24:45:Nie mia�em czasu, �eby otworzy� okno,| ale znalaz�em te klucze. Sprytne, co ? 00:24:49:- Tak. O ile pasuj� do tych drzwi.|- Racja. 00:25:10:I co teraz ? 00:25:13:- Grasz dalej ?|- Musz� si� zrehabilitowa�, za nieudan� pr�b�. 00:25:18:To nie twoja wina.|Ale musisz si� zrehabilitowa�. 00:25:28:Zamierzam w�lizn�� si� tam wieczorem. 00:25:32:Jest pi�tek. Masz randk� ? 00:25:35:Tak. Mam. 00:25:45:A wi�c nic z tego. 00:26:02:- Zale�y ci na tym, prawda ?|- Nie chc� ci� nara�a�. 00:26:07:Sama m�wi�a�, �e mo�e si� okaza�,| �e oni zamieszani s� w morderstwo. 00:26:18:No dobrze.| Powiem Mike'owi, �e jestem chora. 00...
aeshtir