Wilkołak, dlaczego Ja - Steave Feasey.pdf

(754 KB) Pobierz
STEVE FEASEY
„WILKOŁAK. DLACZEGO JA?”
1
Trey Laporte otworzył oczy i zamrugał,
porażony blaskiem późnego poranka.
Usiadł na łóżku i zaraz złapał się za
głowę. Poczuł, jakby w jej wnętrzu
eksplodował granat. Pod jego powiekami
zapaliły się gwiazdy, a ciałem
wstrząsnęła fala nudności. Jęknął i opadł
z powrotem na poduszkę; leżał ze
wzrokiem wbitym w sufit, który dziwnie
falował. Z ustami pełnymi śliny starał się
powstrzymać torsje, licząc na to, że
wszystkie objawy zaraz ustąpią.
Uzmysłowił sobie, że nie pamięta
momentu, w którym kładł się spać
wieczorem poprzedniego dnia.
Marszcząc czoło z wysiłku, usiłował
 
sobie przypomnieć cokolwiek, zebrać w
całość choćby jedną informację, która by
mu podpowiedziała, dlaczego tak się
czuje. Na próżno.
Po kolacji grał w świetlicy z Wayne'em
na xboksie w Pro-Evolution Soccer.
Wayne, jak zwykle, ruszał się po boisku
w ślimaczym tempie i po jakimś czasie
Trey miał już dość młócenia go. O
dziewiątej wrócił do pokoju, żeby przed
snem posłuchać muzyki z MP3. Wszedł,
zamknął drzwi na klucz i... nic więcej
nie pamiętał.
Nie pamiętał absolutnie niczego, co się
stało od tamtego momentu. Jakby ktoś
wcisnął klawisz kasowania, kiedy on
wszedł do pokoju, i wymazał wszystko,
co się wydarzyło.
Jeszcze raz dźwignął się z poduszki. I
znowu poczuł nudności. Syknął.
Wyschły mu usta, a spuchnięty język
przyklejał się do podniebienia. Był
 
spragniony. Spuścił nogi z łóżka. Oczy
miał wciąż zamknięte, bo raziło go
słońce. Miał wrażenie, że we wnętrzu
jego czaszki przy każdym ruchu
wybuchają fajerwerki. Zorientował się,
że jest nagi, a przecież nie sypiał bez
piżamy. Wsunął dłoń pod poduszkę i
wyciągnął spodenki. Wszystko to wydało
mu się bardzo dziwne. Wreszcie Trey
otworzył oczy i schylił się, by włożyć dół
piżamy. W tej samej chwili wzrok
chłopca padł na adidasy. Jego ulubione
adidasy. Co, do cholery...?
Ktoś energicznie zapukał do drzwi.
Trey zignorował pukanie i na chwilę
zapomniał o ogniu, który trawił każdą
cząstkę jego ciała. Oszczędzał długie
tygodnie, by kupić sobie te buty, i oto
teraz leżały przed nim porozrywane,
jakby ktoś w ataku szału pociął je dużym
nożem. Schylił się, żeby dokładniej
obejrzeć zniszczone adidasy, i aż jęknął,
 
gdy poczuł kolejną falę bólu w głębi
czaszki.
- Moje buty! Co, do...? - Głos mu się
załamał, gardło zdawało się palić żywym
ogniem. Instynktownie przyłożył dłoń
do szyi. Kiedy przełknął ślinę, aż
zamrugał. Nawet tak prosty odruch
powodował nieprzyjemne doznania.
Stanął, rozglądając się za czymś do picia,
i dopiero teraz zauważył chaos, jaki
panował w jego pokoju. Obracał się
powoli, z ustami otwartymi ze
zdumienia.
Gdy ciałem Treya wstrząsnął dreszcz,
chłopak poczuł chłód. Zerknąwszy przez
ramię, zobaczył, że okno wisi odchylone
pod dziwnym kątem, wyrwane z
górnego zawiasu. Na framudze widać
było wyżłobienia, metal prześwitywał w
miejscach, w których zdrapano
plastikową powłokę. Wzrok chłopca
przesunął się na prawo od okna, gdzie w
 
tynku widniały głębokie bruzdy, jakby
ktoś rozorał ścianę grabiami.
Jakim cudem przespał noc i niczego nie
usłyszał? Czy to w ogóle możliwe?
Pokój był zrujnowany. Jego rzeczy -
miał ich niedużo, dlatego trzymał je
porządnie poukładane - walały się po
całym pomieszczeniu, wiele z nich
zostało zniszczonych. Serce tłukło mu się
w piersi i poczuł, że ma ochotę wrzasnąć,
by dać upust furii. Zbierało mu się na
płacz. Był wściekły. Zapragnął się
dowiedzieć, kto to zrobił, i...
Znowu ktoś zapukał, tym razem głośniej.
Trey odwrócił się w tamtą stronę. Jego
wzrok padł na klucz, który tkwił w
zamku od wewnątrz. Podszedł i
spróbował przekręcić gałkę, pewny, że
drzwi się otworzą. Cofnął się o krok,
ponieważ nawet nie drgnęły. Patrzył
podejrzliwie na ich białą, lśniącą
powierzchnię. Po chwili wyciągnął rękę,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin