PASOWANIE NA CZYTELNIKA – scenariusz imprezy dla dzieci z klas 0 i 1 z udziałem dzieci starszych (kl. 4,5)
Oprac. M.B.
Impreza odbywa się w Bibliotece Publicznej.
1. Przygotowanie:
- przygotowanie teatrzyku ze „starszakami”(miesiąc wcześniej)
- zaproszenie maluchów z wychowawczynią oraz dyrektora Szkoły Podstawowej (tydzień przed imprezą)
- przygotowanie strojów i dekoracji (pomoc starszaków)
2. Przywitanie – słowo wstępne.
3. Teatrzyk pt. „Czerwony Kapturek”
4. Zwiedzanie biblioteki – Czerwony Kapturek z Babcią oprowadzają maluchy po bibliotece, pokazując gdzie co jest.
5. Zadania dla maluchów:
- Krzyżówka obrazkowa z hasłem: „Biblioteka”.
- Test z budowy książki: maluchy próbują odnaleźć poszczególne części książki (okładka, kartki, ilustracje, tekst, strona tytułowa, autor, tytuł, kapitałka, pieczęć biblioteki, karta książki, numer książki nadany przez bibliotekę)
- Łamanie języka – maluchy powtarzają za Gajowym tekst: „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie, że przepiórki pstre trzy podpatrzyły jak raz w Pszczynie cietrzew wieprze wietrzył. Wietrzył cietrzew wieprzy szereg oraz otomanę, która miała trzy z nóg czterech powyłamywane”
6. „Książka z dużej szafy opowiada” – wiersze o szanowaniu książek.
7. Przyrzeczenie czytelników dotyczące szanowania książek (maluchy powtarzają po 1 linijce):
My uczniowie książkom dziś obiecujemy
Że przed czytaniem ręce umyjemy
I do czytania prosto usiądziemy.
Przy dobrym świetle czytać będziemy,
A przy czytaniu jeść nie będziemy.
Że żadnej kartki z nich nie wyrwiemy,
Że z folii ich nie rozbierzemy,
Że rzucać nimi nie będziemy,
Że rogów żadnej nie zagniemy
I nic w nich nie nabazgrzemy!
My uczniowie obiecujemy!!!
8. Pasowanie i wręczenie pamiątkowych książeczek i folderów.
Czerwony Kapturek – teatrzyk wg J. Brzechwy
Występują:
Narrator
Czerwony Kapturek
Mama Czerwonego Kapturka
Babcia Czerwonego Kapturka
Wilk
Gajowy
Narrator:
Snuj się, snuj bajeczko!
A było tak niedaleczko,
Właśnie tutaj, nad rzeczką,
Mieszkała wdowa z córeczką.
Córeczka, chociaż mała, swej matce pomagała:
Zamiatała podłogę, pełła grządki ubogie,
Chrust zbierała też czasem, bo mieszkały pod lasem,
Niosła prosto dla kurek...
A zwała się, po prostu, Czerwony Kapturek.
Widziano ją bowiem nierzadko,jak krząta się przed chatką,
W ogródku i na podwórku w czerwonym kapturku.
Tak się zwała, jak się zwała, często w nie bo spoglądała,
W modre niebo, kędy ptaki szybowały pośród chmurek.
Teraz wiecie, kto to taki, Czerwony Kapturek.
Czerwony Kapturek:
Nie Mruczek, nie Burek, nie jeż, nie ptak –
Czerwony Kapturek, to ja zwę się tak.
Mam warkoczyk, modre oczy, buzię mam jak mak.
W tej chatce przy mamie mój cały świat,
Nie psocę, nie kłamię, a mam siedem lat.
Nie znam troski, śpiewam piosenki,
Kocham każdy kwiat.
Pobiegnę na wzgórek, a las mi gra,
Czerwony Kapturek to ja, właśnie ja!
W lesie, stąd chyba o milę... a może nawet nie tyle,
Mieszkała babcia Czerwonego Kapturka.
Zbierała lecznicze zioła, rosnące dookoła,
Miała oswojonego dzięcioła i jeża, i wiewiórkę,
A bardzo się kochały z Czerwonym Kapturkiem.
Pewnego ranka mama rzekła do Czerwonego Kapturka:
Mama:
Był gajowy u mnie z wieczora,
Przyniósł wieści, że babcia jest chora.
Trzeba jej szybko zanieść lekarstwa.
Ja nie mogę zostawić gospodarstwa:
Muszę kota napoić, muszę kozę wydoić
I przegotować mleko i nakwasić ogórków...
To przecież niedaleko, skocz do babci, Czerwony Kapturku.
W tym koszyczku jest masło i serek,
I leków cały szereg: tabletki aspiryny i suszone maliny,
Proszki od bólu głowy i olej rycynowy,
Kwas borny do płukania i maść do nacierania.
Nie trać, córeczko, czasu, leć do babci, do lasu.
Idź prosto jak ta ścieżka, nie zbaczaj tylko z drogi,
Bo tam w borze wilk mieszka, wilk okrutny i srogi!
Słuchaj mojej przestrogi!
Mama wychodzi.
Biegnie czerwony Kapturek jak przykazała matka,
Nie zbiera ptasich piórek, nie zrywa nawet kwiatka.
Tu strumień, tam pagórek, a w środku ścieżka gładka.
Biegnie czerwony Kapturek, tak jak prowadzi dróżka,
Na drzewie jemiołuszka śpiewa głosikiem cienkim
swoje leśne piosenki...
Wtem nagle śpiew ptaków zamilkł,
zatrzeszczał w pobliżu krzak
Wilczych jagód zatrzeszczał krzak (słychać szelest)
(wchodzi wilk)
I zza krzaka wychylił się wilk i odezwał się basem tak:
Wilk:
Witam cię mój prześliczny Czerwony Kapturku,
Nie bój się moich ząbków i moich pazurków.
Oczernili mnie ludzie przed tobą, a ja jestem niewinną osobą,
Ja wywodzę się z takich wilków,
co nie krzywdzą nawet motylków.
Ja mięsa po prostu nie trawię,
Poprzestaję na jagodach i trawie.
A co ludzie mówią - to plotki.
Chcesz, dziewczynko, to się z tobą pobawię?
Może w kotki, a może w łaskotki, czy w kosi-kosi-łapci?
Panie wilku, ja idę do babci, babcia chora i czeka od rana...
A gdzie mieszka babunia kochana?
Za polaną, przy siódmym pagórku...
No to śpiesz się, Czerwony Kapturku...
Babcia czeka już od godzin kilku.
Muszę lecieć, pa-pa, panie wilku!
Kapturek wychodzi.
Biegnie Czerwony Kapturek, biegnie prosto przed siebie,
Nie ogląda jaszczurek ani chmurek na niebie,
Nóżkami szybko drepce do babci, co w izdebce
Na przyjście wnuczki czeka. Wilk spoglądał z daleka,
Postał jeszcze z minutę i popędził na przełaj skrótem.
(Wilk wybiega)
Popędził przez ostępy złowrogi i podstępny,
Mknął szybko borem-lasem, tak mrucząc sobie basem:
(Wchodzi babcia i siada na łóżku)
Wilk:(zza ściany)
W las dam nurka i Kapturka sprytnie zmylę,
W mą pułapkę złapię babkę już za chwilę.
Gdy w brzuchu burczy, dostaję kurczy i jem wszystko,
Że aż furczy. Taki ze mnie wilk!
Moim wrogom dzisiaj srogą dam nauczkę,
Bo mam chrapkę i na babkę i na wnuczkę.
Zaszumiały drzewa żałośnie, zatrzęsły się dębowe żołędzie,
Zaterkotał dzięcioł na sośnie..
Wszyscy:
Co to będzie, ojej, co to będzie?
Co to będzie, Czerwony Kapturku!?
A wilk stanął przy siódmym pagórku,
podwinął pod siebie ogon,
Rozejrzał się, czy nie ma nikogo
i do babci w okienko zapukał.
Po czym schował się szybko za murek.
Babcia:
Kto puka? I czego szuka?
To ja, babciu, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama. Z lekarstwami przysyła mnie mama.
Jakiś dziwny masz głos...
Bo mam chrypkę..
Nie zdążyłam cię dojrzeć przez szybkę. Podejdź do okna...
Niestety, nie mogę, bo po drodze zraniłam się w nogę,
Ledwo stoję... Ach, wpuść, babciu mila!
No i babcia drzwi otworzyła.
(Babcia otwiera drzwi, a wilk wciąga ją za ścianę. Po czym wychodzi ze szlafrokiem i chustką babci.)
Możecie sobie, moi drodzy, wyobrazić, co się wtedy stało!
By opisać to – słów jest za mało. Przerażenie zaciska wprost gardło. Powiem krótko: wilczysko się wdarło i ryknęło:
Mam chrapkę na babkę! Gdy w brzuchu burczy,
Dostaję kurczy i jem wszystko, że aż furczy!
To rzekłszy wilk połknął staruszkę, tak jak wróbel łyka muszkę. Ale kiszki wciąż grały mu marsza,
bowiem babcia, osoba już starsza, była koścista i chuda.
Więc mu obiad się nie udał.
(wilk zamyka drzwi)
Wilk: (przebierają się)
Brzuch mam pusty po takiej potrawie,
Przyjdzie wnuczka to sobie poprawię.
Ale zanim ten ptaszek tu sfrunie,
przeobrazić się muszę w babunię.
Włożę chustkę staruszki na głowę, jeszcze szlafrok,
No i gotowe! Teraz – hops – do łóżka!
O, lusterko! No tak, jeszcze chwilka!
Wykapana babunia-staruszka, niepodobna zupełnie do wilka.
Schowam łapę, bo widać pazurek.
Idzie!... Idzie Czerwony Kapturek!
Czerwony Kapturek: (wchodzi starymi drzwiami)
Czerwony Kapturek to ja, właśnie ja...
O, już chatka babuni! Co też dzieje się u niej?
Ucieszy się, gdy zobaczy Czerwonego Kapturka.
(wybiega starymi drzwiami i mówi zza ściany)
A to co? Na dachu wiewiórka rzuca we mnie orzechy...
Może właśnie z uciechy? Nie, złości się jak jędza,
Po prostu mnie odpędza. Wiewióreczko, cóż to znaczy?
Witałaś mnie dawniej inaczej.
Powiem babci, dostaniesz burę...
(puka do drzwi)
Kto tam?
Ja, Czerwony Kapturek, borem-lasem przybiegłam tu sama
Z lekarstwami przysyła mnie mama.
Wejdź, kochanie...
Czerwony Kapturek: (wchodzi)
Już idę, już lecę... Babciu, może zapalić świecę?
Nie, ja wole, kiedy jest ciemno.
Chodź, Kapturku, przywitaj się ze mną.
Babciu, taki dziwny masz głos, dlaczego mówisz przez nos?
Jesteś głupia... Ugryzła mnie osa...
A zresztą... nie wtrącaj się do mego nosa.
Babciu... dlaczego jesteś taka zła?
Boś za długo do mnie szła! Zresztą... nie pytaj już więcej...
Babciu, gdzie twoje ręce?
Pod pierzyną, bo mi marzną na zimnie,
Przestań pytać i usiądź tu przy mnie!
Babciu... ja się trochę boję, bo te zęby są jakieś nie twoje...
Dobre są każde zęby, które prowadzą do gęby,
A że jeść tymi zębami wygodnie, zaraz ci udowodnię!
(wyciąga kapturka za drzwi, wraca i kładzie się do łóżka)
To rzekłszy, wilk połknął dziewuszkę,
tak jak wróbel łyka muszkę. Oblizał się, jęzorem mlasnął,
wlazł pod pierzynę i zasnął, nie troszcząc się więcej o nic.
Ale to, moi drodzy, nie koniec. O, nie!
Bo właśnie z dąbrowy szedł w tamte strony gajowy.
Posłuchał, co gil wyśpiewał, posłuchał, co szumią drzewa,
Potem jeszcze przybiegła wiewiórka...
I tak się dowiedział o losie Czerwonego Kapturka.
(wchodzi gajowy)
Gajowy:
Przez lasy, przez dąbrowy wędruje gajowy,
Na trąbce w lesie gra i gra, a echo niesie tra-ra-ra!
Ma broń nabitą w dłoni, ta broń go obroni.
Nie straszny mu jest niedźwiedź zły,
Nie straszne mu są wilcze kły!
(wychodzi starymi drzwiami i staje przy nowych)
Gajowy idzie, wydłuża krok, bo już dokoła zapada mrok,
I głos puchacza leci przez knieję.
W oddali chatka babci widnieje.
Idzie gajowy, patrzy przez szybkę... O, tu potrzebne działanie szybkie! Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie, trzyma czerwoną czapeczkę w łapie.
A brzuch ma taki pękaty, że zajmuje niemal pół chaty.
Gajowy mu do gardła przystawił dwururkę.
Hej, wilku bury, łapy do góry!
Coś zrobił z babcią i Czerwonym Kapturkiem?
Oddawaj je, bo ci szyję kulami zaraz przeszyję!
Ojej! Po co tyle hałasu? Zapomniałem wrócić do lasu,
Zaspałem, bo myślałem, że to niedziela.
Błagam, niech pan nie strzela. Litości, panie gajowy!
O litości nie ma mowy! Będziesz miał, wilku, nauczkę!
Oddawaj tu babcię i wnuczkę! Liczę do trzech, a potem...
...
murdzek